piątek, 15 lutego 2013

Brother X Brother VII - Pobudka


Wyobraźcie sobie mój szok gdy rano otwierając oczy spostrzegłem, że nie dość iż leże nie w swoim łóżku  to jeszcze leże w nim ze swoim bratem. Ale wytłumaczenie tego pojawiło się równo nagle jak ostry ból głowy. Taaaa... Nie pamiętałem nic z wczorajszego wieczoru. A czemu ? O tym akurat wam nie wspomniałem. Otóż gdy po wymianie śliny z moim wrogiem i dowiedzeniu się od niego, że jestem 100 %  gejem wkurzony wybiegłem ze szkoły. Spotkałem byłą dziewczynę z jej nowym chłopakiem która widząc mnie  nagle zmiękła i  postanowiła zaprosić mnie na drinka.

No co miałem zrobić. Jasne, że się zgodziłem.  A skończyło się na tym, że przepiłem pijaka który siedział obok. Hehh  zajebiście ... Na szczęście nic po mnie nie było widać. Problem w tym, że przypomniało mi się co miałem zamiar zrobić zanim się upiłem  i bez słowa zostawiłem ich samych  by po raz drugi pójść do domu.

Syknąłem  z powrotem opadając na łóżko i potarłem swoje pulsujące skronie. Jedyne co pamiętam to jak rzuciłem się na niego próbując go udusić. A później to już same nic nieznaczące urywki... Jak on leży na mnie i pochyla się  coraz bliżej, i bliżej, i bliżej ..... Aż w końcu... Pustka. ''Tak , od tamtej chwili nic a nic nie pamiętam. Ale przecież nic się nie stało, prawda ? W końcu pewnie tylko mnie podniósł z ziemi i położył na łóżku nie ma opcji żeby coś się stało.'' pocieszałem się w duchu :)

Westchnąłem cierpiętniczo  i oparłem się na łokciach próbując zwlec się z łóżka. Ale czyjaś ręka powstrzymała mnie przed jakimkolwiek ruchem.

- Gdzie idziesz ? - jego duże szkliste oczy wpatrywały się we mnie pytająco.

- A co cię to obchodzi ? Muszę wziąźć coś na głowę bo zaraz mi pęknie - jęknąłem posyłając mu krzywe spojrzenie.

Nigdy więcej nie wypije tak dużo, pomyślałem chociaż wiedziałem, że i tak wypije. Ale trzeba się jakoś pocieszyć, nie? :)) Wzdrygnąłem się gdy poczułem  jak przyciąga mnie do siebie ze zmartwioną miną.

- Co się stało ? Czemu jesteś taki wkurzony ? Przecież się pogodziliśmy.

Zamrugałem oczami zdziwiony. '' Że niby ja ?? miałem wybaczyć mu takie coś. Nigdy w życiu ! ''

-  Chyba ci się coś przyśniło nic ci nie wybaczałem  jestem tego pewien. - powiedziałem choć w ogóle nic nie byłem pewien.

- Jesteś pewien ?- Tsuichi spoglądał na mnie przez chwile z dziwnym wyrazem twarzy. - Czy ty masz kaca ? ! - zapytał po chwili spoglądając na mnie z naganą w głosie.

No kto jak kto ale on chyba nie powinien mnie pouczać. Po pierwsze był ode mnie o rok młodszy. A po drugie nie raz sam wracał kompletnie zalany w środku nocy obrzygując każdą uliczkę przez którą przechodził. O nie on nie będzie mnie pouczał.

- A co jeśli tak ? - popatrzyłem na niego oburzony. - Każdy ma prawo  sobie wypić.

Tsuichi wywrócił oczami i pochylił się nade mną bardzo, bardzo nisko.

- Czy ty w ogóle pamiętasz  coś z wczoraj ?- patrzył na mnie uważnie. A jego bliskość strasznie mnie rozpraszała.

- Kompletnie nic nie pamiętam - powiedziałem oschłym tonem.

W momencie, kiedy to powiedziałem jego oczy zasnuły się falą bólu i szybko odsunął się ode mnie odwracając wzrok w drugą stronę. Nie wiem dlaczego ale poczułem mocny uścisk w sercu. Widok jego zbolałego spojrzenia przywołał we mnie dziwne emocje.

- Idź po te tabletki - warknął gdy nadal mu się przyglądałem. -  A  co może zapomniałeś, że boli cię głowa ?

Jego wredny ton wyrwał mnie z zamyśleń. Nigdy, przenigdy tak się do mnie nie zwracał. Zdziwiony dotknąłem jego ramienia ale on szybko odepchnął mą dłoń.

- Wynoś się ! - krzyknął.

- Cooo?

- Nie słyszałeś ?! Masz się WYNOSIĆ !!!!!!!!! - wrzasnął na całe gardło i odepchnął mnie z całej siły.

Syknąłem z bólu gdy uderzyłem w ramę łóżka.

- Jak sobie chcesz - warknąłem i zrywając się wybiegłem z jego pokoju.

Teraz to już nic nie rozumiałem. Zgarnąłem tabletki przeciwbólowe przełknąłem je wodą i wyszedłem z domu. Nie obchodzi mnie co mu odbiło, pomyślałem. Niech lepiej sobie z tym poradzi w samotności, bo jak wrócę wolałbym go nie widzieć w takim stanie. Jest zbyt wkurzający. Westchnąłem i ostatni raz zerknąłem w okno jego sypialni znikając za rogiem.

*********************************************************************************************

Nie mogę tego dłużej wytrzymać. Nie ma mowy, żeby on odwzajemnił moje uczucia. Skuliłem się na łóżku obejmując ramionami kolana. Gęste strumienie łez spływały z mojej twarzy od momentu w którym usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem.

Wydawało mi się, że już po wszystkim. Że będziemy razem. A tu nagle moje marzenie prysnęło bezpowrotnie. Czemu nie zauważyłem, że jest pijany. A może nie chciałem zauważyć? Jestem beznadziejny do niczego się nie nadaje. Nikt by nawet nie zapłakał gdybym zniknął. Prawda  powiększała tylko pustkę w moim sercu.

Powoli wstałem i poszedłem do łazienki.

- Nie chcę tego ciągnąć dalej - powiedziałem sam do siebie żeby przekonać się, że robię słusznie. Ze łzami w oczach wyciągnąłem scyzoryk i przytknąłem go do nadgarstka.

- Przepraszam - szepnąłem i przeciągnąłem nim po swojej skórze.

Nóż wypadł mi z ręki a ostatnie co usłyszałem to trzask otwieranych drzwi.


*********************************************************************************************


- Tsuichi ?! Tsuichi!!!! Proszę otwórz oczy !!! - czyjś głos przywoływał mnie z nicości.

Nie chce ich otwierać. Nie chce ... nie .... Spod moich powiek znów poleciały łzy. A zaniepokojona postać tuż nade mną zmusiła mnie bym podniósł głowę. Nadal uparcie zamykałem oczy lecz otworzyłem je czując czyiś oddech na swoich ustach.

- Tokaya ?! - szepnąłem zaskoczony. - Co tu robisz ?

Ciemnowłosy chłopak spoglądał na mnie swoimi smutnymi oczami mocno trzymając mnie w ramionach. 

Zerknąłem na nadgarstki i tak jak myślałem zobaczyłem tylko bandaże.

- Miałem przyjść nie pamiętasz ? - wykrztusił z wysiłkiem. Widać było, że jest blisko łez. Jedna już nawet spływała mu po policzku.

- Czemu mnie uratowałeś ? Ja nie chce tak dłużej dobrze wiesz o co mi chodzi. - powiedziałem gdy odwrócił wzrok. - Nie mogę żyć bez niego. Kocham go...

Łzy ponownie spłynęły po moich policzkach, ale jego ręka niemal natychmiast je starła.

- Nie mów tak - błagał. - Nie możesz umrzeć na pewno ci na to nie pozwolę.

Spojrzałem na niego nic nie rozumiejąc.

-  Czemu to mówisz ?

Jego dłoń lekko objęła mój podbródek. A usta uchyliły się nieznacznie.

- Bo cię kocham głuptasie - uśmiechnął się, po raz pierwszy dotykając moich warg swoimi ustami. - I nigdy nie przestane - wyszeptał prosto w moje wargi i splótł nasze języki w rozpaczliwym pocałunku.