sobota, 26 stycznia 2013

Enemy of the Childhood 01

10 lat wcześniej .....
                 
- Łamaga ! Łamaga ! Łamaga ! - blondwłosy chłopiec z ironicznym uśmieszkiem pochylał się nad ciemnowłosym chłopcem o niesamowicie błękitnych oczkach, który właśnie dość boleśnie upadł na ziemię,  gdy próbował złapać równowagę na swojej nowej deskorolce. 
                   
Wszystkie dzieci w pobliżu patrzyły na brązowowłosego z szyderczymi uśmieszkami. 

Wcale nie było im go szkoda, zawsze się wywracał, na czymkolwiek jechał i tak kończył upadkiem. Za to stojący koło niego blondynek  był jego całkowitym przeciwieństwem. Nigdy, ale to nigdy nie tracił równowagi. I był dobry we wszystkim. Choć oboje mieli po 8 lat  nie dało ich się do siebie porównać. 
                   
Brązowowłosy starł łzy, które  spływały mu po policzku i podniósł się z ziemi dzielnie znosząc ból w startym do krwi kolanie. Z istną nienawiścią spojrzał na swojego prześladowce i nie obdarzając nikogo więcej spojrzeniem  ruszył do domu. 
                   
Już rok wcześniej nauczył się ignorować tego chłopaka. Zawsze był przez niego wyśmiewany  przez co dotychczas nie zdobył żadnych przyjaciół. Nikt nie chciał się z nim kolegować z obawy, że on też będzie pośmiewiskiem. Jak widać ten chłopiec już w tak wczesnym wieku wystawiony został na osąd społeczeństwa. Trzeba też dodać, że to nie było ani trochę sprawiedliwe. Sam chłopiec też tak uważał, ale był jeszcze zbyt mały żeby cokolwiek zrozumieć i przemyśleć. W tym wieku takie rzeczy się po prostu ignorowało. 
                    
Powoli wszedł do domu i od razu przemknął po cichu do łazienki, aby mama ani ojczym go nie dostrzegli. Nie lubili  gdy przychodził z jakimiś zadrapaniami. Oni też uważali go za łamagę. Nie zwracali na niego uwagi  chyba, że akurat go potrzebowali. 
                   
Nawet w matce zgasły wszelkie ciepłe uczucia do syna. Odkąd prawdziwy ojciec chłopca odszedł zostawiając ją samą z dzieckiem, znienawidziła go. Zbyt mocno przypominał jej byłego męża. Te same błękitne oczy, brązowe rozwichrzone włosy i ta jego jasna alabastrowa skóra. 
                   
Nic dziwnego, że zaczęła pić, no i  jeszcze ojczym. Można powiedzieć, że od matki różniło go tylko jedno. Nie dość, że pił to jeszcze palił. A gdy chłopiec przychodził do domu zbyt późno zawsze mógł się spodziewać, że ojczym już na niego czeka z paskiem w dłoni. 
                  
Akurat on nie miał zahamowań co do bicia dzieci, i tak ich nie lubił. 
                  
No więc chłopiec musiał sam sobie radzić. Sięgnął po wodę utlenioną i zaciskając swoje usteczka w kreskę. Polał nią ranę dusząc w sobie głośny pisk. Później wystarczył tylko plaster i gotowe. Nie musiał się martwić, że znowu nakrzyczą na niego za jego niezdarność. 

                  
*******

                 
Następnego dnia w szkole już od wejścia został nagrodzony kilkoma wyzwiskami i podstawionymi nogami. Nawet ośmiolatki umieją komuś uprzykrzyć życie. Szedł ze spuszczoną głową, gdy nagle poczuł jak  coś uderza go w brzuch. Skulił się sycząc z bólu. Tym czymś okazała się  piłka do nogi. 
                
A osobą,  która ją kopnęła był  nie kto inny a znienawidzony blondyn o imieniu Kyoji. 
                
- Łamagę Haruka znowu coś boli...  uuuu ... - powiedział Kyoji wzbudzając wśród dzieci zbiorowy śmiech . 
                
- Nienawidzę cię !!!! - wrzasnął Haruka. 
                
Po czym w przypływie złości kopnął blondyna i uciekł. 
                
Nie mógł już wrócić do szkoły. Bał się tego co może zrobić mu blondyn gdy go zobaczy. Jeszcze nigdy mu nie oddał był pewny , że Kyojiemu się to nie spodobało. I w pewien sposób pełen dziecięcej dumy za ten czyn. Chodził sobie wzdłuż brzegu rzeki płynącej w pobliżu i rzucał kamyki. 
                 
Kompletnie zatracił się w czasie  podziwiając liczne kaczki pływające po tafli wody, gdy nagle zdał sobie sprawę, że powoli zapadał zmrok. 
                 
Z paniką zerwał się z miejsca i zaczął biec do  domu z nadzieją, że tym razem mu się upiecze. Lecz nie miał pojęcia jak bardzo się mylił. 
                    
Gdy tylko dotarł na miejsce  zobaczył nieznajomy samochód zaparkowany na podwórku przed domem.''Więc mamy gości''ucieszył się. To znaczyło, że ojczym nie będzie mógł go tknąć. Nie odważy się gdy w pobliżu są jeszcze jacyś inni ludzie. 
                
Z duszą na swoim malutkim ramieniu wkroczył do środka. 
                
- Wreszcie przyszedłeś skarbie - usłyszał pełen sztuczności głos swojej matki. 
                
Siedziała w skąpej brudnej sukience  na jednym z rozwalonych już foteli naprzeciwko dwójki całkiem bogato ubranych ludzi. 
                
Chłopiec zdziwił się trochę  bo wiedział, że jego matka nie ubrałaby się tak w normalnych okolicznościach. Przecież miała dużo więcej ładniejszych ubrań. 
                 
- Sami państwo rozumieją. Nie stać mnie na utrzymanie tego dziecka- tłumaczyła matka - Bardzo cierpię prosząc was abyście go adoptowali, ale nie mam wyboru. Choć tak bardzo go kocham - skłamała ledwo zauważalnie się krzywiąc- Jestem zmuszona go dać w lepsze ręce niż moje własne. 
                
Chłopiec nic nie rozumiejąc stał przed wysoką kobietą o długich kręconych rudych włosach i miłym wyrazie twarzy. Oraz jeszcze wyższym czarnowłosym mężczyzną, który uśmiechał się do niego serdecznie. ''Ciekawe co to znaczy adoptować '' zastanawiał się chłopiec  z ciekawością przyglądając się gościom. 
                
 - Jak masz na imię malutki? - zapytała kobieta. 
                 
- Haruka - odparł chłopiec uśmiechając się promiennie. - A kim pani jest? - zapytał z ciekawości.
                 
- Wygląda na to, że od teraz twoją nową mamusią - szepnęła uśmiechnięta. 
                 
Chłopiec zesztywniał zdziwiony. 
                 
- Ale ja już mam mamusię - stwierdził nic nie rozumiejąc. 
                
Rudowłosa spojrzała na matkę chłopca porozumiewawczo.  Aż prawdziwa matka podeszła do chłopca i udając smutną cmoknęła go śmierdzącymi piwem ustami w czoło. 
                 
- Kochanie od dzisiaj będziesz miał nową mamę - powiedziała i nic więcej nie dodając, wcisnęła chłopcu jego ulubiony plecak z zabawkami w rączki wypychając go wprost w rozwarte ramiona '' nowej mamusi ''. 
                  
Nawet nie zauważył jak został wyciągnięty z domu i wpakowany do samochodu w  którym już czekały na niego pozostałe rzeczy. Przez łzy prawie nic nie widział był wystraszony. Nie znał tych ludzi i zdawał sobie sprawę, że już nigdy nie zobaczy prawdziwej mamy. 
                 
Kto by pomyślał, że od tamtego wydarzenia minęło 10 lat. A ciągle zapłakany opuszczony chłopiec  wyrośnie na pewnego siebie  silnego chłopaka. 

                  
****************

                 
'' Akurat dzisiaj musiałem zacząć to wszystko rozpamiętywać '' westchnął Haruki. Wychodząc z autobusu  który właśnie dowiózł go pod jego nową szkołę. Ze względu na przeprowadzki jego adoptowanych rodziców. Często zmieniał szkołę, lecz tym razem miało być inaczej. Ojciec został szefem firmy więc nie będzie już musiał podróżować szukając nowej pracy. Teraz wreszcie mają dom na stałe. 
                    
Ciemnowłosy pełny obawy wkroczył do sali gimnastycznej w której zbierały się wszystkie klasy na apel. Miał być w 2 b. Sprawdził to od razu jak wywiesili listy uczniów. Jest ... pomyślał gdy zobaczył nauczycielkę , która pod pachą trzymała wielką kartkę z napisem  ''' 2 B '''. 
                    
 Podszedł do niej i stanął gdzieś na uboczu ignorując zainteresowane spojrzenia dziewczyn, które chyba należały do tej samej klasy. Gdy nagle poczuł lekkie szturchnięcie. 
                    
Odwrócił się zaskoczony i spojrzał prosto w czekoladowe oczy jakiegoś blond chłopaka. Kogoś mi przypomina, pomyślał. Lecz szybko spławił te niedorzeczną myśl. Był w tym mieście od tygodnia to niemożliwe, aby kogoś stąd znał. 
                   
 - Będziesz chodził do 2b ? - zapytał blondyn. 
                   
A jego głos też wydawał mu się trochę znajomy. 
                    
- Taaak - odparł dość niepewnie. 
                  
 - Ja też - ucieszył się chłopak. - Jestem Kyoji - powiedział.
                   
Zszokowany zamarł wytrzeszczając na niego oczy. Kyoji?! Czy to możliwe?


piątek, 25 stycznia 2013

Przeznaczenie Dusz 04

Po wejściu do domu w ogóle nie wiedziałem co z sobą zrobić ... Próbowałem skupić myśli na czymkolwiek tylko nie na zaprzątających  je akurat teraz dwóch osobach. Ale cóż na próżno. 
Usiadłem więc z kubkiem popcornu na swoim łóżku i włączyłem pierwszy lepszy film leżący na segmencie. 
W skupieniu oglądałem pierwsze 10 minut filmu po czym szybkim ruchem wcisnąłem guzik wyłączający DVD. 
Skąd u mnie w domu TAKI film, pomyślałem szybko wyjmując płytę i włączając MTV Rock byle tylko zmyć z myśli obraz sprzed kilku sekund. Nie dość że miałem problemy z dwoma niewątpliwie dziwnymi osobnikami to jeszcze do domu ktoś przyniósł mi TO gówno. Ale KTO  ogląda takie coś ?
Myślami przeleciałem listę osób która  mogłaby to przynieść .. Mizuki ? Nie, ona nie interesuje się takimi rzeczami ... Może Ruki ? Nie on tez nie . Ale... jakby tak pomyśleć to wczoraj odwiedził go jakiś kuzyn, chyba Ozari ... tak chyba tak miał na imię. To może ON ? W końcu oglądał coś w  swoim pokoju, może zapomniał później zabrać ? 
Dobra zresztą koniec tych domysłów, Jak sobie przypomnę ... brrr... Potrząsnąłem gwałtownie głową i parsknąłem oburzony. Co prawda nie mam nic przeciwko związkom tych samych płci ale z dobrej woli wolałbym nie oglądać wideo z takim właśnie stosunkiem i to na dodatek między mężczyznami . Otóż to... Taaa 
Przez pierwsze kilka minut filmu , myślałem że to zwykła scena początkowa ,jakaś rozmowa dwóch przyjaciół , skąd miałem wiedzieć że to jakieś UFO porno ??? No dobra zresztą nie ważne... Przez to przypomniał mi sie ten nieszczęśliwy wypadek z Taishim .
Miał takie spojrzenie ehhh .. Nie chcę o tym myśleć . Zerknąłem na zegarek stojący na biurku i zdziwiony uniosłem jedną brew do góry. Już tak późno ?? Nawet nie zauważyłem , że tak szybo leci czas. No nic.. Czas zjeść coś, prysznic i spać zanim starzy wrócą. Mieli do załatwienia coś w biurze. Oboje pracowali na ten sam etat w firmie swojego przyjaciela. Zajmowali się wymianą młodzieży i załatwianiem im tymczasowych miejsc zamieszkania w czasie ich krótkiej nauki w tym mieście. 
No nic.. Westchnąłem zmęczony i wyjąłem z lodówki truskawkowy jogurt. Szybko wchłonąłem zawartość pudełka i wyrzuciłem je do kosza kierując się do swojej prywatnej łazienki połączonej z moim  pokojem . Już po chwili odprężony leżałem w wannie pełnej ciepłej wody i piany zmywając z siebie wszystkie dzisiejsze zmartwienia. Jutro będzie czas na przemyślenia . 
Po około 15 minutach wyszedłem i wytarłwszy się ręcznikiem założyłem kremowe bokserki i położyłem się spać. Niemal od razu zasnąłem. 

**************************************************************************************************

Długie lśniące blond włosy spływały po smukłej sylwetce przepięknej dziewczyny o niesamowicie turkusowych oczach. 
'' Ciekawe kim jest ?'' pomyślałem przechylając głowę z zaciekawieniem. Była dosyć jakby to powiedzieć  znajoma. Hmmmm .. Przyglądałem się jej przez chwilę podczas gdy ona siedząc przy jakimś strumyku kruszyła kawałek twardego chleba dla oczekujących w pobliżu kaczek. 
I nagle doznałem olśnienia. '' Ona wygląda jak mój damski klon '' ta myśl wstrząsnęła mną dogłębnie. Uhh , trzeba było przyznać miała ten sam kolor włosów. Blond niemalże białe i do tego te oczy.. turkusowe. Czyste i wielkie ocienione taką samą płachtą długich rzęs.
Heh dziwny sen... jeszcze takiego nie miałem, pomyślałem  i nagle wpadłem na pomysł podejścia do tej damy. Ostrożnie jakby bojąc się, że zniknie  bo w końcu sny są nieprzewidywalne podszedłem do niej i leciutko dotknąłem jej ramienia.
Dziewczyna zaskoczona uniosła głowe i wpatrywała się we mnie swoimi dużymi oczami a na jej twarzy niepostrzeżenie pojawił się szeroki uśmiech.
- Wreszcie przyszedłeś - ucieszyła się i poklepała kamień koło siebie.- Nawet nie wiesz jak długo czekałam...
- Czekałaś ?? Na mnie ??- posłusznie usiadłem obok. - Kim jesteś ?
Długowłosa ponownie obdarzyła mnie promiennym uśmiechem lecz nie odpowiedziała na żadne pytanie.
- Skoro tu przybyłeś musiał cię znaleźć - powiedziała jakby do siebie po czym delikatnie potrząsnęła głową a jej oczy nabrały smutny wyraz.
- Kto ?- zapytałem.
- Kaoru oczywiście - uśmiechnęła się smutno a ja zszokowany wpatrywałem się w nią nic nie rozumiejąc. Uhhh przecież to tylko sen, przypomniałem sobie po chwili i mimowolnie odetchnąłem z ulgą.- Nawet teraz muszę wplatać w sen akurat jego- prychnąłem.
Dziewczyna zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem po czym złapała mnie dość mocnym uściskiem za nadgarstek a jej oczy teraz niemal płonęły czystą złością.
- Czy ty nie rozumiesz, że to nie jest zwykły sen- warknęła a ja instynktownie odsunąłem się kawałek pod wpływem jej intensywnego spojrzenia.
- Daj spokój - wymamrotałem zrezygnowany.- Jak  nie sen to co ?
Blondwłosa ironicznie przewróciła oczami i szybko puściła moją rękę. 
- Zresztą myśl sobie co chcesz  tylko posłuchaj mojej jednej rady. Choćby nie wiem co, musisz powiązać się z nim przed swoimi urodzinami, jasne ? Inaczej strasznie tego pożałujesz...
Wpatrywałem się w nią z opuszczoną szczeną i zastanawiałem się jak bardzo pojebane sny jeszcze mnie czekają.
- Ale o co ci chodzi ? 
- Niedługo sam będziesz wiedział, kończy się czas. Powoli będziesz sobie przypominał to co ważne ,  a wtedy wszystko zrozumiesz.
'' Ona zachowuje się jak obłąkana '' 
- Powiesz mi wreszcie łaskawie kim jesteś czy nadal będziesz mnie czarować tymi bzdurami?
- Jestem Orihime   jesteśmy tą samą osobą .
- ŻE co ?! Że niby ty jesteś mną ? Co ja jakiś transwescyta ?
Dziewczyna oburzona potrząsnęła swoimi urodziwymi lokami i utkwiła we mnie swe spojrzenie.
- Nie JA jestem tobą , lecz TY jesteś mną , to po pierwsze. A po drugie to nawet nie waż się sugerować, że kiedykolwiek Ja byłam mężczyzną uhh to obleśne...
 Patrzyłem na nią przez chwilę nieruchomy po czym wybuchnąłem niepochamowanym śmiechem i z radością tarzałem się po wilgotnej ziemi trzymając się za brzuch.
' NIE no mocne  hahahhah takiego snu jeszcze nie miałem hahha .... ''
- Skoro ja jestem tobą to i tak jesteś teraz mężczyzną - sapnąłem kiedy się wreszcie trochę uspokoiłem. 
- To nie tak działa - tłumaczyła jasnowłosa.- A zresztą nie ważne. PAMIĘTAJ co ci powiedziałam  i tyle ...
- Taaa oczywiście o wielka Ja !!! - parsknąłem i z uśmiechem patrzyłem jak otwiera usta aby na mnie nawrzeszczeć.
- WSTAWAJ ALBO CI NOGI Z DUPY POWYRYWAM , ILE RAZY MÓWIŁAM ŻE MASZ BYĆ PUNKTUALNIE NA ŚNIADANIU TSUKUME- wydostało się z jej ust. 
Zaskoczony zamrugałem oczami i zerwałem się z łóżka otwierając drzwi i patrząc prosto na wkurzoną twarz matki.
 - Przepraszam - bąknąłem skruszony i szybko podbiegłem do krzesła  sięgając po leżące na nim ciuchy. 
- Nie mnie będziesz przepraszał tylko swojego nowego współlokatora. Od godziny nie mógł wejść do pokoju aby rozpakować swoje rzeczy bo Ty wspaniałomyślnie musiałeś nie ustawić budzika. 
- Mówiłem że przepra....... Zaraz zaraz .. Jakiego współlokatora ?- momentalnie  zatrzymałem się w miejscu wypuszczając z rąk ciuchy które właśnie miałem założyć. 
 - Przecież zostawiliśmy ci wczoraj wiadomość na sekretarce , że od dzisiaj zamieszka tu uczeń z wymiany który tak się składa chodzi też do tej samej szkoły.
 Ogarnięty złym przeczuciem spojrzałem na nią lekko wystraszony.
- Kim jest ten nowy chłopak ?
- Ma na imię Ka....... - zaczęła lecz przerwało jej klapnięcie w ramię.
- My się już znamy - odezwał się głęboki głos a matka przesuwając się ukazała postać czarnowłosego chłopaka.
- Dobrze się spało Tsukume ?- zapytał taksując wzrokiem jego odziane tylko w bokserki ciało.


Przeznaczenie Dusz 03

- Patrz się na mnie- zażądał Taisho nieświadomie się do niego przybliżając. ''Koniec owijania w bawełnę''- pomyślał. -Musze ci coś ważnego powiedzieć. 
   
****************************************************************************( teraz z ich punktu widzenia )

Wpatrywałem się w niego rozszerzonymi  ze strachu oczami. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Co prawda był moim przyjacielem, ale po takim przedstawieniu mógł się zniesmaczyć no i jeszcze pomyśleć, że jestem gejem. Broń boże... No więc patrzyłem na niego i czekałem aż zacznie mówić.  
Dobrze widziałem jak bierze parę głębokich wdechów i z dziwną determinacją na powrót patrzy mi prosto w oczy. 
- Nie obchodzi mnie z kim się całujesz, ani czy to chłopak czy dziewczyna. Po prostu wolałbym abyś całował mnie, nikogo innego- powiedział i zanim zdążyłem choćby mrugnąć złapał mnie za podbródek i przyciągnął do siebie w czułym pocałunku. 
Z zaskoczenia otworzyłem usta  w które wpił się niemal od razu penetrując moje wnętrze językiem. Już chciałem oddać pocałunek gdy pewna cząsteczka mnie gwałtownie zaprotestowała jakby mówiąc : To nie z nim teraz powinieneś się całować !
Nadal nie mogłem pozbyć się uczucia jakbym kogoś zdradzał więc po prostu  lekko odepchnąłem go od siebie schylając  głowę ze zmartwienia. Na pewno mnie znienawidzi. 

**************************

Zawsze marzyłem aby odwzajemnił moje pocałunki. I nawet przez chwilę miałem nadzieje że tak zrobi ale gdy poczułem jak jego ręce lekko mnie odpychają, zrezygnowałem. Nie chciałem go zranić ani na siłę zmusić do czegokolwiek zbyt mocno go kochałem. 
Ze smutnym uśmiechem odsunąłem się od niego i zerknąłem na jego opuszczoną twarz. 
 - Jaa... muszę mieć trochę czasu, żeby to wszystko ogarnąć - powiedział leciutko kiwając głową. 
No przynajmniej na mnie nie krzyczy, pomyślałem. Mogło być gorzej, mógł mnie zwyzywać od pedałów. 
- Rozumiem - uśmiechnąłem się i potargałem jego miękkie włosy - wszystko w porządku  zaczekam.
Podniosłem się i posyłając mu ciepły uśmiech wyszedłem z sali kierując się do szatni. Jakoś nie miałem nastroju na resztę lekcji. Wziąłem kurtkę i wyszedłem omijając budkę ochroniarza szerokim łukiem jeszcze tego brakowało żeby mnie z powrotem do szkoły ściągnął siłą. 
No nie ważne, teraz pozostało mi tylko czekać...


***************************************

To było chyba gorsze od obrażenia się na mnie. Gdy patrzyłem jak współczująco obdarza mnie swoim zawsze miłym uśmiechem i wychodzi z nadzieją że może jednak wszystko  się ułoży. Ale ja wiem że tak nie będzie. Nie chce niszczyć tej przyjaźni, ale...... Nie mogę go pokochać  coś mi w tym przeszkadza i właśnie dlatego jestem taki sfrustrowany. 
- Coś taki zamyślony ?
Kaoru stał w drzwiach pomieszczenia i patrzył się na mnie tym natarczywym spojrzeniem. Mimowolnie wzdrygnąłem się na ten widok lecz niemal od razu w mojej głowie pojawiła się wkurzająca myśl. '' To wszystko jego wina ''.
- Nie twoja sprawa- warknąłem i wstałem z posadzki otrzepując spodnie z kredy którą wysmarowana była chyba cała podłoga.
Czarnowłosy uśmiechnął się trochę drwiąco i  spojrzał się na mnie  upiornie. 
- Oj żebyś wiedział jak bardzo się mylisz - mruknął pod nosem. - Może to dlatego, że twój przyjaciel ośmielił się wreszcie wyznać ci swoje uczucia.
Przez krótką chwilę stanąłem jak zamurowany ale szybko odzyskałem rezon i nie dając nic po sobie poznać udałem że nie mam pojęcia o czym mówi.
- Daj spokój  wszystko widziałem...
- Nie obchodzi mnie co widziałeś po prostu nie wtrącaj się w moje sprawy. Nie dość ze znam cię dopiero przez godzinę i ile w ogóle można powiedzieć że znam , to już zdążyłeś namieszać mi w życiu- posłałem w jego kierunku wkurzone spojrzenie i podnosząc plecak ruszyłem w kierunku drzwi.
Czyli właściwie w jego kierunku. 


*****************************************************

Zawsze lubiłem denerwować ludzi sprawiało mi to dziką satysfakcję. Taka natura , moja rasa już tak ma. Z błyskiem w oku obserwowałem jak z zamiarem wyjścia zmierza w moim kierunku. O nie... tak łatwo to nie będzie stwierdziłem i gwałtownie objąłem go od tyłu ramionami. 
- Uwierz mi nie wyobrażasz sobie jak jeszcze namieszam- szepnąłem owiewając jego ucho swoim oddechem.
Dość wyraźnie zauważyłem jak zadrżał gdy lekko dotknąłem jego szyi ustami. 
Wiedziałem co poczuł. Strach.... i nic dziwnego bo właśnie po to byłem na tym świecie. Żeby budzić strach i obawę samą swoją obecnością siać zamęt. Hmmm dzisiaj jeszcze nic nie skosztowałem ciekawe jak on smakuje...
 Przejechałem wzdłuż jego szyi lekko uchylonymi ustami i nosem trąciłem jego szczękę. 
Jego niebiański zapach wypełnił moje nozdrza. Brzoskwinia i cynamon... Tak jak zawsze tylko, że tym razem wydawało się to być jeszcze bardziej podniecające. Nie mogąc  się powstrzymać polizałem lekko jego szyję.
I niemal od razu oberwałem pięścią w twarz. Gdybym był czuły na takie rzeczy niewątpliwie zwijałbym się z bólu. Puściłem go i potarłem lekko nos, w takich chwilach dziękuje za swą siłę. 
- Coś nie tak słodziaku ? - zapytałem wiedząc że się zdenerwuje.
Lecz zamiast odpowiedzi otrzymałem jeszcze kopnięcie w krocze i usłyszałem jak wybiega na korytarz.
'' Tym razem chyba nie pójdzie tak łatwo'' westchnąłem podążając w przeciwnym kierunku niż tam gdzie pobiegł Tsukume. 

******************************************************

 - Zabije go - wrzasnąłem przyciągając zaniepokojone spojrzenia przechodniów - Nigdy mu tego nie daruje , kurwa nie ma zmiłuj ..
 Roztrzęsiony wyrwałem z plecaka klucze i otworzyłem drzwi mojego domu.






Przeznaczenie Dusz 02

'' Wygląda jak anioł ''  pomyślał spoglądając na jego pełne usta, smukłe policzki i jasną grzywkę niemalże białych włosów.
 
- Kaoru a może ty odpowiedziałbyś na to pytanie ? - zapytała nauczycielka wpatrując się w niego z naganą.

- W 1976  psze pani  - odpowiedział i nie mogąc się powstrzymać rozejrzał się po klasie.

Łatwo było zauważyć iż nie tylko żeńska część klasy spoglądała na niego z nieskrywanym podziwem i zainteresowaniem . Na próbę obdarzył parę dziewczyn i chłopaków olśniewającym uśmiechem obserwując jak na ich twarzach wykwitają soczyste rumieńce. Zaśmiał się pod nosem z beznadziejności tej sytuacji. I tak żadna inna ani żaden inny nie mógł z nim być.

Pakt który podpisali jego przodkowie jasno tłumaczył, iż  w każdym wcieleniu ma się on związać tylko i wyłącznie z jedną osobą. A była nią Orihime( tutejsze wcielenie Tsukume). 

Nie miał wyboru, będzie musiał go zdobyć za wszelką cenę....

Nigdy nie sądził, że skończy zarywając do chłopaka. Ale cóż stało się.. Podobno to dusza decyduje w co wcielić się ponownie. Może to próba ?!

Jeszcze raz spojrzał na Tsukume gdy nagle zdał sobie sprawę, że nie tylko on to robi. Dwa rzędy za nim siedział ciemnowłosy chłopak  z orzechowymi oczami i kremową cerą. Jego wzrok  spoczywał na twarzy Tsukume a spojrzenie nie pozostawało wątpliwości, pożądał go. To było widać na pierwszy rzut oka.

Nie wiedział dlaczego, ale czuł  wewnętrzną zazdrość na myśl o innej osobie która zabiega o względy jego przyrzeczonej miłości. Jeszcze w żadnym wcieleniu nie kochał Orihime tak jak ona by tego oczekiwała.  Było im przyjemnie i tyle wystarczało żeby dopełnić obowiązku.Po małżeństwie zazwyczaj bardzo się od siebie oddalali. Może w tym wcieleniu zdecydowała się być chłopakiem aby sprawdzić czy z innym ciałem pójdzie mu tak samo łatwo.

Reguły nie były ustalone więc po małżeństwie można było robić co się chciało. A on zazwyczaj zaczynał szukać rozkoszy u innych kobiet. Choć w gruncie rzeczy wcześniej można było się pobrać w wieku 14 lat. Co o bardzo ułatwiało sprawę. Bo szybko miało się ślub z głowy i mogło się robić co się chciało.

Ale teraz to co innego. Mają tylko 18 lat i są mężczyznami. A w dodatku teraz nie przejdzie tłumaczenie przeznaczenia, będzie musiał go rozkochać, okłamać, zmusić do ślubu ( teraz związki homoseksualne są legalne ) oraz zdradzić mu kłamstwo i pozwolić odejść.

Prosty plan ale jednak trudny do wykonania. Już widział Radę Starszych i ich gniew z powodu złamania paktu. W ŻYCIU !!! Musi mu się udać.

Niby od niechcenia uśmiechnął się do ciemnowłosego i napotykając jego zawstydzone spojrzenie uniósł dłoń i delikatnie przejechał nią po policzku Tsukume, po czym odgarnął jego grzywkę i pochylił się znacząco w jego stronę. Z satysfakcją spojrzał na wściekłego chłopaka nie zdając sobie sprawy, że obiekt jego udawanej miłości otworzył oczy.

**************************************************************

Tsukume drzemał sobie spokojnie gdy nagle poczuł dziwne ciepło na policzku i na czole. Olał to do momentu w którym jego grzywka samoistnie zaczęła się układać. Zaskoczony zamrugał powiekami. Twarz Kaoru dzieliło od niego zaledwie kilka centymetrów a jego dłoń delikatnie podtrzymywała jego podbródek. Zaskoczony podniósł głowę i zerknął w stronę chłopaka na którego się patrzył Kaoru.

Taisho ! To przecież Taisho ! Pomyślał zszokowany. I na dodatek widzi jak jakiś chłopak dotyka mnie jakbym był dziewczyną, pomyślał. Wreszcie wkurzony spojrzał na Kaoru.

 - Co ty do cholery ro....? - zaczął mówić gdy Kaoru zaskoczony odwrócił twarz w jego stronę  przypadkowo stykając  swoje usta z jego wargami.

Tsukume zesztywniał kompletnie zamurowany, aby po chwili z całej siły go odepchnąć. Zbulwersowany dotknął palcami swoich ust wpatrując się w niego morderczym spojrzeniem .

Kaoru uśmiechnął się do niego jak gdyby nigdy nic i prowokacyjnie oblizał wargi. Tsukume spojrzał na niego tak, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, Kaoru już dawno byłby zimnym trupem. 

Sam nie wiedział czemu przez sekundę poczuł jakieś niewyraźne wspomnienie  podobnego pocałunku. Tak jakby kiedyś już się całował w podobny sposób. I było to całkiem przyjemne.

Nie przypominał sobie jednak, aby kiedykolwiek całował się z facetem. Nawet dla zakładu. Dlatego też jego uczucie kompletnie zbiło go z tropu. 

'' To wcale nie było przyjemne... nie ma takiej opcji '' wmawiał swojemu głupiemu mózgowi. Już czuł jak oblewa się ogromnym rumieńcem, gdy nagle zadzwonił dzwone.

Szybko zgarnął swoje rzeczy i wybiegł z klasy  próbując się uspokoić.


*************************************************************

Właśnie wpatrywał się w twarz mojego aniołka. Gdy nowy chłopak spojrzał na niego wyzywająco i dotknął twarzy Tsukume.  Nagła fala wściekłości, która go ogarnęła nawet jego zdziwiła. 

Miał ochotę rozerwać go na kawałeczki. Chłopak patrząc na niego przybliżył głowę do jego śpiącej twarzy aniołka i delikatnie trzymając go za podbródek. Ostatni raz zerknął w jego stronę oczekując jakiejkolwiek interwencji. I gdy tak wpatrywał się w niego nie mógł zobaczyć jak Tsukume powoli otwiera oczy i unosząc głowę, zszokowany spogląda na nowego chłopaka. Właśnie coś do niego powiedział, gdy nowy odwrócił się stykając ich usta w przelotnym pocałunku.

Czuł jak jego serce rozbija się na milion kawałków. '' To koniec ''pomyślał. Lecz gdy ujrzał jak Tsukume nieźle wkurwiony odpycha go od siebie tląca iskierka nadziei  ponownie zagościła w jego sercu. '' Może jeszcze mam szansę '' pomyślał, gdy nagle głośny dźwięk dzwonka wyrwał go z otępienia. 

Spojrzał jeszcze raz na Tsukume, aby w ostatniej sekundzie zobaczyć jak ten wybiega z klasy. Szybko spakował swoje rzeczy i wybiegł za nim.

Kaoru patrzył za nimi zagadkowym wyrazem twarzy, po czym z lekkim uśmiechem złapał swoją torbę i powoli wyszedł z klasy. '' Hmmm  tym razem będzie o wiele ciekawiej '' pomyślał, w zamyśleniu pocierając kciukiem wargi. '' Całkiem przyjemne doświadczenie '' prychnął. '' Jego usta są tak samo delikatne jak kiedyś  może jednak będę miał z tego choć trochę zabawy ?'.

Z uśmiechem na twarzy ruszył pod następną klasę, aby zaczekać na kolejną lekcję i w spokoju przemyśleć - swój plan. 

''  Pocałowałem się z chłopakiem na oczach mojego najlepszego przyjaciela '' pomyślał Tsukume. - '' Co on teraz o mnie pomyśli ?! Kompletna katastrofa !''
 
Załamany skręcił w wąski korytarz  i wszedł do magazynu, który zazwyczaj służył mu jako częste schronienie w takich chwilach. Rzucił torbę na pierwszy stolik, który zobaczył i zrezygnowany ześlizgnął się po ścianie  obejmując kolana ramionami . 

- Tsukume ???

 Usłyszał głos nad swoją głową. Szybko podniósł głowę by zobaczyć zatroskane spojrzenie Taisho. Nie mógł mu spojrzeć w oczy, przypominając sobie jego zdezorientowane spojrzenie  i z bólem w sercu odwrócił wzrok na przeciwległą ścianę. 

- Obwiniasz się za to co zrobił ten śmieć ? - zapytał Taisho  nieznacznie podnosząc gło.

Zaskoczony przełamałem się spoglądając na niego. Mówił poważnie. '' Jeszcze nigdy nie widziałem, aby się na coś wkurzył '' pomyślał Tsukume.

 - Nie - skłamał wymuszając na sobie uśmiech. Ponownie spuścił głowę. 

Nie chodziło o Kaoru, tylko o niego. Wstydził się, że poczuł przyjemność z tego chwilowego kontaktu. A przecież to nie jest normalne, że podoba ci się pocałunek innego chłopaka. Właśnie dlatego, nie był w stanie spojrzeć mu w oczy. Taisho mówił coś do niego, ale on był zbyt zamyślony aby to zauważyć. '' O nie , nie będzie mnie olewał '' pomyślał Taisho i kucając przy nim podniósł jego głowę na wysokości swojej, aby bez przeszkód widzieć jego niesamowite oczy.

Tsukume po raz drugi w ciągu minuty spojrzał na niego zaskoczony. Dopiero po chwili zorientował się, że Taisho nadal  trzyma jego podbródek swoją delikatną dłonią a jego kciuk dotyka kącika jego ust. 

 - Patrz się na mnie - zażądał Taisho nieświadomie się do niego przybliżając. ''Koniec owijania w bawełnę '' - pomyślał . - Musze ci coś ważnego powiedzieć.



Przeznaczenie Dusz 01

  - Oto nowy uczeń naszej szkoły , Kaoru Ichiga .
 
Głos nauczycielki wyrwał go z zamyślona. Tsukume niechętnie podniósł głowę lustrując salę w poszukiwaniu jakiegoś zamieszania, ale gdy nic takiego nie znalazł zerknął w stronę drzwi.                                                                  

Tuż koło nauczycielki angielskiego, stał wysoki ciemnowłosy chłopak. Z jego miny można było wyczytać, że wolałby już usiąść na miejscu.
 
 - Usiądź koło Tsukume- zdecydowała nauczycielka i zadowolona wróciła do ławki aby z poczuciem spełnienia obowiązku kontynuować swój wykład.
 
Tsukume znudzony powrócił do przepisywania licznych słówek z podręcznika, lecz po chwili gwałtownie się odwrócił czując na sobie czyjeś natarczywe spojrzenie.

Kaoru przyglądał mu się  z zainteresowaniem studiując rysy jego twarzy. Lecz już po chwili  kiwnął do siebie głową  jakby przekonując się do czegoś a kąciki jego ust wygięły się w lekkim uśmiechu. 

Tsukume odwrócił się z powrotem, starając się nie zwracać na niego uwagi.  '' Pewnie mnie z kimś kojarzy'' pomyślał  w ślamazarnym tempie przepisując wyrazy z tablicy. Czuł się tak zmęczony, że siłą powstrzymywał się przed zaśnięciem.

                   
 Wczoraj do późna grał na gitarze próbując nauczyć się skomplikowanego bicia. Grał tak długo , że nawet nie zauważył która jest godzina. A było grubo po  drugiej nad ranem.
                      
W końcu wyszło na to, że później nie mógł zasnąć i tylko poranny prysznic zdołał go otrzeźwić wystarczająco by przypomniał sobie drogę do szkoły.
                      
Westchnął zrezygnowany i położył głowę  na blacie ławki zamykając oczy i opierając policzek na swojej dłoni. Nieświadomie zwracając się w stronę sąsiada .
                     
 Planował tylko chwilę odpocząć ale zanim się spostrzegł  już wirował  w odmętach sennych marzeń.

                      ***********************************************

                      
Gdy tylko wszedł do klasy zdał sobie sprawę z JEJ obecności.  Był już chyba w setkach szkół, w  każdej klasie ale nigdzie nie mógł JEJ znaleźć. A czas się kończył... I właśnie teraz, gdy miał już zrezygnować  poczuł JEJ obecność.
                       
Przemawiała przez niego, przez tego zamyślonego blondyna z niesamowicie turkusowymi oczami. 

Na początku przeżył szok. Nikt przecież nie powiedział mu, że ma się spodziewać chłopaka.
                       
Przez wszystkie wcielenia znajdywał kobietę. Co prawda zawsze były z nią problemy.  Nigdy na początku nie chciała z nim być ani nawet go wysłuchać. Lecz zazwyczaj wystarczał jeden pocałunek i miał ją w garści. Ale teraz to co innego... Szukał już tak długo. A kiedy znalazł to co się okazało?! Że to facet.
                       
 I jak miał teraz dopełnić przeznaczenie ? Przecież do chłopaka od tak po prostu nie zarwie. Nie ma szans, żeby ten zwrócił na niego uwagę .
                        
Zobaczył jak unosi głowę i nagle z zainteresowaniem rozgląda się po klasie. Przez chwilę spoczął na nim swoim wzrokiem, lecz równie szybko  z obojętnością wrócił do przepisywania notatki z podręcznika .
                        
- Usiądź koło Tsukume - powiedziała nauczycielka. Wskazując ręką w stronę mojego blondynka.
                        
'' Ach więc to tak ma na imię '' pomyślał  spokojnie zmierzając w jego stronę. Czym bliżej podchodził tym bardziej wydawało mu się, że chłopak jest podobny do NIEJ. Usiadł koło niego i opierając głowę na nadgarstku spojrzał  na niego z uwagą  doszukując się podobieństwa. Musiał przyznać, że był  całkiem przystojny. Hmmm .. i te piękne oczy.
                      
Akurat one zostały takie same . W każdym wcieleniu JEJ a może teraz JEGO oczy miały czysto turkusowy kolor. Ocienione długimi czarnymi rzęsami kładły cień na delikatne kości policzkowe .
                      
Po chwili Tsukume zbulwersowany obrócił się w jego stronę i posłał mu wściekłe spojrzenie  po czym szybko wrócił do przepisywania z tablicy. Nie dało się ukryć, że przeszkadzało mu takie gapienie się.Po chwili dało się też zauważyć, że był bardzo zmęczony.
                     
Przez chwilę jeszcze Kaoru obserwował jego bezsensowne zmagania się z sennością. Lecz już po chwili Tsukume z westchnieniem położył głowę na blacie kierując ją w jego stronę. A on poczuł jak dziwna fala ciepła przepływa przez jego ciało na widok jego śpiącej twarzy.




>>Rozdział 2<<                

Przewrotny pocałunek One Shot

Piasen z koleżanką. Pogrubionymi literami będzie moja część, a normalnymi A.
______________________________
-Christopher przynieś wodę, skoro i tak już nic nie robisz- warknął mój trener piłki nożnej patrząc na mnie zirytowanym wzrokiem.

A czemu zirytowanym? Ponieważ dała o sobie znać moja stara kontuzja kolana i lekarz zakazał mi na miesiąc jakichkolwiek treningów. A tak się składa że w tym tygodniu mamy nasz najważniejszy mecz z bardzo silnymi przeciwnikami Bostońską Drużyną Piłkarską. A ja miałem mieć w tym meczu największy udział. Nie przechwalając się jestem jednym z najlepszych piłkarzy w naszej szkole, a moje miesięczne zwolnienie zgrabniej mówiąc zmniejszyło szanse wygrania przyszłego meczu przynajmniej o połowę.

A uwierzcie lepiej nie zadzierać z panem Fukushiya. No więc bez słowa protestu podniosłem się aby przynieść mu tą wodę o którą tak ładnie mnie prosił.

 Zawsze wkurzało mnie to,że aby dojść do automatu z piciem który stał w najdalszym budynku szkoły, trzeba było przejść przez sztucznie zasadzony mini lasek, który dyrekcja zasadziła jakieś pół roku temu. Wcześniej było tu po prostu drugie zaniedbane boisko ale gdy szkoła aby zdobyć kasę podpisała kontrakt z jakąś firmą promującą naturę. W zamian za kasę mieli obowiązek posadzić trzydzieści drzew( które brały udział w akcji, pomóżmy ziemi, ratujmy ekosystem). Jako, że nie mieli pojęcia gdzie to zrobić, zdecydowali się wszystkie trzydzieści drzew zasadzić na nieużywanym boisku. I w ten sposób zyskali kasę zużywając tylko niepotrzebny kawałek ziemi.

A ja jeśli nie chciałem iść naokoło, dzień w dzień zmuszony byłem przedzierać się przez zbyt gęsto rozmieszczone drzewa i mieć nadzieję, że nie wyjebie się o jakiś korzeń.

Wzdychając cierpiętniczo wkroczyłem pomiędzy dwa pierwsze drzewa i wszedłem w dość wysokie skupisko krzaków, niemal od razu zahaczając nogą o coś leżącego na ziemi. Krzyknąłem zaskoczony i upadłem lądując na klacie jakiegoś chłopaka.

-Co ty robisz?-padło pytanie a zimne spojrzenie czarnych oczu wlepiło się w moją postać.

-Co ja tu robię? Powinienem się raczej zapytać co ty tu robisz- mruknąłem.-Nie dość, że leżysz w krzakach tak, że praktycznie ciebie nie widać... To jeszcze w miejscu przez które w każdej chwili może ktoś przejść. Nie boisz się, że cię zdepczą?

-Jak na razie tylko ty to robisz- stwierdził chłopak nie odrywając ode mnie wzroku nawet na sekundę.

Zażenowany odepchnąłem się rękoma siadając na jego biodrach po czym szybko uniosłem się aby odejść. Lecz mocne szarpnięcie ponownie popchnęło mnie na ziemię tylko, ze tym razem to ten tajemniczy chłopak leżał na mnie. A nie na odwrót. 

-Co robisz?-warknąłem próbując zepchnąć go z siebie, lecz ten ani drgnął.

-Powiem ci szczerze, że czekałem na jakąś śliczną dziewczynę która podobnie jak ty upadłaby na mnie a ja korzystając ze swego uroku mógłbym uwieść ją i pewnie ruchałbym się z nią aż by liście z drzew pospadaly. Ale skoro napatoczyłeś się ty i cały mój plan wziął w łeb. To czemu nie mógłbym właściwie wykorzystać do swych cew właśnie ciebie.  W sumie nie jesteś za brzydki- stwierdził powoli przejeżdżając palcem po mojej szyi.

Kompletnie mnie wmurowało. Zszokowany wpatrywałem się w niego przez dłuższa chwilę nie mogąc wydostać z siebie choćby słowa gdy nagle jego dłoń dość sugestywnie zacisnęła się na moim kroczu.

Wzburzony  tak śmiałym ruchem wyszarpnąłem spod siebie rękę i z całej siły walnąłem go w twarz. Jednak już sekundę później wiedziałem, że popełniłem niezły błąd.

Ciemnowłosy wkurzony pochylił się tuż nad moją twarzą i łapiąc moje nadgarstki jedną ręką wyciągnął je daleko za moją głowę abym nie mógł się ruszyć.

-Puszczaj mnie psycholu- syknąłem gdy z premedytacją dość mocno ugryzł mnie w szyję.

-Nie ma szans żebym cię teraz wypuścił- wyszeptał namiętnym głosem delikatnie liżąc mnie po uchu.

Zacisnąłem wargi aby nie jęknąć i z furią zacząłem kopać nogami.

-Robimy się niegrzeczni, co ?-wysyczał szybko siadając mi na biodrach i bez dłuższych wstępów rozpinając mi koszulę i spodnie.

Krzyknąłem żeby się odpierdolił ale on tylko uśmiechnął się ironicznie jednym kącikiem ust i szybko przywarł do moich ust wargami aby żaden niepowołany wrzask nie wydostał się już z ich wnętrza.

Brutalnie wpychał język w głąb mojej buzi badając każdy jej milimetr, wolną ręką raz po raz ściskając przez bokserki moją męskość. Nie mogłem nawet ugryźć go w ten przeklęty język ponieważ napierał na moje usta z taką siłą iż nie mogłem nimi już samodzielnie poruszać.

-Nhnnmn- chciałem się odezwać lecz na nic zdały się moje próby komunikacji.

Jego ręka już jakiś czas temu wyjęła mego penisa na światło dziennie i teraz bezlitośnie się z nim bawiła. Raz po raz ściskając główkę, przejeżdżając ułożonymi w pierścień palcami po trzonie  a potem delikatnie miziając palcami dopóki w akcie desperacji nie unosiłem bioder z całej siły pragnąc przylec nim do jego dłoni.

Czułem jak coraz większe podniecenie wypełnia moje ciało ale wiedziałem, że do spełnienia jeszcze daleka droga. Nawet gdy sam się masturbowałem, zanim się spuszczałem mijało dużo czasu.

Po chwili wreszcie uwolnił moje usta ze swojego władania i przejechał językiem wzdłuż mojej szczęki podgryzając ją przy zakończeniu tuz koło ucha.


Jęknąłem cicho i wtedy poczułem jak puszcza moje nadgarstki i chwyta za moje spodnie ściągając je do kolan po czym bez ostrzeżenia wbija we mnie palec jednocześnie ustami ssąc główkę penisa. Nawet nie zauważyłem momentu w którym pochylił się nad moim przyrodzeniem i począł stymulować mnie z dwóch stron. Palcem jednej ręki poruszając w moim środku , drugą ręką nadal mi obciągając i do tego ustami słodko ssąc czubek penisa. Nie mogłem wytrzymać już ani chwili dłużej więc bezwstydnie złapałem go za włosy i mocniej docisnąłem do mojego krocza.

Jakby na moje zawołanie jego usta zaczęły coraz mocniej ssać mego penisa a następne dwa palce powoli penetrowały mnie od środka. Z rozkoszą wbijałem się na nie wyginając kręgosłup pod wpływem przechodzącym mnie dreszczy gdy nagle wszystko ustało.

Otworzyłem oczy i ujrzałem jego twarz wykrzywioną ironicznie w moim kierunku.

-Teraz już nie nazywasz mnie psycholem co?- wyszeptał namiętnym głosem i palcem lekko podrażnił mojego sutka.

Zagryzłem wargę nie dając się sprowokować i równocześnie umierając ze zniecierpliwienia. Moja dolna partia ciała stanowczo wymagała uwagi.

-Może powinienem już przestać-zastanawiał sie na głos powoli cofajac swoją rekę. W koncu nie chciałeś żebym cię dotykał... Chyba cię posłucham- stwierdził i z diabelnym błyskiem w oku wstał na równe nogi jakby zbierając się do odejścia.

Wkurzony pociągnąłem go za nogę i gdy zaskoczony upadł zawisłem nad nim jedną ręką kierując jego dłoń pomiędzy moje pośladki a druga rozpinając jego spodnie.

-Jak się coś zaczyna, to się kończy- warknąłem i mocno wpiłem się w jego usta. Ręką obciągając jego fiuta.

Nie minęła sekunda gdy jego palce ponownie znalazły moje wejście lecz tym razem od razu wsadził we mnie wszystkie trzy mocno i gwałtownie mnie nimi dymając. Sapnąłem w jego usta z rozkoszy zaciskając mocniej dłon na jego penisie i coraz szybciej nim poruszając aby był całkowicie twardy po czym oderwałem się od jego ust i wygiąłem się do tyłu gdy palcami dotknął prostaty w moim ciele.

W międzyczasie powoli ugniatał moje jądra i podgryzał sutki  nieznośnie wolno liżąc je językiem.

-Odwrócić się- szepnął po chwili wyjmując palce z mojej dupy.

-Nie ma takiej potrzeby-powiedziałem i puściłem jego penisa po chwili wolno się na niego opuszczając.

Byłem całkiem dobrze przygotowany więc gdy nie poczułem zbytniego oporu, szybko wbiłem go w siebie po same jądra. Widziałem jak oczy ciemnowłosego ciemnieją z pożądania i bez słowa począłem ruszać się w górę i w dół jęcząc z nieukrywanej przyjemności.

Jego usta gwałtownie przyssały się do mojego ciała, powoli gryząc każdy kawałek jaki dostał mu sie w posiadanie. Czułem że spełnienie jest coraz bliżej. Nabijając się na niego coraz szybciej zamknąłem oczy i z uchylonymi ustami spojrzałem na twarz ciemnowłosego  wreszcie dochodząc. Moje usta zadrżały a z gardła wydobył się rozkoszny jęk podczas gdy moje oczy nadal utkwione były w jego. Wbrew napiętym orgazmem mięśniom nadal szybko poruszałem się na nim czekając aż wreszcie dojdzie.

Lecz gdy ten nadal dzielnie się trzymał złapałem go za dłonie i zmusiłem aby podniósł moje nogi na swoje ramiona po czym dałem przewrócić się na plecy i przygnieść jego ciałem.

-Wypieprz mnie- szepnąłem podgryzając jego ucho i jęcząc do niego z przyjemności gdy zaczął szybko poruszać się w moim wnętrzu.

Odchyliłem głowę pozostawiając roznegliżowaną szyje do której od razu przyssał się z pomrukiem przyjemności. Raz po raz robiąc mi malinki podniósł głowę i wreszcie pocałował mnie namiętnie w usta. Czując że jego ciało drży przed zbliżającym się spełnieniem pchnałem naprzeciw niemu moje biodra i wreszcie poczułem ciepły płyn rozlewający się w moim wnętrzu.A stłumione sapnięcie zatonęło w rozkoszy naszego pocałunku.

Zdyszani po jakimś czasie odsunęliśmy się od siebie i ciemnowłosy szybko wysunął się z mego wnętrza a za nim powoli spłynęła lekka strużka spermy.

Zmęczony chwilowo nie chciałem się ruszać gdy nagle jakaś szmata a uderzyła mnie w twarz.

Zaskoczony podniosłem ją rozpoznając w niej swoją koszulkę. Szybko naciągnąłem ją na siebie i pochyliłem się aby wziążć spodnie gdy silne dłonie nagle powoli złapały mnie za szczękę i powoli uniosły moją twarz do góry.

Ciemnowłosy pochylił się i złożył delikatny pocałunek na moich wargach i czole po czym z irytującym uśmieszkiem zniknął za krzakami.

-Do zobaczenia później kociaku- zdążyłem jeszcze usłyszeć na odchodnym po czym odgłos kroków całkowicie umilkł i zostałem sam.

Sam z nagim fiutem i spodniami w dłoni. A gdzie kurwa moje bokserki, pomyślałem rozglądając się dookoła lecz po chwili odpowiedź nasunęła się sama.

-Drań- mruknąłem pod nosem i w końcu ubrałem tylko sprane jeansy na nagie ciało.

Trzeba by wreszcie pójść po tą wodę, pomyślałem kierując się w końcu w kierunku automatu z napojami. Oj Pan Fukushiya się wkurzy, oj i to bardzo...

***************

W sumie dziwnie się czułem gdy przypominałem sobie jak ujeżdżałem tego chłopaka w lesie ..a potem jak on ujeżdżał mnie.... To nie było w moim stylu, ale wtedy nad sobą po prostu nie panowałem. Widziałem go parę razy na korytarzu ale oboje udawaliśmy że się  nie znamy. Zawsze stal w otoczeniu dziewczyn lub innych chłopaków.

Wygląda na to że był dośc popularny. W sumie nie ma co się dziwić. Wysoki, umięśniony, ciemnowłosy i ciemnooki przystojniak i czego tu chciec więcej?



Jakieś dwa dni później dość przypadkowo ponownie wybrałem trasę koło lasu i powoli szedłem w sobie tylko  znanym kierunku gdy czyjaś ręka złapała mnie za łokieć i dość brutalnie wepchnęła między drzewa, prosto w dość znajome krzaki.


Znajomy głos wyszeptał tuż koło mego ucha.

- Stęskniłeś się kociątko? Bo ja bardzo... 


- Zakosiłeś mi bokserki...


- To moja nagroda - szepnął zmysłowo. Chwilę potem zostałem namiętnie całowany. Znów moje ubrania latały naokoło a on całował mnie i dotykał... 


- Jestem Sebastian...


- Christopher... - Jęknąłem gdy nacisnął mój sutek


- Oh, kociaku... Mam na Ciebie wielką ochotę. - Szepnął całując moją szyję, powolutku nie śpiesząc się zjeżdżał językiem coraz niżej, znów pieszcząc moje sutki, przygryzając je, aż twardniały z podniecenia... 


- Jęcz dla mnie, słodki... Chcę wiedzieć, jak Ci ze mną dobrze...- Szeptał podniecony i zjechał na moje podbrzusze. Dobrał się do ud, rozszerzając moje nogi. Jego język powędrował do mojego wejścia a palce zacisnęły się na moim penisie. Zaczął mnie stymulować od dwóch stron a ja czułem się niesamowicie. W końcu przestał lizać moją dziurkę i szybko zagłębił się tam językiem. Przyśpieszył ruchy ręką, doprowadzając mnie do granicy. W końcu tak po prostu wyciągnął język i we mnie wszedł. To było bolesne. On uśmiechnął sie łobuzersko i szepnął


- Aż tak bardzo mnie pragnąłeś... że chciałeś dojść zanim spenetruję Twoja dupcię? Oh nie ładnie... należy Ci się kara... To mówiąc zaczął się we mnie poruszać. Ból szybko ustąpił a ja byłem w siódmym niebie. Ruchał mnie sobie w najlepsze, przy okazji zawiązując mi usta.... żebym przypadkiem nie darł się w niebo głosy jak mi z nim dobrze. W tym czasie bawił się moimi sutkami, gryząc je i sprawiając mi inaczej przyjemność... W końcu nie zadowolony z pozycji, wyszedł ze mnie. Zdziwiony popatrzyłem na niego. 


Odwróć się. - Szepnął a ja podniecony to zrobiłem. Znów się we mnie mocno wbił, tym razem stymulując mojego penisa ręką... Nie mogłem krzyczeć, bo miałem zawiązane usta, co tylko mnie podniecało... bo to wszystko zostawało we mnie... nie mogłem tego wykrzyczeć. W końcu doszedłem rozanielony ciesząc się na to, że to właśnie Sebastian znowu mnie wyruchał. Chwilę potem on spuścił się we mnie obficie...

- Byłeś cudowny kociaku... - Ściągnął mi knebel z ust i pocałował je namiętnie.. - Twoja dupcia jest cudowna... - Dodał uśmiechając się dość ironicznie... Po czym po raz kolejny odszedł.. z moimi bokserkami... Nie no cholera... Ja zbankrutuje na nich jak po każdym seksie będzie mi je zabierał... Ubierając się, poczułem jak jego sperma wypływa ze mnie... Podobało mi się to uczucie...








Coraz częściej przyłapywałem się na tym że próbuję  wyłapać go wzrokiem na korytarzu. A gdy widziałem go z jakąś dziewczyną lub tym bardziej chłopakiem, zirytowany przechodziłem obok tak aby widział że mam go kompletnie gdzieś... Choć tak naprawdę nie miałem...

Odkąd zrobiliśmy to po raz drugi ani na chwilę nie mogłem przestac o nim myśleć.. Zastanawiałem się co robi w danej chwili i czy spotkam go kiedykolwiek po raz trzeci.

Strach przed tym że to było chwilowe ... że po prostu użył mnie jako swojej dziwki, potęgował we mnie z dnia na dzień gdy nic się nie działo.

Gdy minął już tydzien i straciłem wszelką nadzieję. Powoli przechadzałem się po szkole w dupie majac fakt iż nadal trwają lekcje gdy czyjas ręka zakryła mi usta i tyłem wepchnęła do pustego sładzika na miotły. Dosłownie w moomencie w którym zadzwonił dzwonek na przerwę.

Uśmiechnąłem się widząc przekręcający si.ę w zamku kluczyk.


- Cześć Kochanie... Tęskniłeś?

- Sebastian... - Jęknąłem...


- Ciii... Mam ochotę na Ciebie... Ale mamy mało czasu. - To mówiąc zsunął z siebie spodnie... - Weź go do ust - szepnął. Posłusznie, wręcz z wielką ochotą zacząłem mu obciągać, tęskniłem za jego kutasem w sobie i chciałem, żeby zerżnął mnie za wszystkie czasy... Mając głowę między jego nogami on najzwyczajniej w świecie zaczął pieprzyć moje usta. Doszedł dość szybko. Połknąłem wszystko spragniony czucia jego smaku t
ak na razie może być?

 - Ruchaj mnie - Szepnąłem... - Ruchaj mocno i głęboko. Sebastian chcę mieć Twojego chuja w sobie, tak bardzo..

 Ale on miał inny pomysł. Wylizał moją dziurkę językiem i sięgnął po miotle... 

-Dzisiaj zadowolisz się tym... kociaku, pokaż ja ten kij robi Ci dobrze zamiast mojego fiuta.


 Zawstydziłem się, bo chciałem, żeby się we mnie spuścił jednak on już zdążył wepchnąć mi miotłe w dupę. Jęknąłem jednak Sebastian dość szybko zakrył mi usta ręką. I najzwyczajniej w świecie zaczął rżnąć kijem. A mi się to niesamowicie podobało. Sam zacząłem się na nią nagle nabijać... Musieliśmy być bardzo cicho, bo za drzwiami byli ludzie... 

 Jednak to nam nie przeszkadzało wręcz potęgowało podniecenie.... Długo mnie ruchał tym kijem, ostro penetrując.... Poczułem nagle gwiazdy... znalazł ten punkt... i .... zadzwonił dzwonek... kiedy się spuściłem..

 -O nie słodki... to jeszcze nie koniec...- Szepnął mi słodko do ucha i we mnie wszedł.
 
Całując mnie wbijał się aż po same jądra, trzymając mnie mocno w ramionach. Oplotłem jego biodra swoimi nogami i zacząłem oddawać się tej rozkoszy. Ruchał moją dupę dość mocno... Ale to było takie przyjemne... Nie pozwalał mi jęczęć a ja wariowałem w środku. W końcu doszliśmy oboje całując się namiętnie... Wyszedł ze mnie i czule pogłaskał po policzku...


- Byłeś świetny, kociaku... - Nagle zauważyłem krew.... On jednak zniknął dość szybko... A sperma wymieszała się z nią i ściekała po moim udzie... Nie dość że spóźniłem się na lekcje... to jeszcze nie mogę na nie iść w takim stanie..


Same problemy, jęknąłem i podciągając spodnie wyszedłem kierując się do łazienki.
Byłem gotowy wysłuchać każdego najbardziej perwersyjnego z pomysłów Sebastiana byle tylko był zadowolony. A on po każdym razie tak po prostu znikał. Nie wiem czemu ale serce kłuło mnie boleśnie gdy za każdym razem tak po prostu odchodził. Czułem się wtedy jakbym był tylko zabawką z napisem na etykietce ; Brać w razie potrzeby.

Zaciskałem oczy powstrzymując zbierające się w nich łzy i przygryzając wargę obmyłem lekko swoje ciało woda z kranu. Nie wiem czy długo tak wytrzymam..


*****

Od razu po szkole skierowałem się w drogę do mojego domu lecz ledwie zdążyłem skręcić w pobliską uliczkę a coś mocno grzmotnęło mnie w brzuch.

Zaskoczony zwinąłem się z bólu gdy następna pięść poszybowała dokładnie w to samo miejsce. A potem jeszcze jedna i jeszcze jedna. I nagle cisza.

-No no kogo my tu mamy? Czyżby następna dziweczka do naszej kolekcji ?-  nieznajomy głos rozległ się po mojej prawej stronie a gdy podniosłem głowę ujrzałem bogato ubranego umięśnionego  blondyna otoczonego trzema rosłymi typami.

Zdezorientowany rozejrzałem sie po okolicy ale nie zauważyłem ani jednej żywej duszy która mogłaby mi pomóc.

-O co wam chodzi?- spytałem próbując zachować spokój.

-A o to że tu na dzielnicy aż roi się od takich pedałków jak ty.. a my postanowiliśmy je grzecznie wytępić. Prawda chłopcy?- podniósł wzrok i jakby na jego znak potężna dawka ciosów i kopnięć uderzyła w moje ciało.

I wtedy dość znajomy głos rozległ się z całkiem niedaleka.

-Co wy odpierdalacie?! Chcecie go zabić? Spierdalajcie albo wezwę psy-krzyknął mój kochany i gdy tylko pięści i nogi zniknęły, podniosłem się i podbiegłem do niego obejmując go silnie ramionami.

Z moich oczu poleciały łzy ulgi a jego czułe głaskanie mnie po włosach, sprawiło że wreszcie poczułem sie bezpieczny.

-Chodźmy do mnie, nie puszczę cie teraz do domu samego- wyszeptał i zaprowadził mnie do siebie.

*****



Weszliśmy do domu Seba, od razu całując się namiętnie. 

- Chodź do sypialni, kotku. - Szepnął zmysłowo. Aj. Bardzo go teraz pragnąłem, byłem o niego tak zazdrosny. że sam nawet nie wiedziałem, że potrafię taki być o kogokolwiek... 


- O czym myślisz słodki? 


- O tym, że w szkole mnie ignorowałeś... a teraz... 


- A teraz co?


- Och, zrób mi dobrze... Przeruchaj mnie, aż nie będę miał siły na nic, a tym bardziej na wstanie z łóżka...


- Oh... spragniony kociak... - Ten przystojny ślicznooki chłopak potrafi mnie rozebrać z prędkością światła. Nasze ciuchy znów walały się po pokoju a on tym razem całkiem spokojnie, przysuwając się do mnie nagi, zaczął całować moje usta. Delikatnie zaczęliśmy ocierać się o siebie, tak bardzo spragnieni tego dotyku. Czułem, że ten seks będzie inny niż wszystkie. Czulszy, mniej brutalny i jakiś taki... inny... I nie myliłem się. Seb robił wszystko delikatnie i powolutku, przyprawiając mnie o dreszcze rozkoszy. Całował delikatnie moją szczękę i szyję, by porobić kilka malinek, czyżby znaczył swoje terytorium? Jęczałem w tym czasie, zagłębiając palce w jego miękkich i ciemnych włosach. 


- Oh... Tak dobrze... tak mi rób... 


- Dla Ciebie wszystko, Kochanie- Odpowiedział seksownym tonem a ja od samych wypowiedzianych słów mógłbym dojść. Kochałem go, to już wiedziałem. Ale tak bardzo, że dałbym się przykuć nawet do łóżka i wystawił dupę, jeżeli to on miałby mnie rżnąć nawet dla zabawy. 


Ale teraz moje myśli wróciły na właściwy tor...


- Jesteś zamyślony... - Szepnął...


- Przepraszam... Kontynuuj


- Kocham Cię- Powiedział nagle. - Jak Cię uderzyli- pocałował mnie delikatnie w moją pierś. - To myślałem, że ich pozabijam... - Schodził coraz niżej pocałunkami... - Kiedy Cie wyzwali, miałem ochotę ich rozszarpać.. Jestem zazdrosny, o każdego kto jest obok Ciebie... i nie potrafię znieść jak przechodzisz obok mnie obojętnie. - Spojrzał mi głęboko w oczy i przestał mnie całować.


- Sebastian... Kocham Cię! - Szepnąłem ze łzami w oczach. Płakałem ze szczęścia, znajdując w końcu ukojenie. On wziął mnie w ramiona i wtulił w siebie, mocno, jednak delikatnie. Już wiedziałem, że wszystko będzie inaczej... lepiej i piękniej.


Staliśmy tak chwilę, rozkoszując się tą pieszczotą. Bycie w jego ramionach jest takie cudowne. W końcu spojrzał na mnie i pocałował. 

- Chcesz się kochać?


- Oczywiście.  


Szepnąłem zawstydzony. Seb wziął mnie na ręce i położył na łóżku, patrząc czule na moje ciało.

- Trzeba się zająć Tobą, moje kociątko. Spragnione kociątko... - Poprawił się..

.
- I tylko Twoje. - Dodałem przyciągając to cudo do siebie. Całowaliśmy się dość namiętnie, choć płytko. Seb na nowo zaczął mnie rozpalać, pieszcząc moją szyję i tors. Jęczałem z rozkoszy, czekając cierpliwie aż zagłębi się we mnie. Ale on się ze mną droczył. 


W końcu nie wytrzymałem i wylądowałem nad nim. Mój słodki był dość zdziwiony...


- Wiem, że chcesz być delikatny i pokazać mi jak bardzo mnie kochasz. Ale ja jestem już za bardzo podniecony... Zostawmy to skarbie na jutro ok? Rano popieścimy się czule i spokojnie, dobrze?


- mój tygrysek...dobrze, Kochanie- Zaśmiał się. - Znów odnalazłem jego męskość i nabiłem się na niego, a on z uśmiechem na ustach objął mnie. 


- Moje napalone kociątko. - Szeptał. Zacząłem się szybko poruszać, chcąc jak najszybciej dojść. Spełnienie przyszło dość szybko i dla mnie i dla niego. Opadliśmy zmęczeni na łóżko. 


- Kocham Cię. To było cudowne.


- Boskie, niesamowite. Kocham Cię, Chris. - szepnął mój mężczyzna. - A teraz chcę czułości. - Powróciliśmy do naszej spokojnej gry. Po raz trzeci moja szyja została zaatakowana moje językiem a mój odbyt jego palcami. Robił to bardzo powoli, zagłębiając we mnie po kolei jeden potem dwa i trzy palce. Jęczałem tak słodko na nowo się rozbudzając.


- Gotowy? - Zapytał przekornie. 


- Och... przecież wiesz- To mówiąc wszedł we mnie, tym razem spokojnie.


Kiedy doszliśmy, wyczerpani wtuliliśmy się w swoje ramiona, mój kochany przykrył nas kołdrą a ja leżałem przytulony do niego i uśmiechałem się rozkosznie...

- Należy mi się buziak - Pocałował mnie. Czule i namiętnie, patrząc prosto w me oczy...