Przeznaczenie dusz - Rozdział 5
TSUKUME
- Dobrze się spało Tsukume ?- zapytał taksując wzrokiem moje odziane tylko w bokserki ciało.
Wpatrywałem się w niego nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Jakim cudem? Jakim cudem on ma zamieszkać ze mną w pokoju? Przecież... przecież to nie może być prawda, próbowałem przekonywać samego siebie lecz nic to nie dawało.
Nawet jeśli przetarłem oczy próbując pozbyć się jego twarzy sprzed widoku, jedynym co osiągnąłem było jego ironiczne spojrzenie.
-Ale.. ale ?- wyjąkałem patrząc na matkę z bezradnością.- Jak przecież...?
-Tak wiem, że nigdy nie pozwalaliśmy aby osoby z wymiany zatrzymywali się w naszym mieszkaniu, ale to jest wyjątkowa sytuacja. W rejestrze wykryto jakiś błąd i okazało się, że w jego przypadku nie załatwiliśmy żadnego pobytu... Za późno też jest na jakiekolwiek zmiany, także przez najbliższy miesiąc będzie musiał zostać tutaj. Bądź uprzyjmy dla gościa i racz pozwolić mu się rozgościć w swoim pokoju. Za pół godziny masz być ubrany i zejść do kuchni na śniadanie- oświadczyła i nie znosząc żadnych słów sprzeciwu, odwróciła się wychodząc z pokoju.
,
-No no, widzisz jaki ten świat jest mały?- zapytał zamykając drzwi i postępując kilka kroków w moim kierunku.
-Ty..TY! Nawet nie waż się do mnie podchodzić- warknąłem cofając się kilka kroków i nerwowym ruchem zgarniając swoje rzeczy.
To było niebezpieczne paradować przy nim w samych bokserkach, zważywszy na to, że jeszcze przedwczoraj przystawiał się do mnie w szatni. I najwidoczniej właśnie zamierzał to powtórzyć.. Jego wzrok stał się dziwnie intensywniejszy, oczy pociemniały a usta rozchyliły się delikatnie. Powoli jakby ignorując moje ostrzeżenie, zbliżał się w moim kierunku.
-Mówiłem ci, nie waż się do mnie podchodzić- powtórzyłem wpatrując się w niego z coraz większa złością.
-A bo co mi zrobisz?-zapytał jednym szybkim krokiem stając tuż przede mną.
Nic nie mogłem zrobić.. Wiedziałem to, lecz nadal wpatrywałem się w niego hardo, aby przynajmniej sprawiać wrażenie osoby której nie da się zastraszyć.
-Coś na pewno i z pewnością ci się to nie spodoba- stwierdziłem.
Widziałem jak przez chwilę lustruje mnie wzrokiem po czym powoli cofnął się i uśmiechnął sarkastycznie.
-Cóż, niedługo się przekonamy... A teraz wybacz, ale chciałbym się rozpakować. Którą szafkę mogę sobie zarekwirować?- zapytał jak gdyby nigdy nic otwierając średniej wielkości walizkę i powoli wypakowując ciuchy na moje łóżko.
-Pierwszą od góry w małej komodzie i środkową półkę w szafie- odparłem starając się być kulturalny, równocześnie niepostrzeżenie kierując się w stronę łazienki.
Gdy zamknąłem za sobą drzwi, po raz pierwszy odetchnąłem z ulgą i nie śpiesząc się, ubrałem się powoli i zerknąłem w lustro. W sumie ujdzie, pomyślałem zerkając na moje odbicie i jeszcze chwilkę zwlekałem zanim wreszcie zdecydowałem się wyjść.
Na szczęście chyba tym razem postanowił zostawić mnie w spokoju. Bo gdy wyszedłem nie było go w pokoju. Pewnie zszedł już na śniadanie, pomyślałem krzywiąc się lekko. Będę musiał jakoś przeżyć ten miesiąc inwazji na moją prywatność. W sumie taki najazd na mój dom nie byłby straszny, gdyby sprawcą najazdu był ktoś inny. Ale gdy przyczyną jest ten chłopak odczuwam coraz większy niepokój. No i jeszcze ten głupi sen.. Związać się z nim przed urodzinami? Co to ma niby znaczyć? I dlaczego przed urodzinami, które nawiasem mówiąc będą już za dwa tygodnie.
Ostatnio wszystko wywraca mi się do góry nogami.. No i jeszcze ta sprawa z Taisho.. Nie wiem co zrobić aby go nie urazić i nie zniszczyć naszej przyjaźni. Chciałbym móc odwzajemnić jego uczucia, ale coś mi na to nie pozwala... Nie, nie powinienem na razie o tym myśleć. Dał mi czas.. Teraz najważniejszą sprawą na której powinienem się skupić jest to jak przeżyć w jednym pokoju ze zboczonym debilem, którego każde spojrzenie przyprawia mnie o dreszcze. Tak.. Teraz to jest najbardziej priorytetowa sprawa.
Złapałem w rękę plecak z książkami i szybko skierowałem się w stronę kuchni. Tak jak się spodziewałem, matka niemal od razu zrobiła mi wyrzuty, że to nie przystoi cały czas kazać "gościowi" na siebie czekać. I że kulturalna osoba powinna pojawić się na śniadaniu albo równo z gościem, albo przed nim. Skinąłem głowa przepraszającą i burcząc coś pod nosem usiadłem do stołu.
-Zrobiłam dzisiaj naleśniki z polewą karmelową- oświadczyła po chwili w o wiele lepszym humorze, stawiając przed nami ogromny talerz pełen naleśników.- Szybko zjedzcie i pamiętajcie żeby nie spóźnić się do szkoły.
-Tak mamo..
-Tak proszę pani- powiedzieliśmy jednocześnie i w ciszy zabraliśmy się do jedzenia.
Albo przynajmniej ja się zabrałem. Bo Kaoru nawet nie machnął palcem w kierunku jedzenia. Wyciągnął tylko jakąś metalową butelkę wyglądem przypominającą termos i pociągnął z niej porządnego łyka, krzywiąc się przy tym lekko.
Postanowiłem jednak o nic nie pytać. Ze smakiem zajadałem się naleśnikami próbując całkowicie zignorować fakt, że gapi się na mnie, w ten sam sposób jak ja na moje jedzenie. Po dłuższej chwili jednak nie mogłem już tego znieść.
-Przestań się na... -warknąłem podnosząc wzrok, lecz nagle zamilkłem wpatrując się prosto w jego oczy.
Były takie... dziwne. Chwilowo ogarnęło mnie straszne uczucie deja vi. Jakby ta sytuacja wydarzyła się już wcześniej... Jak zahipnotyzowany wpatrywałem się w jego twarz. Zdawałem sobie sprawę z tego co robię, ale nie mogłem przestać. Jedyne co mogłem, to patrzeć jak powoli zbliża twarz w moim kierunku, łapczywie oblizując usta...
Co?? Cooo??Momentalnie oprzytomniałem cofając się do tyłu. Co to było?! Kompletnie zszokowany tym, że prawie pozwoliłem aby Kaoru mnie pocałował. Prawie pozwoliłem mu na coś, czego nie chciałem. I nawet nie kiwnąłem palcem, aby się sprzeciwić. Z szybkością światła założyłem na ramię leżący koło stołu plecak i wybiegłem z kuchni próbując jak najszybciej wydostać się z domu.
Nie mogłem dłużej przebywać w jego pobliżu, nie w tej chwili gdy prawdopodobnie mógłbym pozwolić mu na coś czego później bym żałował. Nie teraz gdy sam nie wiem co się stało...
**************************************************************************************
KAORU
Już prawie się udało. Prawie go miałem, gdyby tylko nie wyrwał się z hipnozy, pocałowałbym go. A wtedy wszystko by sobie przypomniał, przypomniałby sobie co trzeba zrobić. A wtedy już tylko kwestią czasu byłoby zanim zgodziłby się na związanie.
Ku**a, teraz będę musiał zaczynać wszystko od nowa. A czasu naprawdę nie mam za wiele. Jeśli nie zdążę w ciągu dwóch tygodni... Nie nawet nie chce, myśleć co wtedy się stanie...
Wzdychając podniosłem się od stołu biorąc w rękę torbę pełną tych bezwartościowych książek, wychodząc z domu i kierując się w stronę szkoły, w której spędzę większość czasu marnując na słuchanie gówno wiedzących nauczycieli, zamiast zajmować się sprawą większej wagi. Zdenerwowany przyśpieszyłem chcąc jak najszybciej znaleźć się znowu obok Tsukume, aby od nowa móc obmyślić jakiś plan. I zobaczyć czy mały pokaz sprzed chwili chociaż w najmniejszym stopniu na niego podziałał.
Dobrze przynajmniej, że po szkole nie będzie miał jak się przede mną ukryć. Bo w końcu jakby mógł, skoro mieszkam z nim w tym samym domu. Właśnie, pomyślałem uśmiechając się ironicznie. A skoro mowa o mieszkaniu, siedząc w tym samym pokoju nadarzy się raczej dużo znakomitych okazji aby zakończyć to co niedawno zacząłem.
Cierpliwości, niedługo będzie po wszystkim, pomyślałem i uśmiechając się pod nosem wkroczyłem do swojej klasy.
-Mówiłem ci, nie waż się do mnie podchodzić- powtórzyłem wpatrując się w niego z coraz większa złością.
-A bo co mi zrobisz?-zapytał jednym szybkim krokiem stając tuż przede mną.
Nic nie mogłem zrobić.. Wiedziałem to, lecz nadal wpatrywałem się w niego hardo, aby przynajmniej sprawiać wrażenie osoby której nie da się zastraszyć.
-Coś na pewno i z pewnością ci się to nie spodoba- stwierdziłem.
Widziałem jak przez chwilę lustruje mnie wzrokiem po czym powoli cofnął się i uśmiechnął sarkastycznie.
-Cóż, niedługo się przekonamy... A teraz wybacz, ale chciałbym się rozpakować. Którą szafkę mogę sobie zarekwirować?- zapytał jak gdyby nigdy nic otwierając średniej wielkości walizkę i powoli wypakowując ciuchy na moje łóżko.
-Pierwszą od góry w małej komodzie i środkową półkę w szafie- odparłem starając się być kulturalny, równocześnie niepostrzeżenie kierując się w stronę łazienki.
Gdy zamknąłem za sobą drzwi, po raz pierwszy odetchnąłem z ulgą i nie śpiesząc się, ubrałem się powoli i zerknąłem w lustro. W sumie ujdzie, pomyślałem zerkając na moje odbicie i jeszcze chwilkę zwlekałem zanim wreszcie zdecydowałem się wyjść.
Na szczęście chyba tym razem postanowił zostawić mnie w spokoju. Bo gdy wyszedłem nie było go w pokoju. Pewnie zszedł już na śniadanie, pomyślałem krzywiąc się lekko. Będę musiał jakoś przeżyć ten miesiąc inwazji na moją prywatność. W sumie taki najazd na mój dom nie byłby straszny, gdyby sprawcą najazdu był ktoś inny. Ale gdy przyczyną jest ten chłopak odczuwam coraz większy niepokój. No i jeszcze ten głupi sen.. Związać się z nim przed urodzinami? Co to ma niby znaczyć? I dlaczego przed urodzinami, które nawiasem mówiąc będą już za dwa tygodnie.
Ostatnio wszystko wywraca mi się do góry nogami.. No i jeszcze ta sprawa z Taisho.. Nie wiem co zrobić aby go nie urazić i nie zniszczyć naszej przyjaźni. Chciałbym móc odwzajemnić jego uczucia, ale coś mi na to nie pozwala... Nie, nie powinienem na razie o tym myśleć. Dał mi czas.. Teraz najważniejszą sprawą na której powinienem się skupić jest to jak przeżyć w jednym pokoju ze zboczonym debilem, którego każde spojrzenie przyprawia mnie o dreszcze. Tak.. Teraz to jest najbardziej priorytetowa sprawa.
Złapałem w rękę plecak z książkami i szybko skierowałem się w stronę kuchni. Tak jak się spodziewałem, matka niemal od razu zrobiła mi wyrzuty, że to nie przystoi cały czas kazać "gościowi" na siebie czekać. I że kulturalna osoba powinna pojawić się na śniadaniu albo równo z gościem, albo przed nim. Skinąłem głowa przepraszającą i burcząc coś pod nosem usiadłem do stołu.
-Zrobiłam dzisiaj naleśniki z polewą karmelową- oświadczyła po chwili w o wiele lepszym humorze, stawiając przed nami ogromny talerz pełen naleśników.- Szybko zjedzcie i pamiętajcie żeby nie spóźnić się do szkoły.
-Tak mamo..
-Tak proszę pani- powiedzieliśmy jednocześnie i w ciszy zabraliśmy się do jedzenia.
Albo przynajmniej ja się zabrałem. Bo Kaoru nawet nie machnął palcem w kierunku jedzenia. Wyciągnął tylko jakąś metalową butelkę wyglądem przypominającą termos i pociągnął z niej porządnego łyka, krzywiąc się przy tym lekko.
Postanowiłem jednak o nic nie pytać. Ze smakiem zajadałem się naleśnikami próbując całkowicie zignorować fakt, że gapi się na mnie, w ten sam sposób jak ja na moje jedzenie. Po dłuższej chwili jednak nie mogłem już tego znieść.
-Przestań się na... -warknąłem podnosząc wzrok, lecz nagle zamilkłem wpatrując się prosto w jego oczy.
Były takie... dziwne. Chwilowo ogarnęło mnie straszne uczucie deja vi. Jakby ta sytuacja wydarzyła się już wcześniej... Jak zahipnotyzowany wpatrywałem się w jego twarz. Zdawałem sobie sprawę z tego co robię, ale nie mogłem przestać. Jedyne co mogłem, to patrzeć jak powoli zbliża twarz w moim kierunku, łapczywie oblizując usta...
Co?? Cooo??Momentalnie oprzytomniałem cofając się do tyłu. Co to było?! Kompletnie zszokowany tym, że prawie pozwoliłem aby Kaoru mnie pocałował. Prawie pozwoliłem mu na coś, czego nie chciałem. I nawet nie kiwnąłem palcem, aby się sprzeciwić. Z szybkością światła założyłem na ramię leżący koło stołu plecak i wybiegłem z kuchni próbując jak najszybciej wydostać się z domu.
Nie mogłem dłużej przebywać w jego pobliżu, nie w tej chwili gdy prawdopodobnie mógłbym pozwolić mu na coś czego później bym żałował. Nie teraz gdy sam nie wiem co się stało...
**************************************************************************************
KAORU
Już prawie się udało. Prawie go miałem, gdyby tylko nie wyrwał się z hipnozy, pocałowałbym go. A wtedy wszystko by sobie przypomniał, przypomniałby sobie co trzeba zrobić. A wtedy już tylko kwestią czasu byłoby zanim zgodziłby się na związanie.
Ku**a, teraz będę musiał zaczynać wszystko od nowa. A czasu naprawdę nie mam za wiele. Jeśli nie zdążę w ciągu dwóch tygodni... Nie nawet nie chce, myśleć co wtedy się stanie...
Wzdychając podniosłem się od stołu biorąc w rękę torbę pełną tych bezwartościowych książek, wychodząc z domu i kierując się w stronę szkoły, w której spędzę większość czasu marnując na słuchanie gówno wiedzących nauczycieli, zamiast zajmować się sprawą większej wagi. Zdenerwowany przyśpieszyłem chcąc jak najszybciej znaleźć się znowu obok Tsukume, aby od nowa móc obmyślić jakiś plan. I zobaczyć czy mały pokaz sprzed chwili chociaż w najmniejszym stopniu na niego podziałał.
Dobrze przynajmniej, że po szkole nie będzie miał jak się przede mną ukryć. Bo w końcu jakby mógł, skoro mieszkam z nim w tym samym domu. Właśnie, pomyślałem uśmiechając się ironicznie. A skoro mowa o mieszkaniu, siedząc w tym samym pokoju nadarzy się raczej dużo znakomitych okazji aby zakończyć to co niedawno zacząłem.
Cierpliwości, niedługo będzie po wszystkim, pomyślałem i uśmiechając się pod nosem wkroczyłem do swojej klasy.