poniedziałek, 25 listopada 2013

uwaga !

Najbliższy rozdział pojawi się dopiero w tym tygodniu ale na pewno nie dzisiaj ani nie jutro.. Moja kuzynka trafiła w ciężkim stanie do szpitala, gdy dowiedziała się, że jej chłopak który wyjechał za granicę, zginął w wypadku. Popełniła próbę samobójczą i teraz nie można jej wybudzić, od pół tygodnia jest w śpiączce, dopiero dzisiaj mi powiedzieli, bd teraz z nią siedzieć przez najbliższe kilka dni w szpitalu. Mam nadzieję, że wszystko bd dobrze... ;c Dlatego z góry przepraszam, ale teraz na bloga zajrzę pewnie dopiero w czwartek...

niedziela, 24 listopada 2013

hejka!

Nie wiem czemu  ale niektóre komentarze mój blog zalicza jako spam, właśnie je odblokowałam ;o

Co do pytania, czemu Kamilek który ma 2 latka gada tak dorośle.. Sama nie wiem... Jest to po prostu bardzo mądre dziecko.. W sumie zauważyłam, że nie tylko ja tak robię. Ja np. wzoruje się na mojej siostrzenicy, ma niecałe trzy latka, a potrafi naprawdę mądrze rozmawiać. Wiadomo, może nie aż tak jak w tym opowiadaniu.. Ale to jest opowiadanie, nie musi być całkowicie realistyczne :)

Hmmm.. Druga sprawa.
Okej, osobiście irytują mnie wymyślne japońskie imiona w tekstach, ale to tylko moje zdanie. Natomiast niesamowicie razi mnie ten kontrast, najpierw japońskie "urusai", które zresztą ma znacznie słabszy wydźwięk niż zaraz potem użyte rodzime słowo "kurwa".
I czasem mądre słowa po prostu nie pasują, hej xD Padłam przy "obitym w bokserki kroczu", co oni go, tłukli tymi bokserkami? Et cetera, et cetera. Jak już się pisze takie teksty, to nie staraj się dawać "mądrych słów". Takie tam parę uwag. Ale jest coś obrazowego w tych opowiadaniach, facepalm jeden za drugim, ale się wraca. Trzymam kciuki ^^ Pozdrawiam~

Na ten komentarz postanowiłam odpowiedzieć tutaj :D  


Hmm w moich opowiadaniach można napotkać też normalne imiona typu Sebastian, Damian, Nathaniel itp.. W sumie dla mnie imiona nie mają różnicy xD Daje takie jakie sobie życzą fani...

Co do przeplatanki japońskiego z polskim, sama nie wiem.. Nawet nie zastanawiałam się co pisałam i w sumie jak tak popatrzeć to serio wgl nie współgra ze sobą. Dzięki za uwagę :) Na przyszłość bd uważać.  Każdy swój tekst pisze na spontanie, zero przygotowania, po prostu spisuje to co przyjdzie mi do głowy.. Dlatego często sama nie wiem jak zakończy się historia.. Do tego nie za bardzo mam czas na sprawdzanie tekstu, wstawiam po prostu jak leci.. Mądre słowa? W sumie nie za bardzo rozumiem xD 

Możliwe, że mój styl może być postrzegany jakbym na przymus wciskała " coś mądrego" ale ja serio nawet tego nie zauważam. Pisze bo pisze, czasem coś popieprzę, bo zanim zdążę skończyć myśleć o jednym, zaczynam już o drugim. Postaram się poprawić i bardziej uważnie pisać...

I dziękuje za słowa krytyki, są dla mnie bardzo cenne, ponieważ wiem co robię źle. Czasami nawet bardziej doceniam to niż zwykłe : ułaaaa ale boskie !! . ;p

Stworzyłam bloga, ponieważ chce się rozwijać.. Jak na razie wolno mi idzie, ale już i tak zaszła znaczna poprawa w moim stylu. Dzięki takim komentarzom jak twój, mam nadzieję, że zajdzie jeszcze większa :D Dziękuje <3 

Obiecuję, że będę się bardziej starać.

czwartek, 21 listopada 2013

Don't piss me off - Part 1/2

Prześladowco mógłbyś podać mi jeszcze raz swój e-mail ?:D I tak, mogę opublikować coś twojego :D Tylko wyślij mi w załączniku sweetelizabeth@prokonto.pl

******************************************************************************************

-Wiedziałem, że to ty- powoli odwróciłem się spoglądając na stojącego w pobliżu chłopaka.

Tsuri...Jak zawsze musiał się za mną pałętać. Odkąd jego ojciec ożenił się z moją matką co miało miejsce niecały rok temu, jego syn zauważył, że moja mamusia martwi się, gdy co wieczór wychodzę z domu, więc wspaniałomyślnie stwierdził, że będzie mnie miał na oku. Zazwyczaj kończyło się to moim powrotem. Ale nie dzisiaj...

-A któżby inny?-uśmiechnął się kpiąco przyprawiając mnie o gęsią skórkę.

-Właśnie... kto inny zajmuje się łażeniem za mną krok w krok zamiast kiszeniem dupy w domu?- zapytałem ironicznie spoglądając na niego spod przymróżonych powiek.

-Taka moja rola- odpowiedział niezrażony, na co ja zgrzytnąłem zębami z irytacji.

-Czemu przynajmniej dzisiaj nie możesz mi dać spokoju?- zapytałem zrezygnowany, gdy po próbie odwrotu, złapał mnie za rękę i siłą postawił w poprzednim miejscu.

-Bronię cię przed złodziejami cnoty- wyszeptał z dziwnym błyskiem w oku. Przemilczałem to doskonale wiedząc, że mówi to tylko po to aby wyprowadzić mnie z równowagi.- A poza tym twoja matka by mnie zabiła....

-Za co?! Za wyjście z domu?!

-Taaa bo ty na pewno poszedłeś tylko na spacerek.

Dobra tego nie skomentuje. I tak by nie uwierzył w żadną wymówkę. W końcu staliśmy przed klubem do którego jeszcze chwilę temu miałem zamiar wejść. I nadal mam zamiar to zrobić...

-Boże, nie możesz wyluzować? Zawsze musisz być takim sztywniakiem? Nigdy nie miałeś ochoty pogibać się z jakąś dupeczką, no wiesz wypić kilka drinków, przelecieć jakąś pannę?

-Raczej wątpię żebym kiedykolwiek o tym myślał.

Jego spokojny głos tylko bardziej mnie wkurzył.

-Pierdolisz- stwierdziłem i szybkim ruchem wyrwałem się z jego łap robiąc kilka kroków  w tył i z uwagą wpatrując się w jego postać.

W sumie nie brzydki. Na pewno jakieś panny za nim ganiały. Ciemne prawie kruczoczarne włosy, błękitne oczy, dosyć wysportowane ciało. Tylko ta zapięta pod szyję koszula, nie za bardzo pasowała.

Niewiele myśląc podszedłem do niego i szybkim ruchem rozpiąłem kilka górnych guzików. Cofnąłem się i jeszcze raz przejechałem po nim wzrokiem.

-No teraz trochę bardziej przypominasz człowieka- stwierdziłem nieświadomy jego dziwnie ciemnego spojrzenia utkwionego w mojej postaci.

-Zawsze wyglądam jak człowiek-warknął unosząc rękę aby zapiąć koszulę.

-Nie.. Zawsze wyglądasz jak kujonowaty pizduś plastuś- warknąłem odtrącając jego rękę od guzików.- Zostaw to tak jak jest, wiem co robię. A teraz chodź- pociągnąłem go w kierunku klubu, w myślach układając już chytry plan.

-Zaraz, zaraz... Chyba nie masz zamiaru tam iść- palcem wskazał na rosłych ochroniarzy stojących przy wyjściu.-Już coś kiedyś, mówiłem ci na ten temat. Nigdzie nie idziesz- warknął ciągnąc mnie w przeciwną stronę.

-Nie zabronisz mi. Dotychczas potulnie wracałem do domu żebyś przestał marudzić, ze moja matka umiera ze zmartwienia. Ale nie dzisiaj... Dzisiaj mam zamiar iść tam, upić się, potańczyć i nic nie możesz zrobić. Wybieraj albo idziesz ze mną i będziesz pilnował swojego "braciszka" w środku, albo zmykaj do domciu- wyszeptałem z kpiącym uśmieszkiem pstrykając go w klatę.- A więc pa pa- stwierdziłem, gdy po dłuższej chwili nadal się nie odzywał i odwróciłem się do niego plecami z zamiarem odejścia.
1..
2..
-Czekaj idę z tobą!

Haha, wiedziałem. Uśmiechnąłem się w myślach i znudzonym gestem przywołałem go do siebie. Akcja, czas zdemoralizować starszego braciszka START!

-Tylko mi siepy nie narób- parsknąłem i wmaszerowałem z nim do środka.

Już od wejścia ogłuszyła nas przepełniająca cały klub muzyka. Światła stroboskopowe oślepiały nas oświetlając przy okazji masę ciał tańczących na parkiecie, ruchliwych jak stado pacynek.

O tak...Jak mi tego brakowało, pomyślałem z szerokim uśmiechem wpatrując się w gibiące pupkami dziewczyny, które zauważywszy mój wzrok zaczęły tańczyć przybierając dosyć seksowne pozycje.

Mmm...ładny widoczek. Niestety zepsuło mi go mocne szturchnięcie ze strony Tsuriego.

-Co znowu?- warknąłem.

-Długo chcesz tu siedzieć?- zapytał nawet kątem oka nie zerkając w stronę dziewczyn na parkiecie. Zupełnie jakby nie był nimi całkowicie zainteresowany. Dziwak..

-Tyle ile będzie mi się chciało- stwierdziłem i zostawiając go samemu sobie ruszyłem na parkiet.

Przez cały czas czułem na sobie jego spojrzenie, próbowałem to ignorować lecz w którymś momencie doszedłem do wniosku, że to i tak nic nie daje. Wkurzony odwróciłem się więc i wlepiłem w niego poirytowane spojrzenie. Jak można zarywać do tańczących nieopodal dziewczyn, gdy zbyt zaaferowany jestem jego wciąż pełzającym po mnie wzrokiem. Dość tego, pomyślałem ruszając w jego kierunku.

-Nie masz nic ciekawego do roboty? Nie mógłbyś choć przez chwilę przestać mnie pilnować?

-Chyba właśnie po to tu przyszedłem, o ile się nie mylę- stwierdził rozkładając się wygodnie w fotelu.

-Przestań- warknąłem.- Mógłbyś sobie ten jeden raz darować, w końcu co mi się może stać, podczas tańczenia z dziewczyną. Zluzuj...- poirytowany posłałem mu mordercze spojrzenie.

-Och nie, nic się nie stanie.Tak po prostu sobie patrzę, możesz już iść śmiało, skoro tak bardzo chce ci się tańczyć..

Jego głos wręcz ociekał sztucznością.

-Dobra- warknąłem ponownie i z zaciśniętymi ustami skierowałem się na parkiet.

Kompletnie ignorując ciążące na mnie spojrzenie, przylgnąłem do pierwszej lepszej ślicznotki, kusząco ocierającą się dupcią o przód moich spodni. Kręciłem biodrami dłońmi trzymając dziewczynę w pasie, na co ona wykonywała coraz śmielsze ruchy w moim kierunku.

Nie mogłem narzekać na brak powodzenia. Kasztanowe zmierzwione włosy, zielone oczy, smukłe ciało i nie byłem też za niski. Może z trzy centymetry niższy o tego gbura Tsuriego.

(Ten kawałek pisałam z piosenką : AVICII- You make me  włączcie ją teraz ! Wgra się w klimat :p)

Kompletnie zatraciłem się w tańcu, wsłuchując w bombardującą mnie z każdej strony muzykę. Przymknąłem oczy i z uśmiechem okręciłem dziewczynę, przyciskając ją do swojej klatki piersiowej. Już miałem złożyć na jej chętnych ustach pocałunek, gdy czyjaś ręka stanowczo mnie od niej odciągnęła.

-Czego?- warknąłem odwracając się i spoglądając na upierdliwego osobnika.

-Odbijany- wyszczerzył się i bez słowa wyjaśnień porwał moją pannę, która uradowana poleciała za nim bez słowa. 

Stałem w miejscu z opuszczoną szczeną nie dowierzając temu co właśnie się stało. Tsuri, ten walony sztywniak odbił mi dziewczynę! Spojrzałem w ich kierunku i zszokowany musiałem zgodzić się z tym, że ten drań jednak potrafi nawet dobrze tańczyć. 

Jedyne co mnie wkurzało to fakt iż zamiast patrzeć na nią i choć udawać zainteresowanego wijącym się przed nim ciałem, on wpatrywał się prosto we mnie. Mierząc mnie pełnym kpiny spojrzeniem, gdy jego dłonie przejeżdżały niby od niechcenia po jej ciele. Zachciało się rywalizować, tak? Dobra, to zobaczymy, czy tylko w tańcu jesteś takim chojrakiem. 

Nie odrywając od niego spojrzenia kiwnąłem głową i zszedłem z parkietu ruszając wolnym krokiem do baru. 

Kilka sekund później już stał za mną z założonymi rękoma przyglądając się mojej postaci.

-Zachciało ci się ze mną pogrywać?- spytałem mierząc go kpiącym spojrzeniem.

Tsuri jedynie wykrzywił kącik ust w parodii uśmiechu.

-A bo co?

-Nic, nic- odpowiedziałem machając w stronę barmana.- Chciałem ci zaproponować bardziej męski pojedynek- uśmiechnąłem się chytrze.- Butelkę Tequili i dwa kieliszki- powiedziałem barmanowi, na co Tsuri uniósł brwi.

-Wiesz w ogóle jak się to pije?- zapytał z powątpieniem.

Przemilczałem to obserwując jak dość barman stawia przed nami kieliszki, półmisek z limonkami, butelkę i solniczkę. Zapłaciłem za wszystko, dopiero po chwili zerkając na siedzącego koło mnie drania.

-Skoro jesteś taki mocny, to może zobaczymy jak sobie poradzisz teraz- uniosłem brwi wpatrując się w niego z wyzwaniem.- Ciekawy jestem kto dłużej wytrzyma- powiedziałem po czym bez słowa sięgnąłem po solniczkę, nasypałem sobie trochę soli na wierzch dłonie, następnie jednym szybkim ruchem wypiłem znajdujący się w kieliszku alkohol i zlizałem sól następnie zatapiając zęby w limonce.

Tsuri przez cały ten czas wpatrywał się we mnie badawczym wzrokiem, nawet palcem nie kiwnąwszy w stronę swojego kieliszka. 

-Dygasz?- spytałem unosząc brwi.

-Chyba śnisz- stwierdził i bez słowa powtórzył moje czynności, także po wszystkim zatapiając zęby w limonce.- Zastanawiałem się tylko jakim dziwnym sposobem, ty to pijesz- stwierdził.- Zazwyczaj robi się to inaczej- uśmiechnął się trochę tajemniczo.

Spojrzałem na niego lekko zaskoczony.

-Dziwne, że w ogóle wiesz jak to się pije. Nie wnikam skąd...- stwierdziłem pozbywając się zawartości drugiego kieliszka. Nie wyglądał na imprezowicza.- To jakie ty znasz inne sposoby?- zapytałem w końcu zaciekawiony. 

Tsuri uśmiechnął się jedynie podnosząc limonkę i przyciskając ją do mojej szyi. Wzdrygnąłem się lecz nie miałem zamiaru ruszać się z miejsca i wyjść na tchórza. Cierpliwie siedziałem obserwując co robi. 

Wysypał sól na rękę, duszkiem wypił kieliszek szybko zlizując sól i zanim zdążyłem się spostrzec dostrzegłem jak pochyla się w moim kierunku, następnie poczułem jego wilgotny język na mojej szyi. 

Poczułem jak przechodzą mnie dreszcze i odskoczyłem jak oparzony wpatrując się w niego płonącym  wzrokiem.

-Co to miało być kurwa?- warknąłem mrużąc oczy. 

-Zaprezentowałem ci tylko, jak się pije tequilę w towarzystwie dziewczyn. Tak na przyszłość...- stwierdził machając lekceważąco ręką. Po jego oczach zaś można było poznać, że nie tylko o to mu chodziło. Postanowiłem jednak nie udzielać się na ten temat i puścić to w niepamięć. 

Szybko wróciłem na swoje miejsce pocierając w zamyśleniu piekące miejsce na szyi, jednym szybkim ruchem wypiłem kolejne dwa kieliszki. 

Teguilia miała jednak to do siebie, że szybko waliła po głowie. Kilka kieliszków później już nawet nie zwracałem uwagi na to czy Tsuri pije ze mną, czy po prostu siedzi wpatrując się we mnie swoimi błękitnymi oczami. 

-Myślę, że powinniśmy już wracać- powiedział po pewnym czasie, gdy ledwo siedząc na miejscu starałem się sięgnąć po leżącą w półmisku limonkę, lecz ręką machałem w kompletnie innym kierunku.

-Nie, dobsze się czuję, nie ma poczeby- wymamrotałem próbując skupić wzrok na jego twarzy, co jednak okazało się zbyt trudne, gdy widziałem ich kilka.

Tsuri wywrócił tylko oczami i podniósł się z miejsca łapiąc mnie pod pachę.

-Właśnie widzę - stwierdził i gdy chybocząc się, udało mi się wstać z miejsca, dla pewności objął mnie w pasie, powoli wyprowadzając na zewnątrz.

Nie ułatwiałem mu jednak roboty, wieszając się na nim całym ciężarem mojego ciała. 

-Mógłbyś wykazać trochę własnej inicjatywy- wysapał starając się mnie nie wypuścić, gdy zahaczyłem stopą o wystający krawężnik.

Jego wypowiedź w moich myślach zabrzmiała dość dwuznacznie.

-Chyba śnisz- wymamrotałem mając na tyle siły aby skrzywić usta w szyderczym uśmiechu.

Od świeżego powietrza które delikatnie ochładzało moje rozgrzane ciało trochę mi pojaśniało w głowie. Przynajmniej nie miałem problemów z wymową. Iść o własnych siłach też bym pewnie dał sobie radę, ale na dłuższą metę taki sposób był wygodniejszy. 

Chciał mnie pilnować, to niech teraz robi za tragarza, zachichotałem w myślach. 

-A żebyś wiedział, że śnie- odpowiedział patrząc się na mnie dziwnie płonącym wzrokiem. 

Uniosłem jedynie brwi, dając sygnał, że mało mnie to śmieszy i ponownie spojrzałem przed siebie, zdając sobie sprawę, że znaleźliśmy się już pod domem.

-Prowadź braciszku- wyszczerzyłem się i opadłem na niego jak worek kartofli. W ostatniej chwili udało mu się mocniej mnie objąć abym nie upadł na ziemię.- Ciekawy jestem co powiedzą jak zobaczą do jakiego stanu mnie doprowadziłeś- wyszeptałem i zamknąłem oczy udając schlanego do nieprzytomności. 

-Przestań odpierdalać- syknął po chwili, szamocząc mną żebym stanął normalnie. 

Próżne jego prośby, zdecydowałem już go pogrążyć, więc słowa dotrzymam. Rozluźniając kompletnie mięśnie pozwoliłem, aby moje ciało zawisło mu w rękach jak jeden wielki flak. Zobaczymy jak się z tego wybronisz starszy braciszku. Tym bardziej, że od ciebie też czuć alkohol. 

Już wyobraziłem sobie jak wwleka moje ciało po ziemi do środka, a moja mama patrzy na to ze zgrozą. Lecz nagle ni stąd ni zowąd poczułem jak wkłada ramię pod moje nogi i unosi mnie do góry. Miałem ochotę otworzyć oczy i mu nagadać, lecz powstrzymałem się tylko ze względu na mój misterny plan. 

Nie ważne czy mnie tam wwlecze, czy zaniesie. Ważne, że rodzice to zobaczą.. 

-Jeszcze tego pożałujesz- usłyszałem szept tuż przy moim uchu i poczułem ciepły oddech owiewający moją szyję. 

Zobaczymy, pomyślałem z niecierpliwością wsłuchując się w odgłosy otwieranego zamka. 

Wiedziałem, że wkroczyliśmy do środka niemal od razu. Nie musiałem nawet otwierać oczu, jedyne co mnie zastanawiało to kompletna cisza po naszym wejściu.  Zaskoczony w końcu uchyliłem powieki i niemal od razu dostrzegłem wiszącą na lustrze kartkę.

"Wyszliśmy z Markiem do kina na całonocny seans. Wrócimy o 9... Całuski. Mama"

- No pięknie- westchnąłem i momentalnie odzyskałem wszystkie siły. Nie miałem już po co udawać skoro i tak nie narypie mu przypału.

-Puść mnie już- warknąłem lekko wkurwiony z powodu nie wypalonego planu. 

Do tego byłem skazany na jego sztywniackie towarzystwo.

-A bo co?- zapytał unosząc brwi i po raz pierwszy zaskakując mnie swoim zachowaniem. 

-Bo tak, mam kurwa nogi. Umiem chodzić..- warknąłem czując się niekomfortowo a tej sytuacji.

-Jakoś tego nie zauważyłem przez ostatnie pół godziny- stwierdził i nic sobie nie robiąc z mojego rozkazu, zaczął wspinać się po schodach na pierwsze piętro. 

Spanikowany uczepiłem się jego ramienia, jednak po wyrazie mojej twarzy mógł bardziej pomyśleć, że chciałem go uderzyć. 

-Natychmiast mnie opuść- warknąłem wymawiając każde słowo z chwilową pauzą. 

Tsuri spojrzał się dziwnym wzrokiem otwierając nogą drzwi od mojego pokoju.

-Dobra, jak sobie życzysz- wyszeptał ze złośliwym uśmieszkiem i postawił mnie na ziemi. Tak po prostu.. To chyba zbyt proste, pomyślałem patrząc na niego podejrzliwie.

-A teraz wypad- warknąłem wskazując na drzwi.

-A to czemu?- zapytał się mrugając niewinnie oczami. 

Zacisnąłem zęby powstrzymując się przed przekleństwem wylewającym mi się na usta.

-Bo chce się przebrać- odpowiedziałem w miarę spokojnym tonem głosu. Nadal lekko kręciło mi się w głowie, więc stanąłem przy kolumnie mojego łóżka opierając się o nią lekko plecami. Nie chciałem pokazać swojej słabości.

-A co może mamy coś innego?- zapytał ironicznie.- Boisz się przebrać przy mnie?

-Chyba sobie kpisz- prychnąłem oburzony. 

Tsuri wymownie uniósł brwi. 

-To do dzieła- powiedział nie odrywając ode mnie wzroku nawet na sekundę. 

Bez słowa złapałem za moją bluzkę i szybkim ruchem zdjąłem ją przez głowę. Czułem na sobie jego dziwnie natarczywe spojrzenie. 

-Musisz się tak gapić?-warknąłem czując się po raz pierwszy dziwnie nieswojo. 

-Muszę- odpowiedział jedynie i patrzył się dalej. 

Olej go, powiedziałem sobie i lekko chwiejnym krokiem podszedłem do szafy, wrzucając do niej bluzkę, następnie szybko rozpiąłem spodnie i pochyliłem się uwalniając nogi z nogawek. Gdy ich los podzielił także los bluzki, starałem się znaleźć jakąś koszulkę do spania i świeże bokserki. Czułem lekki chłód na mojej skórze, ciągnący się od otwartego zapewne okna. Lekka gęsia skórka pokryła mi klatkę piersiową i ramiona. 

-Gdzie jest jakaś cholerna koszulka- mamrotałem pod nosem kompletnie zapominając o wpatrującym się we mnie osobniku. Pochyliłem się ponownie, dostrzegając ją w stercie leżąc na dnie szafy ubrań i z ulgą sięgnąłem po nią, po chwili ponownie się prostując. 

-Możesz już iść do siebie. Ja idę się wykąpać- powiedziałem powoli odwracając się w jego kierunku. Dopiero po chwili dostrzegłem, że nie stał w poprzednim miejscu, lecz teraz dzieliła nas odległość jedynie kilku centymetrów. 

-Coś nie tak?- uniosłem pytająco brwi, lecz nie doczekałem się odpowiedzi. 

Ciepła ręka owinęła się na moim nadgarstku i stanowczym ruchem pociągnęła mnie w lewą stronę. Zanim się zorientowałem, już leżałem na swoim łóżku z pochylającym się nade mną Tsurim. 

-Co ty..?- chciałem zapytać, lecz wtedy poczułem coś twardego na moim udzie.

Zszokowany wytrzeszczyłem na niego oczy kompletnie nie wiedząc co powiedzieć.

-Co.. jak.. czemu ty...?- udało mi się jedynie wykrztusić, gdy ten uśmiechnął się nagle ironicznie i przeciągnął lekko dłonią po moim policzku. 

-Już nie taki pewny siebie, co?- zapytał złośliwie. A we mnie od nowa rozgorzała chęć do walki. 

-Urusai!- wrzasnąłem kompletnie wyprowadzony z równowagi.- Nie wiem o co ci chodzi, ale natychmiast złaź ze mnie pedale- warknąłem nawet nie zwracając uwagi na obraźliwe słowo którego użyłem. 

Tsuri zmrużył oczy, mocniej zaciskając dłonie na moim nadgarstkach.

-Pedale?- wyszeptał kompletnie wyzutym z emocji głosem. 

-Tak kurwa! Złaź  ze...!- jednym gwałtownym ruchem zamknął moje usta własnymi przerywając tok mojej wypowiedzi.

Kompletnie zaskoczony zesztywniałem jak zaczarowany, zastanawiając się nad tym, co się właściwie dzieje. 

Ocknąłem się dopiero gdy poczułem władczy język Tsuriego wpełzający do wnętrza moich ust.  Stłumiłem jęk, gdy przejechał nim po moim podniebieniu. Kurwa! To było takie dziwne, a równocześnie takie podniecające, że miałem ochotę niemal od razu oddać mu pocałunek. Nie zapominajmy jednak, że jest chłopakiem. Do tego moim przyszywanym bratem i niemal w stu procentach gejem.

Zacząłem szarpać się i wić pod nim, starając się wydostać, gdy te nagle puścił jedną moją rękę i z zaskoczenia ścisnął moje obite jedynie w bokserki krocze. 

Tym razem nie mogłem się powstrzymać od głośnego jęknięcia. Jasna cholera, pomyślałem gdy zaczął masować moje przyrodzenie przez materiał. Niemal od razu stwardniałem, usprawiedliwiając się, że to normalna reakcja. Nieświadomie wypchnąłem lekko biodra i właśnie w tej chwili uwolnił moje usta i podniósł się wpatrując we mnie dziwnie płonącym spojrzeniem.

-A ty to niby kim jesteś?-wyszeptał mocniej ściskając moje krocze, na co jęknąłem szybko zakrywając sobie usta.-Taki zapalony heteryk, a ugina się pod dłońmi pedała..

-Dobra sorry za to co powiedziałem- wysapałem nie rozumiejąc czemu nadal nie cofa swojej ręki, tylko coraz śmielej sobie poczynia.-Przepraszam, przestań już..

Tsuri zamarł na sekundę wpatrując się we mnie badawczo.

-Nie chce przestawać- wyszeptał i zanim się spostrzegłem ponownie przywarł do moich ust, gryząc je pieszcząc delikatnie językiem.

Nie mogłem uwierzyć, w to co właśnie się działo.  Wewnętrzna ochota na odwzajemnienie pieszczot z chwili na chwilę wzbierała we mnie pozbawiając mnie trzeźwych myśli. Tak właściwie to czemu nie miałbym odpowiedzieć na jego dotyk? Przecież wiem, że nie jestem gejem. To po prostu eksperyment.. Każdy próbuje czegoś nowego, stwierdziłem wreszcie się decydując.

Uniosłem dłoń i założyłem ją na kark lekko zdziwionego Tsuriego przyciągając go bliżej i otwierając usta w niemym zaproszeniu. A co mi szkodzi, pomyślałem już po chwili oddając jego namiętne pocałunki. Przeplatając nasze języki i badając jego aksamitne wnętrze. Tymczasem jego ręka nadal sumiennie ugniatała moje genitalia. Jęczałem w jego usta nawet nie próbując się już powstrzymywać. 

Powoli zjechał ustami na moją szyję i zaczął kąsać ją delikatnie i lizać na przemian.Odchyliłem głowę dając mu lepszy dostęp. 

-Ah- wyrwało mi się gdy palcem dłoni zahaczył o jeden z moich sutków. Nie miałem pojęcia, że może być to takie intensywne.

Już po chwili to jego usta zajęły miejsce dłoni, a ja wyginałem się nie mogąc znieść ogarniającej mnie rozkoszy. Nawet nie zwróciłem odwagi gdy uwolnił mnie z moich bokserek i jakimś cudem pozbył się także swoich łącznie ze spodniami. Dostrzegłem to dopiero gdy poczułem jego penisa ocierającego się o mojego i rękę obejmującą obydwa na raz i gwałtownie poruszającą się w górę i w dół. 

Nie mogąc znieść dłużej rozpierających mnie emocji, pochyliłem się gwałtownie przyciągając jego usta i wpijając się w nie z pożądaniem. Kilka minut później roztrzęsiony wyrzuciłem głowę do tyłu i doszedłem oznajmiając to dosyć głośnym krzykiem. Tsuri doszedł zaledwie kilka sekund  po mnie. Zmęczony nawet nie zawróciłem sobie głowy że lepię się od naszej spermy, po prostu niemal natychmiast odlatując w błogi sen.

********

Następnego ranka obudziłem się sam. I bogu dzięki bo nie wiem co bym zrobił gdyby tak nie było. Szybko wstałem zgarniając pierwsze lepsze ciuchy i skierowałem się do łazienki żeby się wykąpać. Czułem się dziwnie, starałem się nie myśleć nad tym co się wczoraj wydarzyło. Poeksperymentować? Pf, co mnie kurwa napadło, walnąłem się otwartą dłonią w czoło schodząc jakiś czas później na dół.

Zapach jajecznicy od bekonu przywitał mnie mile już od progu. 

-Wreszcie wstałeś- mama uśmiechnęła się wskazując mi miejsce koło Tsuriego.

Nie patrząc na niego usiadłem starając się zapanować nad drżącymi dłońmi i dziwnie szybko bijącym sercem. 

-Wcale nie jest tak późno- mruknąłem sięgając ręką po widelec.

Udawałem, że nie widzę natarczywego spojrzenia wbitego w moją postać, co wcale nie było takie proste jak mogłoby się wydawać.

-Zapomnieliśmy wam wczoraj coś powiedzieć- odezwała się po chwili z lekkim wahaniem.

Zaciekawiony uniosłem wzrok znad jajecznicy wpatrując się w nią pytająco.

-Musimy wyjechać z Markiem na dwa dni do ciotki Keyuichi- powiedziała spuszczając wzrok trochę zakłopotana. -Mam nadzieję, że dobrze zajmiecie się domem. Lodówka jest pełna ale w razie czego zostawiliśmy czterdzieści dolarów w kredensie. Myślę, że jesteście na tyle dorośli aby sobie poradzić samemu w domu- dokończyła a mnie zdjęła nagle gęsia skórka. 

-Jasne, że sobie poradzimy mamo- Tsuri uśmiechnął się do niej promiennie, a ja wzdrygnąłem się czując wędrującą po moim udzie rękę.- Zajmę się nim, na pewno nic nie odwali- dodał jeszcze, na co ja miałem ochotę zajebać mu w tą uśmiechniętą mordę. 

-Dobrze, teraz nie będę miała już czym się przejmować- stwierdziła zadowolona wychodząc z kuchni, podczas gdy ja kompletnie zszokowany wpatrywałem się w szeroko uśmiechniętą mordę Tsuriego. 

-Jesteś chory- syknąłem mrużąc wściekle oczy i odtrącając jego macającą mnie rękę. 

-W takim razie uważaj bo się zarazisz- wyszeptał pochylając się nagle i składając szybki pocałunek na moich ustach.- A nie jest to uleczalna choroba- dodał po czy po prostu wyszedł z kuchni, zapewne kierując się do swojego pokoju. 

A ja siedziałem tylko kompletnie skołowany, wiedząc, że te dwa dni będą dla mnie piekłem.

***************************************************

CDN.

piątek, 15 listopada 2013

Pan od Historii - Rozdział 7

Rozdział 7 - Skrywane emocje

DAMIAN


Gdy rano uchyliłem powieki wiedziałem już co robić. Postanowiłem, że nie będę utrudniał życia Sebastianowi, wiec musiałem zacząć od zmiany samego siebie, skoro i moje życie już się zmieniło, teraz czas na mnie we własnej osobie, pomyślałem i wstając z pewnym wysiłkiem skierowałem się do łazienki. 

Musiałem się pozbyć wszystkiego co przypominało mi to co było. Począwszy od własnego wyglądu. Z czułością i pewnym smutkiem, przejechałem palcami po moim długich włosach, bijąc się z myślami. Zapuściłem je tylko dlatego, że kiedyś moja mama zawsze powtarzała jak bardzo je kocha. Myślałem, że jeśli je zapuszczę, tym samym i mnie pokocha jeszcze bardziej. Teraz dziwię się, że wcześniej ich nie ściąłem. W końcu i tak mnie zostawiła..

Myliłem się myśląc, że taka głupia rzecz jak włosy sprawi, że będzie mnie bardziej kochać. Ale podświadomie zostawiłem je mając nadzieję, że może kiedyś... Zobaczy mnie, tak jak kiedyś pogłaska po głowie i wróci. 

Głupia dziecięca mrzonka, skrzywiłem się, z gulą w gardle sięgając do małej szuflady i wyjmujac z niej nożyczki. 

*

SEBASTIAN


Wstałem około godziny ósmej od razu schodząc do kuchni i zaczynając przyrządzać dla wszystkich śniadanie. Przemyślenia wczorajszego wieczoru chyba zbyt mocno mną wstrząsnęły, ponieważ pierwszy raz od dawna przyśniła mi się Maja. 

Uśmiechnięta stała koło mnie, głaskając niewidzącego jej Kamilka i patrząc na mnie z dziwną dumą. 

-Wiedziałam, że dobrze zajmiesz się naszym synem- powiedziała spoglądając na niewidzące jej dziecko.

- Jak on szybko rośnie- dodała drżącym głosem, po czym przejęta stanęła obok i złapała mnie delikatnie za rękę. 

Nawet nie poczułem jej dotyku, jedynie zimne powietrze chłodzące moją skórę. 

-Sebastianie otwórz oczy- szepnęła mi na ucho.- Wreszcie masz szansę być szczęśliwy, czemu z niej nie korzystasz?- zapytała i po chwili rozwiała się, a mój umysł ponownie rozpłynął się w czarnej pustce.

Doprawdy dziwne, że przyśniła mi się akurat teraz, pomyślałem wsypując czekoladowe płatki do trzech półmisków. 

Tak bardzo zaaprobowało mnie przygotowywanie śniadania i własne rozmyślania, że nawet nie zauważyłem, iż ktoś wszedł do kuchni. 

- Dobry..- usłyszałem za plecami z zaskoczenia wylewając trochę mleka na stół. 

- Dobry- odpowiedziałem nie odwracając głowy.- Właśnie miałem iść was obudzić. Dobrze, że wstałeś. Podasz mi łyżki? Trzecia półka na lewo koło zlewu- wytłumaczyłem szybko wycierając ślady  mojego chwilowego rozkojarzenia i jednym ruchem wrzucając ścierkę do zlewu, odwróciłem się wreszcie w kierunku Damiana.

Chłopak bez słowa podał mi sztućce, a ja zszokowany wpatrywałem się w jego postać.

- Co.. co ty zrobiłeś z włosami?- zapytałem próbując oderwać wzrok od jego twarzy. 

Zawsze długie, proste, blond włosy sprawiały, że wyglądał na młodszego niż był w rzeczywistości. Jednak teraz..

Obcięte na krótko, lekko postrzępione u góry, sprawiały, że po raz pierwszy widać było jego twarz w całości. Wyraźnie kości policzkowe, duże błękitne oczy, prosty nos, delikatnie zarysowane usta. Wreszcie wyglądał całkowicie na swój wiek. Nie mogłem oderwać od niego spojrzenia. 

Czułem jak robi mi się gorąco, gdy lekko zakłopotany przeczesał palcami postrzępioną grzywę. 

-Aż tak źle?- spytał niepewny.

Wmurowało mnie.

-Źle ?!- prawie wykrzyknąłem. - Wręcz przeciwnie wyglądasz ..

W ostatniej chwili powstrzymałem się przed powiedzeniem " nieziemsko" i przełykając ślinę zmusiłem się do odwrócenia spojrzenia.

-... naprawdę dobrze- dokończyłem.

Boże, co się ze mną dzieje?   

-Siadaj i jedz- powiedziałem po chwili, kierując się w stronę pokoju mojego syna.- Ja idę w tym czasie obudzić Kamilka. 


*

DAMIAN


Czułem się niepewnie stojąc przed nim, gdy wpatrywał się we mnie tym dziwnym spojrzeniem. Poczułem ulgę gdy wreszcie odwrócił wzrok i poszedł obudzić Kamilka. Jeśli dalej będzie się na mnie tak patrzył, moje postanowienia wezmą w łeb, pomyślałem ponuro. Miałem dać sobie z nim spokój, a tymczasem zaczynam znowu myśleć, co o mnie sądzi. Czy podobam mu się w nowej wersji? STOP.. Wystarczy, że sam sobie się podobam, stwierdziłem. 

Byłem dość zadowolony z mojego wyglądu. Szczerze mówiąc myślałem, że będzie gorzej.

Zamyślony zabrałem się za jedzenie swoich płatków, lecz już po chwili usłyszałem znajomy chichot i zobaczyłem wbiegającego do kuchni Kamilka.  Od razu w lepszym humorze uśmiechnąłem się do niego, na co on stanął w miejscu z uroczo otwartą mordką i zagapił się na mnie wielkimi oczyma. 

-Daamiaan?- zapytał lekko przeciągając samogłoski. - Ale masz fajne włoski! - wykrzyknął i rzucił się na mnie żeby mnie przytulić. 

Ze śmiechem pogłaskałem malca tulącego się do moich nóg i wskazałem na stojące obok krzesełko. 

-Siadaj mały i wcinaj płatki- powiedziałem mrugając do niego porozumiewawczo.- To może niedługo przerośniesz tatę.

-Naprawdę?- jego oczy zalśniły się śmiesznie i już po chwili wciskał się na krzesełko sięgając dłońmi do miski.

Zabawny dzieciak, pomyślałem.


*

SEBASTIAN


Nie potrafiłem, oderwać od niego wzroku, gdy roześmiany beztrosko gadał sobie z wcinającym płatki Kamilkiem. W tym momencie wyglądał, jakby zupełnie zapomniał o tym jakie straszne rzeczy go spotkały i po prostu żył chwilą. A może naprawdę się nie przejmował? Wbrew jego wyglądowi był silną osobą, która nie łamie się z byle powodu. Żył tak kilka lat, może powrót do normalnego stanu rzeczy nie był dla niego tak trudny jak dla innych...

Zamyślony usiadłem przy wolnym miejscu po jego prawej stronie i niemal machinalnie zacząłem jeść płatki, myślami będąc jednak daleko, za murami tego domu.



*

DAMIAN


Nie wiedziałem czy brać jego milczenie za zły znak, na razie postanowiłem się jednak tym nie przejmować. Przynajmniej do momentu w którym nie skończę płatków. Były naprawdę przepyszne. Pakując ostatnią łyżkę do buzi wreszcie ponownie zawiesiłem wzrok na Sebastianie. 

-Jutro szkoła..- powiedziałem wyrywając go  z zamyślenia.

Zielone oczy spojrzały na mnie mrugając gwałtownie.

-Tak, tak. Nie martw się pojedziemy razem, nie będziesz musiał iść piechotą. Nawet bym ci na to nie pozwolił, nie chce ryzykować, że mógłbyś trafić na swojego ojca. Nie teraz, sprawa jeszcze nie ucichła, trzeba uważać...

Pokiwałem głową w geście zrozumienia. 

-Wiesz, że nie mam żadnych rzeczy, ani nawet książek oprócz tych które miałem przy sobie- przypomniałem opuszczając głowę z zażenowania.

Sebastian podrapał się lekko zakłopotany po nosie.

-Myślałem już nad tym. Dzisiaj pojedziemy do centrum kupie ci jakieś koszulki, spodnie i zeszyty.

-Nie.

Sebastian spojrzał na mnie zaskoczony.

-Nie mogę tak bardzo cię wykorzystywać- stwierdziłem ze zdenerwowania przygryzając dolną wargę.- To za dużo... A poza tym nie mam jak oddać ci pieniędzy..

-Głupiutki jesteś- zaśmiał się patrząc na mnie z małymi iskierkami w oczach.- Nie musisz mi nic oddawać, mówiłem ci już kiedyś, że wcale nie zarabiam tak mało.. A nawet gdybym nic nie zarabiał, żyłbym sobie spokojnie przynajmniej przez kilka lat, zanim musiałbym ponownie iść do pracy..

Czyżby był aż tak bogaty? Westchnąłem wiedząc, że cokolwiek bym nie powiedział on i tak postawi na swoim. 

- W porządku- zgodziłem się wreszcie, wstając i wkładając swoją miskę do zlewu.

-Ja też, ja też!

Kamilek szybko zeskoczył z krzesełka i z małą miską w ręku podbiegł do zlewu.

Sebastian patrzył się na to z uniesionymi brwiami. 

-A cóż to się stało malutki, że nie chcesz już żeby tatuś nosił twoje miski?- zapytał z uśmiechem tarmosząc jego blond włoski.

-Bo Damian zanosi sam- odparł jakby to wszystko wyjaśniało i podbiegł do mnie jak zwykle obejmując swoimi małymi rękoma moje nogi.

-Chodźmy juuuuż- wyjęczał ciągnąc mnie lekko do przodu.

-Dobra, dobra- powiedziałem i biorąc go za rękę we trójkę skierowaliśmy się do przedpokoju.

Założyliśmy ciepłe kurtki i buty po czym chwyciwszy malucha za rękę wyszedłem na dwór czekając na Sebastiana zamykającego drzwi. 

-Gdzie najpierw?- zapytałem stając przy samochodzie.

-Zobaczy się- odpowiedział otwierając tylne drzwi i pakując niezadowolonego Kamilka do siedzonka.

-Jak chce tak jak tata..- powiedział naburmuszony patrząc na oplatające go pasy.

-Jak będziesz taki duży jak ja, będziesz mógł- odpowiedział dając mu pstryczka w nos i wpakował się na miejsce kierowcy, przechylając się żeby otworzyć mi drzwi.

-Wskakuj- powiedział gdy jeszcze chwilkę wahałem się przed wejściem, po czym szybko umieściłem się na miejscu, zamykając drzwi. 

-Pasy.

-Co?- zapytałem nieprzytomnie.

-Zapnij pasy- powtórzył uśmiechając się półgębkiem.

-Aaa- w roztargnieniu pociągnąłem za nie, lecz chyba się zablokowały, nie mogłem wyciągnąć ich dalej niż do połowy. Zirytowany pociągnąłem ponownie, niestety z takim samym rezultatem. 

Usłyszałem głębokie westchnienie od strony Sebastiana i nim się spostrzegłem poczułem jak pochyla się nade mną sięgając do moich pasów. 

Momentalnie zesztywniałem zdając sobie sprawę jak blisko mojej twarzy znajduję się jego policzek i niemal wstrzymując oddech wpatrywałem się prosto przed siebie czując, że moje serce w każdej chwili może wyskoczyć mi z piersi. 


*

SEBASTIAN


-Kurde..- stęknąłem szarpiąc niezbyt delikatnie za pasy, które uparcie nie chciały dać za wygraną.

-Nie wiem co się z nimi dzieje- mamrotałem pod nosem, puszczając je w końcu aby chwilę odetchnąć.- Może jak szarpnę delikatniej...

Spojrzałem na niego dopiero teraz zdając sobie sprawę jak blisko niego się znalazłem. Ledwie kilka centymetrów dzieliło odległość naszych twarzy.  Jego duże błękitne oczy wpatrywały się we mnie szeroko otwarte, a z lekko uchylonych ust dobywał się płytki oddech. Przyłapałem się na tym, że nie potrafiłem oderwać od niego wzroku. Powoli przejechałem spojrzeniem po całej jego twarzy próbując opanować odruch przybliżenia się do niego, na co w tej chwili miałem dziwną ochotę. 

Naprawdę nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje. Nie rozumiałem reakcji własnego ciała, nigdy przecież nie patrzyłem na Damiana w jakikolwiek wykraczający poza zwykłe relacje sposób. A teraz... Przyłapuje się na ocenianiu go, w sposób w jaki ocenia się przyszłych partnerów. Nie powinienem...ale gdy zobaczyłem go dzisiaj takiego odmienionego .. Niby tylko głupie włosy, ale tak bardzo go zmieniły. Teraz wychodzę na kogoś próżnego, przejmującego się tylko wyglądem. Cholera.

Głośne kliknięcie paska wyrwało mnie z zamyślenia. 

-Gotowe- powiedział Damian omijając mnie wzrokiem.-Możemy jechać.

-A tak, tak. Właśnie...- wymamrotałem szybko wracając na swoje miejsce i uruchamiając silnik. 

Do centrum dojechaliśmy w dziesięć minut. Wyszliśmy z samochodu i uwolniwszy z siedzenia Kamilka, ruszyliśmy do pierwszego z brzegu sklepu z ubraniami.

-Zacznijmy od jakiś koszulek- powiedziałem na początek i sięgnąłem po pierwsze które rzuciły mi się w oczy. Błękitna koszula doskonale współgrająca z jego oczami i kilka t-shirtów z fajnymi nadrukami. 

-Mogą być?- zapytałem machając mu nimi przed nosem.

-Ujdą - stwierdził uśmiechając się jednak. 

Kupiliśmy później jeszcze kilka par jeansów, dwie pary butów i ciepłą ortalionową kurtkę. Gdy zapłaciliśmy i schowaliśmy zakupy w bagażniku samochodu, skierowaliśmy się do pobliskiej księgarni i kupiliśmy brakujące podręczniki obok w papierniczym kilka zeszytów i wreszcie wróciliśmy do samochodu, wracając z powrotem do domu.

Cały czas bijąc się z myślami pozwoliłem zabrać mu rzeczy do pokoju, a sam zająłem się przyrządzaniem obiadu. Będę musiał jeszcze później zadzwonić do niani, żeby przyjechała jutro zająć się Kamilkiem na te kilka godzin, pomyślałem wrzucając do garnka makaron. Głośny tupot stóp przerwał jednak moje rozmyślania. Odwróciłem się spoglądając na wbiegającego do pomieszczenia Damiana.

-Pożyczyłbyś mi na jogurt?- zapytał wpatrując się we mnie błagalnym wzrokiem.- Kamilek dręczy mnie strasznie odkąd powiedziałem, że moim ulubionym jest Monte. Nalega że też chce spróbować. 

Wysupłałem z kieszeni trochę drobnych i wręczyłem mu do ręki. 

-Do jakiego sklepu idziesz?- zapytałem próbując przełknąć obawę ściskającą mnie w gardle.

-Do jakiegoś najbliższego- odkrzyknął zakładając już buty.

-Uważaj na siebie!- krzyknąłem za nim z powrotem wracając do garów. 

*

DAMIAN


Bałem się sam wychodzić, ale widząc błagalną minę Kamilka nie potrafiłem mu odmówić. Właśnie skręcałem do widocznego z odległości kilku metrów sklepu gdy kątem oka dostrzegłem dziwnie znajomą postać stojącą bokiem metr dalej. Z żołądkiem ściśniętym ze strachu zrobiłem krok w tył próbując zniknąć zanim postać mnie zobaczy, lecz w chwili gdy stałem już tyłem, usłyszałem znienawidzony przeze mnie głos.

-Kogo my tu mamy?- niezbyt miłe warknięcie rozległo się za moimi plecami.- Nie podejdziesz pogadać?

-Nie mamy o czym rozmawiać... tato- odpowiedziałem odwracając się i wybierając w kieszeni kurtki numer do Sebastiana.

-Ach tak? A ja jestem innego zdania- odwarknął i machnął głową na towarzyszącego mu wyrostka.

-Damian?-usłyszałem stłumiony przez głośnik komórki i materiał głos Sebastiana.- Damian?!


środa, 13 listopada 2013

Pan od Historii - Rozdział 6


Rozdział 6 - Tajemnica Sebastiana 

DAMIAN


Reszta dnia minęła dosyć spokojnie. Sebastian musiał wyjść na trochę pozałatwiać jakieś sprawy, więc w sumie cały dzień spędziłem na zabawie z Kamilkiem.

Nadal nie mogłem za dużo się ruszać, tym bardziej po porannym napadzie mego ojca, lecz ze wszystkich sił starałem się rozweselić Kamilka. Na przemian oglądaliśmy jakieś fajne kreskówki, albo bawiliśmy się przyniesionymi przez niego zabawkami.

Dzień minął mi bardzo szybko, nawet nie spostrzegłem się, gdy za oknem zrobiło się ciemno, a zegar wybił godzinę dwudziestą. Kamilek już od kilku minut spał zwinięty koło mnie na kanapie, a ja zniecierpliwiony czekałem na powrót Sebastiana.

Czułem się zagubiony. W końcu od dzisiaj miałem tu pozostać na dłuższy czas. Dopiero teraz dotarła do mnie powaga sytuacji. 

Codziennie  rano wspólne posiłki podczas których będę musiał zachowywać się normalnie, zabawy z Kamilkiem z którym kiedyś przecież i tak się rozstanę, spanie pod jednym dachem, to wszystko mnie przerastało. Co jeśli któregoś dnia nie będę mógł powstrzymać moich reakcji? Co jeśli sprawię, że zacznie się mną brzydzić i wyrzuci mnie z domu? Co jeśli ktoś w szkole źle zrozumie sytuacje i przeze mnie Sebastian będzie musiał cierpieć?

Nie potrafiłem wybrnąć z tej sytuacji, w żaden racjonalny sposób. Zrezygnowany westchnąłem próbując powstrzymać się, aby ponownie nie myśleć o Sebastianie i o tym, co by było gdyby jednak kiedyś zaakceptował mnie nie tylko jako młodszego chłopczyka lecz także jako osobę godną pokochania w bardziej romantyczny sposób. 

Nie, nie mogłem nawet tak pomyśleć. Nie mogę zrobić czegoś takiego Kamilkowi, on zasługuje na normalną rodzinę. Nie miałem prawa mu tego odbierać. Powinien mieć kochającą matkę, a nie dwóch tatusiów przez których w późniejszych latach byłby wyszydzany w szkole, przez swoich rówieśników. On zasługuje na coś lepszego.

Koniec z niszczeniem tej rodziny, postanowiłem zaciskając delikatnie swoje drobne pięści.Tym bardziej, że przecież nigdy nie dostałem najmniejszego znaku, iż w ogóle interesuje się mężczyznami.  Będzie trudno, ale postaram się już nigdy więcej nie mieszać w życiu Sebastiana i tak wystarczająco mu je komplikuje.

*

SEBASTIAN


Spotkanie z prawnikiem przeciągnęło mi się bardziej niż wcześniej przypuszczałem. Nie martwiłem się jednak, ponieważ wiedziałem, że tym razem Kamilek jest w dobrych rękach i nic złego nie może się wydarzyć.

Do domu wkroczyłem kilka minut po dwudziestej trzeciej.

Spokojnie zdjąłem płaszcz i buty, po czym skierowałem się w stronę salonu, jedynego pomieszczenia z którego przez próg lało się światło, zgadując iż to właśnie tam znajdują się moi podopieczni. I nie pomyliłem się, stwierdziłem z uśmiechem przyglądając się dwojgu skulonym sylwetkom śpiących na kanapie. 

Najpierw przygarnąłem do piersi swojego synka i zaniosłem go do jego pokoju, po chwili wracając i w zamyśleniu wpatrując się w blondwłosego chłopaka rozłożonego na kanapie pod dziwnym kątem. Z pewnością jutro będzie jeszcze bardziej  obolały jeśli zostawię go tutaj w takim stanie, pomyślałem powoli zbliżając się i delikatnie biorąc go w ramiona. 

Ze względu na zajęte dłonie, kopnięciem otworzyłem drzwi do jego pokoju i powoli opuściłem go na łóżko zważając na poturbowane ciało.

-Sebastian..- usłyszałem delikatny szept rozlegający się z ust Damiana i z dziwnym uściskiem w brzuchu patrzyłem jak z cichym westchnieniem przekręca się na bok. 

Już prawie zapomniałem o jego małym zauroczeniu.Naprawdę szkoda mi było tego chłopaka. 

Nie dość, że miał tak trudne dzieciństwo to jeszcze pecha w miłości. Nie wiem czemu wybrał akurat mnie na obiekt swoich uczuć i nie dociekałem, choć było to dość zastanawiające. Nie mogłem jednak pozwolić mu zbliżyć się do siebie. I to nie tylko dlatego, że był moim uczniem, lecz także dlatego, że moja pilnie strzeżona tajemnica mogła przez to wyjść na jaw. 

Tajemnica o której wiedziała jedynie moja zmarła żona, o ile można ją było tak nazwać. Tak naprawdę w moim sercu zawsze pozostawała jedynie najlepszą przyjaciółką. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale nasze małżeństwo wcale nie było założone z miłości.

Moi rodzice od zawsze pragnęli abym ożenił się z kobietą, nawet nie przypuszczali, że mogę być gejem. Tak jestem gejem. Od zawsze byłem, jednak nigdy z nikim się nie spotykałem, podobali mi się mężczyźni, choć z nikim nigdy nie byłem, nie miałem okazji. Jedynie w młodszych latach zaliczyłem kilka pocałunków z przystojnym brunetem, na klasowym wyjeździe do Grecji. 

Jedyną osobą która wiedziała o mojej orientacji była Maja, moja najlepsza przyjaciółka i równocześnie matka Kamilka. Tak to z nią się ożeniłem. Oboje doszliśmy do wniosku, że chcemy uwolnić się od naszych nadopiekuńczych rodziców i zdecydowaliśmy się wziąć ślub. Tylko dla pozorów, ale oboje byliśmy szczęśliwi z tego powodu. Maja nie ufała żadnemu mężczyźnie i wiedziała, że nigdy nikomu nie zaufa, lecz zawsze chciała mieć rodzinę. Nawet jeśli miała mieć charakter przyjacielski. A ja wolałem ożenić się z nią, niż z zaaranżowanymi przez rodziców panienkami. 

I tak o to stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Jedyną obietnicą którą złożyłem Majce było to, że dam jej dziecko. Nie musiałem się zmuszać do spania z nią. Kochałem ją i wiedziałem, że dziecko to coś czego chce najbardziej na świecie. Zrobiliśmy to razi na szczęście tyle wystarczyło. Zaszła w ciąże.. Była naprawdę szczęśliwa, wbrew pozorom ja także. Gdy pierwszy raz poszedłem z nią do ginekologa zobaczyć dziecko na USG, rozpłakałem się ze szczęścia. Może i nigdy nie znajdę partnera, ale zawsze chciałem mieć dziecko, nawet jeśli miałbym je adoptować. A teraz miałem okazję mieć własne i wychowywać je z naprawdę wspaniałą kobietą, która akceptowała mnie takiego jakim jestem.

Lecz po kilku miesiącach zaczęły się komplikacje. Okazało się, że Maja może nie donosić ciąży. Lekarze dawali jej mnóstwo zastrzyków na przetrzymanie, lecz to nic nie dało. Urodziła miesiąc przed czasem, do tego poród sprawił, że straciła za dużo krwi. Lekarze wiedzieli, że nie ma dla niej ratunku, nie dało się powstrzymać krwotoku. Cały czas trzymałem ją za rękę, obiecując, że zajmę się naszym synem. Pocieszając ją, że jeszcze z tego wyjdzie, że zobaczy jak nasz synek dorasta.Ale ona jak zawsze zdawała sobie sprawę, że moje słowa to tylko pocieszenie. Chyba już wtedy czuła, że z tego nie wyjdzie. Poprosiła jedynie żeby przynajmniej na chwilę dali jej potrzymać dziecko, po czym odeszła trzymając je w ramionach. 

Dziecko o dziwo urodziło się zdrowe, jak na wcześniaka było zaskakująco dobrze rozwinięte. Już po kilku tygodniach mogłem zabrać je do domu. Rodzina i przyjaciele, wszyscy współczuli mi straty. A ja czułem się podle, szczególnie, gdy znałem prawdę.Gdy wiedziałem, że tak naprawdę Maja mogła być kiedyś szczęśliwsza z kimś innym. Ze swoim wybrankiem, a nie z przyjacielem którego traktowała jak brata. 

Przeprowadziłem się. Kupiłem nowy dom i zacząłem życie od nowa, począwszy od zmiany pracy. Zostałem nauczycielem w pobliskiej szkole i tak o to moja historia od nowa się zaczęła. Teraz zaczyna się trzeci  rok, od śmierci Majki. Kamilek za niecały rok będzie miał już trzy latka. Jak ten czas szybko leci...

Ponownie spojrzałem na Damiana, otrząsając się z ponurych przemyśleń. Akurat gdy wszystko zacząłem od nowa, pojawiła się osoba która przewróciła moje życie o 180 stopni i wkradła się w nie przypominając mi wszystko co było. Stawiając moje życie pod znakiem zapytania. Wystarczyłby tylko jeden zły ruch, tylko jeden znak, że mogę się nim zainteresować, a zagłębiłbym się w coś, co mogło by mocno zatrząsnąć moim życiem. Moje wszystkie tajemnice, wyszłyby na jaw.. Nie wiem czy kiedykolwiek będę na to gotowy. 

A jednak zamiast myśleć racjonalnie, zapraszam go do domu. Zgadzam się mieszkać z nim wiedząc, że darzy mnie uczuciem dużo wykraczającym poza normalne relacje. Do tego wiedząc, że sam nie jestem tak całkowicie obojętny na jego obecność. 

W co ja się pakuje?, jęknąłem zamykając za sobą drzwi i kierując się do swojego pokoju.

****************************************************

Zdecydowałam, że w tym rozdziale ukaże trochę historii Sebastiana, aby w następnym rozwinąć trochę akcję. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, z powodu takiego, a nie innego rozdziału. Jest trochę krótki ale zrobiłam to umyślnie. :D W następnym będzie się dużo działo.

wtorek, 12 listopada 2013

Przepraszam za spóźnienie

Przepraszam za opóźnienie, naprawdę! Nie miałam jak przyjść do taty i wstawić posta, takie urwanie głowy, ale teraz szybko zabieram się do poprawek i wreszcie Poh zawita na blogu :p Mam nadzieję się się spodoba...  Jeśli dzisiaj się nie wyrobie z wszystkim co zaplanowałam wstawić w rozdziale, to do jutra godz. 20 bd już na stówę. Dzisiaj mam serio dużo jeszcze do zrobienia, jednocześnie dopisuje sporą część rozdziału, poprawiam i myślę już  nad zrobieniem pracy domowej i uczeniem się na jutrzejszą BARDZO TRUDNĄ klasówkę. Jak się na dzisiaj nie wyrobie to jutro bd rozdzialik. Sorrki za zwłokę ale niedługo wywiadówka i muszę się wziąć w garść za dużo ominęłam i teraz latam, na poprawki.



wtorek, 5 listopada 2013

:D

Hmm  postanowiłam założyć aska, dla tych którzy chcą się dowiedzieć o mnie czegoś więcej |:D Śmiało pytajcie :D

http://ask.fm/Elizabeth19966

poniedziałek, 4 listopada 2013

Jesteś moim światłem - Rozdział 6

Staram się dodawać częściej, żeby zrekompensować wam trochę moją długą nieobecność. Mam nadzieję, że większość moich starych fanów odnajdzie tą stronę, bo przykro mi iż przesadna większość nadal myśli, że jeszcze nie wróciłam.

Jeszcze raz GOMENE ! <3  Mam nadzieję,  że w najbliższym czasie odpokutuje mój niebyt :)

*******************************************************************
NATHANIEL

Już od momentu w którym te dziewczyny wparowały do naszego przedziału, miałem złe przeczucia. Obserwowałem jak jedna z nich siada niebezpiecznie blisko Xaviera i nie wiedzieć czemu, poczułem ochotę aby zamienić się z nią miejscami. Niby po co ona miała koło niego siedzieć? Nawet go nie znała niepotrzebnie zajmowała miejsce, pomyślałem lecz nie wypowiedziałem tego na głos. Skupiłem się na trajkoczących koło mnie dziewczynach.

Widziałem, że są mną zainteresowane, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Nie miałem nastroju do zdobywania dziewczyny. Tym bardziej, że nigdy nie miałem na to nawet okazji. Bo w końcu gdybym z jakąś się spotykał, co miałbym ją do domu przyprowadzić ? Żeby była naocznym świadkiem jak traktują mnie właśni rodzice? Nie potrzebne mi to było do szczęścia... Tym bardziej, że kiedyś nawet przeszło mi przez myśl iż mogę być gejem. Lecz szybko to odrzuciłem wiedząc, że żaden chłopak mi się nie podoba... I w sumie nic mnie w nich nie kręci.

Miałem jakąś tam koleżankę w szkole, ale nic poza tym. Tak więc, nie zawracałem sobie dziewczynami głowy.

Uprzejmie odpowiadałem jednak na zadawane przez nią pytania, ponieważ nie chciałem wyjść na jakiegoś tam chama. Gdy zaczęły wieszać się na przemian na moim ramieniu, zirytowany i lekko znudzony, choć nie dający po sobie nic poznać, spojrzałem wreszcie na Xaviera, niemal od razu napotykając jego wzrok. 

Już chciałem coś powiedzieć, gdy siedząca koło niego dziewczyna niemalże rzuciła się na niego składając mu pocałunek na policzku i szczęśliwie mamrocząc coś pod nosem. 

Byłem kompletnie zaskoczony tym, że nawet się nie ruszył. Wyglądało na to, że akceptował takie zachowanie, w końcu inaczej by zwrócił jej uwagę. Poczułem jakby wielki głaz przygniótł moje wnętrzności, nie wiedząc nawet dlaczego tak dziwnie reaguje na coś tak normalnego. Nie wiem.. może to po prostu szok. Przecież dotychczas nie widziałem go w towarzystwie żadnej dziewczyny. Szczerze mówiąc całkowicie zapomniałem, że taki chłopak jak on przecież musi się z nimi spotykać. 

Dopiero teraz zdając sobie sprawę jak bardzo byłem samolubny mając go tylko dla siebie, podczas gdy on pewnie chciał gdzieś wyjść w między czasie, zamiast opiekować się mną, zdecydowałem, że przynajmniej teraz dam mu chwilę odetchnienia.

Z bólem serca odwróciłem wzrok i wkręciłem się w nic nie znaczącą rozmowę z uradowanymi bóg wie czym dziewczynami. Nie spojrzałem w jego kierunku aż do końca podróży, dając mu tym samym wolną rękę aby mógł poderwać tamtą laskę. Siłą woli tylko zmusiłem się, żeby ani razu na niego nie zerknąć i nie zapeszyć. W końcu kiedy następnym razem będzie miał czas na jakiekolwiek zarywanie. Od razu po przyjeździe czekają go formalności z właścicielem domu, a później musimy się jako tako tam ogarnąć. Wypakować walizki, kupić jedzenie, ogólnie zapoznać się z całym domem. 

-Do zobaczenia chłopcy- zaćwiergotały nagle dziewczyny zrywając się z miejsc i ciągnąc za sobą małe walizeczki na kółkach, wyszły z przedziału. Nawet nie zauważyłem momentu w którym wjechaliśmy na naszą stacje. Wielki napis Bainbridge na stojącej na peronie za oknem tabliczce, jasno głosił gdzie się znajdowaliśmy.

-Trzeba się zbierać- stwierdziłem , spoglądając na niego po raz pierwszy od dwóch godzin naszej podróży. 

- Co..?- zapytał jakby nieprzytomny, odrywając puste spojrzenie od bagażnika wiszącego mi nad głową. 

-Nasza stacja- powtórzyłem wstając i z wielkim trudem próbując ściągnąć swoją walizkę, która najwyraźniej o coś zahaczyła, bo nie chciała się ruszyć. 

Xavier za to chyba oprzytomniał bo zerwał się nagle na równe nogi i szybkim ruchem ściągnął własną walizkę kładąc ją na podłodze, podczas gdy ja nadal siłowałem się z moją. 

-Czekaj, pomogę- usłyszałem, lecz zanim zdążyłem się odsunąć aby ustąpić mu miejsca, poczułem ciepło jego ciała. Opartej na moich plecach klatki piersiowej i ramion wyciągniętych nade mną, zamykających się na moich dłoniach i jednym szybkim ruchem pociągających za ucho walizki. 

Niemal od razu się odblokowała i prawie runęła nam na głowy, szarpnięta zbyt gwałtownie. 

-Dzięki- wymamrotałem ignorując dziwne uczucie w żołądku, gdy puścił moje dłonie i ciągnąc za sobą bagaże, gęsiego wymaszerowaliśmy z przedziału, następnie wychodząc na zapełniony ludźmi peron. 

-Lepiej jeśli wezwę taksówkę, nie orientuje się w ulicach, a nie będziemy się tłuc bóg wie ile z bagażami- stwierdził Xavier wyciągając komórkę i zamawiając taxi. 

Przyjechała po jakiś pięciu minutach. Najpierw upchnęliśmy nasze walizki w bagażniku, następnie Xavier podał adres domku, a ja rozsiadłem się w wygodnych fotelach. Byłem lekko zmęczony, a nudna atmosfera w taksówce tylko sprawiła iż stałem się senny.  Nie zdążyłem jednak stracić kontaktu ze światem, gdyż już po chwili byliśmy na miejscu. 

Regulując opłatę zabraliśmy bagaże i zainteresowani stanęliśmy przed małym, dosyć ślicznym domkiem.


§

XAVIER

Już myślałem, że w pociągu Nathaniel wkurzył się na mnie za coś, lecz teraz zachowywał się zupełnie normalnie. Z zaciekawieniem oboje wpatrywaliśmy się w nasz nowy wspólny domek, oceniając go wzrokiem. 

Domek był mniejszy od mojego poprzedniego, ale nie rzucało się to za bardzo w oczy. Był naprawdę ładny. Calutki skąpany w bieli, gdzieniegdzie z małymi ornamentami wyrzeźbionymi na fundamencie lub w okiennicach. 

Widać było delikatne kremowe firanki zasłaniające okna od wewnątrz, a i miło było zawiesić oko na malutkim zadbanym ogródku po prawej stronie przed domem. Kilka doniczkowych roślin dekorujących werandę dodawało przytulności, tak samo jak dobrze komponowała się z nimi biała ławeczka z zaokrąglonymi nóżkami przy lewej ścianie budynku. 

Innymi słowy dom był wprost idealny. Przytulny, ładny i jasny.. Teraz pozostawało go tylko zwiedzić od wewnątrz, pomyślałem odwracając się w stronę Nathaniela.

-I jak się podoba?-zapytałem czekając na jego komentarz. 

W końcu to wszystko załatwiłem tylko dla niego, dla jego bezpieczeństwa.

-Jest piękny- usłyszałem szept pełen zachwytu. -Idealny- stwierdził i uśmiechnął się do mnie promiennie. 

Czułem jak moje serce podskoczyło na ten widok, więc odwzajemniłem uśmiech i wolno skierowałem się na werandę. Jeszcze chwilkę się wahając, zapukałem do drzwi i słysząc zza nich odgłos kroków, z cierpliwością czekałem na wyjście właściciela.

Po chwili drzwi otworzyły się, ukazując mniej więcej trzydziestoletniego mężczyznę, patrzącego na nas z szerokim uśmiechem.

-A o to i są nasi nowi nabywcy- powiedział zadowolony i ręką wskazał wnętrze domu.- Proszę wejdźcie. 

Uśmiechając się pokrzepiająco do Nathaniela, wkroczyłem na środka wiedząc, że podąża tuż za mną.

Już widząc przedpokój, stwierdziłem, że dom od wewnątrz pięknem dorównuje widokowi na zewnątrz. Pomalowane na kremowo ściany, ciemno- brązowe lśniące panele, tego samego koloru półka na buty i szerokie lustro znajdujące się tuż nad nią, utkwione w starodawnej ramie.

Mężczyzna poprowadził nas do ładnie urządzonego salonu i wskazał dwa wygodne fotele, po czym sam przysiadł na dużej obitej w skórę, białej kanapie. 

Z ciekawością rozejrzałem się dokoła. Wielka plazma na ścianie, biała szeroka półka zapełniona filmami dvd, zestaw kina domowego. Sami znajdowaliśmy się wokół szklanego stołu siedząc w objęciach białych fotelo-poduszek. Nie wiem jak to nazwać poprawnie. 

- No więc, zacznijmy od tego- odezwał się nagle mężczyzna podsuwając mi pod nos pęk kluczy.- Klucze od domu, piwnicy, spiżarni i garażu. Na każdym jest literka odpowiadająca znaczeniu, tak więc nie muszę pokazywać, który do czego. Druga sprawa... co do płatności nie omówimy tego dzisiaj ponieważ śpieszę się odebrać córkę z przedszkola, a później mam ważne spotkanie w kancelarii. 

To by wyjaśniało jego ubranie, pomyślałem zerkając na elegancki garnitur. 

-Przez najbliższy tydzień niestety będzie jeszcze gorzej, tak więc pozostaje spotkać się w piątek za dwa tygodnie. Myślę, że do tego czasu oswoicie się z domem. Teraz niestety, muszę już iść- powiedział zerkając na zegarek i uśmiechając się przepraszająco.- Gdyby termin spotkania miał się zmienić, poinformuje pana telefonicznie.- zawołał już na odchodnym i zniknął. 

-To co, idziemy znaleźć nasze pokoje i rozpakować bagaże?- zapytałem po chwili zwracając się w stronę Nathaniela.

-Prowadź- odpowiedział z uśmiechem. 

Tak więc zrobiłem. Podnosząc swoją walizkę aby nie uderzała o stopnie, począłem wspinać się po schodach na górę. Zazwyczaj w każdym domu, pokoje znajdowały się na pierwszym piętrze, więc postanowiłem od tego zacząć. 

Na górze przystanąłem patrząc na cztery pary drzwi, jedna z nich to pewnie łazienka, pomyślałem i otwierając pierwsze z brzegu utwierdziłem się w tym co właśnie powiedziałem. Ogromny praktycznie dwuosobowy prysznic, jaccuzi w wybudowanej specjalnie wnęce oraz oczywiście toaleta. Patrząc tylko pobieżnie, zamknąłem drzwi i z Nathanielem za plecami skierowałem się do następnych. 

Gdy tylko je otworzyłem, nie wiedzieć czemu ogarnęła mnie fala gorąca. Wielkie małżeńskie łoże udekorowane naprzeciwko ogromnym lustrem w którym całe się odbijało. Ściany w kolorze bordowym, dodające intymności i namiętności. Polerowana podłoga, orzechowe łoże okryta białą pościelą  i reszta mebli w takim samym kolorze. Czułem jak serce mi przyśpiesza na myśl, że kiedyś może skorzystam z tego pomieszczenia. Nie wiem z kim, ale kiedyś na pewno. Chcąc się wycofać wpadłem na Nathaniela sprawiając, że zachybotaliśmy się i z głośnym hukiem wyrżnęliśmy się w progu pokoju. 

-Ał.. - jęknął znajdujący się pode mną chłopak, gdy chcąc wstać niechcący zahaczyłem ręką jego włosy. 

-Przepraszam- powiedziałem od razu i zerknąłem w jego twarz oddaloną od mojej na niecałe kilka centymetrów. 

Był bardzo przystojny, nie dziwiłem się, że dziewczyny z pociągu się za nim uganiały. Kilka niesfornych kosmyków zakryło mu prawe oko, a ja niemalże odruchowo je odgarnąłem, napotykając jego spojrzenie. Czułem się jak zahipnotyzowany. Nie mogłem odwrócić spojrzenia, ani choćby ruszyć małym palcem. 

Wpatrywałem się tylko w niego, czując jak moje serce przyśpiesza nieznacznie, zdając sobie sprawę jak blisko siebie jesteśmy. 

-Xavier?- słyszałem niepewny szept wydobywający się z jego aksamitnych warg.- Coś się stało?- zapytał po chwili, już bardziej zdecydowanie. 

Wszystko minęło równie szybko jak się pojawiło, lekko zawstydzony swoim zachowaniem zerwałem się na równe nogi pomagając mu wstać. 

-Nic się nie stało, tak jakoś się zawiesiłem- wytłumaczyłem, uśmiechając się lekko i nie patrząc na niego skierowałem się do następnych dwóch par drzwi. Otworzyłem je jednocześnie wiedząc już, że to pomieszczenia których szukaliśmy.

-A o to i nasze pokoje- powiedziałem podziwiając wnętrze. 

Każdy był zrobiony podobnie, no może z minimalną różnicą, taką jak kolor ściany bądź firanek. 

-Który wybierasz?- dałem mu wolną rękę wskazując na pomieszczenia. 

Nathaniel rozejrzał się badawczo, lecz spostrzegając w jednym z nich okno wychodzące na widok przed domem, zdecydował się na pokój po prawej stronie. 

-Dobrze, idź się teraz rozpakuj, a później pójdziemy coś zjeść na miasto i zrobić potrzebne zakupy na najbliższe dni- powiedziałem sam znikając za drzwiami własnego pokoju. 

Miałem mały mętlik w głowie, nie potrafiłem jasno wyjaśnić sytuacji z przed chwili. Gdyby się nie odezwał, gdyby nie wyrwał mnie z otumanienia... czułem, że gdyby tego nie zrobił, to ja pocałowałbym go. Pocałował ! W tamtym momencie naprawdę miałem taką ochotę. Teraz tylko zastanawiało mnie, co do cholery się ze mną dzieje. Przecież Nathaniel jest chłopakiem.. Czemu miałbym całować chłopaka? 

A może wcale tak nie pomyślałem, może teraz mi się tak wydaje, bo w końcu patrzyłem tylko na jego usta. Sam sobie wmawiam coś czego nie chciałem, tylko dlatego, że porównałem jego usta do ust dziewczyny. No to się wyjaśniło. Po prostu zastanawiałem się czy dziewczyna z jego ustami dobrze się całuje, wcale nie miałem ochotę pocałować Nathaniela, podparłem się na duchu i otwierając szafę, począłem wypakowywać moje rzeczy. 

Nie warto teraz o tym myśleć, stwierdziłem. Skupiając się na tworzeniu w myślach listy produktów do kupienia. Miejmy nadzieję, że supermarket jest gdzieś w pobliżu, bo wątpię czy byłbym w stanie ogarnąć ulice, nie gubiąc się przy tym.

****************************************************************************************************

Staram się trochę przeciągnąć akcje między nimi, nie miejcie mi tego za złe :)