piątek, 25 stycznia 2013

Przeznaczenie Dusz 03

- Patrz się na mnie- zażądał Taisho nieświadomie się do niego przybliżając. ''Koniec owijania w bawełnę''- pomyślał. -Musze ci coś ważnego powiedzieć. 
   
****************************************************************************( teraz z ich punktu widzenia )

Wpatrywałem się w niego rozszerzonymi  ze strachu oczami. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Co prawda był moim przyjacielem, ale po takim przedstawieniu mógł się zniesmaczyć no i jeszcze pomyśleć, że jestem gejem. Broń boże... No więc patrzyłem na niego i czekałem aż zacznie mówić.  
Dobrze widziałem jak bierze parę głębokich wdechów i z dziwną determinacją na powrót patrzy mi prosto w oczy. 
- Nie obchodzi mnie z kim się całujesz, ani czy to chłopak czy dziewczyna. Po prostu wolałbym abyś całował mnie, nikogo innego- powiedział i zanim zdążyłem choćby mrugnąć złapał mnie za podbródek i przyciągnął do siebie w czułym pocałunku. 
Z zaskoczenia otworzyłem usta  w które wpił się niemal od razu penetrując moje wnętrze językiem. Już chciałem oddać pocałunek gdy pewna cząsteczka mnie gwałtownie zaprotestowała jakby mówiąc : To nie z nim teraz powinieneś się całować !
Nadal nie mogłem pozbyć się uczucia jakbym kogoś zdradzał więc po prostu  lekko odepchnąłem go od siebie schylając  głowę ze zmartwienia. Na pewno mnie znienawidzi. 

**************************

Zawsze marzyłem aby odwzajemnił moje pocałunki. I nawet przez chwilę miałem nadzieje że tak zrobi ale gdy poczułem jak jego ręce lekko mnie odpychają, zrezygnowałem. Nie chciałem go zranić ani na siłę zmusić do czegokolwiek zbyt mocno go kochałem. 
Ze smutnym uśmiechem odsunąłem się od niego i zerknąłem na jego opuszczoną twarz. 
 - Jaa... muszę mieć trochę czasu, żeby to wszystko ogarnąć - powiedział leciutko kiwając głową. 
No przynajmniej na mnie nie krzyczy, pomyślałem. Mogło być gorzej, mógł mnie zwyzywać od pedałów. 
- Rozumiem - uśmiechnąłem się i potargałem jego miękkie włosy - wszystko w porządku  zaczekam.
Podniosłem się i posyłając mu ciepły uśmiech wyszedłem z sali kierując się do szatni. Jakoś nie miałem nastroju na resztę lekcji. Wziąłem kurtkę i wyszedłem omijając budkę ochroniarza szerokim łukiem jeszcze tego brakowało żeby mnie z powrotem do szkoły ściągnął siłą. 
No nie ważne, teraz pozostało mi tylko czekać...


***************************************

To było chyba gorsze od obrażenia się na mnie. Gdy patrzyłem jak współczująco obdarza mnie swoim zawsze miłym uśmiechem i wychodzi z nadzieją że może jednak wszystko  się ułoży. Ale ja wiem że tak nie będzie. Nie chce niszczyć tej przyjaźni, ale...... Nie mogę go pokochać  coś mi w tym przeszkadza i właśnie dlatego jestem taki sfrustrowany. 
- Coś taki zamyślony ?
Kaoru stał w drzwiach pomieszczenia i patrzył się na mnie tym natarczywym spojrzeniem. Mimowolnie wzdrygnąłem się na ten widok lecz niemal od razu w mojej głowie pojawiła się wkurzająca myśl. '' To wszystko jego wina ''.
- Nie twoja sprawa- warknąłem i wstałem z posadzki otrzepując spodnie z kredy którą wysmarowana była chyba cała podłoga.
Czarnowłosy uśmiechnął się trochę drwiąco i  spojrzał się na mnie  upiornie. 
- Oj żebyś wiedział jak bardzo się mylisz - mruknął pod nosem. - Może to dlatego, że twój przyjaciel ośmielił się wreszcie wyznać ci swoje uczucia.
Przez krótką chwilę stanąłem jak zamurowany ale szybko odzyskałem rezon i nie dając nic po sobie poznać udałem że nie mam pojęcia o czym mówi.
- Daj spokój  wszystko widziałem...
- Nie obchodzi mnie co widziałeś po prostu nie wtrącaj się w moje sprawy. Nie dość ze znam cię dopiero przez godzinę i ile w ogóle można powiedzieć że znam , to już zdążyłeś namieszać mi w życiu- posłałem w jego kierunku wkurzone spojrzenie i podnosząc plecak ruszyłem w kierunku drzwi.
Czyli właściwie w jego kierunku. 


*****************************************************

Zawsze lubiłem denerwować ludzi sprawiało mi to dziką satysfakcję. Taka natura , moja rasa już tak ma. Z błyskiem w oku obserwowałem jak z zamiarem wyjścia zmierza w moim kierunku. O nie... tak łatwo to nie będzie stwierdziłem i gwałtownie objąłem go od tyłu ramionami. 
- Uwierz mi nie wyobrażasz sobie jak jeszcze namieszam- szepnąłem owiewając jego ucho swoim oddechem.
Dość wyraźnie zauważyłem jak zadrżał gdy lekko dotknąłem jego szyi ustami. 
Wiedziałem co poczuł. Strach.... i nic dziwnego bo właśnie po to byłem na tym świecie. Żeby budzić strach i obawę samą swoją obecnością siać zamęt. Hmmm dzisiaj jeszcze nic nie skosztowałem ciekawe jak on smakuje...
 Przejechałem wzdłuż jego szyi lekko uchylonymi ustami i nosem trąciłem jego szczękę. 
Jego niebiański zapach wypełnił moje nozdrza. Brzoskwinia i cynamon... Tak jak zawsze tylko, że tym razem wydawało się to być jeszcze bardziej podniecające. Nie mogąc  się powstrzymać polizałem lekko jego szyję.
I niemal od razu oberwałem pięścią w twarz. Gdybym był czuły na takie rzeczy niewątpliwie zwijałbym się z bólu. Puściłem go i potarłem lekko nos, w takich chwilach dziękuje za swą siłę. 
- Coś nie tak słodziaku ? - zapytałem wiedząc że się zdenerwuje.
Lecz zamiast odpowiedzi otrzymałem jeszcze kopnięcie w krocze i usłyszałem jak wybiega na korytarz.
'' Tym razem chyba nie pójdzie tak łatwo'' westchnąłem podążając w przeciwnym kierunku niż tam gdzie pobiegł Tsukume. 

******************************************************

 - Zabije go - wrzasnąłem przyciągając zaniepokojone spojrzenia przechodniów - Nigdy mu tego nie daruje , kurwa nie ma zmiłuj ..
 Roztrzęsiony wyrwałem z plecaka klucze i otworzyłem drzwi mojego domu.