środa, 30 października 2013

Brother X Brother XXXI - Epilog

To już ostatni rozdział tego opowiadania, w porównaniu do poprzednich rozdziałów jest dosyć beznadziejny lecz czas już zakończyć tą historię na dobre i zająć się innymi :D Jednak mam dla was niespodziankę, ponieważ planuje kontynuacje tej historii, lecz o czym będzie, to jest moja słodka tajemnica. :D
Na razie spróbuję zakończyć jeszcze historię Szkoła Życia i dodać kilka rozdziałów PoH. Tak więc nie wybiegajmy dalej w przyszłość.
Miłego czytania !
~ Elizabeth

******************************************************************************

4 lata później

TSUICHI

Nasze życie wróciło do normy. Kaoru otrząsnął się i na powrót wrócił do roli starszego aroganckiego brata, jak i także mojego partnera. Nadal jeszcze zdarzało się mi, przyłapywać go podczas niepokojących koszmarów nawiedzających go od  czasu do czasu, aby przypomnieć... Przypomnieć to wszystko co przeszliśmy.

Od 4 lat nie mieliśmy kontaktu ani z Yuukim, ani z Hiro. Szczerze mówiąc nie wiedzieliśmy co się z nimi stało. Raz usłyszałem jedynie od kogoś, że podobno wyjechali aby wziąć ze sobą ślub. Na razie tylko za granicą doszło do zalegalizowania związków homoseksualnych, dlatego w naszym kraju nie mieliby takiej szansy.

Ja i Kaoru wolimy jednak pozostać w związku niesformalizowanym, oboje uważamy, że nie jest to nam potrzebne do szczęścia. Jednak jest jedna rzecz, którą pragniemy z całego serca. Dziecko... Co prawda Kaoru nigdy nie powiedział tego na głos, lecz zdążyłem zauważyć, jak jego wzrok topnieje na widok dzieci. Jak z utęsknieniem patrzy na tatusiów trzymających za rączki swoje dzieci.

Nie sposób nie zauważyć, że on też tego pragnie, westchnąłem. Właśnie dlatego postanowiłem coś sprawdzić.

Z gulą w gardle ścisnąłem kawałek papieru z wypisanym na nim starannie adresem, spoglądając na stojącą przede mną kamienice.

Byłem na miejscu.

Wielka tabliczka nad drzwiami głosiła " Dom dziecka im. Tiro Hajuzy". Formalnie rzecz biorąc miałem być teraz w pracy, lecz zdecydowałem, że dzisiaj nadszedł czas aby wreszcie zrobić krok do przodu, aby wreszcie wziąć życie w swoje ręce.

Wciągnąłem w płuca zimne październikowe powietrze i przekroczyłem wreszcie próg budynku.

- W czym mogę pomóc?- usłyszałem zanim zdążyłem choćby rozejrzeć się dokoła.

-Przyszedłem, ponieważ chciałbym adoptować dziecko- powiedziałem zdając sobie sprawę jak głupio zabrzmiałem.

Kobieta uśmiechnęła się uprzejmie, pewnie zgadując jak bardzo jestem podenerwowany.

-W jakimś konkretnym wieku?

Spojrzałem na nią zaskoczony. To brzmi jakbym miał jej podać kategorię towaru do kupienia.

-Nie..Chciałbym po prostu zapoznać się z nimi i jeśli któreś będzie chciało abym je adoptował, postaram się to zrobić- uśmiechnąłem się.

Kobieta zlustrowała mnie spojrzeniem.

-Co pana skłoniło do pomyślenia o adopcji w tak młodym wieku?

"Młodym?" pomyślałem. Mam 22 lata. Większość ludzi w moim wieku już zaczyna tworzyć rodzinę.

-Po prostu chciałbym już założyć rodzinę, a szkoda mi dzieci które jej nie posiadają, więc chciałbym jakiemuś ją podarować- odpowiedziałem.

Czysto dyplomatyczna odpowiedź, pochwaliłem się w duchu, wiedząc iż jeśli szukała na mnie jakiegoś haka. W tej wypowiedzi na pewno go nie znajdzie.

-W takim razie, poprowadzę pana do naszej świetlicy- odparła z uśmiechem, po czym skierowaliśmy się w stronę pobliskich drzwi.


*******
Zewsząd słychać było śmiechy i piski. Małe i jeszcze mniejsze dzieci biegały dokoła bawiąc się w berka, bądź po prostu wygłupiając. Widok, doprawdy ściskający serce, gdy się zdało sobie sprawę, że każde z tych dzieci tak na prawdę nie ma rodziny. Że każde z nich zostało porzucone.

Ze smutkiem rozejrzałem się dokoła po tych beztroskich twarzyczkach, gdy nagle mój wzrok przykuł chłopak siedzący samotnie w rogu sali.

-Czy mógłbym...?- spojrzałem na nią wskazując na chłopca.

-Ależ oczywiście.

Powoli podszedłem do niego, kucając obok w pewnej odległości.

-Coś się stało mały? Czemu nie bawisz się z innymi?- spytałem uśmiechając się do, mniej więcej jedenastoletniego blondynka.

Chłopiec uniósł głowę i spojrzał na mnie lekko zadziornym spojrzeniem.

-Bo nie chce..- odparł jednak jego wzrok mówił co innego, gdy przyglądał się młodszym dzieciom.

-A czemu nie chcesz? Nie lubisz ich?

Chłopiec nie odpowiedział. Za to poczułem, że wcześniej stojąca koło mnie kobieta zbliżyła się i szepnęła mi do ucha.

-Nie chcą się z nim bawić, ponieważ jest starszy. Uważają, że zadając się z nim nikt ich nie adoptuje. Prawie żadna rodzina nie chce brać dzieci w wieku wyższym niż 6 maksimum 8 lat.

Wiedziałem, że stara się mówić szeptem, lecz nie mogło ujść mojej uwadze, iż chłopiec chyba wszystko usłyszał. Widziałem jak powoli opuścił główkę najwyraźniej smutniejąc.

Było mi go strasznie szkoda. Zerknąłem jeszcze raz i zobaczyłem lekko podobieństwo jego zachowania, z moim własnym z wcześniejszych lat. Kiedy wydawało mi się, że nikt mnie nie chce. Że jestem opuszczony przez cały świat. Ale ja zawsze miałem przynajmniej brata, a on nie ma nic. Kompletnie nic...

W momencie w którym ponownie uniósł wzrok patrząc się na mnie niepewnie, już wiedziałem. Wiedziałem, że to właśnie jemu chce podarować dom. I wiedziałem też, że Kaoru aprobowałby mój wybór. Wiem, że obdarzy go miłością.

Uśmiechnąwszy się do chłopca wyciągnąłem rękę.

-Jestem Tsuichi, a ty jak się nazywasz?

Chłopiec po dłuższej chwili wahania także wyciągnął rękę i uścisnął moją delikatnie.

-Saku..

-Saku..- powtórzyłem zamyślony, bardzo ładne imię.- Mam do ciebie pytanko. Czy nie chciałbyś poznać więcej dzieci w swoim wieku? Czy pozwoliłbyś mi zostać twoim tatą? Chciałbyś zamieszkać ze mną?- wypaliłem prosto z mostu, czując jak moje serce przyśpiesza, a ślina staje mi w gardle ze stresu.

Chłopiec spojrzał na mnie jakbym żartował, po czym uśmiechnął się najpromienniej jak każde dziecko potrafi.

-Naprawdę mogę?- zapytał spoglądając także na opiekunkę.

Także się na nią spojrzałem niemalże błagalnym wzrokiem, a ona tylko uśmiechnięta przytaknęła głową. 

-Naprawdę- potwierdziłem i już w następnej chwili czułem malutkie ramionka oplatające moją szyję w geście pełnym szczęścia.

-Dziękuję- powiedział Saku, a ja wiedziałem, że naprawdę się ucieszył.

"Tak więc Kaoru, zostałeś jeszcze tylko ty.. Zastanawiam się jak zareagujesz.."

****
Po załatwieniu wszystkich formalności, Saku zgarnął malutkiego pluszowego dinozaura, jedyną prywatną rzecz jaką posiadał. Po czym wziąwszy go za rękę, skierowałem się w stronę mojego samochodu. W sumie nie był jakiś tam specjalny, zwykłe rasowe Mitsubichi, normalne jak każdy inny samochód. 

-Jak dojedziemy do domu, musimy być cicho- przestrzegłem malucha.- Chcemy zrobić niespodziankę jeszcze jednej osobie- dodałem z uśmiechem, a maluch przytaknął uśmiechając się lekko diabelnie. 

-A komu chcesz zrobić niespodziankę Tsuki?- zapytał skracając moje imię.

-Hmm jakby ci to powiedzieć..-zastanawiałem się. -Jeśli przykładowo ja jestem tak jakby twoim tatą, to on jest tatą numer dwa..- starałem się wytłumaczyć zakłopotany.

Chłopiec spojrzał na mnie dziwnie.

-Czy to znaczy, że tata ma chłopaka?- zapytał dosyć mądrze rozpatrzając moje słowa.

-Hmm, można powiedzieć, że to coś w tym stylu-stwierdziłem lekko wystraszony. 

Nie pomyślałem sobie wcześniej co mogłoby pomyśleć dziecko na temat naszego związku. W końcu w Korei homoseksualizm nadal nie był rzeczą którą można by było się chwalić.

Zerknąłem na chłopca lecz en nie wydawał się być zniesmaczony, raczej zaciekawiony.

-Czyli będę miał dwóch tatusiów..- powiedział powoli akcentując te słowa. -Podoba mi się - stwierdził po chwili i szczerze się uśmiechnął, a mi spadł kamień z serca. 

Zaakceptował nas, więc większa część drogi już za nami. Teraz tylko pozostawało, zapoznać ze swoją dwóch członków mojej rodzinki, pomyślałem wjeżdżając na parking.

-Pamiętaj, to ma być niespodzianka- szepnąłem i chwytając go za drobną rączkę wkroczyliśmy do domu, od razu kierując się w stronę salonu. 

Do powrotu Kaoru zostało jeszcze tylko pół godziny, a mój żołądek ścisnął się w mały supełek z powodu tremy. A co jeśli Kaoru nie zaakceptuje mojej decyzji. Nie chce cofać adopcji.. Jaki straszny ból sprawiłoby to Saku.. Nie ! Na razie nie będę o tym myśleć. Zresztą przekonamy się dopiero gdy przyjedzie, pomyślałem i począłem obserwować poczynania chłopca.

**********************************************************************************

KAORU

Zmęczony przekroczyłem próg domu nie mogąc się doczekać momentu w którym będę mógł iść spać, lub choćby odpocząć z głową na kolanach mojego ukochanego. W domu panowała dziwna cisza, zazwyczaj gdy Tsuichi kończył pracę przede mną, już od progu dało się słyszeć głośny dźwięk telewizora bądź przynajmniej zwykłego radia. 

-Tsuichi?!- na poły krzyknąłem, na poły powiedziałem w pustą przestrzeń. 

Dziwne, że nadal nie było go w domu. Zazwyczaj dzwonił do mnie gdy jakieś spotkanie firmowe miało mu się przedłużyć, bądź był zmuszony do zostania po godzinach pracy. Odłożyłem na szafkę klucze, przewieszając płaszcz przez ramię krzesła i skierowałem się do salonu.

-Tsuichi?!!!- krzyknąłem jeszcze raz, gdy nagle poczułem, że coś obejmuje mnie od tyłu mniej więcej na poziomie pasa.

Zaskoczony odwróciłem się i ujrzałem blondwłosego chłopczyka przyczepionego do mnie z uśmiechem. Nie wiedziałem co się dzieje. Bałem odepchnąć się tego chłopca, starałem się zrozumieć o co chodzi, gdy wtem ujrzałem postać Tsuichiego kilka kroków dalej opierającego się o ścianę.

-Mam nadzieję, że miło przywitasz naszego nowego małego domownika- odezwał się z lekkim uśmiechem, nie wiedzieć czemu w jego oczach dostrzegłem obawę.

-Domownika?- powtórzyłem nieprzytomnie spoglądając na dziecko.-Czy..?- nagle mnie olśniło.

-Tak- odpowiedział tylko nie dając mi dokończyć.- Właśnie stoi przed tobą nasz syn.

Serce zabiło mi boleśnie słysząc te słowa, a w oczach wezbrały łzy. Nasz syn..powtórzyłem w myślach smakując te nowe słowo. Jakże piękne miało znaczenie. Zerknąłem na małego chłopca i wzruszony pochyliłem się przytulając go mocno do siebie.

-Miło mi cię poznać- wyszeptałem, mając nadzieję, że usłyszy. Ponieważ moje gardło było tak ściśnięte, że nie potrafiłbym tego powtórzyć.

-Witaj tato numer dwa- odpowiedział radośnie chłopczyk, a ja zaśmiałem się na te słowa. Zerkając czule na Tsuichiego.

D-Z-I-Ę-K-U-J-E , powiedziałem mu na migi i z radością ponownie przytuliłem swego syna. Wreszcie mamy pełnoprawną rodzinę, westchnąłem czując, że od dzisiaj każdy nowy dzień będzie jeszcze lepszy od poprzedniego.

Tak długo na to czekałem.



THE END