piątek, 15 listopada 2013

Pan od Historii - Rozdział 7

Rozdział 7 - Skrywane emocje

DAMIAN


Gdy rano uchyliłem powieki wiedziałem już co robić. Postanowiłem, że nie będę utrudniał życia Sebastianowi, wiec musiałem zacząć od zmiany samego siebie, skoro i moje życie już się zmieniło, teraz czas na mnie we własnej osobie, pomyślałem i wstając z pewnym wysiłkiem skierowałem się do łazienki. 

Musiałem się pozbyć wszystkiego co przypominało mi to co było. Począwszy od własnego wyglądu. Z czułością i pewnym smutkiem, przejechałem palcami po moim długich włosach, bijąc się z myślami. Zapuściłem je tylko dlatego, że kiedyś moja mama zawsze powtarzała jak bardzo je kocha. Myślałem, że jeśli je zapuszczę, tym samym i mnie pokocha jeszcze bardziej. Teraz dziwię się, że wcześniej ich nie ściąłem. W końcu i tak mnie zostawiła..

Myliłem się myśląc, że taka głupia rzecz jak włosy sprawi, że będzie mnie bardziej kochać. Ale podświadomie zostawiłem je mając nadzieję, że może kiedyś... Zobaczy mnie, tak jak kiedyś pogłaska po głowie i wróci. 

Głupia dziecięca mrzonka, skrzywiłem się, z gulą w gardle sięgając do małej szuflady i wyjmujac z niej nożyczki. 

*

SEBASTIAN


Wstałem około godziny ósmej od razu schodząc do kuchni i zaczynając przyrządzać dla wszystkich śniadanie. Przemyślenia wczorajszego wieczoru chyba zbyt mocno mną wstrząsnęły, ponieważ pierwszy raz od dawna przyśniła mi się Maja. 

Uśmiechnięta stała koło mnie, głaskając niewidzącego jej Kamilka i patrząc na mnie z dziwną dumą. 

-Wiedziałam, że dobrze zajmiesz się naszym synem- powiedziała spoglądając na niewidzące jej dziecko.

- Jak on szybko rośnie- dodała drżącym głosem, po czym przejęta stanęła obok i złapała mnie delikatnie za rękę. 

Nawet nie poczułem jej dotyku, jedynie zimne powietrze chłodzące moją skórę. 

-Sebastianie otwórz oczy- szepnęła mi na ucho.- Wreszcie masz szansę być szczęśliwy, czemu z niej nie korzystasz?- zapytała i po chwili rozwiała się, a mój umysł ponownie rozpłynął się w czarnej pustce.

Doprawdy dziwne, że przyśniła mi się akurat teraz, pomyślałem wsypując czekoladowe płatki do trzech półmisków. 

Tak bardzo zaaprobowało mnie przygotowywanie śniadania i własne rozmyślania, że nawet nie zauważyłem, iż ktoś wszedł do kuchni. 

- Dobry..- usłyszałem za plecami z zaskoczenia wylewając trochę mleka na stół. 

- Dobry- odpowiedziałem nie odwracając głowy.- Właśnie miałem iść was obudzić. Dobrze, że wstałeś. Podasz mi łyżki? Trzecia półka na lewo koło zlewu- wytłumaczyłem szybko wycierając ślady  mojego chwilowego rozkojarzenia i jednym ruchem wrzucając ścierkę do zlewu, odwróciłem się wreszcie w kierunku Damiana.

Chłopak bez słowa podał mi sztućce, a ja zszokowany wpatrywałem się w jego postać.

- Co.. co ty zrobiłeś z włosami?- zapytałem próbując oderwać wzrok od jego twarzy. 

Zawsze długie, proste, blond włosy sprawiały, że wyglądał na młodszego niż był w rzeczywistości. Jednak teraz..

Obcięte na krótko, lekko postrzępione u góry, sprawiały, że po raz pierwszy widać było jego twarz w całości. Wyraźnie kości policzkowe, duże błękitne oczy, prosty nos, delikatnie zarysowane usta. Wreszcie wyglądał całkowicie na swój wiek. Nie mogłem oderwać od niego spojrzenia. 

Czułem jak robi mi się gorąco, gdy lekko zakłopotany przeczesał palcami postrzępioną grzywę. 

-Aż tak źle?- spytał niepewny.

Wmurowało mnie.

-Źle ?!- prawie wykrzyknąłem. - Wręcz przeciwnie wyglądasz ..

W ostatniej chwili powstrzymałem się przed powiedzeniem " nieziemsko" i przełykając ślinę zmusiłem się do odwrócenia spojrzenia.

-... naprawdę dobrze- dokończyłem.

Boże, co się ze mną dzieje?   

-Siadaj i jedz- powiedziałem po chwili, kierując się w stronę pokoju mojego syna.- Ja idę w tym czasie obudzić Kamilka. 


*

DAMIAN


Czułem się niepewnie stojąc przed nim, gdy wpatrywał się we mnie tym dziwnym spojrzeniem. Poczułem ulgę gdy wreszcie odwrócił wzrok i poszedł obudzić Kamilka. Jeśli dalej będzie się na mnie tak patrzył, moje postanowienia wezmą w łeb, pomyślałem ponuro. Miałem dać sobie z nim spokój, a tymczasem zaczynam znowu myśleć, co o mnie sądzi. Czy podobam mu się w nowej wersji? STOP.. Wystarczy, że sam sobie się podobam, stwierdziłem. 

Byłem dość zadowolony z mojego wyglądu. Szczerze mówiąc myślałem, że będzie gorzej.

Zamyślony zabrałem się za jedzenie swoich płatków, lecz już po chwili usłyszałem znajomy chichot i zobaczyłem wbiegającego do kuchni Kamilka.  Od razu w lepszym humorze uśmiechnąłem się do niego, na co on stanął w miejscu z uroczo otwartą mordką i zagapił się na mnie wielkimi oczyma. 

-Daamiaan?- zapytał lekko przeciągając samogłoski. - Ale masz fajne włoski! - wykrzyknął i rzucił się na mnie żeby mnie przytulić. 

Ze śmiechem pogłaskałem malca tulącego się do moich nóg i wskazałem na stojące obok krzesełko. 

-Siadaj mały i wcinaj płatki- powiedziałem mrugając do niego porozumiewawczo.- To może niedługo przerośniesz tatę.

-Naprawdę?- jego oczy zalśniły się śmiesznie i już po chwili wciskał się na krzesełko sięgając dłońmi do miski.

Zabawny dzieciak, pomyślałem.


*

SEBASTIAN


Nie potrafiłem, oderwać od niego wzroku, gdy roześmiany beztrosko gadał sobie z wcinającym płatki Kamilkiem. W tym momencie wyglądał, jakby zupełnie zapomniał o tym jakie straszne rzeczy go spotkały i po prostu żył chwilą. A może naprawdę się nie przejmował? Wbrew jego wyglądowi był silną osobą, która nie łamie się z byle powodu. Żył tak kilka lat, może powrót do normalnego stanu rzeczy nie był dla niego tak trudny jak dla innych...

Zamyślony usiadłem przy wolnym miejscu po jego prawej stronie i niemal machinalnie zacząłem jeść płatki, myślami będąc jednak daleko, za murami tego domu.



*

DAMIAN


Nie wiedziałem czy brać jego milczenie za zły znak, na razie postanowiłem się jednak tym nie przejmować. Przynajmniej do momentu w którym nie skończę płatków. Były naprawdę przepyszne. Pakując ostatnią łyżkę do buzi wreszcie ponownie zawiesiłem wzrok na Sebastianie. 

-Jutro szkoła..- powiedziałem wyrywając go  z zamyślenia.

Zielone oczy spojrzały na mnie mrugając gwałtownie.

-Tak, tak. Nie martw się pojedziemy razem, nie będziesz musiał iść piechotą. Nawet bym ci na to nie pozwolił, nie chce ryzykować, że mógłbyś trafić na swojego ojca. Nie teraz, sprawa jeszcze nie ucichła, trzeba uważać...

Pokiwałem głową w geście zrozumienia. 

-Wiesz, że nie mam żadnych rzeczy, ani nawet książek oprócz tych które miałem przy sobie- przypomniałem opuszczając głowę z zażenowania.

Sebastian podrapał się lekko zakłopotany po nosie.

-Myślałem już nad tym. Dzisiaj pojedziemy do centrum kupie ci jakieś koszulki, spodnie i zeszyty.

-Nie.

Sebastian spojrzał na mnie zaskoczony.

-Nie mogę tak bardzo cię wykorzystywać- stwierdziłem ze zdenerwowania przygryzając dolną wargę.- To za dużo... A poza tym nie mam jak oddać ci pieniędzy..

-Głupiutki jesteś- zaśmiał się patrząc na mnie z małymi iskierkami w oczach.- Nie musisz mi nic oddawać, mówiłem ci już kiedyś, że wcale nie zarabiam tak mało.. A nawet gdybym nic nie zarabiał, żyłbym sobie spokojnie przynajmniej przez kilka lat, zanim musiałbym ponownie iść do pracy..

Czyżby był aż tak bogaty? Westchnąłem wiedząc, że cokolwiek bym nie powiedział on i tak postawi na swoim. 

- W porządku- zgodziłem się wreszcie, wstając i wkładając swoją miskę do zlewu.

-Ja też, ja też!

Kamilek szybko zeskoczył z krzesełka i z małą miską w ręku podbiegł do zlewu.

Sebastian patrzył się na to z uniesionymi brwiami. 

-A cóż to się stało malutki, że nie chcesz już żeby tatuś nosił twoje miski?- zapytał z uśmiechem tarmosząc jego blond włoski.

-Bo Damian zanosi sam- odparł jakby to wszystko wyjaśniało i podbiegł do mnie jak zwykle obejmując swoimi małymi rękoma moje nogi.

-Chodźmy juuuuż- wyjęczał ciągnąc mnie lekko do przodu.

-Dobra, dobra- powiedziałem i biorąc go za rękę we trójkę skierowaliśmy się do przedpokoju.

Założyliśmy ciepłe kurtki i buty po czym chwyciwszy malucha za rękę wyszedłem na dwór czekając na Sebastiana zamykającego drzwi. 

-Gdzie najpierw?- zapytałem stając przy samochodzie.

-Zobaczy się- odpowiedział otwierając tylne drzwi i pakując niezadowolonego Kamilka do siedzonka.

-Jak chce tak jak tata..- powiedział naburmuszony patrząc na oplatające go pasy.

-Jak będziesz taki duży jak ja, będziesz mógł- odpowiedział dając mu pstryczka w nos i wpakował się na miejsce kierowcy, przechylając się żeby otworzyć mi drzwi.

-Wskakuj- powiedział gdy jeszcze chwilkę wahałem się przed wejściem, po czym szybko umieściłem się na miejscu, zamykając drzwi. 

-Pasy.

-Co?- zapytałem nieprzytomnie.

-Zapnij pasy- powtórzył uśmiechając się półgębkiem.

-Aaa- w roztargnieniu pociągnąłem za nie, lecz chyba się zablokowały, nie mogłem wyciągnąć ich dalej niż do połowy. Zirytowany pociągnąłem ponownie, niestety z takim samym rezultatem. 

Usłyszałem głębokie westchnienie od strony Sebastiana i nim się spostrzegłem poczułem jak pochyla się nade mną sięgając do moich pasów. 

Momentalnie zesztywniałem zdając sobie sprawę jak blisko mojej twarzy znajduję się jego policzek i niemal wstrzymując oddech wpatrywałem się prosto przed siebie czując, że moje serce w każdej chwili może wyskoczyć mi z piersi. 


*

SEBASTIAN


-Kurde..- stęknąłem szarpiąc niezbyt delikatnie za pasy, które uparcie nie chciały dać za wygraną.

-Nie wiem co się z nimi dzieje- mamrotałem pod nosem, puszczając je w końcu aby chwilę odetchnąć.- Może jak szarpnę delikatniej...

Spojrzałem na niego dopiero teraz zdając sobie sprawę jak blisko niego się znalazłem. Ledwie kilka centymetrów dzieliło odległość naszych twarzy.  Jego duże błękitne oczy wpatrywały się we mnie szeroko otwarte, a z lekko uchylonych ust dobywał się płytki oddech. Przyłapałem się na tym, że nie potrafiłem oderwać od niego wzroku. Powoli przejechałem spojrzeniem po całej jego twarzy próbując opanować odruch przybliżenia się do niego, na co w tej chwili miałem dziwną ochotę. 

Naprawdę nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje. Nie rozumiałem reakcji własnego ciała, nigdy przecież nie patrzyłem na Damiana w jakikolwiek wykraczający poza zwykłe relacje sposób. A teraz... Przyłapuje się na ocenianiu go, w sposób w jaki ocenia się przyszłych partnerów. Nie powinienem...ale gdy zobaczyłem go dzisiaj takiego odmienionego .. Niby tylko głupie włosy, ale tak bardzo go zmieniły. Teraz wychodzę na kogoś próżnego, przejmującego się tylko wyglądem. Cholera.

Głośne kliknięcie paska wyrwało mnie z zamyślenia. 

-Gotowe- powiedział Damian omijając mnie wzrokiem.-Możemy jechać.

-A tak, tak. Właśnie...- wymamrotałem szybko wracając na swoje miejsce i uruchamiając silnik. 

Do centrum dojechaliśmy w dziesięć minut. Wyszliśmy z samochodu i uwolniwszy z siedzenia Kamilka, ruszyliśmy do pierwszego z brzegu sklepu z ubraniami.

-Zacznijmy od jakiś koszulek- powiedziałem na początek i sięgnąłem po pierwsze które rzuciły mi się w oczy. Błękitna koszula doskonale współgrająca z jego oczami i kilka t-shirtów z fajnymi nadrukami. 

-Mogą być?- zapytałem machając mu nimi przed nosem.

-Ujdą - stwierdził uśmiechając się jednak. 

Kupiliśmy później jeszcze kilka par jeansów, dwie pary butów i ciepłą ortalionową kurtkę. Gdy zapłaciliśmy i schowaliśmy zakupy w bagażniku samochodu, skierowaliśmy się do pobliskiej księgarni i kupiliśmy brakujące podręczniki obok w papierniczym kilka zeszytów i wreszcie wróciliśmy do samochodu, wracając z powrotem do domu.

Cały czas bijąc się z myślami pozwoliłem zabrać mu rzeczy do pokoju, a sam zająłem się przyrządzaniem obiadu. Będę musiał jeszcze później zadzwonić do niani, żeby przyjechała jutro zająć się Kamilkiem na te kilka godzin, pomyślałem wrzucając do garnka makaron. Głośny tupot stóp przerwał jednak moje rozmyślania. Odwróciłem się spoglądając na wbiegającego do pomieszczenia Damiana.

-Pożyczyłbyś mi na jogurt?- zapytał wpatrując się we mnie błagalnym wzrokiem.- Kamilek dręczy mnie strasznie odkąd powiedziałem, że moim ulubionym jest Monte. Nalega że też chce spróbować. 

Wysupłałem z kieszeni trochę drobnych i wręczyłem mu do ręki. 

-Do jakiego sklepu idziesz?- zapytałem próbując przełknąć obawę ściskającą mnie w gardle.

-Do jakiegoś najbliższego- odkrzyknął zakładając już buty.

-Uważaj na siebie!- krzyknąłem za nim z powrotem wracając do garów. 

*

DAMIAN


Bałem się sam wychodzić, ale widząc błagalną minę Kamilka nie potrafiłem mu odmówić. Właśnie skręcałem do widocznego z odległości kilku metrów sklepu gdy kątem oka dostrzegłem dziwnie znajomą postać stojącą bokiem metr dalej. Z żołądkiem ściśniętym ze strachu zrobiłem krok w tył próbując zniknąć zanim postać mnie zobaczy, lecz w chwili gdy stałem już tyłem, usłyszałem znienawidzony przeze mnie głos.

-Kogo my tu mamy?- niezbyt miłe warknięcie rozległo się za moimi plecami.- Nie podejdziesz pogadać?

-Nie mamy o czym rozmawiać... tato- odpowiedziałem odwracając się i wybierając w kieszeni kurtki numer do Sebastiana.

-Ach tak? A ja jestem innego zdania- odwarknął i machnął głową na towarzyszącego mu wyrostka.

-Damian?-usłyszałem stłumiony przez głośnik komórki i materiał głos Sebastiana.- Damian?!