środa, 23 kwietnia 2014

Jesteś moim światłem - Rozdział 11

Najpierw odpowiem na kilka pytań:)

Do Anonima - Jeśli chodzi o kontynuacje BrxBr planuje zacząć ją od maja. Rozdział PoH właściwie mam już zaczęty, ale jakoś cały czas mam wrażenie, że na razie nie jestem gotowa go napisać. Chwilowo naprawdę całą wenę wsadzam w JmŚ. Postaram się to zmienić, ale myślę, że na PoH trzeba bd jednak poczekać do końca tego miesiąca. 

Co do pytania w sprawie Dont piss me off.. Jest w przygotowaniu. Możliwe, że pojawi się do 10 Maja.

__________________________
XAVIER

Nie wiem jak długo stałem przed domem zastanawiając się, do czego właściwie doszło. Otrząsnąłem się dopiero w chwili, w której poczułem, że całe moje ciało zdrętwiało z zimna. Sytuacji wcale nie polepszał fakt, że moje ubrania były doszczętnie przemoczone.

Szybko wszedłem do domu, od razu kierując się w stronę swojego pokoju. Musiałem jak najszybciej zmienić ciuchy, jeśli nie chciałem się pochorować. Starałem się nie myśleć o Nathanielu, który najprawdopodobniej siedział teraz we własnym pokoju, tuż za ścianą. Zaczynałem bać się swoich własnych odruchów... To stawało się naprawdę przerażające. Na dodatek, nie miałem pojęcia, czym było spowodowane.

Zbierając ubrania i bieliznę na zmianę, ruszyłem  do łazienki, próbując się uspokoić. Rozebrałem się i szybko wskoczyłem pod prysznic odkręcając kurek z gorącą wodą. Stanąłem twarzą w stronę kafelek, opierając dłonie na ścianie przede mną. Delikatnie odchyliłem głowę do tyłu, pozwalając aby strumienie wody bez przeszkód opadały na moją klatkę piersiową. Stałem w lekkim rozkroku rozkoszując się przyjemnym ciepłem rozchodzącym się po moim ciele. Gdy tylko reszta odrętwienia wyparowała z mojego ciała, powolnymi ruchami począłem namydlać klatkę piersiową i ramiona, zastanawiając się, co właściwie strzeliło mi wtedy do głowy.

Bez wątpienia, gdybym nie zmusił się do zerwania z Nathaniela, nie skończyłoby się tylko na leżeniu w śniegu. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale byłem pewny, że jeszcze chwila a straciłbym panowanie nad sobą i po prostu go pocałował. Ale dlaczego? Przecież to nie tak, że on w jakiś sposób mi się podoba... Wiedziałbym gdyby tak było, prawda?

Z głębokim westchnieniem pozwoliłem, aby woda zmyła całą pianę z mojego ciała. Nie byłem bliżej rozwiązania nawet wtedy, gdy starałem się wyjaśnić wszystko racjonalnie. Zupełnie tak, jakby część mózgu w której kryła się odpowiedź, specjalnie się ode mnie odcięła. Nie dając mi możliwości dowiedzenia się o co chodzi, i dlaczego zachowuję się tak, a nie inaczej. Miałem wrażenie, że jeśli to potrwa dłużej, po prostu zwariuje.

________________________________

NATHANIEL

Gdy tylko wbiegłem do swojego pokoju, zatrzasnąłem drzwi i oparłem się o nie plecami starając się uspokoić szaleńczo bijące serce. Oddychając głęboko położyłem swoją dłoń na klatce piersiowej. Naprawdę miałem wrażenie jakby lada chwila serce miało mi wyskoczyć na zewnątrz. Na dodatek nie mogłem też odgonić sprzed twarzy obrazu pochylającego się nade mną Xaviera.. I przeraźliwie zielonych oczu wpatrzonych wprost we mnie. 

Wzdrygnąłem się gwałtownie potrząsając głową. To mój kuzyn, osoba która uratowała mnie z opresji, to jemu zawdzięczam swoją wolność, zacząłem powtarzać to sobie jak mantrę. Nie powinienem czuć się tak w jego obecności.

Gdy tylko moje serce uspokoiło się wystarczająco. Powoli odszedłem od drzwi w pośpiechu zrywając z siebie mokre ubrania i padłem na łóżko.

Nie słyszałem, żeby Xavier wszedł do domu za mną, ale właściwie biorąc pod uwagę stan w którym się znajdowałem, nie byłbym w stanie zauważyć nawet stada słoni biegnących ulicą. 

Jak to musiało wyglądać, gdy tak zerwałem się nagle, ni z gruchy ni z pietruchy uciekając do domu bez słowa. Jakby bynajmniej goniło mnie stado głodnych wilków...Co on sobie musiał pomyśleć? Przecież tak naprawdę nic takiego nie zrobił. To moja chora wyobraźnia nakarmiła mnie dziwnymi obrazami, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. 

To było takie wkurzające. Czy naprawdę zbawiłoby mój mózg gdyby przestał przesyłać mi te dziwne obrazy? Naprawdę nie chciałem wyobrażać sobie, że Xavier pokonuje te kilka ostatnich centymetrów dzielących nasze twarze i składa na moich wargach delikatny pocałunek.  Miałem ochotę krzyczeć, żeby tylko wyrzucić te absurdalne myśli z mojej głowy.

Czemu akurat teraz moja wybujała wyobraźnia musiała dać o sobie znać? Naprawdę.. to wszystko przez te hormony.. Tak, to one musiały być temu winne. To z pewnością przez nie, zachowuje się tak irracjonalnie. Mam przecież jedynie dziewiętnaście lat. Dziwne jest tylko to, że dotychczas moje życie trwało nieprzerwanie bez takich ekscesów.. Czemu więc właśnie teraz to się zmieniło?

Wzdychając z bezsilności, podniosłem się powoli i przebrałem w coś wygodnego. Postanowiłem, że wykąpie się jutro. Nie miałem zamiaru dzisiaj opuszczać mojego pokoju. Byliśmy już po kolacji, więc to będzie całkowicie zrozumiałe jeśli po prostu położę się teraz spać. Oczywiście wiedziałem, że nie mogę wiecznie uciekać. Nie chciałem, żeby zauważył w moim zachowaniu coś dziwnego. Chyba naprawdę powinienem zacząć przebywać w towarzystwie kogoś innego. Choćby nawet tej Mito... Możliwe, że to właśnie przez fakt, że cały wolny czas spędzam z nim, mój mózg powoli świruje. Dobrze, że niedługo będę miał okazję się rozerwać. To powinno pomóc...

A teraz spać, pomyślałem, lecz jak na złość poczułem wzbierającą we mnie poptrzebę. Zły na swój zdradziecki pęcherz, po cichu otworzyłem drzwi swojego pokoju i nie widząc nigdzie śladu Xaviera, z ulgą podbiegłem do łazienki wchodząc od razu do środka. 

W jednym momencie stanąłem jak wryty , nie mogąc oderwać spojrzenia od przeciwległej ściany. Odwrócony do mnie tyłem w kabinie prysznica stał... Xavier. Strumienie wody spływały po jego rozbudowanych ramionach, przez plecy, pośladki, smukłe nogi, aby skończyć w odpływie prysznica. Głowę miał lekko odchyloną do tyłu, a ręce opierał na ścianie przed sobą. Nie mogłem oderwać od niego spojrzenia. Miałem wrażenie, że czas zatrzymał się w momencie w którym mojje oczy napotkały jego osobę... 

Jego czarne włosy wydawały się jeszcze ciemniejsze, o ile to w ogóle możliwe .. i w seksowny sposób przyklejały się do jego karku. Przełykając ślinę starałem się odzyskać kontrolę nad moim ciałem i powoli się wycofać, lecz nie mogłem nic zrobić. Nic, poza obserwowaniem przeźroczystej cieczy spływającej po jego ciele.

Dziwiłem się, że jeszcze nie zauważył mojej obecności. Zmusiłem się do oderwania od niego spojrzenia zerkając na kafelki pod moimi stopami. Aż nazbyt widoczny namiot w moich bokserkach całkowicie rozwiał ślady mojego otępienia i cofając się szybko wyszedłem z łazienki niemal biegiem wracając do swojego pokoju. 

Potrzeba opróżnienia pęcherza stanowczo wyparowała z mojego mózgu zastąpiona inną, bardziej drażniącą. 

Kompletnie skołowany rzuciłem się na łóżko ignorując stan w którym się znalazłem. 

Ja właśnie...

Ja właśnie podnieciłem się patrząc na chłopaka! Na Xaviera! Jak.. ja... przecież... Teraz kompletnie nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. 

Do tego pojawił się następny problem... Prawdopodobnie byłem gejem. Moje wcześniejsze przypuszczenia zostały wyjątkowo brutalnie rozwiane. Naprawdę nie wiedziałem już, co było gorsze. To, że okazało się, że jestem homoseksualistą, czy sytuacja w której doszło do tego odkrycia.. Z osobą która to spowodowała włącznie. 

Jak ja mu teraz spojrzę w oczy?

Jedynym plusem, był fakt, że do jutrzejszego poranka miałem czas tylko dla siebie. I nie musiałem na razie stawać twarzą w twarz z osobą odpowiedzialną za moje przyszłe koszmary.

____________________________

XAVIER

Jedyną decyzją jaką podjąłem było, żeby poczekać i samemu zobaczyć jak się to wszystko ułoży. Skoro po nieprzespaniu całej nocy, nie wyciągnąłem żadnych zadowalających wniosków, równie dobrze mogłem po prostu poczekać, aż wszystko samo się jakoś potoczy.

Z zamiarem zrobienia śniadania, wolnym krokiem wyszedłem z pokoju kierując się do kuchni. Zdziwiło mnie, że nie byłem w niej pierwszy. Przy stole siedział Nathaniel w jednej dłoni trzymając kanapkę, a w drugiej filiżankę kawy. 

-Dzień dobry- powiedziałem uprzejmie z ciekawością zauważając nagły dreszcz przebiegający po jego ciele.

-Dobry..- mruknął w odpowiedzi nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem. 

Starając się zignorować fakt iż mnie ignoruje, podszedłem do blatu i przygotowałem sobie kilka kanapek ( każda z czymś innym) po czym skierowałem się do stołu i umyślnie zająłem miejsce naprzeciwko niego. 

-Masz już na dzisiaj jakieś plany?- zapytałem z ciekawością. 

W sumie moglibyśmy się gdzieś razem przejść, we dwójkę. Nie powiedziałem tego na głos, lecz w razie gdyby nic nie planował, chciałem to zaproponować. W końcu co innego miałby chcieć robić. 

-Myślałem nad tym, żeby porozglądać się samemu gdzieś po okolicy..

Miałem wrażenie jakby specjalnie dodał te " samemu", ale przecież nie mógł wiedzieć, że chciałem mu to zaproponować. 

-Aha- skomentowałem jedynie, skubiąc niechętnie własną kanapkę. 

Jakoś tak straciłem apetyt. Z zamyśleniem wpatrzyłem się w jego twarz przeżuwając powoli. 
Wydawało mi się, czy unikał mojego spojrzenia? Dobra Xavier, nie przesadzaj, niby czemu miałby to robić... Za dużo sobie wyobrażasz, zbeształem się w duchu. 

-A ty co będziesz robił?

Po dłuższej chwili usłyszałem jego pytanie. W sumie to sam wcześniej o tym nie myślałem.. Z góry zakładałem, że spędzimy ten czas razem, więc..

-Może przejdę się gdzieś z Mito- wypaliłem po chwili.

Nawet nie zauważyłem, że po raz pierwszy dzisiejszego poranka spojrzał na mnie ze zdziwionym  wyrazem twarzy. Gdy spowrotem wróciłem wzrokiem do jego osoby, patrzył się tak jak dotychczas w swoja filiżankę. 

Naprawdę nie spodziewałem się, że nasze stosunki się tak drastycznie zmienią w ciągu kilku dni. Wcześniej szukał u mnie pocieszenia, mówił mi jak się czuję.. Czasami wręcz kleił się do mnie w poszukiwaniu otuchy.. a teraz.. Teraz nie potrzebował tego wszystkiego. W końcu czuł się bezpiecznie. I może tak właśnie powinno być? W końcu co on sobie wyobrażał, że wiecznie będzie musiał go pocieszać? 

Niezbyt entuzjastycznie dokończyłem swoje kanapki, starając się złapać choć jedno spojrzenie Nathaniela. W tej sprawie jednak poległem całkowicie.. Uparcie wpatrywał się w blat przed sobą, bądź w trzymane w ręku przedmioty. 

Jak sobie chcesz, pomyślałem i wstając od stołu, podszedłem do telefonu który zostawiłem wcześniej w salonie, po czym napisałem sms-a do Mito. Miałem nadzieję, że nie będzie miała żadnych planów. 

___________________________

NATHANIEL

Całą swoją siłą woli starałem się nie zerkać na siedzącego naprzeciwko mnie Xaviera. Miałem dziwne wrażenie, że gdybym spróbował na niego spojrzeć, nie mógłbym oderwać wzroku, a co bardziej pewne, z pewnością przypomniałby mi się jego widok pod prysznicem.

Niemalże odetchnąłem z ulgą, gdy przestał wwiercać we mnie swoje spojrzenie wychodząc z salonu. W ciszy skończyłem swoje śniadanie, po czym nie bardzo wiedząc co z sobą począć.. Ubrałem się i tak jak wcześniej powiedziałem Xavierowi, wyszedłem z domu żegnając się zdawkowo.

Nienawidziłem go ignorować, ale jeszcze bardziej nienawidziłem czuć się tak dziwnie w jego obecności. Ze złości zazgrzytałem zębami kopiąc w przypadkowy kamień. Powolnym krokiem ruszyłem przed siebie, nie za bardzo zwracając uwagę w jakim kierunku idę. 


Zbyt zajęty przemyśleniami nawet nie zauważyłem, gdy znalazłem się w kompletnie nieznanym mi otoczeniu. Machinalnie skręcałem raz w prawo, raz w lewo i gdy po dłuższym czasie zrobiłem mały postój rozglądając się dokoła, z przerażeniem stwierdziłem, że nie mam pojęcia gdzie się znajduje.  Poklepałem się po kieszeniach, nagle zdając sobie sprawę, że nie wziąłem ze sobą telefonu. 

No pięknie.... Nie dość, że nie wiedziałem ile czasu minęło od mojego wyjścia, to jeszcze nie miałem możliwość skontaktowania się z kimkolwiek, aby dowiedzieć się gdzie jestem, czy chociażby poinformować, że się zgubiłem.

-O... a kogóż my tu mamy?

Zaskoczony odwróciłem się gwałtownie słysząc za plecami znajomy głos. 

Samuel.. Stwierdziłem po chwili spojrzeniem omiatając czarnowłosego chłopaka. 

-Cześć- przywitałem się kulturalnie obdarzając go mimowolnie małym uśmiechem. 

Przynajmniej teraz miałem większą szansę wrócić do domu. 

-A co ty tutaj robisz?- zapytał zaciekawiony wskazując dłonią dokoła. 

Niedbale wzruszyłem ramionami.

-Wyszedłem za spacer, zamyśliłem się i nagle znalazłem się tutaj- powiedziałem pokrótce.

Chłopak zaśmiał się najwyraźniej czymś rozbawiony.

-Musiałeś w takim razie nieźle się zamyślić. Żeby tu trafić z waszego domu trzeba iść piechotą przynajmniej dwie godziny. 

Dziwnie się czułem gawędząc z nim jak gdyby nic, zwłaszcza gdy wymieniłem z nim wcześniej zaledwie kilka monosylabowych słówek.

-Najwyraźniej- burknąłem pod nosem. 

Czarnowłosy przyglądał mi się przez chwilę, po czym ponownie się uśmiechnął, lecz tym razem w jakiś dziwniejszy sposób. Poczułem się dziwnie speszony. 

-A gdzie podziałeś Xaviera?- zapytał po chwili kompletnie mnie zaskakując.

-Pewnie siedzi z Mito- odparłem przypominając sobie, co powiedział mi przy śniadaniu.

-Aha..

Samuel wyglądał na zamyślonego. 

-Co powiedziałbyś w takim razie na małą przejażdżkę?

Zaskoczony spojrzałem na niego unosząc brwi w domniemanym zdumieniu. Dopiero po chwili dostrzegłem stojący za nim motor. 

-Ja.. nie wiem..

Chłopak żartobliwie poruszył brwiami. 

-No chyba nie powiesz mi, że jesteś zajęty. Z tego co widzę to nawet nie wiedziałbyś jak wrócić do domu.. 

Niechętnie musiałem przyznać mu rację.

-Poza tym akurat jadę w twoim kierunku, mógłbym cię podrzucić- dodał po chwili zapraszająco klepiąc swoją maszynę. 

Wzdychając pokiwałem głową na zgodę i zrobiłem kilka kroków w jego kierunku. Niemal natychmiast wsadził mi w dłonie dodatkowy kask, który z niemałym trudem udało mi się założyć na głowę. Zanim się obejrzałem siedziałem już z tyłu, możliwie jak najdelikatniej trzymając się jego bioder, żeby nie spaść.  Dopeiro gdy znalazłem się na motorze, dotarło do mnie jak bardzo zły był ten pomysł. Gdy tylko wystartowaliśmy osunąłem się na siedzeniu do przodu, nie mogąc nic poradzić na to, że właściwie całą klatką piersiową przylgnąłem do jego pleców. Do tego jego sposób jazdy wcale, a wcale nic mi nie ułatwiał. Ze strachu, że w którymś momencie wreszcie mnie zrzuci, walcząc z samym sobą mocniej objąłem go w pasie. 

Nie podobało mi się to. Miałem nadzieję, że szybko dotrzemy do domu i będę mógł wreszcie zejść z motoru. Do tego przy takim pędzie z przykrością musiałem przyznać, że moja kurtka nie stanowi zbyt dużej ochrony przed zimnem.

Starając się nie myśleć o lodowatym wietrze smagającym moje plecy, próbowałem skupić się jedynie na utrzymaniu na motorze.

Po przynajmniej trzydziestu minutach zacząłem rozpoznawać otaczające nas budynki i z niemałą ulgą przywitałem fakt, że zatrzymaliśmy się przed domem moim i Xaviera.

Niemal natychmiast zeskoczyłem z motoru chwaląc w myślach stały grunt pod moimi stopami.

-Naprawdę dzięki za podwózkę- powiedziałem powoli zdejmując kask i obdarzając go wdzięcznym uśmiechem.

-No problem- stwierdził jedynie z niewiadomego powodu puszczając do mnie oczko.

-W czymś przeszkadzamy chłopcy?- rozbawiony dziewczęcy głos rozległ się z niedalekiej odległości.

Pełen obaw odwróciłem się w jego kierunku i tak jak się spodziewałem, zobaczyłem Mito u której boku stał Xavier. Zapominając o swoim postanowieniu nieumyślnie zerknąłem w jego kierunku.

Nie wiedzieć czemu wzdrygnąłem się na widok jego spojrzenia. Niemal płonęło przesuwając się ode mnie do Samuela.

Jakby dopiero teraz przypominając sobie o trzymanym przeze mnie nadal przedmiocie, szybko odwróciłem się zwracając kask właścicielowi.

-Niezupełnie- odezwał się po chwili Samuel.- Właśnie podrzuciłem wam waszą małą zgubę... Trochę za daleko sobie zaspacerował.

Pod wpływem jego  następnego uśmiechu mimowolnie zaczerwieniłem się z zażenowania. Czy on naprawdę musiał na mnie patrzeć w taki dziwny sposób? I to na dodatek przy Xavierze..

-Jeszcze raz dzięki- burknąłem ledwo słyszalnie, po czym machnąwszy wszystkim na pożegnanie szybko skierowałem się do domu nieświadomy wbitego w moje plecy wkurzonego spojrzenia.

__________________________________________________

XAVIER

Nie mogłem uwierzyć, że po całym dniu ignorowania mnie..Właśnie MNIE... Uśmiecha się do ledwo poznanego chłopaka i oględniej rzecz mówiąc, większą uwagę poświęca na jego osobę niż na mnie. Poczułem niemalże irracjonalny gniew przyglądając się w milczeniu jak oddaje Samuelowi kask i zaczerwieniony szybko wraca do domu.

Jeszcze gorzej się wkurzyłem, gdy zauważyłem wzrok którym chłopak go odprowadzał.

-Do zobaczenia na imprezie- powiedział na odchodnym uśmiechając się do mnie lekko wyzywająco.-O ile zechcesz przyjść..

-Nie martw się, na pewno razem z Nathanielem znajdziemy trochę czasu- odparłem mierząc go kpiącym spojrzeniem.

O ile wcześniej wydawał mi się fajny, o tyle teraz stanowczo wkurwiał mnie swoją osobą. I tym bardziej nie pasował mi sposób w jaki wpatrywał się w Nathaniela.

Miałem zamiar mieć go na oku i nie dopuścić aby jutro nawet na chwilę został sam na sam z moim kuzynem. Lepiej żeby trzymał łapy przy sobie, pomyślałem nie do końca zdając sobie sprawę, czemu reagowałem na niego tak gwałtownie.

Przepraszając Mito odmówiłem pójścia do jej domu, wymawiając się, że zapomniałem zrobić w domu coś ważnego. Powoli skierowałem się na ganek, wiedząc, że nie jest na tyle głupia by mi uwierzyć i z pewnością później mnie o to wypyta.

Teraz miałem do zrobienia coś naprawdę ważnego. Musiałem porozmawiać z Nathanielem, czy to się mu podoba czy nie.. I dowiedzieć się z jakiego powodu zachowuje się wobec mnie w ten sposób...

_________________________________________________

Postanowiłam, że jednak skrócę rozdział i najważniejsze łącznie z imprezą upchnę w następnym. Mam nadzieję,  że się nie zdenerwujecie.