poniedziałek, 21 października 2013

Brother X Brother X - Nieznajomy

KAORU


No więc, gdy wszedłem do domu pierwszą rzeczą która zwróciła moją uwagę były buty. Taaa buty,  nie przesłyszyliście się. Koło butów Tsuchiego stały nieznane mi sportowe adidasy. Podniosłem brew ukazując samemu sobie moje zdumienie i ruszyłem powoli w stronę salonu, mając nadzieję, że zaraz znajdę osobę ośmielającą się nachodzić na mój dom. 
                               
I po chwili już ją znalazłem. Siedział z Tsuichim na kanapie i jak gdyby nigdy nic obejmował go ramionami opierając się o jego plecy. Dosyć dwuznaczna sytuacja, nie będę udawał, że się nie zdziwiłem. Podszedłem do nich po cichu i klepnąłem nieznajomego w ramię chrząkając dosyć głośno. 
                                
- Czego ? - warknął, jakbym to ja był tu nieproszonym gościem. 
                                
- To chyba ja powinienem to powiedzieć - powiedziałem oschłym tonem. 

- Co tu robisz ? 
                                
Ciemnowłosy chłopak odwrócił się w moim kierunku patrząc na mnie z nieskrywaną nienawiścią. Aż wzdrygnąłem się gdy omiótł mnie pogardliwym uśmiechem.
                                
- Nie twoja sprawa tak się składa, że nie przyszedłem do ciebie - warknął  i co nie uszło mojej uwadze  mocniej przyciągnął do siebie mojego brata.
                                 
Spojrzałem na niego zaskoczony, że ten nawet nie zaprotestował.
                                 
- Zasnął ? - zapytałem zaskoczony.
                                 
- Tak  i raczej nie powinieneś się temu dziwić. Dużo dzisiaj przeszedł - głos ciemnowłosego nagle zmiękł gdy z czułością spojrzał na twarz Tsuichiego.
                                 
Przypatrywałem się temu z dziwnym wyrazem twarzy. Wzrok chłopaka mówił sam za siebie, czuł do Tsuichiego coś więcej niż, czuje się do przyjaciela. Jego wzrok wypełniała miłość i bolesna tęsknota. Ale dane mi było na to patrzeć zaledwie krótką chwile. Bo już po chwili znowu zwrócił się w moim kierunku, przywołując na twarz maskę niechęci.
                                  
- Co miałeś na myśli mówiąc, że dużo przeżył ? - zapytałem po chwili przedłużającej się ciszy.
                                 
- Nie wiesz ?! Spójrz na jego ręce - powiedział nic więcej nie dodając.

Spuściłem wzrok i aż sapnąłem z zaskoczenia. Jego nadgarstki owinięte były bandażami przez które prześwitywała zaschnięta krew. Nawet nie zdając sobie sprawy z tego co robię uklęknąłm przed nim i delikatnie dotknąłem jego dłoni obracając rękę, żeby lepiej się przyjrzeć. Wzruszony chciałem dotknąć jego twarzy, ale moja ręka została brutalnie odepchnięta.
                                    
Ze złością spojrzałem na ciemnowłosego.
                                   
- Wiesz czemu to sobie zrobił ?
                                   
Nie mogłem znieść myśli, że zostawiłem go samego. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że mogłem go stracić. Pierwszy raz maska spokoju którą zazwyczaj miałem na twarzy gwałtownie pękła. Odwróciłem głowę nie chcąc, żeby chłopak ujrzał ból na mojej twarzy.
                                     
- To przez ciebie - jego słowa wbiły w moje serce miliony ostrych sztyletów.
                                     
- Przeze mnie ?
                                     
Chłopak spojrzał na mnie z litością.
                                     
 - Chyba nie powiesz mi, że nie zauważyłeś co on do ciebie czuje.
                                     
Otworzyłem usta żeby odpowiedzieć ale po chwili znów je zamknąłem. Tak naprawdę nie znałem odpowiedzi na te pytanie.
                                      
- On cię kocha, ale nie jako brata - powiedział nie zwracając uwagi na to że nie odpowiedziałem . - I dla jego dobra powinieneś wytłumaczyć mu, że nie ma szans. Nie chcę żebyś go jeszcze raz zranił. Najlepiej będzie jeśli zostawisz go mnie. W końcu ty i tak nie przepadasz za facetami. A ja zajmę się nim lepiej od ciebie.
                                      
Chwile trawiłem to co mi powiedział.
                                      
- Ty go kochasz, prawda ?- spytałem się nie oczekując odpowiedzi. To było widać na pierwszy rzut oka.
                                      
Ostatni raz spojrzałem na Tsuichiego  i lekko potrząsnąłem jego ramieniem.  Już po chwili otworzył oczy, a gdy zobaczył kto go obudził zerwał się do pozycji siedzącej i odsunął się od ciemnowłosego.


************************************************************************************************
                                      
TSUICHI

Widziałem ból w oczach Tokayi, gdy odsunąłem go od siebie  gwałtownie. Ale nic nie mogłem na to poradzić. Bałem się reakcji Kaoru, popatrzyłem na niego spłoszony i dopiero wtedy zobaczyłem wyraz jego oczu. Odbijał się w nich wewnętrzny ból.
                                      
- Naprawdę zrobiłeś to przeze mnie ?- jego głos przypominał szept.
                                     
Wzdrygnąłem się i spojrzałem na Tokaye. Powiedział mu ! prawda nagle do mnie dotarła .
                                      
- To nie twoja wina. Sam to zrobiłem  - odparłem, żeby trochę mu ulżyć. - Nie przejmuj się tym  - westchnąłem - Już wszystko w porządku.
                                     
Sięgnąłem ręką  i poklepałem go pocieszająco po ramieniu. Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie. A chociaż jakby tak pomyśleć to jednak widziałem . Jak mu umarł chomik, miał taką samą minę tylko że do tego jeszcze płakał . Teraz wyrósł już ze spontanicznego ryczenia.
                                      
- Musze ci coś uświadomić - oznajmił nagle ukradkowo zerkając na Tokaye .
                                      
Zaciekawiony spojrzałem na nich po kolei .
                                      
- O co chodzi ?
                                     
- Wiesz, że nie mam nic przeciwko gejom  prawda ? - zapytał niespodziewanie. 
A ja aż zachłysnąłem się powietrzem . 

- Domyślam się, że dotychczas darzyłeś mnie innym uczuciem niż ja ciebie, ale muszę ci coś powiedzieć  - Wziął głęboki oddech i spojrzał mi prosto w oczy.

 - Ja mam już kogoś kogo kocham - skłamał, o czym ja oczywiście nie wiedziałem. - Ale ty też posiadasz osobę , której na tobie zależy  - tu zerknął na Tokaye. 

- Więc dla twojego dobra proszę cię żebyś przelał to uczucie które żywisz do mnie na niego. On na pewno cię nie zawiedzie tak jak ja to zrobiłem - dokończył i rzucając mi ostatnie spojrzenie, poszedł do siebie.