TSUICHI
Biegłem za nim prawie 200 metrów zanim wreszcie go dogoniłem. Złapałem go za rękę i pociągnąłem żeby stanął w miejscu.
- Wiem jak to wyglądało ale to nie moja wina !!! - wrzasnąłem, gdy nadal próbował mi się wyrwać.
- Ach tak .. przecież wiem, że nadal go kochasz !!!- krzyknął i szarpnął mną gwałtownie, aż usłyszałem chrzęst kości. - Myślisz, że nie zauważyłem jak patrzysz za nim gdy przechodzi obok albo gdy przez sen wymawiasz jego imię. Ignorowałem to bo wiedziałem, że TY starasz się kochać tylko mnie. I że chcesz o nim zapomnieć. Ale teraz nie jestem już tego taki pewny... A może się myliłem co ? Może cały czas mnie okłamywałeś ? - wyszeptał niezdolny dalej krzyczeć. - Może nigdy nic do mnie nie czułeś.... - po twarzy zaczęły spływać mu łzy.
Podniosłem rękę aby je zetrzeć ale odepchnął ją gwałtownie, patrząc na mnie ze złością w oczach.
- Nie potrzebuje twojej litości - warknął. - To ja wyciągnąłem cie z dołka, a TY tak mi się odwdzięczasz ? Pięknie - sarknął .. -Nie ma to jak uczciwy chłopak ....
Moje serce skurczyło się gdy usłyszałem ton w którym wypowiedział te słowa.
- Ja naprawdę próbowałem - jęknąłem czując się jak ostatni drań. - Tylko że to nic nie pomagało. Serio myślałem o naszym związku.. Kocham cię ale go kocham jeszcze bardziej i nic nie mogę na to poradzić.... - puściłem jego rękę i cofnąłem się załamany.
- W takim razie to nie ma przyszłości - powiedział jakby sam do siebie.
Spojrzałem na niego żałośnie i wyciągnąłem rękę aby przynajmniej ostatni raz go przytulić, ale on ponownie ją odepchnął i cofnął się parę kroków.
- Nie tylko zrujnowałeś naszą miłość, ale też naszą przyjaźń - uśmiechnął się ironicznie ocierając zaschnięte łzy. - Mam nadzieje, że już nigdy się nie spotkamy.. - warknął i odwrócił się odchodząc. Zostawiając mnie na drodze całkiem samego.
W życiu nie pomyślałbym, że właśnie w taki sposób stracę mojego jedynego najlepszego przyjaciela. Na nic już nie miałem siły, powoli osunąłem się na ziemię i przestałem się już myśleć o czymkolwiek.
Jedyne co czułem to spadające powoli krople deszczu.
*************************************************************************************************
KAORU
Dobra, dosyć tego, pomyślałem gdy Tsuichi po raz setny zignorował mnie bez słowa przechodząc obok.
No wiem, że przeze mnie stracił chłopaka, a raczej przyjaciela. Ale to chyba nie powód żeby zachowywać się jak dziecko. Dobra może i to jest powód. Ale do cholery... ile można ??? Już od dwóch dni się do mnie nie odzywa. A zresztą co mi tam ... I tak nie mam mu nic do powiedzenia.
Zirytowany do granic możliwości zgarnąłem pierwszą lepszą bluzę i skierowałem się do drzwi.
- WYCHODZĘ !!!! - wrzasnąłem żeby mnie usłyszał i ostentacyjne trzasnąłem drzwiami.
Taaaa trzaśnięcia drzwiami zawsze pomagają.
Wsadziłem ręce do kieszeni i wygrzebałem z ich czeluści trochę pieniędzy które zawsze chomikuje po kieszeniach. Przeliczyłem i doszedłem do wniosku, że akurat starczy mi na nowe słuchawki. Chwała wyprzedażom !!!!!
Spokojnie skierowałem się w stronę mojego ulubionego muzycznego sklepu. Poprzednie słuchawki jak zwykle zepsuły się tuz po kupieniu, a kosztowały mnie całkiem sporo. Więc teraz zdecydowałem, że skoro i tak się zepsują to po co mam przepłacać ? Szedłem zamyślony nie zwracając uwagi na drogę, gdy nagle się z kimś zderzyłem. Potknąłem się i tracąc równowagę zamachałem gwałtownie rękoma uderzając kogoś przypadkiem w twarz. A przynajmniej tak sądziłem, słysząc głośny plask i czyjeś syknięcie.
- Ałł... odbiło ci ? - usłyszałem znajomy głos i szybko podniosłem wzrok.
**************************************************************************************************
HIRO
Właściwie to byłem mile zaskoczony, gdy zobaczyłem z kim się zderzyłem. Ale udawanie wkurzonego to była podstawa, no więc spojrzałem w te jego śliczne oczy i warknąłem.
- Nie widzisz jak leziesz ?
Taak wyszło znakomicie. Ofiara skrępowana spuściła wzrok, a ja już obmyślałem plan który doprowadzi mnie do zwycięstwa.
- To ty powinieneś uważać - warknął odpychając mnie jak najdalej.
'' No cóż może trochę się pośpieszyłem'' Uśmiechnąłem się delikatnie i wlepiłem w niego natarczywe spojrzenie. Myślałem, że się speszy ale na próżno. On nie był tak słabym przeciwnikiem jak inni. Tego trzeba naprawdę dobrze rozgryźć. A problem w tym, że jak na razie nie ma jak tego zrobić.
- Gdzie idziesz ? - zapytałem odganiając chwilowo wszystkie moje nieczyste myśli. A uwierzcie, że było to trudne bo posiadam same takie.
Kaoru spojrzał na mnie jakby zastanawiając się czy mi odpowiedzieć.
- Muszę kupić jakieś dobre słuchawki - powiedział spokojnie. - I tak się składa, że się śpieszę - skłamał, o czym oczywiście nie wiedziałem.
- Może pójdę z tobą ? - zapytałem łapiąc go za rękę, gdy próbował mnie ominąć.
- A może sprawdzisz, czy cię nie ma w domu ? - uśmiechnął się ironicznie wyrywając mi swoją dłoń.
Westchnąłem ciężko i potrząsnąłem w kapitulacji moją białą grzywką.
- No dobra, o co ci chodzi ? Obraziłeś się na mnie czy co ?
- Nie wiesz o co mi chodzi ? - zapytał nagle mocno wkurzony. - Hmm no pomyślmy... A może o to, że założyłeś się, że pierwszy mnie uwiedziesz ?
Popatrzyłem na niego rozbawiony.
- Daj spokój ... To tylko głupi zakład, jak chcesz żeby dobiegł końca to po prostu oddaj się któremuś z nas i będziesz miał to z główki - powiedziałem nie zastanawiając się nad moimi słowami.
A już po chwili moja szczęka pulsowała tępym bólem.
**************************************************************************************************
KAORU
'' Walnąłem go !!! Nie wierzę '' uśmiechnąłem się do siebie w myślach. Gdy zaczął mówić te bzdury, po prostu nie mogłem się powstrzymać. Musiałem mu przyłożyć. Nikt nie będzie mnie poniżał .. O co to to nie . ... Wzburzony rozmasowałem dłoń i z zadowoleniem przyjrzałem się jego twarzy.
Taa nie ma wątpliwości . . . Do jutra będzie miał porządnego siniaka. Już teraz widniał całkiem porządny czerwony ślad.
Nie zwracając uwagi a jego piorunujące spojrzenie. Skierowałem się w stronę w którą szedłem zanim mi tak brutalnie przeszkodzono. A co mi tam. Ważne, że przynajmniej teraz jestem w lepszym humorze. Jeśli do czegoś takiego potrzeba uderzyć zboczonego debila, to z przyjemnością się poświęcę.