piątek, 15 lutego 2013

Enemy of the Childhood 02


Nie mogłem powiedzieć, że się nie zdziwiłem. Bo w pierwszej chwili naprawdę doznałem sporego szoku, ale szybko powróciłem do rzeczywistości z powrotem ukazując na twarzy obojętną maskę. W końcu ilu ludzi na świecie ma tak samo na imię, pomyślałem. Z ociąganiem wyciągnąłem do niego dłoń, lecz było to raczej spowodowane wrodzoną grzecznością niż chęcią zapoznania się z drugą osobą.

Już wcześniej przysiągłem sobie, że nie będę się z nikim zaprzyjaźniał. Z doświadczenia wiedziałem, że przyjaźń nic nie znaczy. Nawet najlepszy przyjaciel prędzej czy później o tobie zapomni.Już zbyt wile razy popełniłem ten błąd, aby teraz pozwolić sobie na to samo.

- Haruka- przedstawiłem się i nie czekając na reakcje, zwróciłem się w stronę dyrektora, który własnie rozpoczynał przemowę.

Wysoki, skromnie ubrany, całkiem przystojny mężczyzna około 35 lat stał na niziutkim podeście z mikrofonem w dłoni.

- Drodzy uczniowie i rodzice - omiótł wszystkich serdecznym spojrzeniem i błysnął białymi zębami.- Witam wszystkich, którzy jednak odważyli się wkroczyć w bramy tej szkoły , co pewnie nie było łatwe zważywszy na to, że osoby w waszym wieku niezbyt lubią szkołę..... Ale co tu  począć ?! Ja was rozumiem, gdy byłem w  waszym wieku uciekałem ze szkoły gdy tylko miałem okazję.

Wszyscy dookoła wymienili zdziwione spojrzenia, a rodzice wpatrywali się w dyrektora całkowicie wytrąceni z równowagi.

- Że niby jak ktoś taki jak ja ma prawo być dyrektorem szkoły, pewnie tak myślicie- powiedział dobitnie, a w jego oczach błysnęły dziwne ogniki.- No więc zastanówcie się wy ......mghmm......

Reszta przemowy utonęła pod ręką jakiegoś czarnowłosego nauczyciela, który w panice zerwał się ze swojego miejsca i z szybkością błyskawicy zatkał mu usta.

Przez kilka sekund w sali zapadła całkowita nie zmącona żadnym szeptem cisza. Nawet ja zainteresowany uniosłem brwi, ze zdziwieniem wpatrując się w tą dziwną scenę. Lecz nie minęła chwila, gdy czarnowłosy nauczyciel wziął się w garść i zabierając dosyć brutalnie mikrofon z rąk dyrektora, przemówił.

- Wszyscy już mogą się rozejść do klas-odparł troszkę speszony próbując zignorować setki wlepionych w jego postać spojrzeń. Nadal  zatykał usta przystojnemu dyrektorowi, który wyraźnie chciał dodać coś jeszcze, ale nie zdążył ponieważ nauczyciel zwlekł go z podestu i siłą posadził na krześle nie pozwalając mu nic powiedzieć.

Spostrzegłem jeszcze, jak czarnowłosy pochyla się nad dyrciem i szepce mu wkurzony coś do ucha na co ten płonie czerwienią i z dziwnym skrępowaniem wlepia wzrok w posadzkę pod nogami ledwo zauważalnie kręcąc głową.

''Hmm  to było dziwne'' pomyślałem i szybko podążyłem za oddalającą się już klasą.

Lecz nawet przez krótką chwilę nie dane mi było skosztować odrobiny spokoju.

Niemal od razu zostałem złapany za ramię i po mojej lewej stronie stanął Kyoji zatrzymując mnie w miejscu.

- O co ci chodzi ?-zapytałem lekko zirytowany.

Nie miałem chwilowo ochoty rozmawiać z kimkolwiek, no chyba, że z samym sobą. W myślach.

Tymczasem Kyoji wpatrywał się w moje oczy z dziwnym skupieniem, omiatając moją sylwetkę uważnym spojrzeniem. Jego intensywny wzrok przyprawiał mnie o osobliwe dreszcze. Gdy nagle z  przebłyskiem w oku, uśmiechnął się dziwnie promiennie i pochylił się szepcząc mi na ucho słowa, których jeszcze długo nie spodziewałem się usłyszeć.

- Łamaga Haruka.... Kto by pomyślał..Dobrze cię znowu spotkać.

Jego uśmiech nie był ani wredny ani kpiący, ale i tak poczułem jak krew się we mnie zagotowała na te stare przezwisko. Wyszarpnąłem ramię z jego uścisku i spojrzałem na niego zmuszając się do spokoju.

- Dobrze mówisz? A co, znudziło ci się dręczenie innych?- zapytałem wkurzony.

Kyoji zaskoczony otworzył szeroko oczy i zamrugał gwałtownie.

- Czemu miałbym kogoś dręczyć?

-A no nie wiem- udałem głupiego.- Może dla przyjemności?- sarknąłem patrząc na niego spod byka.

Zamrugałem zaskoczony, gdy na te słowa jedynie odchylił głowę i zaśmiał się perliście.

-Nie jestem już takim bachorem jak kiedyś- posłał w moją stronę powalający uśmiech, na co ja skrzywiłem się patrząc na niego z niedowierzeniem.

-Teraz raczej wolałbym się z tobą zaprzyjaźnić- stwierdził i jakby od niechcenia zarzucił mi swoją rękę na ramię.

Szarpnąłem się gwałtownie, ale nie udało mi się zrzucić jego ręki, więc zrezygnowany po prostu ją zignorowałem kierując się z nim w stronę klasy. 

Pierwsza lekcja była niczego sobie. Nauczyciel młody, jak na swój zawód przez cały czas żartował i uśmiechał się do każdego zadowolony iż klasa się go słucha. Jedynym minusem było to, że musiałem siedzieć w jednej ławce z Kyojim, i znosić jego próby zaprzyjaźnienia się z moją osobą. Jeszcze czego.. No i jeszcze te dziwne wrażenie, że chłopak ani na chwilę nie spuszcza ze mnie wzroku.

Cholernie mnie to wkurzało, bo niestety to samo działo się na każdej następnej lekcji i przerwie. Przyzwyczaiłem się do bycia '' niewidzialnym'' dla innych , a tu nagle jakiś palant łazi za mną, jak mój cień. Na siłę próbując zwrócić sobą moją uwagę.

Ale to się skończy, gdy wreszcie zniknie w swoim nowym pokoju, pomyślałem z ulgą. Bo pewnie jeszcze nie wspominałem, ale szkoła ta była internatem, więc każdy był przydzielony do dwuosobowych pokoi. Miałem tylko nadzieje, że trafi mi się ktoś małomówny i niewtrącający nosa w nie swoje sprawy. W skrócie ktoś, kto nie będzie miał co sekundę przemożnej chęci podzielenia się ze mną swoimi wszystkimi myślami.

Wreszcie po ostatniej lekcji wyciągnąłem z kieszeni kartkę wręczoną przez wychowawcę i przyjrzałem się numerowi swojego pokoju. 

136....

To pewnie gdzieś na pierwszym piętrze, pomyślałem i powolnym krokiem skierowałem się do schodów. Nadal rozmyślając wkroczyłem wreszcie do pokoju i zmęczony padłem na łóżko tuż przy oknie. Nie miałem siły na grzeczne czekanie na współlokatora, aby się z nim przywitać. Zmęczony zamknąłem oczy i zapadłem w lekki sen.


                            *****


Tknięty dziwnym przeczuciem otworzyłem oczy i zaskoczony spojrzałem na zegar stojący  na szafce.

  01:28

Zazwyczaj nie wstawałem o tej porze.  Westchnąłem i odwróciłem się tyłem do reszty pokoju ponownie próbując zasnąć, lecz to nic nie dawało.Zatopiłem się więc w własnych rozmyślaniach.

Zastanawiało mnie zachowanie Kyojiego. Jakim cudem, aż tak bardzo się zmienił? Ani przez sekundę nie zauważyłem dzisiaj aby uśmiechnął się szyderczo, albo chociaż niemiło do kogokolwiek. A może znowu coś kombinował? A zresztą nic mnie to nie obchodzi, pomyślałem i nagle zamarłem  słysząc szelest tuż koło swojego łóżka.

- Ciii chyba nie chcesz ich obudzić - ledwo słyszalny szept przeszył ciemność przyprawiając mnie o dreszcze.

- Hehehe, uwińmy się z tym szybko. Pamiętasz,mamy zgodę tylko na jeden raz w roku i to tylko wtedy kiedy nas nie przyłapią, więc lepiej  zróbmy to wreszcie, nie mamy czasu- odszepnęła druga osoba i nagle poczułem jak czyjeś ręce łapią mnie w pasie i podnoszą do góry. Zszokowany niemal od razu zesztywniałem i wierzgnąłem się dziko.

- Puść mnie !- wrzasnąłem i szarpnąłem się, kopiąc napastnika prosto w twarz.

Dryblas z głośnym krzykiem złapał się za nos puszczając mnie, lecz nie dane mi było zbyt długo cieszyć się zwycięstwem. Ponieważ już w następnej chwili znokautowany przez osobę stojącą poza zasięgiem mojego wzroku, padłem na ziemię tracąc przytomność.

- Chyba trochę przesadziłem- stwierdził wysoki chłopak, koło trzymającego się za nos dryblasa.

- Ach tak Satoku?-spojrzał z ironią na leżące kawałek dalej ciało ogłuszonego blondyna.- Trochę, to "trochę" mało powiedziane- zachichotał upiornie.

Chłopak westchnął zrezygnowany i pchnął lekką nogą blondyna u swoich stóp. Miało się obejść bez siły, ale cóż...

Coroczna tradycja inicjacji nigdy nie obeszła się bez przeszkód ;-) Podniósł zadziwiająco lekkie ciało ofiary i zarzucając je na swoje ramię wyszedł z pokoju, a tuż za nim robiąc to samo podążył drugi chłopak.

Oboje zaśmiali się głośno idąc szerokim korytarzem wzdłuż pokoi.

*********************************************************************