środa, 11 grudnia 2013

Pan od Historii - Rozdział 8


DAMIAN

Odskoczyłem w bok zwiększając trochę odległość pomiędzy mną, a gorylem mojego ojca. 

-O czym tak bardzo chcesz porozmawiać?- prychnąłem starając się zyskać na czasie. 

-Nie tyle co porozmawiać, a pokazać ci gdzie twoje miejsce- stwierdził ze złowrogim błyskiem w oku.

Wydawał się być taki spokojny. Zaniepokoiłem się.. Nigdy wcześniej nie zachowywał się w ten sposób, zupełnie jakby tym razem miał plan. Jaki? Tego nie wiem i tym bardziej zaczynałem się bać..

-Wiem gdzie moje miejsce- warknąłem stawiając jeszcze kilka kroków do tyłu.- Ale wygląda na to, że ty już nie koniecznie...


*

SEBASTIAN

Już miałem nakrywać do stołu, gdy usłyszałem cichy dzwonek mojej leżącej na szafce nieopodal komórki. Zdjęty złym przeczuciem szybko chwyciłem w dłoń aparat i zerknąłem na wyświetlający się kontakt. 

Damian.. Czułem jak moje serce zatrzymuję się gwałtownie, a oddech więzi w płucach. Szybko odebrałem połączenie i przyłożyłem komórkę do ucha.

-Ach tak, a ja jestem innego zdania- usłyszałem jakby stłumiony głos Damiana.

-Damian?! Damian?!-krzyknąłem przestraszony do słuchawki, słysząc w tle dziwnie znajomy głos.

- O czym tak  bardzo chcesz porozmawiać?-usłyszałem, jak zwraca się do towarzyszącej mu osoby.

-Nie tyle, co porozmawiać, a pokazać ci gdzie twoje miejsce...- odparł nieznajomy, a mnie zmroziło się serce.

Już wiedziałem skąd znałem ten głos. Szybko zerwałem się z miejsca i zakładając buty krzyknąłem Kamilkowi, że ma zostać w pokoju i że zaraz wrócę, po czym jak goniony przez stado rozszalałych byków wybiegłem z domu kierując się w stronę sklepu, do którego prawdopodobnie poszedł Damian.

*
DAMIAN

- Co, nagle straciłeś mowę?- zadrwiłem, gdy przez dłuższą chwilę nie odzywał się jedynie wpatrując w moją sylwetkę.

Tylko lekkie drgnięcie powieki zdradziło, że wcale nie jest taki spokojny na jakiego starał się wyglądać.

-Uuu... widzę zrobiło się bardzo pyskatym.. Twój kochaś widocznie dużo cię nauczył- zawarczał patrząc na mnie z największą dozą obrzydzenia jakie może ukazać się w ludzkich oczach.- Jak poprawnie dawać dupy, też cię nauczył pedale?

Poczułem się jakby wymierzył mi cios prosto w serce. Nie dość, że wspominał o mojej orientacji, to jeszcze trafił w obiekt westchnień.. Tylko z jedną rzeczą nie trafił..

- Nie masz prawa mówić tak o Sebastianie!- krzyknąłem wyprowadzony z równowagi.- On jest tylko moim opiekunem, nie masz prawa go obrażać!- stanąłem w jego obronie wiedząc, że moimi słowami tylko jeszcze bardziej go rozzłoszczę. 

Z drugiej strony, miałem nadzieję, że zanim zdąży cokolwiek zrobić, Sebastian zorientuję się w sytuacji i  mnie znajdzie.

-Ty mi nie będziesz mówił co mogę robić, a co nie gówniarzu- wysyczał wyraźnie wkurzony, nerwowo zaciskając pięści.- Po tym jak skończę z tobą, zajmę się też twoim kochasiem, więc nie musisz zawracać sobie głowy kryciem go.. I tak skończy tak samo jak ty..- powiedział uśmiechając się chytrze i niepostrzeżenie kiwając głową. 

W jednym momencie poczułem jak czyjeś silne ręce łapią mnie od tyłu i unieruchamiają moje ramiona. Zerknąłem wstecz dostrzegając szczerzącego swoje krzywe zębiska towarzysza mojego ojca, którego nierozważnie chwilę temu spuściłem z oczu. Jego cuchnący oddech owiewał moją twarz sprawiając, że miałem ochotę puścić pawia. Szybko odwróciłem głowę na powrót patrząc w twarz mojego ojca.

-Jeśli cokolwiek mi zrobisz Sebastian dopilnuje żebyś od razu wylądował w pierdlu- warknąłem starając się wyszarpnąć z kleszczowego uścisku.

Mój staruszek jedynie roześmiał się głośno, jakbym właśnie opowiedział mu jakiś przezabawny dowcip.

-Nie będzie miał kiedy mnie zgłosić, jak tylko z tobą skończymy od razu pójdziemy do niego do domu, w pojedynkę i po straceniu swojego małego pedałka z pewnością nie będzie taki waleczny..

-Mówiłem już przecież, nic Go ze mną nie łączy!!!- wrzasnąłem rozwścieczony samą myślą, że mogliby mu zrobić krzywdę przeze mnie. 

-Zamilcz!- krzyknął tylko w kilku krokach stając tuż przede mną.- Nie mam zamiaru słuchać już żadnych słów wydobywających się z twoich oślizgłych ust śmieciu- zasyczał powoli unosząc dłoń.

Wiedziałem co to oznacza. Spiąłem wszystkie mięśnie gotując się na zbliżający cios i ze strachu zamykając oczy. Już nic mnie nie mogło uratować.. 

-To ty tu jesteś jedynym śmieciem- usłyszałem nagle znajomy głos i poczułem jak potężny uścisk na moich ramionach delikatnie się zmniejszył. 

Niewiele myśląc skorzystałem z okazji i wyrwałem się odskakując na bezpieczną odległość. Lecz chwilowo nie miałem czego się bać, bo z tego co widziałem wyrostek w tej chwili bardziej był zajęty odciąganiem wyprowadzonego z równowagi Sebastiana, niż ponownym złapaniem mojej osoby. 

Nie wiedziałem co robić.. Stałem tylko wpatrując się w nich i trzęsąc się jak osika, podczas gdy Sebastian okładał leżącego pod nim mężczyznę. Szczerze musiałem przyznać, że w tej sytuacji mój ojciec nie miał z nim najmniejszych szans.. Dzika furia wręcz wylewała się z Sebastiana znajdując swoje ujście w każdym kolejnym ciosie. 

Towarzysz mego ojca orientując się w zaistniałej sytuacji, chyba pierwszy raz podjął mądrą decyzję ukradkiem uciekając z miejsca walki. A ja nadal nie potrafiłem zrobić nawet jednego kroku w kierunku okładających się mężczyzn. 

-Nigdy.. więcej.. nie.. waż.. się .. go ..tknąć- warczał Sebastian po każdym słowie nagradzając mego ojca kolejnym ciosem. 

Zaniepokojony zauważyłem, że ten powoli przestaje się ruszać ledwie kryjąc twarz przed jego pięściami. 

-Przestań!!- krzyknąłem po chwili spanikowany, gdy ciało mojego ojca zastygło w bezruchu. 

Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki odzyskałem władzę w nogach i szybko podbiegłem o Sebastiana łapiąc jego uniesioną dłoń. 

-Proszę, przestań.. Nie bądź taki jak on..- jęknąłem czując jak moja twarz zalewa się łzami. 


*

SEBASTIAN

Kompletnie straciłem panowanie nad sobą, gdy zobaczyłem jak ten sadysta podnosi rękę na mojego Damiana. Nawet nie zarejestrowałem momentu w którym wylądowałem na nim okładając go pięściami. Nie szczędziłem siły, nie interesowało mnie czy coś mu się stanie.. Musiał pożałować tego co zrobił. Dopiero delikatny uścisk na mojej uniesionej dłoni zwrócił moją uwagę.

-Proszę, przestań... Nie bądź taki jak on..- usłyszałem słowa wychodzące z ust Damiana i zobaczyłem jak jego twarz zalewa się łzami. 

Czy w jego oczach naprawdę wyglądałem teraz na potwora? Dopiero teraz dostrzegając, że moja ofiara straciła przytomność wyprostowałem się szybko gwałtownie przytulając drobne ciało Damiana do siebie. 

-Nigdy więcej, nie puszczę cię nigdzie samego- wyszeptałem dopiero teraz zdając sobie sprawę, że przez cały ten czas moje serce biło szybko ogarnięte przerażeniem iż może być za późno.. Że coś mu się stanie, a ja nie zdążę na czas. 

To było najgorsze przeżycie w moim życiu... Nigdy wcześniej nie czułem się tak bezsilny i przerażony. 

-Boże.. myślałem, że nie zdążę. Że zanim przyjdę on...- nie potrafiłem wykrztusić z siebie nic więcej. Jedynie mocniej przycisnąłem do siebie jego drżące ciało zanurzając nos w jego pachnących jaśminem włosach.

Pierwszy raz w życiu byłem pewien jednej rzeczy. To właśnie Damian jest tą osobą, której nigdy nie chce stracić. To właśnie on jest jedynym którego chce.

-Ćś.. wszystko będzie dobrze. Wracajmy do domu- uspokoiłem go, powoli prowadząc nas w stronę domu. 

To nie był czas abym mógł wyznać mu, że niekoniecznie zależy mi na nim tylko jak opiekunowi na podopiecznym. Musiałem uszanować to, że nie jest to zbyt odpowiednia chwila. A i sam miałem jeszcze kilka rzeczy do przemyślenia. Na razie postarałem się aby zasnął spokojnie w swoim pokoju, po czym sam udałem się do własnego. 

Jutro czeka mnie stresujący dzień...

********************************************************

W małym sercu Sebastiana wreszcie coś się ruszyło. Tylko czy będzie miał szansę wyznać to Damianowi? Czy może jednak będzie omijał się z celem?