czwartek, 21 listopada 2013

Don't piss me off - Part 1/2

Prześladowco mógłbyś podać mi jeszcze raz swój e-mail ?:D I tak, mogę opublikować coś twojego :D Tylko wyślij mi w załączniku sweetelizabeth@prokonto.pl

******************************************************************************************

-Wiedziałem, że to ty- powoli odwróciłem się spoglądając na stojącego w pobliżu chłopaka.

Tsuri...Jak zawsze musiał się za mną pałętać. Odkąd jego ojciec ożenił się z moją matką co miało miejsce niecały rok temu, jego syn zauważył, że moja mamusia martwi się, gdy co wieczór wychodzę z domu, więc wspaniałomyślnie stwierdził, że będzie mnie miał na oku. Zazwyczaj kończyło się to moim powrotem. Ale nie dzisiaj...

-A któżby inny?-uśmiechnął się kpiąco przyprawiając mnie o gęsią skórkę.

-Właśnie... kto inny zajmuje się łażeniem za mną krok w krok zamiast kiszeniem dupy w domu?- zapytałem ironicznie spoglądając na niego spod przymróżonych powiek.

-Taka moja rola- odpowiedział niezrażony, na co ja zgrzytnąłem zębami z irytacji.

-Czemu przynajmniej dzisiaj nie możesz mi dać spokoju?- zapytałem zrezygnowany, gdy po próbie odwrotu, złapał mnie za rękę i siłą postawił w poprzednim miejscu.

-Bronię cię przed złodziejami cnoty- wyszeptał z dziwnym błyskiem w oku. Przemilczałem to doskonale wiedząc, że mówi to tylko po to aby wyprowadzić mnie z równowagi.- A poza tym twoja matka by mnie zabiła....

-Za co?! Za wyjście z domu?!

-Taaa bo ty na pewno poszedłeś tylko na spacerek.

Dobra tego nie skomentuje. I tak by nie uwierzył w żadną wymówkę. W końcu staliśmy przed klubem do którego jeszcze chwilę temu miałem zamiar wejść. I nadal mam zamiar to zrobić...

-Boże, nie możesz wyluzować? Zawsze musisz być takim sztywniakiem? Nigdy nie miałeś ochoty pogibać się z jakąś dupeczką, no wiesz wypić kilka drinków, przelecieć jakąś pannę?

-Raczej wątpię żebym kiedykolwiek o tym myślał.

Jego spokojny głos tylko bardziej mnie wkurzył.

-Pierdolisz- stwierdziłem i szybkim ruchem wyrwałem się z jego łap robiąc kilka kroków  w tył i z uwagą wpatrując się w jego postać.

W sumie nie brzydki. Na pewno jakieś panny za nim ganiały. Ciemne prawie kruczoczarne włosy, błękitne oczy, dosyć wysportowane ciało. Tylko ta zapięta pod szyję koszula, nie za bardzo pasowała.

Niewiele myśląc podszedłem do niego i szybkim ruchem rozpiąłem kilka górnych guzików. Cofnąłem się i jeszcze raz przejechałem po nim wzrokiem.

-No teraz trochę bardziej przypominasz człowieka- stwierdziłem nieświadomy jego dziwnie ciemnego spojrzenia utkwionego w mojej postaci.

-Zawsze wyglądam jak człowiek-warknął unosząc rękę aby zapiąć koszulę.

-Nie.. Zawsze wyglądasz jak kujonowaty pizduś plastuś- warknąłem odtrącając jego rękę od guzików.- Zostaw to tak jak jest, wiem co robię. A teraz chodź- pociągnąłem go w kierunku klubu, w myślach układając już chytry plan.

-Zaraz, zaraz... Chyba nie masz zamiaru tam iść- palcem wskazał na rosłych ochroniarzy stojących przy wyjściu.-Już coś kiedyś, mówiłem ci na ten temat. Nigdzie nie idziesz- warknął ciągnąc mnie w przeciwną stronę.

-Nie zabronisz mi. Dotychczas potulnie wracałem do domu żebyś przestał marudzić, ze moja matka umiera ze zmartwienia. Ale nie dzisiaj... Dzisiaj mam zamiar iść tam, upić się, potańczyć i nic nie możesz zrobić. Wybieraj albo idziesz ze mną i będziesz pilnował swojego "braciszka" w środku, albo zmykaj do domciu- wyszeptałem z kpiącym uśmieszkiem pstrykając go w klatę.- A więc pa pa- stwierdziłem, gdy po dłuższej chwili nadal się nie odzywał i odwróciłem się do niego plecami z zamiarem odejścia.
1..
2..
-Czekaj idę z tobą!

Haha, wiedziałem. Uśmiechnąłem się w myślach i znudzonym gestem przywołałem go do siebie. Akcja, czas zdemoralizować starszego braciszka START!

-Tylko mi siepy nie narób- parsknąłem i wmaszerowałem z nim do środka.

Już od wejścia ogłuszyła nas przepełniająca cały klub muzyka. Światła stroboskopowe oślepiały nas oświetlając przy okazji masę ciał tańczących na parkiecie, ruchliwych jak stado pacynek.

O tak...Jak mi tego brakowało, pomyślałem z szerokim uśmiechem wpatrując się w gibiące pupkami dziewczyny, które zauważywszy mój wzrok zaczęły tańczyć przybierając dosyć seksowne pozycje.

Mmm...ładny widoczek. Niestety zepsuło mi go mocne szturchnięcie ze strony Tsuriego.

-Co znowu?- warknąłem.

-Długo chcesz tu siedzieć?- zapytał nawet kątem oka nie zerkając w stronę dziewczyn na parkiecie. Zupełnie jakby nie był nimi całkowicie zainteresowany. Dziwak..

-Tyle ile będzie mi się chciało- stwierdziłem i zostawiając go samemu sobie ruszyłem na parkiet.

Przez cały czas czułem na sobie jego spojrzenie, próbowałem to ignorować lecz w którymś momencie doszedłem do wniosku, że to i tak nic nie daje. Wkurzony odwróciłem się więc i wlepiłem w niego poirytowane spojrzenie. Jak można zarywać do tańczących nieopodal dziewczyn, gdy zbyt zaaferowany jestem jego wciąż pełzającym po mnie wzrokiem. Dość tego, pomyślałem ruszając w jego kierunku.

-Nie masz nic ciekawego do roboty? Nie mógłbyś choć przez chwilę przestać mnie pilnować?

-Chyba właśnie po to tu przyszedłem, o ile się nie mylę- stwierdził rozkładając się wygodnie w fotelu.

-Przestań- warknąłem.- Mógłbyś sobie ten jeden raz darować, w końcu co mi się może stać, podczas tańczenia z dziewczyną. Zluzuj...- poirytowany posłałem mu mordercze spojrzenie.

-Och nie, nic się nie stanie.Tak po prostu sobie patrzę, możesz już iść śmiało, skoro tak bardzo chce ci się tańczyć..

Jego głos wręcz ociekał sztucznością.

-Dobra- warknąłem ponownie i z zaciśniętymi ustami skierowałem się na parkiet.

Kompletnie ignorując ciążące na mnie spojrzenie, przylgnąłem do pierwszej lepszej ślicznotki, kusząco ocierającą się dupcią o przód moich spodni. Kręciłem biodrami dłońmi trzymając dziewczynę w pasie, na co ona wykonywała coraz śmielsze ruchy w moim kierunku.

Nie mogłem narzekać na brak powodzenia. Kasztanowe zmierzwione włosy, zielone oczy, smukłe ciało i nie byłem też za niski. Może z trzy centymetry niższy o tego gbura Tsuriego.

(Ten kawałek pisałam z piosenką : AVICII- You make me  włączcie ją teraz ! Wgra się w klimat :p)

Kompletnie zatraciłem się w tańcu, wsłuchując w bombardującą mnie z każdej strony muzykę. Przymknąłem oczy i z uśmiechem okręciłem dziewczynę, przyciskając ją do swojej klatki piersiowej. Już miałem złożyć na jej chętnych ustach pocałunek, gdy czyjaś ręka stanowczo mnie od niej odciągnęła.

-Czego?- warknąłem odwracając się i spoglądając na upierdliwego osobnika.

-Odbijany- wyszczerzył się i bez słowa wyjaśnień porwał moją pannę, która uradowana poleciała za nim bez słowa. 

Stałem w miejscu z opuszczoną szczeną nie dowierzając temu co właśnie się stało. Tsuri, ten walony sztywniak odbił mi dziewczynę! Spojrzałem w ich kierunku i zszokowany musiałem zgodzić się z tym, że ten drań jednak potrafi nawet dobrze tańczyć. 

Jedyne co mnie wkurzało to fakt iż zamiast patrzeć na nią i choć udawać zainteresowanego wijącym się przed nim ciałem, on wpatrywał się prosto we mnie. Mierząc mnie pełnym kpiny spojrzeniem, gdy jego dłonie przejeżdżały niby od niechcenia po jej ciele. Zachciało się rywalizować, tak? Dobra, to zobaczymy, czy tylko w tańcu jesteś takim chojrakiem. 

Nie odrywając od niego spojrzenia kiwnąłem głową i zszedłem z parkietu ruszając wolnym krokiem do baru. 

Kilka sekund później już stał za mną z założonymi rękoma przyglądając się mojej postaci.

-Zachciało ci się ze mną pogrywać?- spytałem mierząc go kpiącym spojrzeniem.

Tsuri jedynie wykrzywił kącik ust w parodii uśmiechu.

-A bo co?

-Nic, nic- odpowiedziałem machając w stronę barmana.- Chciałem ci zaproponować bardziej męski pojedynek- uśmiechnąłem się chytrze.- Butelkę Tequili i dwa kieliszki- powiedziałem barmanowi, na co Tsuri uniósł brwi.

-Wiesz w ogóle jak się to pije?- zapytał z powątpieniem.

Przemilczałem to obserwując jak dość barman stawia przed nami kieliszki, półmisek z limonkami, butelkę i solniczkę. Zapłaciłem za wszystko, dopiero po chwili zerkając na siedzącego koło mnie drania.

-Skoro jesteś taki mocny, to może zobaczymy jak sobie poradzisz teraz- uniosłem brwi wpatrując się w niego z wyzwaniem.- Ciekawy jestem kto dłużej wytrzyma- powiedziałem po czym bez słowa sięgnąłem po solniczkę, nasypałem sobie trochę soli na wierzch dłonie, następnie jednym szybkim ruchem wypiłem znajdujący się w kieliszku alkohol i zlizałem sól następnie zatapiając zęby w limonce.

Tsuri przez cały ten czas wpatrywał się we mnie badawczym wzrokiem, nawet palcem nie kiwnąwszy w stronę swojego kieliszka. 

-Dygasz?- spytałem unosząc brwi.

-Chyba śnisz- stwierdził i bez słowa powtórzył moje czynności, także po wszystkim zatapiając zęby w limonce.- Zastanawiałem się tylko jakim dziwnym sposobem, ty to pijesz- stwierdził.- Zazwyczaj robi się to inaczej- uśmiechnął się trochę tajemniczo.

Spojrzałem na niego lekko zaskoczony.

-Dziwne, że w ogóle wiesz jak to się pije. Nie wnikam skąd...- stwierdziłem pozbywając się zawartości drugiego kieliszka. Nie wyglądał na imprezowicza.- To jakie ty znasz inne sposoby?- zapytałem w końcu zaciekawiony. 

Tsuri uśmiechnął się jedynie podnosząc limonkę i przyciskając ją do mojej szyi. Wzdrygnąłem się lecz nie miałem zamiaru ruszać się z miejsca i wyjść na tchórza. Cierpliwie siedziałem obserwując co robi. 

Wysypał sól na rękę, duszkiem wypił kieliszek szybko zlizując sól i zanim zdążyłem się spostrzec dostrzegłem jak pochyla się w moim kierunku, następnie poczułem jego wilgotny język na mojej szyi. 

Poczułem jak przechodzą mnie dreszcze i odskoczyłem jak oparzony wpatrując się w niego płonącym  wzrokiem.

-Co to miało być kurwa?- warknąłem mrużąc oczy. 

-Zaprezentowałem ci tylko, jak się pije tequilę w towarzystwie dziewczyn. Tak na przyszłość...- stwierdził machając lekceważąco ręką. Po jego oczach zaś można było poznać, że nie tylko o to mu chodziło. Postanowiłem jednak nie udzielać się na ten temat i puścić to w niepamięć. 

Szybko wróciłem na swoje miejsce pocierając w zamyśleniu piekące miejsce na szyi, jednym szybkim ruchem wypiłem kolejne dwa kieliszki. 

Teguilia miała jednak to do siebie, że szybko waliła po głowie. Kilka kieliszków później już nawet nie zwracałem uwagi na to czy Tsuri pije ze mną, czy po prostu siedzi wpatrując się we mnie swoimi błękitnymi oczami. 

-Myślę, że powinniśmy już wracać- powiedział po pewnym czasie, gdy ledwo siedząc na miejscu starałem się sięgnąć po leżącą w półmisku limonkę, lecz ręką machałem w kompletnie innym kierunku.

-Nie, dobsze się czuję, nie ma poczeby- wymamrotałem próbując skupić wzrok na jego twarzy, co jednak okazało się zbyt trudne, gdy widziałem ich kilka.

Tsuri wywrócił tylko oczami i podniósł się z miejsca łapiąc mnie pod pachę.

-Właśnie widzę - stwierdził i gdy chybocząc się, udało mi się wstać z miejsca, dla pewności objął mnie w pasie, powoli wyprowadzając na zewnątrz.

Nie ułatwiałem mu jednak roboty, wieszając się na nim całym ciężarem mojego ciała. 

-Mógłbyś wykazać trochę własnej inicjatywy- wysapał starając się mnie nie wypuścić, gdy zahaczyłem stopą o wystający krawężnik.

Jego wypowiedź w moich myślach zabrzmiała dość dwuznacznie.

-Chyba śnisz- wymamrotałem mając na tyle siły aby skrzywić usta w szyderczym uśmiechu.

Od świeżego powietrza które delikatnie ochładzało moje rozgrzane ciało trochę mi pojaśniało w głowie. Przynajmniej nie miałem problemów z wymową. Iść o własnych siłach też bym pewnie dał sobie radę, ale na dłuższą metę taki sposób był wygodniejszy. 

Chciał mnie pilnować, to niech teraz robi za tragarza, zachichotałem w myślach. 

-A żebyś wiedział, że śnie- odpowiedział patrząc się na mnie dziwnie płonącym wzrokiem. 

Uniosłem jedynie brwi, dając sygnał, że mało mnie to śmieszy i ponownie spojrzałem przed siebie, zdając sobie sprawę, że znaleźliśmy się już pod domem.

-Prowadź braciszku- wyszczerzyłem się i opadłem na niego jak worek kartofli. W ostatniej chwili udało mu się mocniej mnie objąć abym nie upadł na ziemię.- Ciekawy jestem co powiedzą jak zobaczą do jakiego stanu mnie doprowadziłeś- wyszeptałem i zamknąłem oczy udając schlanego do nieprzytomności. 

-Przestań odpierdalać- syknął po chwili, szamocząc mną żebym stanął normalnie. 

Próżne jego prośby, zdecydowałem już go pogrążyć, więc słowa dotrzymam. Rozluźniając kompletnie mięśnie pozwoliłem, aby moje ciało zawisło mu w rękach jak jeden wielki flak. Zobaczymy jak się z tego wybronisz starszy braciszku. Tym bardziej, że od ciebie też czuć alkohol. 

Już wyobraziłem sobie jak wwleka moje ciało po ziemi do środka, a moja mama patrzy na to ze zgrozą. Lecz nagle ni stąd ni zowąd poczułem jak wkłada ramię pod moje nogi i unosi mnie do góry. Miałem ochotę otworzyć oczy i mu nagadać, lecz powstrzymałem się tylko ze względu na mój misterny plan. 

Nie ważne czy mnie tam wwlecze, czy zaniesie. Ważne, że rodzice to zobaczą.. 

-Jeszcze tego pożałujesz- usłyszałem szept tuż przy moim uchu i poczułem ciepły oddech owiewający moją szyję. 

Zobaczymy, pomyślałem z niecierpliwością wsłuchując się w odgłosy otwieranego zamka. 

Wiedziałem, że wkroczyliśmy do środka niemal od razu. Nie musiałem nawet otwierać oczu, jedyne co mnie zastanawiało to kompletna cisza po naszym wejściu.  Zaskoczony w końcu uchyliłem powieki i niemal od razu dostrzegłem wiszącą na lustrze kartkę.

"Wyszliśmy z Markiem do kina na całonocny seans. Wrócimy o 9... Całuski. Mama"

- No pięknie- westchnąłem i momentalnie odzyskałem wszystkie siły. Nie miałem już po co udawać skoro i tak nie narypie mu przypału.

-Puść mnie już- warknąłem lekko wkurwiony z powodu nie wypalonego planu. 

Do tego byłem skazany na jego sztywniackie towarzystwo.

-A bo co?- zapytał unosząc brwi i po raz pierwszy zaskakując mnie swoim zachowaniem. 

-Bo tak, mam kurwa nogi. Umiem chodzić..- warknąłem czując się niekomfortowo a tej sytuacji.

-Jakoś tego nie zauważyłem przez ostatnie pół godziny- stwierdził i nic sobie nie robiąc z mojego rozkazu, zaczął wspinać się po schodach na pierwsze piętro. 

Spanikowany uczepiłem się jego ramienia, jednak po wyrazie mojej twarzy mógł bardziej pomyśleć, że chciałem go uderzyć. 

-Natychmiast mnie opuść- warknąłem wymawiając każde słowo z chwilową pauzą. 

Tsuri spojrzał się dziwnym wzrokiem otwierając nogą drzwi od mojego pokoju.

-Dobra, jak sobie życzysz- wyszeptał ze złośliwym uśmieszkiem i postawił mnie na ziemi. Tak po prostu.. To chyba zbyt proste, pomyślałem patrząc na niego podejrzliwie.

-A teraz wypad- warknąłem wskazując na drzwi.

-A to czemu?- zapytał się mrugając niewinnie oczami. 

Zacisnąłem zęby powstrzymując się przed przekleństwem wylewającym mi się na usta.

-Bo chce się przebrać- odpowiedziałem w miarę spokojnym tonem głosu. Nadal lekko kręciło mi się w głowie, więc stanąłem przy kolumnie mojego łóżka opierając się o nią lekko plecami. Nie chciałem pokazać swojej słabości.

-A co może mamy coś innego?- zapytał ironicznie.- Boisz się przebrać przy mnie?

-Chyba sobie kpisz- prychnąłem oburzony. 

Tsuri wymownie uniósł brwi. 

-To do dzieła- powiedział nie odrywając ode mnie wzroku nawet na sekundę. 

Bez słowa złapałem za moją bluzkę i szybkim ruchem zdjąłem ją przez głowę. Czułem na sobie jego dziwnie natarczywe spojrzenie. 

-Musisz się tak gapić?-warknąłem czując się po raz pierwszy dziwnie nieswojo. 

-Muszę- odpowiedział jedynie i patrzył się dalej. 

Olej go, powiedziałem sobie i lekko chwiejnym krokiem podszedłem do szafy, wrzucając do niej bluzkę, następnie szybko rozpiąłem spodnie i pochyliłem się uwalniając nogi z nogawek. Gdy ich los podzielił także los bluzki, starałem się znaleźć jakąś koszulkę do spania i świeże bokserki. Czułem lekki chłód na mojej skórze, ciągnący się od otwartego zapewne okna. Lekka gęsia skórka pokryła mi klatkę piersiową i ramiona. 

-Gdzie jest jakaś cholerna koszulka- mamrotałem pod nosem kompletnie zapominając o wpatrującym się we mnie osobniku. Pochyliłem się ponownie, dostrzegając ją w stercie leżąc na dnie szafy ubrań i z ulgą sięgnąłem po nią, po chwili ponownie się prostując. 

-Możesz już iść do siebie. Ja idę się wykąpać- powiedziałem powoli odwracając się w jego kierunku. Dopiero po chwili dostrzegłem, że nie stał w poprzednim miejscu, lecz teraz dzieliła nas odległość jedynie kilku centymetrów. 

-Coś nie tak?- uniosłem pytająco brwi, lecz nie doczekałem się odpowiedzi. 

Ciepła ręka owinęła się na moim nadgarstku i stanowczym ruchem pociągnęła mnie w lewą stronę. Zanim się zorientowałem, już leżałem na swoim łóżku z pochylającym się nade mną Tsurim. 

-Co ty..?- chciałem zapytać, lecz wtedy poczułem coś twardego na moim udzie.

Zszokowany wytrzeszczyłem na niego oczy kompletnie nie wiedząc co powiedzieć.

-Co.. jak.. czemu ty...?- udało mi się jedynie wykrztusić, gdy ten uśmiechnął się nagle ironicznie i przeciągnął lekko dłonią po moim policzku. 

-Już nie taki pewny siebie, co?- zapytał złośliwie. A we mnie od nowa rozgorzała chęć do walki. 

-Urusai!- wrzasnąłem kompletnie wyprowadzony z równowagi.- Nie wiem o co ci chodzi, ale natychmiast złaź ze mnie pedale- warknąłem nawet nie zwracając uwagi na obraźliwe słowo którego użyłem. 

Tsuri zmrużył oczy, mocniej zaciskając dłonie na moim nadgarstkach.

-Pedale?- wyszeptał kompletnie wyzutym z emocji głosem. 

-Tak kurwa! Złaź  ze...!- jednym gwałtownym ruchem zamknął moje usta własnymi przerywając tok mojej wypowiedzi.

Kompletnie zaskoczony zesztywniałem jak zaczarowany, zastanawiając się nad tym, co się właściwie dzieje. 

Ocknąłem się dopiero gdy poczułem władczy język Tsuriego wpełzający do wnętrza moich ust.  Stłumiłem jęk, gdy przejechał nim po moim podniebieniu. Kurwa! To było takie dziwne, a równocześnie takie podniecające, że miałem ochotę niemal od razu oddać mu pocałunek. Nie zapominajmy jednak, że jest chłopakiem. Do tego moim przyszywanym bratem i niemal w stu procentach gejem.

Zacząłem szarpać się i wić pod nim, starając się wydostać, gdy te nagle puścił jedną moją rękę i z zaskoczenia ścisnął moje obite jedynie w bokserki krocze. 

Tym razem nie mogłem się powstrzymać od głośnego jęknięcia. Jasna cholera, pomyślałem gdy zaczął masować moje przyrodzenie przez materiał. Niemal od razu stwardniałem, usprawiedliwiając się, że to normalna reakcja. Nieświadomie wypchnąłem lekko biodra i właśnie w tej chwili uwolnił moje usta i podniósł się wpatrując we mnie dziwnie płonącym spojrzeniem.

-A ty to niby kim jesteś?-wyszeptał mocniej ściskając moje krocze, na co jęknąłem szybko zakrywając sobie usta.-Taki zapalony heteryk, a ugina się pod dłońmi pedała..

-Dobra sorry za to co powiedziałem- wysapałem nie rozumiejąc czemu nadal nie cofa swojej ręki, tylko coraz śmielej sobie poczynia.-Przepraszam, przestań już..

Tsuri zamarł na sekundę wpatrując się we mnie badawczo.

-Nie chce przestawać- wyszeptał i zanim się spostrzegłem ponownie przywarł do moich ust, gryząc je pieszcząc delikatnie językiem.

Nie mogłem uwierzyć, w to co właśnie się działo.  Wewnętrzna ochota na odwzajemnienie pieszczot z chwili na chwilę wzbierała we mnie pozbawiając mnie trzeźwych myśli. Tak właściwie to czemu nie miałbym odpowiedzieć na jego dotyk? Przecież wiem, że nie jestem gejem. To po prostu eksperyment.. Każdy próbuje czegoś nowego, stwierdziłem wreszcie się decydując.

Uniosłem dłoń i założyłem ją na kark lekko zdziwionego Tsuriego przyciągając go bliżej i otwierając usta w niemym zaproszeniu. A co mi szkodzi, pomyślałem już po chwili oddając jego namiętne pocałunki. Przeplatając nasze języki i badając jego aksamitne wnętrze. Tymczasem jego ręka nadal sumiennie ugniatała moje genitalia. Jęczałem w jego usta nawet nie próbując się już powstrzymywać. 

Powoli zjechał ustami na moją szyję i zaczął kąsać ją delikatnie i lizać na przemian.Odchyliłem głowę dając mu lepszy dostęp. 

-Ah- wyrwało mi się gdy palcem dłoni zahaczył o jeden z moich sutków. Nie miałem pojęcia, że może być to takie intensywne.

Już po chwili to jego usta zajęły miejsce dłoni, a ja wyginałem się nie mogąc znieść ogarniającej mnie rozkoszy. Nawet nie zwróciłem odwagi gdy uwolnił mnie z moich bokserek i jakimś cudem pozbył się także swoich łącznie ze spodniami. Dostrzegłem to dopiero gdy poczułem jego penisa ocierającego się o mojego i rękę obejmującą obydwa na raz i gwałtownie poruszającą się w górę i w dół. 

Nie mogąc znieść dłużej rozpierających mnie emocji, pochyliłem się gwałtownie przyciągając jego usta i wpijając się w nie z pożądaniem. Kilka minut później roztrzęsiony wyrzuciłem głowę do tyłu i doszedłem oznajmiając to dosyć głośnym krzykiem. Tsuri doszedł zaledwie kilka sekund  po mnie. Zmęczony nawet nie zawróciłem sobie głowy że lepię się od naszej spermy, po prostu niemal natychmiast odlatując w błogi sen.

********

Następnego ranka obudziłem się sam. I bogu dzięki bo nie wiem co bym zrobił gdyby tak nie było. Szybko wstałem zgarniając pierwsze lepsze ciuchy i skierowałem się do łazienki żeby się wykąpać. Czułem się dziwnie, starałem się nie myśleć nad tym co się wczoraj wydarzyło. Poeksperymentować? Pf, co mnie kurwa napadło, walnąłem się otwartą dłonią w czoło schodząc jakiś czas później na dół.

Zapach jajecznicy od bekonu przywitał mnie mile już od progu. 

-Wreszcie wstałeś- mama uśmiechnęła się wskazując mi miejsce koło Tsuriego.

Nie patrząc na niego usiadłem starając się zapanować nad drżącymi dłońmi i dziwnie szybko bijącym sercem. 

-Wcale nie jest tak późno- mruknąłem sięgając ręką po widelec.

Udawałem, że nie widzę natarczywego spojrzenia wbitego w moją postać, co wcale nie było takie proste jak mogłoby się wydawać.

-Zapomnieliśmy wam wczoraj coś powiedzieć- odezwała się po chwili z lekkim wahaniem.

Zaciekawiony uniosłem wzrok znad jajecznicy wpatrując się w nią pytająco.

-Musimy wyjechać z Markiem na dwa dni do ciotki Keyuichi- powiedziała spuszczając wzrok trochę zakłopotana. -Mam nadzieję, że dobrze zajmiecie się domem. Lodówka jest pełna ale w razie czego zostawiliśmy czterdzieści dolarów w kredensie. Myślę, że jesteście na tyle dorośli aby sobie poradzić samemu w domu- dokończyła a mnie zdjęła nagle gęsia skórka. 

-Jasne, że sobie poradzimy mamo- Tsuri uśmiechnął się do niej promiennie, a ja wzdrygnąłem się czując wędrującą po moim udzie rękę.- Zajmę się nim, na pewno nic nie odwali- dodał jeszcze, na co ja miałem ochotę zajebać mu w tą uśmiechniętą mordę. 

-Dobrze, teraz nie będę miała już czym się przejmować- stwierdziła zadowolona wychodząc z kuchni, podczas gdy ja kompletnie zszokowany wpatrywałem się w szeroko uśmiechniętą mordę Tsuriego. 

-Jesteś chory- syknąłem mrużąc wściekle oczy i odtrącając jego macającą mnie rękę. 

-W takim razie uważaj bo się zarazisz- wyszeptał pochylając się nagle i składając szybki pocałunek na moich ustach.- A nie jest to uleczalna choroba- dodał po czy po prostu wyszedł z kuchni, zapewne kierując się do swojego pokoju. 

A ja siedziałem tylko kompletnie skołowany, wiedząc, że te dwa dni będą dla mnie piekłem.

***************************************************

CDN.