niedziela, 3 listopada 2013

Jesteś moim światłem - Rozdział 5

Przepraszam za lekkie spóźnienie:p Mam nadzieję, że dobrze będzie się wam czytało.

**************************************************************************************

XAVIER


Wraz z pierwszymi promieniami światła przebijającymi przez cienkie zasłony, moje powieki uchyliły się lekko ukazując przed oczami dosyć rozczulający widok wtulonego we mnie Nathaniela. Sam nie wiedziałem czemu, ale widok jego osoby tak ufnie przytulonej do mojego ciała, strasznie poruszał moje serce. Czułem przyjemne ciepło rozprzestrzeniające się po moim ciele, gdy patrzyłem na jego spokojną twarz, włosy w nieładzie rozrzucone na poduszce... Mógłbym tak leżeć i przyglądać mu się w nieskończoność, a jednak jedna rzecz nie dawała mi spokoju. 

Nathaniel wierzył, że jest przy mnie całkowicie bezpieczny, w końcu obiecałem mu to, a tymczasem nawet nie ma pojęcia, że jego ojciec dowiedział się, gdzie się ukrywamy. Nie miałem jednak zamiaru mu o tym mówić. Nie chciałem go niepokoić. 

Z czułością pogłaskałem rękę oplatającą mnie w pasie rozmyślając, jak to wszystko rozegrać tak aby Nathaniel o niczym się nie dowiedział. Postanowiłem, że pierwsze co muszę zrobić to skontaktować się z tym skurwielem. 

Delikatnie odsuwając od siebie nadal śpiącego Nathaniela, wstałem po cichutku udając się do drzwi. Bez pośpiechu skierowałem się do telefonu i wstrzymałem oddech wybierając numer tego drania. 

-Czego?!- ostre warknięcie z drugiej strony słuchawki tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dodzwoniłem się do prawidłowej osoby.

-Humorek nie dopisuje?- zakpiłem. 

-Spierdalaj- usłyszałem tylko przeciągły syk w odpowiedzi.- Chyba już ci wiadomo, że wiem gdzie jesteście. Nie dane wam będzie długo cieszyć się wolnością. 

Skrzywiłem się, ledwo powstrzymując przed roztrzaskaniem słuchawki na pobliskiej ścianie.

-Tak się składa, że ja właśnie w tej sprawie- warknąłem.- Nie myśl sobie, że od tak będziesz nas zastraszał. Zdajesz sobie chyba sprawę, że Nathaniel jest pełnoletni, nie masz prawa zmuszać go do powrotu. A jeśli spróbujesz....

-To co? Co mi zrobisz gówniarzu? Nic mi kurwa nie zrobisz, rozumiesz. Nic kurwa!

-... załatwię żebyś do końca życia gnił w pierdlu- syknąłem.- Co ty myślisz kurwa, że nie możemy cię zgłosić na policję? Że nie możemy zrobić obdukcji i wpierdolić cię do kicia na ładnych kilka latek? 

Głośny śmiech rozległ się po drugiej stronie słuchawki przyprawiając mnie o dreszcze obrzydzenia. 

-Zobaczymy mały, zobaczymy- powiedział, po czym rozłączył się zostawiając mnie z jeszcze większymi obawami niż przed rozpoczęciem tej rozmowy.

Liczyłem się z tym, że uda mi się go nastraszyć, że może da sobie spokój i zostawi nas w spokoju. Jednak się przeliczyłem. Jedynym racjonalnym wyjściem z tej sytuacji, wydawała mi się w tym momencie wyprowadzka. Nie mogłem dopuścić do tego, aby ten sadysta tu przyszedł, co pewnością niedługo zrobi. Kto wie co mu wtedy odbije. A jeśli przyjdzie z kimś? Przecież nie będę w stanie obronić nas oboje.

Zdenerwowany oparłem się o ścianę, rozmyślając co począć. 

Wyprowadzka.. Tak to jest chyba najlepsze wyjście. O tym adresie dowiedział się tylko dlatego, że zdradzili mnie moi rodzice, ale tym razem się to nie powtórzy.. Nikt nie będzie znał adresu, już ja tego dopilnuje, pomyślałem pędząc do swojego pokoju. Siadając przed laptopem wklepałem w wyszukiwarce domki do wynajęcia.

-O tak, o to mi właśnie chodziło- wymruczałem po jakiś kilkunastu minutach, wpatrując się w jedną ze znalezionych ofert.

Mały biały domek na obrzeżach miasta Bainbridge* jakieś sto kilometrów stąd. Tylko, że zamiast numeru telefonu podany był jakiś komunikator internetowy. Szybko go aktywowałem i napisałem krótką wiadomość do właściciela domku mając nadzieję, że szybko dostanę odpowiedź 

Ku mojemu zaskoczeniu już po kilku sekundach usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości.

"Miło mi, że jest pan zainteresowany moją ofertą. Czy zechciałby pan omówić szczegóły?" 

"Chciałem zapytać jak szybko można się wprowadzić do domku i kiedy wpłacić pierwszą ratę" odpisałem ze zdenerwowania przygryzając lekko wargę.

"Wprowadzić można się w każdej chwili. Podam panu numer kontaktowy i gdy przyjedzie pan na miejsce, podaruję panu klucze do domu i przy okazji umówimy się na obgadanie płatności. Czy taka oferta panu pasuje?" 

"Tak, oczywiście." Uśmiechnąłem się zadowolony i jeszcze chwilę pisaliśmy wymieniając się paroma szczegółami dotyczącymi domu, po czym wylogowałem się z komunikatora i szczęśliwy rozparłem się na fotelu. Jedna rzecz z głowy, dom załatwiony.

Teraz pozostaje tylko jak najszybciej spakować się i wyjechać, westchnąłem. A no i powiadomić o tym Nathaniela. Choć usilnie staram się przed nim ukryć, że cokolwiek jest nie w porządku, wiem, że jeśli powiem mu o przeprowadzce, domyśli się z jakiego powodu. Tymczasem ja naprawdę nie chce go niczym martwić. 

Najlepiej będzie jak już zaczniemy się przygotowywać do przeprowadzki, pomyślałem. Tak więc czy chce, czy nie chce powinienem obudzić Nathaniela i o wszystkim go poinformować.


 §

NATHANIEL 

-Hej mały wstawaj..

Usłyszałem czyjś ciepły głos wybudzający mnie ze snu.

-Ja ci dam mały..-wymamrotałem na wpół przytomnie. 

Przecież byliśmy w tym samym wieku, pomyślałem. A traktuje mnie jak jakieś dziecko... Gdy udało m się w pełni uchylić powieki, podniosłem się i z jękiem się przeciągnąłem.

-Która godzina?- zapytałem po chwili, wpatrując się wprost w te zatroskane oczęta.

-Sam nie wiem- przyznał.- Coś koło dziesiątej pewnie..

Mówił jakimś takim dziwnie smutnym głosem. Spojrzałem na niego badawczo zastanawiając się, co się mogło stać. A co jeśli... jego rodzice znowu zadzwonili? Co jeśli poczuł wyrzuty sumienia i chce jednak mnie zostawić? Nagłe przerażenie zawładnęło moim sercem.

-Co się stało?- zapytał widząc moje przestraszone spojrzenie i przybliżając się do mnie nieznacznie.

-Dzwonili dzisiaj do ciebie twoi rodzice?- zapytałem pełen obawy, iż moje rozmyślenia mogą jednak okazać się prawdziwe.

-Nie, nikt dzisiaj nie dzwonił- odpowiedział, a mnie w tym momencie zalała ogromna ulga.- A czemu mieliby zadzwonić?- spytał wpatrując się we mnie badawczo.

-Nie wiem.. Po prostu pomyślałem, że coś się stało. Wydawałeś mi się być trochę smutny- wydukałem wpatrując się w własne paznokcie.

Poczułem jak jego delikatna dłoń nieśmiało głaszczę mnie po policzku.

-Nic się nie stało. Muszę ci jednak coś powiedzieć... Wolałbym żebyśmy się stąd wyprowadzili, moi rodzice wiedzą gdzie jesteśmy. Nie możemy ryzykować, że przekażą to twojemu ojcowi.

-O ile już nie przekazali- mruknąłem, starając się zagłuszyć strach ponownie rodzący się w moim ciele.

-Właśnie dlatego wynająłem mały domek, dość daleko stąd- powiedział patrząc na mnie z lekką obawą.- Tam będziemy mieli całkowity spokój, nie będziemy musieli się niczym martwić. Zarezerwowałem dla nas dwa miejsca w pociągu dzisiaj na dwudziestą. Powinniśmy już zacząć się pakować- stwierdził delikatnie zaciskając palce na mojej dłoni.

Dłuższą chwilę nie odzywałem się, trawiąc to co przed chwilą powiedział. A jednak moja wolność nie trwała zbyt długo, znowu trzeba ratować się ucieczką. Smutny przymknąłem na chwilę powieki, uginając się pod ciężarem poczucia winy. Przeze mnie nawet Xavier zmuszony jest do opuszczenia swojego domu... Do uciekania przed moim prześladowcą.. Tylko dlatego, że mi pomógł.

To niesprawiedliwe. A jednak byłem mu coś winny. Skoro tak bardzo starał się mnie chronić, nie będę mu teraz tego utrudniał. I tak już wystarczająco dużo dla mnie zrobił, pomyślałem wstając z łóżka, wolnym krokiem kierując się w stronę szafy.

-Masz rację- stwierdziłem uśmiechając się delikatnie dla dodania otuchy.- Lepiej jeśli już teraz się spakujemy- zgodziłem się z nim równocześnie z niemałym trudem wyciągając zza mebla moją walizkę.

Czułem jego badawczy wzrok na moich plecach, jakby nadal próbował upewnić się, że wszystko w porządku, ale starałem się go ignorować w spokoju rozpinając walizkę i pakując do niej po kolei wszystkie moje rzeczy.


§

XAVIER

Zauważyłem, że Nathaniel posmutniał słysząc moje wieści, lecz także widziałem, że nie chciał mnie zamartwiać, dlatego też nie zwróciłem na to uwagi. Gdy powoli zaczął pakować swoje ubrania i kilka prywatnych rzeczy do dosyć sporej walizki, ja spokojnie siedziałem przypatrując mu się w milczeniu. 

Sam spakowałem się, zanim przyszedłem do niego, więc miałem to już z głowy. Czułem się trochę niepewnie opuszczając to miejsce, aczkolwiek wiedziałem, że postępuje  słusznie. Nie chciałem, żeby Nathaniel żył w wiecznym strachu, iż jego ojciec nagle pojawi się w progu naszych drzwi. I byłem gotów zrobić wszystko aby tylko czuł się bezpiecznie. 


*******
Miastowy zgiełk był niczym w porównaniu z hałasem panującym na dworcu. Już po kilku minutach stania na peronie, głowa pulsowała mi tępym bólem z powodu znajdujących się w pobliżu decybeli. Nie lubiłem hałasu, zresztą nie tylko ja. Po minie towarzyszącego mi chłopaka można było szczerze stwierdzić, iż podziela moje zdanie. 

Z ulgą powitałem  zatrzymujący się na peronie pociąg i biorąc w rękę bagaże, jak najszybciej wgramoliłem się po kilku schodkach rozglądając się przy okazji w poszukiwaniu jakiegoś pustego przedziału. Gdy wreszcie ów taki znalazłem, wspólnie z Nathanielem upchnęliśmy swoje walizki na bagażniku nad głowami i usiedliśmy naprzeciwko siebie po obu stronach okna.

Już otworzyłem usta aby o coś się go zapytać, gdy do przedziału wkroczyły trzy dziewczyny mniej więcej w takim samym wieku jak my.

-Możemy się dosiąść?- zapytały całe w skowronkach wpatrując się w siedzącego naprzeciwko mnie Nathaniela.

-Jasne- odpowiedziałem, choć nie kwapiłem się do dzielenia z nimi przedziału.

Zasady uprzejmości jednak nie pozwalały mi na inną odpowiedź, więc pozostawało mi jedynie obserwować jak dwie z dziewczyn przysiadły w niewielkiej odległości od Nathaniela, a ostatnia dziwnie trzepocząc rzęsami usadowiła się tuż obok mnie. 

-Dokąd to jedziecie chłopcy?- zapytała blondwłosa dziewczyna siedząca najbliżej Nathaniela.

-Do Bainbridge- odpowiedziałem spokojnie ignorując natarczywe spojrzenia koleżanki siedzącej koło mnie.

-O cóż za zbieg okoliczności- brunetka siedząca tuż koło blondynki zamrugała zdziwiona rzęskami obdarzając mojego towarzysza dosyć protekcjonalnym spojrzeniem.- My także się tam zatrzymujemy. To dosyć małe miasteczko, pewnie często będziemy się widywać- dodała pochylając się lekko w jego kierunku. 

Nie wiedzieć czemu, zacząłem się irytować patrząc na jej nieudolne próby flirtu. Nathaniel już i tak ma dosyć problemów na głowie, w poza tym nawet nie okazuje jej choć odrobiny zainteresowania, powinna sobie darować i dać mu przeżyć tą podróż w spokoju... Lekko skrzywiony wpatrywałem się jak blondynka położyła swoją dłoń na jego ramieniu próbując tym zwrócić na siebie uwagę.

Czemu nie mogła trzymać łap przy sobie, pomyślałem niemal warcząc gdy ze śmiechem poklepała go po kolanie. . Wpatrywałem się w nią morderczym wzrokiem, lecz ona nic sobie z tego nie robiła. Chyba nawet nie zwróciła na to uwagi, do głębi pochłonięta chęcią uwiedzenia Nathaniela.

Już chciałem jej zwrócić uwagę żeby się tak do niego nie kleiła, gdy poczułem jak dziewczyna dotychczas tylko uparcie się we mnie wpatrująca delikatnie ciągnie mój rękaw chcąc zwrócić na siebie moją uwagę. 

-Co?- warknąłem dosyć wrednie, nadal nie kontrolując dziwnych emocji które targały moim ciałem.

Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie słysząc ton mojego głosu, lecz już po chwili rozpromieniła się uśmiechając do mnie kokieteryjnie.

-Chciałam się spytać jak masz na imię. Miło by było zapoznać się z nowymi znajomymi.

-Xavier- odpowiedziałem, żeby jak najszybciej mieć ją z głowy i już odwracałem się w stronę Nathaniela, gdy ta ponownie pociągnęła mnie za rękaw.

-Jestem Samantha- przedstawiła się łapiąc moją dłoń i potrząsając nią w geście powitania.- To będzie wasz pierwszy raz w Bainbridge?

-Taa, nie za bardzo wyjeżdżałem poza okolice mojego miasta- stwierdziłem starając zakończyć konwersację.

-To tak samo jak ja- przyznała bóg wie czemu uradowana.

-Fajnie..- mruknąłem ukradkiem zerkając w kierunku Nathaniela i z dziwnym uczuciem w żołądku przypatrując się chichoczącym nad nim dziewczynom. 

-Nathaniel jakie śliczne imię- skomlały podniecone rzucając mu spojrzenia spod wytapetowanych rzęs.- Kocham chłopaków o takim imieniu- wyszeptała blondyna wieszając się nagle na jego ramieniu. 

Serce zakuło mnie boleśnie i w tym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Dokładnie gdy niezadowolona moim podejściem Samantha rzuciła się na mnie przygniatając mnie swoimi ramionami i trzepocząc rzęsami pocałowała mnie w policzek.

-Cieszę się, że cię poznałam- wyćwierkała, a ja nie zdążywszy zareagować mogłem tylko obserwować malujące się na twarzy Nathaniela zaskoczenie i coś czego nie byłem w stanie opisać, a co na pewno nie było pozytywnym uczuciem. 

Miałem ochotę zamordować te natrętne babsko, lecz jedyne na co się zdobyłem to odepchnięcie jej i ponowne zerknięcia na Nathaniela. Lecz ten już do końca podróży nawet nie uraczył mnie spojrzeniem, angażując się w rozmowę z dziewczynami.

A ja nie wiedzieć czemu zdenerwowany wpatrywałem się w okno, obserwując mijające wolno krajobrazy modląc się żebyśmy wreszcie dojechali na miejsce.