poniedziałek, 12 maja 2014

Wróg z dzieciństwa 07

HARUKA

Okazało się, że zwykłe przejście na koleżeństwo nie było takie łatwe jakie na początku mi się wydawało. Trudno było się przyzwyczaić do ciągłej obecności Kyojiego, i wcale nie polepszał tego fakt, że zaczął się zachowywać przy mnie jeszcze bardziej wylewnie.

Czasami miałem wręcz ogromną ochotę, aby cofnąć się w czasie i poprawić swój niewybaczalny błąd, którym było danie mu szansy. Jednak kiedy indziej, naprawdę pasowało mi jego towarzystwo. Przerażające, ale jednak prawdziwe. 

Najgorsze jednak było to, że Kyoji naprawdę nie potrafił czasami powstrzymać swoich wybuchów radości. Nie raz, musiałem na niego niemal nawrzeszczeć, gdy w akcie szczęścia rzucał się na mnie z łapami. Czasami dochodziłem do wniosku, że przez te lata ktoś wyprał mu mózg, a jego ciało tak naprawdę oddano w posiadanie jakiemuś kosmicie. Nie sądziłem, że ktoś może się tak diametralnie zmienić. 

Zachowywał się, jak szczeniak. Gdy coś przeskrobał chodził " z podkulonym ogonem" posyłając smutne spojrzenie, i w wkurzający sposób się przymilając. A innym razem latał w tą i z powrotem wiecznie czymś podniecony. Doprawdy nie rozumiałem jego sposobu bycia. 

Wzdychając cierpiętniczo dopisałem jeszcze kilka zdań na temat Mikołaja Reja do swojej rozprawki, i odwróciłem kartkę wierzchem do dołu czekając na dzwonek zwiastujący koniec lekcji. 

Mimowolnie zerknąłem na siedzącego koło mnie blondyna. Nie wiedząc dlaczego, uśmiechnąłem się. Miło było mieć przy sobie kogokolwiek, nawet jeśli ten ktoś był całkowicie irytującym dupkiem. 

Jakby przeczuwając, że ktoś się na niego patrzy, powoli uniósł głowę krzyżując nasze spojrzenia. Nie wiedzieć czemu, nie odwróciłem wzroku tak jak to miałem w zwyczaju, tylko przytrzymałem je jeszcze chwilę z zaciekawieniem wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki. Był jedyną osobą, którą znałem, a która miała tak ładną barwę tęczówek. Jak gęsta, roztopiona czekolada. Idealna, bez żadnej skazy, ani jednej kropki jakiegokolwiek innego koloru. 

Słysząc głośne chrząknięcie od strony nauczyciela szybko odwróciłem głowę wyrywając się z otępienia.

-Kończymy pisanie, kartki proszę zostawić na swojej ławce. Możecie wyjść- powiedział nauczyciel i zaraz usłyszałem dźwięk dzwonka. 

Szybko zgarnąłem swoją torbę na ramię i skierowałem się do drzwi przystając na zewnątrz, aby zaczekać na Kyojiego. Gdy tylko pojawił się obok mnie, wolnym krokiem ruszyliśmy ku następnej sali w której miała odbyć się kolejna lekcja. 

-Masz na dzisiaj jakieś plany?- Zapytał nagle z lekkim uśmiechem błąkającym się na twarzy. 

Przecząco pokręciłem głową.

-Myślałem nad tym, aby się trochę pouczyć...

Kyoji teatralnie przewrócił oczami.

-Daj spokój. Nawet nam jeszcze nic nie zadali.- Stwierdził spoglądając na mnie z rozbawieniem.

-Co w takim razie proponujesz?- Zapytałem zrezygnowany wiedząc, że za jego pytaniem na pewno stał jakiś ukryty motyw. 

-Pomyślałem, że moglibyśmy pójść do moich znajomych. W sumie trochę im o tobie opowiadałem, i naprawdę chcą cię poznać- przyznał z lekkim zawstydzeniem. 

Momentalnie zaciekawiłem się co takiego im powiedział. W sumie... Mogłem iść, i tak minął już tydzień szkoły, a ja jeszcze nikogo nie poznałem. No może za wyjątkiem Kyojiego, z którym ciągle się szlajam.

-Możemy iść- zgodziłem się wywołując tym ogromny uśmiech na jego twarzy. 

Reszta lekcji minęła naprawdę szybko. Zanim się spostrzegłem zdjedliśmy obiad i skierowaliśmy się w stronę dziedzińca. Już w oddali zauważyłem małą grupkę osób stłoczoną przy jednej z ławek stojących wśród drzewek. 

-Cześć wszystkim!-Krzyknął Kyoji zanim jeszcze zdążyliśmy do nich podejść. 

Poczułem się dziwnie pod ostrzałem tylu spojrzeń. Kilka osób przywitało się z nim klępiąc po plecach, albo przytulając, a inni tylko skinęli mu głową większą uwagę skupiając na mnie. Nie dając po sobie poznać, że czuję się niezręcznie przyjrzałem się otaczającym mnie ludziom. 

Najbliżej Kyojiego stała niziutka dziewczyna o włosach koloru soczystej zieleni. Z pewnością użyła jakiegoś dobrego tonera, aby uzyskać tą barwę. Tego samego koloru oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Co do prawdziwości ich koloru nie byłem pewny, ale równie dobrze mogły to być soczewki. Wyglądała na miłą osobę.

Na prawo od niej stał niesamowicie wysoki chłopak o włosach koloru czystej bieli. Błękitne tęczówki śledziły badawczo moją postać... Mimowolnie poczułem dreszcz strachu, było w nim coś takiego... dziwnego. Tuż za nim, na rogu ławki siedział czerwonowłosy chłopak trzymający na kolanach blondwłosą dziewczynę. Nie wydawali się być jacyś tam wredni, może tylko trochę zbyt zajęci sobą. Uśmiechnąłem się mimowolnie i podjąłem przerwaną czynność spoglądając na następną osobę. Wysoka, długonoga dziewczyna z brązowymi kręconymi włosami związanymi w kucyk. Podobnie jak szarowłosy wpatrywała się we mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Miałem przeczucie, że skądś ją znam, odwróciłem jednak wzrok do ostatniej osoby z grupy. Był to chłopak mniej więcej mojego wzrostu. Nie wyglądał jakoś specjalnie. Brązowe krótkie włosy, lekko przystrzyżone na bokach,  umięśniona sylwetka. Jedyną rzeczą, która przyciągnęła moją uwagę były jego oczy... Oczy  koloru bezdennej czerni. 

-Opowiadałem wam już o Haruce. Haruka poznaj moich przyjaciół.-Powiedział Kyoji sprawiając, że oderwałem spojrzenie od czarnookiego skupiając się na moim towarzyszu.-To jest Fumi.-Ręką wskazał w kierunku zielonowłosej.-Dalej stoi Tae Kung, Sumiko z Joshem, Yurika i Choichi.

Wraz z przedstawieniem, każdemu po kolei podawałem rękę w geście przywitania. Nie umknęło mojej uwadze, że Choichi trochę za długo nie puszczał mojej dłoni. Poczułem się niezręcznie i po prostu wyrwałem ją szybko, zauważając lekki uśmieszek, który przemknął po jego twarzy. 

-Czy my się przypadkiem nie znamy?- Z zaciekawieniem zwróciłem się w stronę brązowowłosej dziewczyny. Gdy tylko Kyoji wymienił jej imię, moje przeczucie się pogłębiło. Na pewno gdzieś już ją widziałem.  

Dziewczyna spojrzała na mnie bez wyrazu. Już myślałem, że w ogóle się nie odezwie, gdy uśmiechnęła się trochę ironicznie i powiedziała:

-Dobrą masz pamięć Haruka. Dwa lata temu chodziliśmy do tej samej klasy. Mieszkałam wtedy w Tokio ze swoimi  rodzicami. 

A więc wszystko jasne...  Wygląda na to, że nie tylko ja zaliczam przeprowadzki skoro teraz wylądowaliśmy tutaj.  Co prawda, akurat w moim przypadku przez te dwa lata zdążyłem przynajmniej pięć razy zmienić szkołę i miejsce zamieszkania. Ale na szczęście teraz się nigdzie nie ruszam. Mogę wreszcie bez obaw osiedlić się w jednym miejscu. O ile mój "ojciec" nie przeniesie firmy, a to jest raczej wątpliwe. 

-To co robimy?-Czarnooki zwrócił się w naszym kierunku niedbale machając ręką.-Czekaliśmy tutaj na was trochę.. Może poszlibyśmy gdzie indziej?


~o~

KYOJI

Spojrzałem pytająco na Harukę. 

-Miałbyś ochotę przejść się na miasto?

Ciemnowłosy w zaskoczeniu zmarszczył brwi.

-To my możemy wychodzić poza teren szkoły?

Uśmiechnąłem się szeroko słysząc zdumienie w jego głosie. 

-Jasne, że możemy. Przecież powiariowalibyśmy tutaj, gdyby zamknęli nas na całe miesiące w jednym miejscu, i w dodatku bez możliwości wyjścia. Trzeba tylko zapytać o zgodę wychowawcę, i poprosić o napisanie przepustki żeby dozorca się nie czepiał, jak będziemy wracać. No więc jak?

Haruka uśmiechnął się nieznacznie.

-W sumie... To dobry pomysł.

Czując dziwne zadowolenie z powodu jego uśmiechu powoli odwróciłem się do reszty i ustalając, że spotkamy się za dziesięć minut przy głównym wejściu, każdy ruszył w swoją stronę, aby zdobyć przepustkę.

Wychowawcę znaleźliśmy niemal od razu, bez problemu napisał nam przepustkę i życząc miłej zabawy wrócił do swoich obowiązków. Szybko skierowaliśmy się ku głównemu wyjściu zauważając stojących już tam, moich przyjaciół. 

-No to w drogę!-Zaśmiałem się prowadząc wszystkich na zewnątrz. 

Sumiko z Joshem szli na samym końcu, co wcale nie było zaskoczeniem zważywszy na to, że dzisiejszego dnia mieli dzień mizdrzenia się do siebie. Ich chodzenie ze sobą można było porównać do pór roku. Wcale nie żartuję... Ciągle powtarzający się cykl. Około dwa tygodnie chodzą z głowami w chmurach non stop obdarzając się czułymi słówkami i nieśmiałymi gestami. Następny tydzień wyrażają sobą wprost dziką namiętność i wcale nie chce wiedzieć, co robią w przerwie między lekcjami, gdy kryją się w nieużywanym schowku na miotły. Kolejne dwa tygodnie zaczynają się kłócić o każdą najdrobniejszą błahostkę, aż w końcu przez ponad tydzień w ogóle się do siebie nie odzywają, aby później wrócić do początku. I tak dalej, i tak dalej... Ma to swego rodzaju urok. 

Tuż przed nimi szli Fumi, Tae Kung i Yurika. Z czego ostatnia dwójka była pogrążona w dość żywej rozmowie. Najbardziej zaskakujące jednak było to, że Chuichi zamiast jak zwykle gawędzić ze swoją zielonowłosą przyjaciółką, stanął przy Haruce raz za razem próbując wciągnąć go w rozmowę.  

Mimowolnie zbliżyłem się do niego chcąc mieć pewność, że wszystko w porządku. Może przecież poczuć się niepewnie.. W końcu po raz pierwszy od jego przyjazdu przebywa w większej grupie. Nie chciałem, żeby w jakikolwiek sposób poczuł się przytłoczony. 

-To gdzie najpierw zajdziemy?- Głos Fumi przebił się ponad wszystkimi. 

Hmm...Zamyślony rozejrzałem się dokoła, zupełnie przypadkowo zauważając kolorową ulotkę przyklejoną do jednej z latarni.

-Już wiem.-Powiedziałem, gdy w mojej głowie wykwitł pewien pomysł.- Chodźcie to będzie niespodzianka.

Szczerząc się niemiłosiernie poprowadziłem ich pomiędzy licznymi uliczkami, po niecałych dwudziestu minutach docierając na miejsce.

-Lunapark?-Głos Yuriki brzmiał dość pesymistycznie.

-No nie gadajcie, że nie lubicie parków rozrywki.-Powiedziałem starając się zaciągnąć ich przed jedną z większych atrakcji. 






~o~

HARUKA

Gdy tylko ujrzałem na co miał zamiar poprowadzić nas Kyoji moje serce gwałtownie przyśpieszyło, a ciało spięło się nieznacznie. Może i nie bałem się w dzieciństwie wspinać na drzewa, ani nic w tym stylu. Ale zawsze była ta pewność, że ma się coś pod nogami. Karuzele to całkowicie inna sprawa. 

Tylko jeden raz zdarzyło mi się wejść na coś podobnego. Zeszłego roku moi przybrani rodzice zabrali mnie do parku rozrywki razem z moim młodszym kuzynem, który przyjechał do nas na chwilkę. Oczywiście tak naprawdę nie łączyły nas żadne więzy krwi.  Ale tak czy inaczej, zmusił mnie abym razem z nim wszedł na taką właśnie karuzelę, czy jak to tam nazwać... Gdy tylko zamknęły się trzymające nas pasy bezpieczeństwa poczułem się strasznie. Nic jednak nie mogło równać się z tym co poczułem, gdy wszystko ruszyło. 

Najpierw powoli, później coraz szybciej maszyna nabierała rozpędu... Za każdym razem, gdy gwałtownie opadała w dół, aby znowu wzbić się w górę, czułem jakby miał mi pęknąć kark. Po początkowym krzyku zostało tylko słabe skomplenie i błaganie w myślach, aby to wszystko się skończyło. Do tego ciągle miałem wrażenie, że zaraz wypadnę i umrę. 

Głośno przełykając ślinę rozejrzałem się po towarzyszach. Jedynie Yuriki wyglądała na niezadowoloną, reszta z zafascynowaniem wpatrywała się w maszynę i wiedziałem już, że z pewnością będą chcieli mnie zmusić, abym wszedł na nią razem  z nimi. 

Kyoji odwrócił się spoglądając na mnie i z uśmiechem wskazując na "potwora".

-I jak się podoba?-Zapytał, na co ja jedynie spojrzałem się na niego ponuro.

-Dalej, nie rób takiej grobowej miny. W ogóle nie umiesz się bawić.

Zirytowany przewróciłem oczami ponownie przypominając sobie, dlaczego czasami mam dość jego towarzystwa. 

-Chcesz to idź, ja tu poczekam.-Powiedziałem wskazując głową na zajmujących już miejsca przyjaciół. 

Kyoji spojrzał na mnie z niedowierzeniem, które szybko zmieniło się w podstępny uśmiech, aż nazbyt przypominający mi jego starsze oblicze. Nim zdążyłem zaprotestować pochylił się w moim kierunku i owiewając mój policzek swoim gorącym oddechem wyszeptał mi do ucha. 

-Chyba nie powiesz, że się boisz?

Oburzony wciągnąłem gwałtownie powietrze z dość bliskiej odległości wpatrując się w jego brązowe tęczówki.

-Nie boję się, po prostu nie mam nastroju na takie zabawy.- Powiedziałem obrzucając maszynę krytycznym spojrzeniem.

-Ach tak?-Kyoji zmierzył mnie badawczym spojrzeniem sprawiając, że po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz.-A ja nadal myślę, że się boisz...

Nie miałem zamiaru się z nim sprzeczać. Niech sobie myśli co chce. Nie obchodzi mnie to. 

-Wracam do szkoły.-Powiedziałem odwracając się w stronę z której przyszliśmy, lecz jego ręka skutecznie uniemożliwiła mi poruszenie się chociażby o krok. 

Starając się panować nad wyrazem twarzy powoli odwróciłem się z powrotem w jego kierunku. 

-Puść mnie.

Kyoji tylko mocniej zacisnął dłoń na moim nadgarstku. 

-Nie. 

Wdech, wydech. Haruka uspokój się, nie chcesz robić scen. 

-Powtórzę jeszcze raz. Puść-moją-rękę...

Kyoji ponownie nie posłuchał unosząc brew i zapewne  w zamierzeniu starając się  wyglądać na rozbawionego. 

-A to niby czemu?

Noż naprawdę!

-Bo mam zamiar wracać.-Wyjaśniłem z całej siły starając się na niego nie warknąć. 

-Ale ja nie chce żebyś wracał.

-A od kiedy to ja mam robić to co ty chcesz?-Naprawdę zaczynał działać mi na nerwy. 

Blondwłosy milczał przez chwilę, nie odrywając jednak spojrzenia od mojej twarzy. Zirytowany zgromiłem go wzrokiem. Niespodziewanie poczułem, jak jego dłoń się cofa i wreszcie byłem wolny. No, przynajmniej raz się posłuchał, pomyślałem od razu chcąc odejść. Jednak jedno spojrzenie na jego twarz spowodowało, że pomimo chęci ucieczki, zostałem w miejscu. 

-Nigdy nie miałem na myśli, że chce abyś robił co Ci każe.-Powiedział po chwili zwieszając głowę i dziwnie smutnymi oczami wpatrując się w swoje buty. 

Poczułem się trochę głupio. Tylko trochę..

-Ja po prostu miałem nadzieję, że będziesz chciał zrobić coś ciekawego. Chyba właśnie to robią przyjaciele?

No może trochę bardziej głupio.

-Ale skoro naprawdę nie chcesz...

O boże..Nie wierzę, że to robię. 

-W porządku.-Warknąłem.-Wejdę na tego potwora, ale zaraz potem wracam do szkoły.

Może jeśli od razu zamknę oczy, i pomyślę o czym innym jakoś uda mi się przeżyć? Kyoji momentalnie uniósł głowę i spojrzał  na mnie błyszczącymi oczami. Naprawdę przypominał szczeniaka. Tylko merdającego ogona mu brakowało. 

-Wchodzicie, czy nie?-Niski mężczyzna z dość pokaźnym brzuszkiem, prześwitującym przez białą koszulkę w zniecierpliwieniu wskazał na nas ręką. Przyjaciele Kyojiego już siedzieli na swoich miejscach machając do nas rękoma zachęcająco. 

-Wchodzimy, wchodzimy!-Wykrzyknął blondwłosy i łapiąc mnie za rękę, pociągnąl w stronę nie za wysokiego podestu. 

Siedzenia ułożone były w koło, a pasażerowie zwróceni byli do siebie twarzami. Starając się powstrzymać atak przerażenia szybko zająłem miejsce tuż obok Kyojiego i Chuichiego. Niecałe kilka sekund później wszystkie zapięcia opadły i zatrzasnęły się złowrogo. Z przerażeniem rozejrzałem się dokoła łapiąc spojrzenie Kyojiego. 

-Wszystko będzie dobrze.-Wyszeptał uśmiechając się do mnie uspokajająco. 

I wtedy właśnie poczułem, że maszyna rusza. Niemal natychmiast wcisnąłem się w siedzenie zaciskając oczy. Poczułem, jak unoszę się w górę i nagle wszystko stanęło. Zaskoczony uchyliłem powieki zapominając o najważniejszej zasadzie. Jak coś wzniosło się do góry, to musi też spaść na dół. Maszyna puściła szarpiąc gwałtownie naszymi głowami i jedyne co mogłem zrobić to krzyknąć z przerażenia, gdy spadaliśmy w dół. Wiatr wciskał mi się w oczy uniemożliwiając ich zamknięcie, a palce kurczowo zacisnęły się na pierwszej rzeczy którą dosięgnęły. 

W zaskoczeniu stwierdziłem, że to coś także odwzajemniło uścisk uspokajająco gładząc wnętrze mojej dłoni. Panicznie próbując złapać oddech zerknąłem w swoją lewą stronę dostrzegając wpatrującego się we mnie blondyna. Jego włosy unosiły się wokół jego twarzy na tle błękitnego nieba. Usta ułożyły się w znajome słowa. "Wszystko w porządku?"

Nie, nic nie jest w porządku, pomyślałem. Ściskając jedynie jego rękę w odpowiedzi. Bo to właśnie jej, tak panicznie się złapałem.  Kyoji uśmiechnął się pocieszająco i nic więcej nie mówiąc skupił się na łagodnym masowaniu mojej dłoni. Postanowiłem wpatrywać się tylko i wyłącznie w jego długie palce oplatające moją dłoń i delikatnie głaszczące moją skórę.  Próbowałem nie zwracać uwagi na wszystko co działo się wokół. Stopniowo mój strach zmniejszał się i byłem w stanie normalnie oddychać. Właśnie wtedy zauważyłem, że maszyna zwalnia delikatnie stawiając nas z powrotem na ziemi. 

Wstrzymałem oddech, gdy zapięcia uniosły się wreszcie uwalniając z pułapki. Nie wstałem jednak, bojąc się, że mógłbym nie być zdolny utrzymać się na własnych nogach. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że nadal trzymam rękę Kyojiego. A przynajmniej do momentu w którym stanął przede mną delikatnie ciągnąc mnie do przodu. 

-Jesteś w stanie ustać?-Zapytał, a ja momentalnie poczułem się zażenowany i szybko puszczając jego rękę zerwałem się z siedzenia. 

-Dam sobie radę.-Powiedziałem z przekonaniem, którego nie posiadałem i jak najszybciej rzuciłem się w stronę zejścia z podestu. 

Najwidoczniej jednak się przeliczyłem ponieważ nie zdążyłem zrobić nawet dwóch kroków, gdy poczułem, jak nogi uginają się pode mną, i gdyby nie ręka, która owinęła się wokół mojego pasa, z pewnością wylądowałbym na ziemi. 

-Dzięki.-Wymamrotałem odwracając głowę w stronę swojego wybawiciela. Spodziewałem się, że zobaczę Kyojiego w końcu stał tuż przy mnie. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że oplatająca mnie ręka należy do Chuichiego. 

Teraz już potwornie zażenowany, szybko wycofałem się z jego uścisku zerkając na stojącego koło niego blondyna. Wyglądał dziwnie.. Z przerażającym wprost wyrazem twarzy, wpatrywał się w stojącego koło siebie chłopaka. 

-Nie ma za co.-Odpowiedział jedynie i posyłając mi dziwny uśmiech odszedł do reszty, która czekała na nas kilka metrów dalej. 

-Idziemy jeszcze na tamto!- Krzyknęli wskazując pobliską atrakcję. Na sam widok kręcących się w szybkim tempie wagoników poczułem, że robi mi się słabo.

-My już chyba będziemy wracać!-Odkrzyknął Kyoji, a ja spojrzałem się na niego z wdzięcznością. 

Nie miałem najmniejszej ochoty zostawać w tym miejscu. Nie, gdy wydawało mi się, że w każdej chwili stracę przytomność, albo przynajmniej zwymiotuję.

Przyjaciele Kyojiego pomachali nam na pożegnanie i zawrócili w stronę pozostałych atrakcji. Powoli postawiłem mały kroczek do przodu niemal od razu zataczając się na bok. Czułem się jakbym był pijany... 


~o~

KYOJI

Przypatrywałem się przez chwilę jego bezowocnym próbom zachowania równowagi, po czym po prostu objąłem go jedną ręką w tali, powoli sprowadzając z podestu. 

-Ej! Co ty wyprawiasz?!- Jego oburzone okrzyki tylko jeszcze bardziej mnie rozbawiły.

Doprawdy, potrafił być uroczy. 

-Pomagam.. Wątpię, żebyś miał siły samodzielnie się poruszać.

-Puszczaj!

Widziałem jak stara się uwolnić z mojego uścisku, ale nie miałem zamiaru mu w tym pomóc. 

-Daj spokój.- Powiedziałem wzdychając.-Bez mojej pomocy dojdziesz do szkoły za rok.

Chłopak uniósł głowę i spojrzał na mnie z niewielkiej odległości, dzięki czemu mogłem bliżej przyjrzeć się jego oczom. 

-Trudno.-Wysyczał.- Puszczaj bo ludzie się patrzą!

Mimowolnie przewróciłem oczami. 

-I co w związku z tym? 

Haruka jedynie otworzył usta nie wiedząc co powiedzieć, albo nie chcąc powiedzieć tego głośno. 

-Ach...Rozumiem..- Powiedziałem uśmiechając się do niego lekko ironicznie. 

Powoli zniżyłem głowę, aby wyglądało to jeszcze bardziej perwersyjnie, szepcząc mu do ucha.

-Nie chcesz, żeby wzięli nas za pedziów.

Haruka odepchnął mnie lekko odwracając wzrok w drugą stronę. 

-Teraz to już na pewno tak wyglądamy.- Wymamrotał obdarzając mnie wkurzonym spojrzeniem.- Czemu musisz być taki...? Urgggh..Po prostu przestań mnie wkurzać i dojdźmy szybko do tej szkoły. 

Zacząłem prowadzić nas uliczkami, które mijaliśmy wcześniej. Chcąc go jeszcze bardziej zdenerwować, raz po raz przyciągałem go do siebie bliżej a, gdy mieliśmy jakiś widzów, odgarniałem mu na bok włosy z rozbawieniem słuchając jego oburzonych prychnięć. W końcu najwidoczniej doprowadziłem go do granicy bo w pewnym momencie zatrzymał się, i bez uprzedzenia odepchnął mnie przez co udało mu się chwilowo uwolnić z moich ramion. 

~o~

HARUKA

Nic nie miałem przeciwko zwykłemu prowadzeniu mnie za rękę. W szczególności, gdy byłem w takim stanie. Ale takie perfidne obejmowanie mnie ramieniem, wcale mi się nie podobało. Jakby specjalnie się ze mnie nabijał.  Szczególnie, gdy po chwili zaczął robić wszystko, abyśmy  wyglądali jak najbardziej dwuznacznie. Wiedziałem, że stroi sobie żarty, ale muszą mieć gdzieś swój umiar! On myślał, że co robi? Wystawia mnie po prostu na pośmiewisko... Coraz bardziej zaczynało mi się przypominać jego wcześniejsze zachowanie. Czy naprawdę musiały minąć aż dwa tygodnie zanim znowu zaczął się tak zachowywać? 

Mimowolnie zaczynała mi się przypominać sytuacja z porwania.. Czy on robił to specjalnie, żeby mi to przypomnieć? 

Kompletnie wyprowadzony z równowagi jego kolejnym dotknięciem moich włosów, po prostu zatrzymałem się i odepchnąłem go, nie panując nad sobą. 

-Przestań mnie dotykać!-Wrzasnąłem już nie na żarty wkurzony.

Kyoji spojrzał się na mnie z robawieniem, które wcale mi się nie udzielało.

-Boże, to tylko zabawa. Naprawdę nie potrafisz się wyluzować.- Powiedział szczerząc do mnie swoje śnieżnobiałe zęby. 

-Może i byłoby to śmieszne, gdybyś nie przesadzał.-Wywarczałem.

-Robisz z igły widły.. Nigdy nie wygłupiałeś się tak ze swoimi przyjaciółmi?

Jego ironiczny ton głosu tylko jeszcze bardziej mnie rozwścieczył. 

-Dzięki pewnej osobie tu obecnej, nie posiadałem w dzieciństwie żadnych przyjaciół.- Powiedziałem świadomie uderzając w jego czuły punkt. Nie lubił, gdy wracaliśmy do tego tematu. Momentalnie spąsowiał. 

-Przecież przepraszałem już. 

-To dlaczego znowu zachowujesz się jak dupek? Czemu znowu chcesz mnie skompromitować?

Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.

-Nie miałem tego na myśli. 

-Ach tak, to co miałeś?- Zapytałem unosząc brwi.- Może powiesz mi, że twoje żarciki wcale nie miały mi przypominać TAMTEJ sytuacji?

Kyoji spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc. Po krótkiej chwili przez jego oczy przebiegł błysk zrozumienia, a następnie jego twarz zalała się czerwienią. 

-Nigdy nie miałbym tego na myśli!- Odkrzyknął wpatrując się na mnie z szokiem.- Tamta sytuacja pogrąża tylko i wyłącznie mnie, dlaczego miałbym dobrowolnie o niej wspominać?

-NO NIE WIEM, MOŻE ŻEBY MI DOKUCZYĆ?!

Blondyn wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę nic nie mówiąc. 

-Nadal myślisz, że mam zamiar cię dręczyć? Czy nie powiedziałem wcześniej, że możesz mi ufać?

Prychnąłem spoglądając na niego z niedowierzeniem. 

-Myślisz, że tak po prostu rzucę wszystko w niepamięć i  zaufam Ci na ślepo? Powiedziałem tylko, że dam ci szansę. Nie, że jesteśmy przyjaciółmi na wieki... Nie udawaj, że jesteś aż tak głupi, ze nie rozumiesz różnicy. 

Kyoji spojrzał na mnie nagle twardym wzrokiem. Nie wiedzieć czemu znowu poczułem się dziwnie, a żołądek ścisnął mi się boleśnie. 

-Najwidoczniej jestem.-Powiedział ledwie słyszalnym szeptem, po czym mierząc mnie zimnym spojrzeniem ruszył w stronę migoczącej w oddali szkoły.- Nie bój się, nie mam zamiaru ponownie ci się narzucać. Nie pcham się tam, gdzie mnie nie chcą. 

Przecież nie miałem tego na myśli! Wzdychając postanowiłem nic więcej nie mówić. Wyczerpany usiadłem na pobliskiej ławce obserwując jego oddalającą się postać. Może naprawdę przesadziłem? 

Przynajmniej przestało mi się kręcić w głowie. 

-Mała sprzeczka?

Zaskoczony oderwałem spojrzenie od znikającej już postaci dostrzegając stojącego koło mnie chłopaka. 

-Chuichi?- Powiedziałem odruchowo. 

Chłopak zamrugał z rozbawieniem zajmując miejsce tuż obok mnie. 

-Mówią, że tak mam na imię.- Roześmiał się wpatrując badawczo w moją twarz.-O co wam poszło?

Nie miałem zamiaru o tym mówić. 

-O nic ważnego.-Wymamrotałem. 

Chłopak ponownie zaśmiał się bez powodu. 

-Odniosłem inne wrażenie..

-Słuchaj nie chce o tym gadać..-Powiedziałem wstając z miejsca i decydując się na powrót do szkoły. Chłopak naprawdę wydawał się miły, ale daleko było mi do radosnego nastroju na pogawędki. 

-Wiesz, że Kyoji gadał o tobie zanim pojawiłeś się w tej szkole?

To jedno pytanie skutecznie mnie zatrzymało. Zdziwiony odwróciłem się zastanawiając, czy przypadkiem się nie przesłyszałem. Dlaczego miałby im o mnie opowiadać? Przecież z pewnością wiedział, że nigdy więcej mnie nie spotka.. Poza tym widzieliśmy się dziesięć lat temu.. Co takiego miałby im opowiadać?

I wtedy doznałem olśnienia. Doprawdy.... Pewnie opowiadał, jak to się znęcał kiedyś nad słabszym kolegą. A co innego mógłby mówić... Pewnie dobrze się bawił opowiadając o tym.

-Domyślam się co mówił.- Stwierdziłem z gorzkim uśmieszkiem.-Lubił się na mnie wyżywać, najwidoczniej zapragnął o tym opowiedzieć..

Chuichi spojrzał na mnie z niezrozumieniem. 

-Wyżywać? Nic takiego nam nie opowiadał..

Teraz to ja spojrzałem na niego. 

-To co mówił?

-Zawsze wspominał nam o chłopaku, z którym chciał się strasznie zakolegować, ale nigdy nie miał ku temu okazji. Podobno przez ojca musiał udawać, że go nie lubi.. Ale tak naprawdę bardzo chciał się z nim zaprzyjaźnić.

Tylko udawać, że nie lubi? To nie było tylko udawanie! On wyżywał się na mnie, ośmieszał, wyzywał.. Nie miałem zamiaru wierzyć w te brednie. 

-Po co mi to mówisz?-Zapytałem nie kryjąc złości. 

Chuichi uśmiechnął się jedynie podchodząc i delikatnie odgarniając z moich oczu zbłąkany kosmyk włosów. Odruchowo cofnąłem się spod jego ręki. 

-Tak naprawdę nie wiem.. Można powiedzieć, że po prostu poczułem taki kaprys.-Wyszeptał ponownie wpatrując się we mnie tym dziwnym wzrokiem.- Powinniśmy już wracać do szkoły.- Dodał po chwili przerywając niezręczną ciszę.

-Masz rację.- Przytaknąłem i chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, ruszyłem przodem. 

Nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. Nie miałem zamiaru przepraszać Kyojiego. Nawet po takiej łzawej historyjce, którą jego kolega z pewnością wymyślił przysłuchując się naszej kłótni. Do tego Chuichi naprawdę dziwnie się zachowywał... Nie wiedziałem dlaczego, ale czułem się strasznie niezręcznie w jego towarzystwie. A te jego czarne oczy... Jakby przewiercały mi duszę. Bałem się nawet myśleć, gdy wpatrywały się we mnie tak badawczo. 

Nawet nie zauważyłem, gdy doszliśmy do wejścia. 

-Jeszcze się spotkamy.- Usłyszałem na odchodnym, lecz nie odwróciłem się, aby się pożegnać. Machnąłem tylko ręką wiedząc, że jego oczy nadal śledzą moją postać. 

Wszystko się skomplikowało. Naprawdę czasami dochodziłem do wniosku, że lepiej mi się żyło, gdy nie miałem żadnych znajomości. 

______________________________________________

Chciałabym powiedzieć na wstępie, że rozdział moim zdaniem wyszedł badziewny i od razu przepraszam... Nie wiedziałam, że na weekend wyjadę do ostródy, tak więc nie miałam czasu wysłać do bety. Na szybkiego dokończyłam i stwierdziłam, że wstawię go takiego jaki jest, a później poprawię.  Tak więc, przepraszam także za błędy. 

Jmś poszło mi jeszcze gorzej, więc po namyśle skasowałam cały rozdział i napisze go jeszcze raz. Poh  postaram się wstawić do piątku.   Dziękuję za to, że jesteście i czytacie te wypociny. :D