niedziela, 5 maja 2013

Przyrzeczenie One Shot- Niespodzianka




*********************************************************************************************
Przyrzeczenie

Kilka lat wcześniej

-Tokaru?

-Co Aki?

-Obiecasz, że mnie nie zostawisz?- mały czarnowłosy chłopiec lekko zdenerwowany miął w swych maleńkich rączkach kolorową czapeczkę.

Drugi chłopiec w tym samym wieku z włosami koloru piaskowego blondu, uśmiechnął się delikatnie do Akiego i rozczochrał dłonią jego włosy.

-Obiecuję- pokiwał lekko jasną grzywką i przytulił do siebie chłopca.

Aki westchnął cichutko i zadowolony wtulił się w ciało swojego najlepszego przyjaciela. Wierzył, że dotrzyma słowa. A zresztą wierzył we wszystko co mu mówił blond włosy. Bo w końcu komu innemu miałby wierzyć, jak nie swojemu przyjacielowi.


                                                                  §
(Teraz)  AKI

Zdenerwowany wpatrywałem się w rękę nauczyciela oddającego zaległe kartkówki. Byłem niemal pewny, że dostanę złą ocenę. W dniu w którym ją pisaliśmy wbiegłem do klasy parę minut po dzwonku i za karę, musiałem zrobić jeszcze dwa dodatkowe zadania. Cholernie trudne zadania...

No więc z zapartym tchem spojrzałem na lądującą przede mną kartkę, zastanawiając się co teraz zrobić. Wystarczyłoby ją przewrócić i zerknąć w róg kartki.

„Dobra, albo teraz albo nigdy” pomyślałem i jednym szybkim ruchem odwróciłem kartkę.

Czwórka, triumfujący uśmiech rozświetlił moją twarz a ręce uniosły się w geście zwycięstwa.

-Yghmm- chrząknął nauczyciel.- Mógłby pan wyjaśnić co pan właśnie robi?

Zawstydzony szybko opuściłem dłonie, próbując nie patrzeć na utkwione we mnie spojrzenia większości klasy. Chyba zbyt często mi się to zdarza, westchnąłem.


                                                                     §
TOKARU
Przyglądałem mu się z delikatnym uśmiechem, gdy lekko zażenowany spuścił wzrok na swoją ławkę bawiąc się trzymanym w dłoni długopisem.

Westchnąłem i oparłem podbródek na dłoni. Zbyt często ostatnio przyłapywałem się na myśleniu o tym jaki jest słodki. Eh...ale  co się stało to się nie odstanie, choćbym nie wiem jak bardzo starał się tłumić te myśli, powracają do mnie niczym bumerang.

Przyglądałem się jak zakłopotany przygryza końcówkę długopisu, przeliczając punkty na kartce. Na jego czarną grzywkę opadającą miękko na czoło, niesamowite błękitne oczy i znowu na usta. Te pełne brzoskwiniowe wargi teraz ciągle obejmujące te cholerną końcówkę od długopisu.

Zacisnąłem zęby i zmusiłem się do odwrócenia wzroku.

Jak tak dalej pójdzie, zrobię coś czego później będę bardzo żałował, pomyślałem i zrezygnowany spuściłem wzrok na swoje zaciśnięte dłonie. „To za trudne”...


                                                                      §
AKI

„Ciekawe co dostał Tokaru” pomyślałem i odwróciłem się aby zerknąć na niego. Sprawę ułatwiało mi to, że siedziałem z nim w tej samej ławce.

Zdziwiony podniosłem brwi, gdy zobaczyłem w jakim jest stanie. Widać było, że intensywnie nad czymś myśli. Miał lekko zamglony wzrok i mocno zaciśnięte dłonie. Zaniepokojony pomachałem mu lekko dłonią przed twarzą, ale nie zareagował.

-Tokaru?- szepnąłem, żeby nauczyciel mnie nie usłyszał, ponownie nie zyskując żadnej reakcji. Pochyliłem się więc, klepiąc go w ramię i mimowolnie łaskocząc grzywką jego policzek.

-Tokaru??- wreszcie się odwrócił.

Uśmiechnąłem się do niego, lecz po chwili znieruchomiałem jakby złapany w sieć jego spojrzenia. Patrzył na mnie jak na.. Nie wiem.. Ale jego wzrok był taki... taki.. Wciągnąłem nosem powietrze i otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, gdy nagle wszystko zniknęło... Całe dziwne napięcie wyparowało, jak za sprawą zwykłej magicznej różdżki.

-Coś się stało?- zapytał uśmiechając się lekko i mimowolnie tarmosząc moje włosy.

Przez chwilę zastanawiałem się, właśnie Aki czy coś się stało? Lecz po chwili także się uśmiechnąłem i pokazałem palcem jego kartkę.

-Chciałem się spytać co dostałeś- wyjaśniłem, biorąc w niepamięć wydarzenie sprzed chwili.

Tokaru zerknął na kartkę krzywiąc się nieznacznie.

-Pałę..


                                                                       §
TOKARU
Przygnębiony zacząłem myśleć, co zrobię w takiej sytuacji... W sytuacji w której ani nie mogę wyznać swoich uczuć, ani nie mogę za długo ich ukrywać. Kurwa, żeby to było choć trochę łatwiejsze..

Zajęty swoimi myślami nawet nie zauważyłem, jak Aki odwrócił się w moim kierunku i już od dłuższego czasu próbował  zwrócić na siebie moją uwagę.

-Tokaru??- usłyszałem go dopiero za drugim razem i odwróciłem się patrząc prosto w jego szaro błękitne oczy.

Widziałem jak uśmiecha się do mnie, lecz nie miałem siły tego odwzajemnić. Wpatrywałem się w niego, a jedyną moją myślą w tej chwili, było.. Jakby to dobrze byłoby przycisnąć swoje usta do jego pełnych warg? Jakby to było wpleść swoje palce w jego włosy wymuszając na nim bardziej namiętny pocałunek? Jakby to było bawić się z jego językiem w niekończące się potyczki?

NIE !!!

Nie mogę o tym teraz myśleć, nie mogę go zawieść. Nie mogę zawieść naszej przyjaźni.  Gwałtownie powstrzymałem potok myśli w mojej głowie i z trudem uśmiechnąłem się delikatnie.

-Coś się stało?- zapytałem unosząc rękę i delikatnie tarmosząc jego włosy. Tak jak to już robiłem od kilkunastu lat.

Aki przez chwilę wpatrywał się we mnie jakby nad czymś się zastanawiając. Mimowolnie moje serce lekko zadrgało ze strachu. A jeśli domyślił się o czym przed chwilą myślałem? Nie to raczej niemożliwe, pocieszyłem się w myślach.

-Chciałem się spytać co dostałeś- powiedział po chwili wskazując palcem moją kartkę.

Kompletnie o tym zapomniałem. Zerknąłem na kartkę i niemal od razu skrzywiłem się widząc widniejącą na niej ocenę.

-Pałę- stwierdziłem.

-Ale przeciez uczyłeś się do tego- wymamrotał zaskoczony.- Wszystko umiałeś, sam cię przecież dzień wcześniej pytałem. Więc jakim cudem...?

-Wszystko mi się pomieszało, za bardzo się zestresowałem- skłamałem opuszczając wzrok w udawanym zakłopotaniu.

Przecież nie powiem mu, że zapomniałem wszystko dokładnie w momencie, gdy przestał mnie pytać.  
A dlaczego? Dlatego, że cały czas bardziej skupiłem się właśnie na nim. A już szczególnie w dniu sprawdzianu, gdy nie zdawał sobie sprawy, że delikatnie dotknął swoją nogą mojej, a dłonią z nieuwagi musnął moją rękę. Jeśli to się jeszcze kilka razy powtórzy, prawdopodobnie będę zagrożony z większości przedmiotów, pomyślałem krzywiąc się lekko. Czemu? Czemu zainteresowałem się akurat nim? Czemu nie mogłem sobie wybrać kogokolwiek innego? STOP.. Nie będę rozpaczał nad rozlanym mlekiem. Stało się, to się stało, trudno.. Chwilowo jeszcze nie jest tak źle, więc jakoś dam radę. Najważniejsze żeby o tym nie myśleć.

Ponownie zmusiłem się, aby moje myśli przeszły na inny tor i  w spokoju słuchałem długiej tyrady Akiego na temat, jakie to niesprawiedliwe, że musi istnieć coś takiego jak stres. Który tylko czyha w ukryciu, aby nagle wyskoczyć i pozbawić osobę trzeźwego myślenia. Ha ha mój mały Aki w obronie moich myśli, potrafi nawet stres zwyzywać. Mimowolnie zaśmiałem się, gdy zaczął mamrotać pod nosem jakieś niecenzuralne słowa. Od razu polepszył mi się humor.

-Dobra już dobra, nie musisz się o to martwić. Przebłagam tego starego piernika, żeby pozwolił mi to jeszcze raz napisać na dodatkowych- powiedziałem.

-Yghmm- dosyć głośne chrząknięcie za moimi plecami chwilowo odwróciło moją uwagę.- Pan stary piernik Panie Miyuushi informuję pana, że nie ma pan co szukać na dodatkowych- zbiorowy chichot przebiegł po całej klasie.

-Ale..

-Żadnych "ale"... nie musi pan już przychodzić na dodatkowe.. do końca roku szkolnego- wysyczał następnie spowrotem kierując się do swojego biurka.

Z niedowierzeniem wpatrywałem się w jego plecy, po czym w akcie depresji oparłem się czołem o ławkę.

-No po prostu bosko...

                                                                       §
AKI

Widząc jak kładzie się na ławce mamrocząc coś pod nosem, mimowolnie zachichotałem.

-Co cię tak śmieszy?

-Ty mnie śmieszysz- uśmiechnąłem się.- Ale jak widać nie tylko mnie- stwierdziłem, gdy rozglądając się po klasie dostrzegłem kilka dziewczyn wpatrujących się w niego i chichoczących pod nosem.- Wiesz, niezbyt często można zobaczyć jak ktoś nazywa pana Fukuyę starym piernikiem i na dodatek tak, żeby on to usłyszał.

-Nie zrobiłem tego umyślnie- jęknął, patrząc na mnie pokrzywdzonym wzrokiem.- No i do tego nie będę mógł chodzić na poprawki. Kurde przecież ja jestem beznadziejny z tego przedmiotu, bez poprawek.. Bez poprawek prawie na sto procent nie zdam!

-Oj daj spokój, przecież mogę cię trochę poduczyć- zaproponowałem ze dziwieniem zauważając jak spiął się lekko na te słowa.

                                                                       §
TOKARU

-Nie trzeba, jakoś sobie poradzę- stwierdziłem próbując zabrzmieć przekonująco.

Ja i on, sam na sam, ucząc się... Nie to stanowczo zły pomysł.

-Przestań, to i tak nic wielkiego. Masz przyjść do mnie dzisiaj o piętnastej. I nawet nie chce słyszeć słowa sprzeciwu.

-O piętnastej, przecież to od razu po szkole- zauważyłem.

Aki uśmiechnął się chytrze.

-Och naprawdę ? W takim razie pójdziemy do mnie razem.

Podejrzliwie zmrużyłem oczy patrząc na jego uśmiechniętą twarzyczkę.

-Specjalnie chcesz iść razem ze mną, żeby mnie pilnować i żebym nie mógł się z tego później wymigać.

-Och, jak ty mnie dobrze znasz- westchnął szczerząc do mnie swoje białe zęby.

„Czasami myślę, że aż za dobrze”, pomyślałem ze smutkiem, przy okazji zastanawiając się co zrobić w tej sytuacji. Będę musiał iść z nim do jego domu..

Nie martw się, wszystko masz pod kontrolą, pocieszałem samego siebie. Na pewno nic głupiego nie odwalisz, wsparłem się w myślach i z uśmiechem spakowałem książki do torby, wychodząc z klasy równo z dzwonkiem.


                                                             §

AKI

Od początku wiedziałem, że da się przekonać. W końcu zawsze zgadzał się na moją pomoc, a jak o coś go prosiłem, robił wszystko, aby spełnić moje życzenie. Lecz jedna rzecz mnie niepokoiła. Już od jakiegoś czasu zauważyłem,że Tokaru stał się jakby bardziej smutny i zamyślony. 

Obserwowałem go prawie codziennie i choć wiedziałem, że coś jest nie tak. Nie miałem odwagi spytać się go,o co chodzi. Właśnie dlatego też wymyśliłem dzisiejsze spotkanie u mnie, aby się pouczyć. Chciałem wreszcie dowiedzieć się co jest grane.

Od razu po szkole więc ruszyliśmy prosto do mojego domu, który znajdował się tylko kilka przecznic dalej. Po drodze bez przerwy żartowaliśmy i spoglądaliśmy ze śmiechem na kłócące się z okien babcie. Ale to i tak nie zamydliło mi oczu. Wiedziałem, że po części zmusza się aby być uśmiechnięty i pogodny. I najbardziej na całym świecie nienawidziłem myśli, że nie wiem dlaczego. Dlaczego ukrywa przede mną, że coś jest nie tak. A może tylko mi się wydaje?

Nie, na razie nie będę o tym myśleć. Na początku skupię się na tym aby wybrać dogodny moment do tej rozmowy. A cóż w tej chwili, raczej go nie ma.

Gdy dotarliśmy już przed furtkę jednopiętrowego pastelowego domku, wyjąłem z kieszeni klucze i już kilka sekund później drzwi do domu stały dla nas otworem. Wkroczyliśmy do środka, zdjęliśmy buty i kurtki, po czym wolnym ruchem skierowałem się do kuchni, a Tokaru powoli człapał za mną.

-Chcesz coś do picia?- zapytałem przygotowując równocześnie dla siebie lemoniadę.
-Jasne, możesz mi zrobić to samo co sobie- odpowiedział bez skrępowania zaglądając mi do lodówki.

Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc jak bez pytania wyciąga coś z lodówki i po chwili stawia koło mnie mój ulubiony jogurt, dla siebie przywłaszczając waniliowego rożka.

-Miło, że pytasz czy możesz grzebać mi w lodówce- stwierdziłem niby dokuczliwie.

Choć oczywiście mówiłem to już tak często, że w sumie totalnie to zignorował.

-I tak nie masz w niej prawie nic dobrego- burknął tylko,przyjmując ode mnie swoją szklankę z lemoniadą.

Złapawszy w łapę jogurt, własną szklankę i słomkę do napoju, powoli skierowałem się za nim na pierwsze piętro do swojego pokoju. Nogą zamknąłem za sobą drzwi i z ulgą usiadłem na podłodze koło swojego łóżka.

-Dobra, robimy chwilową przerwę, najpierw zjem jogurt a ty tego swojego loda, i dopiero wtedy będziemy mogli się zabrać za lekcję, okej ?-oświadczyłem i nie czekając na jego odpowiedź zacząłem delektować się moim ulubionym Monte.

                                                                        §
TOKARU

Starałem się nie patrzeć jak z lubością oblizuje łyżkę z pozostałości jogurtu skupiając się tylko i wyłącznie na szybkim wchłonięciu swojego loda. Z ulgą zauważyłem moment w którym skończył jeść, samemu łykając ostatni kęs loda. 

- No to jak, zaczynamy?- zapytał się po chwili patrząc na mnie swoimi dużymi błyszczącymi oczyma.

- W sumie możemy- odparłem obojętnie, ześlizgując się z łóżka na podłogę tuż koło Akiego i wyciągając z leżącego obok plecaka książkę od fizyki.

-No dobra zacznijmy od strony dziwięćdziesiątej szóstej... Odbicia promieni w soczewce wypukłej i wklęsłej...

No i zaczeliśmy. W skupieniu starałem się wpatrywać tylko i wyłącznie w leżący przede mną podręcznik. W sumie te zadania nie były aż takie trudne, gdy skupiło się na ich zrozumieniu a nie na gapieniu się na drugą osobę. 

Powoli rozpracowałem pierwsze zadanie, lecz w drugim miałem już lekki problem. Zagryzłem końcówkę długopisa i wpatrywałem się w polecenie próbując po raz dziesiąty przeczytać je, aby zrozumieć o co w nim chodzi. I właśnie wtedy poczułem delikatny dotyk na moim ramieniu. 

-Pokaż to- usłyszałem głos tuż przy moim uchu i zadrżałem z powodu jego bliskości.

Prawie mnie objął próbując dosięgnąć przeze mnie, mój długopis i kreśląc na kartce kilka wzorów. Wstrzymałem oddech gdy policzkiem delikatnie musnął moją twarz, w momencie gdy za mocno pochylił się w moją stronę.

-No i gotowe. Teraz rozumiesz?

Ze zdziwieniem zerknąłem na kartkę na której widniało już rozwiązane zadanie. Kurde, kiedy on je zrobił? 

-Jako tako- stwierdziłem dużo mijając się z prawdą i ledwo dostrzegalnie odsuwając się trochę poza jego zasięg. 

Musiałem się uspokoić i to zaraz.

Zerknąłem na niego próbując stwierdzić czy zauważył moje dziwne zachowanie lecz niestety wybrałem sobie chyba jeden z najgorszych momentów. 

Z przymróżonymi z przyjemności oczami, delikatnie obejmując ustami kolorową słomkę, powoli sączył orzeźwiającą lemoniadę. NIe  było by w tym nic złego, gdyby nie wyglądał w tym momencie tak cholernie seksownie. Wzrokiem przejechałem po jego ruszającym się rytmicznie jabłku Adama po czym skierowałem swe spojrzenie na wyższe rejony. Wprost na kuszące usta obejmujące sobą plastikowe coś. 

Proszę niech mnie ktoś teraz uszczypnie, pomyślałem nie mogąc oderwać wzroku.A on własnie w tym momencie, westchnął i położył pusta szklankę na biurku zerkając na mnie z błądzącym na ustach uśmiechem. 

-I jak tam następne zadanie?- zapytał lecz ja nadal siedziałem jak sparaliżowany wpatrując się w jego wolno poruszające się, wilgotne usta.

Pełne, lekko zaróżowione, miękkie i mokre od wypitego przed chwilą napoju. Nawet nie zauważyłem momentu w którym powoli przysunąłem się do niego. Nie słyszałem też co do mnie mówi. Słowa po prostu przelatywały dookoła mnie, jakby odbijając się od niewidzialnej tarczy. Miałem tylko jedną myśl i jedno pragnienie do spełnienia w tej chwili. 

Chciałem po prostu dotknąć tych kuszących ust, chciałem  choć przez chwilę ich posmakować. Zbyt długo tłumiłem to w sobie aby teraz tak po prostu to zdusić. Nie dałbym już rady tego zrobić. Nie teraz.

Jęknąłem i usiłując nie patrzeć na jego zdziwione, nic nierozumiejące spojrzenie. Dotknąłem dłonią jego policzka i powoli złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach. Gdy tylko poczułem  te miękkie wargi pod moimi, świat zawirował mi niebezpiecznie a moje usta same wymusiły głębszy pocałunek. Delikatnie wślizngąłem sie językiem do jego ust, lecz wtedy Aki wreszcie wyszedł z początkowego szoku i odepchnął mnie stanowczo od siebie. 

Dopiero wtedy dotarło do mnie co właśnie zrobiłem. Właśnie, całkowicie bez jego zgody, pocałowałem go. Co więcej gdyby mi nie przerwał, prawdopodobnie nie skończyłoby sie tylko na pocałunku. Chciałem więcej... I pewnie wziąłbym więcej gdyby jeszcze przez chwilę nie odepchnął mnie od siebie. 

Spojrzałem w jego rozszerzone w szoku oczy, na jego zaczerwienione przeze mnie usta i nie mogłem uwierzyć. Nie mogłem uwierzyć, że właśnie zniszczyłem kilka lat kontroli. Kilkanaście lat przyjaźni i zaufania.

-Przepraszam- wydusiłem i wstałem chwytając w pośpiechu swoją torbę i wybiegając z jego domu.

                                                         §
AKI

Widziałem jak na mnie patrzy lecz nie wiedziałem o co chodzi, dopóki nie zbliżył się i mnie nie pocałował. Byłem w szoku. Przecież .. jak.. czemu on to zrobił? Zastanawiałem się dlaczego, próbując zrozumieć co się właściwie dzieje. Lecz dopiero, gdy poczułem jak jego język delikatnie zagłębia się w moim gardle, oprzytomniałem na tyle, aby odepchnąć go od siebie. Aby spojrzeć mu prosto w oczy i zapytać dlaczego to zrobił. Po co to zrobił. 

I wtedy zobaczyłem. Zobaczyłem w jego przestraszonych oczach wszystkie emocje które do tej pory przede mną ukrywał. Którę maskował za każdym razem kiedy byłem coraz bliżej ich odkrycia. Strach, ból, tęsknota, wina, miłość.. To wszystko odbijało się w jego oczach przeplatając się między sobą. 

I nic nie mogłem wykrztusić. Nawet wtedy gdy przeprosił mnie i wybiegł z mojego pokoju. Po chwili usłyszałem już tylko dźwięk zatrzaskujących się drzwi wejściowych.  A przed moimi oczami nagle ukazało się stare wspomnienie. 

Wspomienie z dzieciństwa gdy strachliwie zapytałem się go, czy nigdy mnie nie zostawi. A wtedy on obiecał. Obiecał mi, że zawsze przy mnie będzie. A teraz, teraz to ja go odepchnąłem. A jeśli on nie wróci? Ta myśl wstrząsnęła mną tak dogłębnie, że już w następnej chwili  poderwałem się do góry i wybiegłem z domu nie zamykając za sobą drzwi.

Musiałem go znaleźć. I nawet chyba wiedziałem gdzie poszedł. W zawrotnym tempie omijając małe uliczki, wbiegłem pomiędzy dwa wąskie bloki i stanąłem po środku starego rozebranego placu zabaw. A w odległości dwóch metrów ode mnie, stał on. 

Tuż koło piaskownicy przy której kiedys obiecał że mnie nie zostawi.

                                                                            §
TOKARU

Sam nie wiem dlaczego przybiegłem w to miejsce. Może dlatego, że to  właśnie wspomienie z tego miejsca do dzisiaj dawało mi nadzieję na to, że Aki mnie zaakceptuje. Że może jednak da mi szansę. To tutaj poprosił mnie abym go nigdy nie opuścił. To tutaj zaczęła się nasza historia. I to tutaj prawdopodobnie się zakończy.

-Zapomniałeś chyba o czymś co mi kiedyś obiecałeś- znajomy głos rozległ się tuż za moimi plecami sprawiając, że odwróciłem się zaskoczony wpatrując w stojącego przede mną chłopaka. 

-Obiecałeś mi, że nigdy mnie nie zostawisz.- kontynuował.- A teraz chyba nadeszła pora abym i ja coś ci obiecał. 

Jak w spowolnionym tempie widziałem, jak jego ciało powoli przybliża się do mnie a usta nieśmiało posyłają mi piękny uśmiech.

-Nigdy nic ode mnie nie wymagałeś. Ale teraz już wiem dlaczego- powiedział cichutko stając kilka centymetrów ode mnie.

-Czemu przyszedłeś za mną?- zapytałem próbując spowolnić mój przyśpieszony oddech.

-Ponieważ ja też muszę ci coś obiecać- wyjaśnił i lekko uniósł swoją dłoń dotykając mojego policzka.- Nie wiem czy cię kocham, nie wiem nawet czy czuję do ciebie coś więcej niż przyjaźń. Ale wiem jedno, choćby nie wiem co nigdy nie pozwolę ci odejść. I choćby nie wiem co, obiecuję, że sam nigdy cię nie opuszczę- ostatnie słowa wyszeptał i delikatnie pocałował mnie prosto w usta. 

                                                                      §

-Tokaru?



-Co Aki?



-Obiecasz, że mnie nie zostawisz?- mały czarnowłosy chłopiec lekko zdenerwowany miął w swych maleńkich rączkach kolorową czapeczkę.



Drugi chłopiec w tym samym wieku z włosami koloru piaskowego blondu, uśmiechnął się delikatnie do Akiego i rozczochrał dłonią jego włosy.



-Obiecuję- pokiwał lekko jasną grzywką i przytulił do siebie chłopca.

- Ja też obiecuję- wyszeptał chłopiec i odwzajemnił uścisk. 

****************************************************************

Aha no i z góry sorry za błędy tak szybko pisałam żeby się wyrobić że nie miałam czasu sprawdzić tekstu.