DAMIAN
-Tato, a kim jest ten pan?
-To jeden z moich uczniów Kamilku- oznajmił łagodnym głosem, z czułością przytulając malca do swojej piersi.
Ach, więc miał na imię Kamilek, pomyślałem patrząc na niego z coraz większym zainteresowaniem.
-A co on tutaj robi?- zapytał zaciekawiony blondynek.
-Troszkę się rozchorował, więc przyprowadziłem go aby sobie odpoczął.- wyjaśnił delikatnie głaskając go po włoskach.
Jeszcze nigdy nie widziałem, aby zachowywał się w ten sposób. Pełny troski i czułości...Nawet jego spojrzenie było inne niż zawsze.. Przyglądałem mu się z pewnym smutkiem stwierdzając, że ja nigdy nie zasłużę na podobne spojrzenie z jego strony.
Sebastian połaskotał go chwilkę, po czym postawił go spowrotem na Ziemi. A ja ponownie przyjrzałem się mu z zaciekawieniem. Włosy musiał odziedziczyć po matce, lecz z twarzy było widać, że jest podobny do swojego ojca. Te same delikatne usta i duże oczy. Nawet nosek miał podobny. Widziałem jak powoli podszedł w moim kierunku i z nieśmiałym uśmiechem złapał moją dłoń w swoje małe rączki.
-Na co chorujesz?-zapytał cichutko mozolnie wspinając się na łóżko aby usiąść tuż koło mnie.
-Na nic poważnego, po prostu zrobiłem sobie małe kuku i nie za bardzo mogę się ruszać- odpowiedziałem patrząc na niego spokojnie.
Kamilek uśmiechnął się gdy wreszcie udało mu się wdrapać na górę, i usiadł koło mnie radośnie skacząc na leżącej obok poduszce.
-A pokażesz te kuku?-zapytał wesoło marszcząc brwi.
Sebastian zerknął na nas z dziwnym wyrazem twarzy i usiadł na wolnym miejscu koło Kamilka, delikatnie mierzwiąc mu włosy.
-Kochanie nie męcz naszego gościa... Nie wszyscy chcą pokazywać swoje kuku- powiedział chcąc odciągnąć swojego synka na własne kolana.
Ku obopólnemu zdziwieniu Kamilek wyrwał się z jego rąk i z upartą miną usiadł mi na kolanach wczepiając się łapkami w moją rękę.
-Ja chce jeszcze tutaj posiedzieć- odparł upartym tonem uśmiechając się do mnie słodko.
-Dobrze, możesz posiedzieć z Damianem.. Tylko za bardzo go nie męcz. Pójdę zrobić nam jakiś obiad, dobrze?- zapytał zwracając się także w moim kierunku.
Widziałem że posyła mi trochę niepewne spojrzenie. Odwzajemniłem wzrok delikatnie przytulając się do Kamilka.
-Idź, poradzę sobie- odparłem, na co on szybko wyszedł z pokoju zostawiając nas samych.
Kamilek uśmiechnął się i ziewając lekko ułożył się na mojej klatce piersiowej, przyprawiając mnie o ból w połamanych żebrach. Nie miałem jednak serca go odepchnąć, z taką ufnością przytulał się do mojego ciała, że nawet przez myśl mi nie przeszło aby kazać mu się odsunąć.
Minęło kilka minut, może nawet kilkanaście gdy zauważyłem, że dzieciak zasnął. Byłem tak zamyślony, że nawet nie zwróciłem na to uwagi.. Senność i mnie powoli ogarniała, próbując zaćmić mój umysł. W końcu się jej poddałem.. W końcu jeśli będzie trzeba wstać Sebastian nas obudzi. Mogłem sobie przez chwilę odpocząć.
*********************************************************************************************
SEBASTIAN
Zdziwiło mnie to z jaką łątwością Kamilek zaakceptował obecność Damiana. Nigdy przedtem, kogokolwiek bym nie przyprowadził, nie podszedł do tej osoby a tym bardziej sam się do niej nie odezwał. Zazwyczaj albo chował się za mną obserwując tą osobę zza mojej nogawki, albo po prostu ją ignorował. Ciekawe dlaczego tym razem postąpił inaczej?
Zastanawiając się nad jego zachowaniem, w ciszy ustawiałem półmiski z ziemniakami, surówką i kotlecikami na stole, rozstawiając także trzy talerze i sztućce.
Pół godzinki wystarczyło mi aby zrobić dla nas porządny obiad. Ciekawe co porabiają chłopcy, pomyślałem kierując się do swojej sypialni. Ostrożnie otworzyłem drzwi i zajrzałem do środka, po raz pierwszy w życiu doświadczając sporego szoku na widok sytuacji którą ujrzałem.
Obaj chłopcy spali, w tym że Kamilek leżał wtulony w klatkę piersiową Damiana, rączki zaciskając na jego koszulce. Powoli podszedłem do łóżka, z jakiegoś powodu czując jak mój żołądek wywija fikołka. To było takie dziwne, widzieć mojego syna tak ufnie przytulonego do kogoś obcego. Do kogoś poza mną.
-Damian- szepnąłem delikatnie potrząsając jego ramieniem.-Damian wstawaj...
Chłopak drgnął nieznacznie, po czym otworzył oczy rozglądając się lekko nie przytomnie.
-Zrobiłem już obiad- powiedziałem starając się mówić jak najobojętniejszym tonem.- Powinniśmy zejść na dół.
Damian pokiwał potwierdzająco głową i zerknął na dzieciaka leżącego na jego piersi. Obserwowałem jego twarz, gdy delikatny uśmiech wypłynął na jego usta i z dziwnym drżeniem serca zauważyłem, że ten uśmiech mnie w jakiś dziwny sposób sprawia, ze czuję się szczęśliwy. Szczęśliwy, że przez chwilę ten dzieciak nie musi martwić się swoim ojcem, ani niczym innym.
-Obudź się mały- usłyszałem jego delikatny głos, próbując utrzymać na twarzy wyraz kompletnej obojętności, patrzyłem jak delikatnie mierzwi włosy mojego syna.
-Nmhnn- wymamrotał mały z zamkniętymi oczkami mocniej wtulając się w chłopca.- Jeszcze nie..mamo- wymamrotał powoli otwierając oczka.
Spiąłem się niewyraźnie słysząc jego ostatnie słowa.
-Damian?- zapytał cichutko gdy już w pełni się rozbudził. Wyglądało na to, że nie zdawał sobie sprawy z tego co właśnie powiedział.
-Chodźmy już coś zjeść, twój tata namęczył się gotując nam jedzonko- oznajmił Damian lekko drżącym głosem.
Widać było że także przejął się tym co powiedział malec, z lekką obawą omijał mnie wzrokiem. Pewnie myślał, ze wkurzę cię słysząc jak mój własny syn, nazywa go matką. Czuł się winny, jakby zajął w rodzinie miejsce mojej byłej żony. Ale przecież nie miał powodu...
-Dobrze- zgodził się Kamilek i sprawnie zeskoczył z łóżka, truchcikiem wybiegając z pokoju.
Dosyć nieprzyjemna cisza rozciągnęła się pomiędzy nami, gdy tylko zniknął z oczu. Widziałem jak Damian skrzywiony lekko z bólu wstał próbując podejść do drzwi.
-Masz siłę żeby iść?- zapytałem trochę zmartwiony, gdy zatoczył się z sykiem na szafkę nocną.
-Dam radę- wykrztusił przez zaciśnięte zęby.
-Przecież widzę, że ledwo idziesz..- zirytowany podszedłem do niego chwytając go pod rękę.- Po prostu mów szczerze jeśli w czymś sobie nie dajesz rady. Jestem twoim wychowawcą i w tej chwili także opiekunem, nie wstydź się mówić mi gdy coś jest nie tak- przypomniałem mu powoli prowadząc go do kuchni.
Kamilek już siedział przy niskim stole zajadając ze smakiem surówkę. Posadziłem Damiana delikatnie na jednym z krzeseł i sam usiadłem naprzeciwko.
-Smacznego- powiedziałem machinalnie po czym zabrałem się za swoją porcję.
Będę musiał porządnie pomyśleć nad tym co zrobić później. Nie będę mógł go trzymać tu w nieskończoność, a i jeszcze jakoś trzeba załatwić jego dzisiejszy pobyt tutaj z rodzicami... Będę musiał z nim poważnie pogadać.
***********************************************************************************************
DAMIAN
Gdy tylko skończyliśmy jeść, Sebastian zabrał wszystkie naczynia do zlewu, a Kamilek niemal od razu podbiegł do mnie ciągnąc mnie za nogawkę spodni i z uśmiechem próbując skłonić mnie do zabawy.
-Pobawiłbym się z tobą Kamilku, tylko że jestem zbyt słaby aby normalnie chodzić a co dopieru bawić się w berka- wyjaśniłem delikatnie starając się go nie zasmucić.- Ale obiecuję, że jak wyzdrowieje to się z tobą pobawię...
-Taaak- wykrzyknął uradowany biegnąc teraz dla odmiany do mężczyzny.-Tatusiu musisz szybko wyzdrowieć Damiana, bo obiecał, że się ze mną pobawi- powiedział poważnie, wpatrując się do niego dużymi oczkami.
-Oczywiście skarbie, oczywiście- odparł wymijająco, a ja poczułem się trochę nieswojo.
Racja, po co obiecałem małemu, że pobawię się z nim jak wyzdrowieje, skoro prawdopodobnie mnie już dawno tutaj nie będzie. Głupek ze mnie, mogłem o tym pomyśleć wcześniej. Mimowolnie smutek objął moje serce gdy wreszcie uświadomniłem sobie co to oznacza. Przecież to wszystko nie może trwać wiecznie, za chwilę ponownie wrócę w to samo miejsce. Do mojego ojca.. I wszystko będzie zaczynać się od nowa, bicie, poniżanie, ucieczka, samotność tym większa niż wcześniej ze względu na to, że pierwszy raz zasmakowałem wolności.
Było takie powiedzenie.. Że osoba nigdy nie będąca na wolności, nie wie jak się czuje osoba jej pozbawiona. W końcu jak by miała wiedzieć, skoro nigdy nie została pozbawiona tego uczucia, bo nigdy go nawet nie zaznała. Ja go zaznałem.. Przez jedną krótką chwilę zapomniałem o tym, co czeka mnie gdy wszystko się skończy.. Przed jedną krótką chwilę, byłem wolny... Teraz samotność będzie jeszcze gorsza niż wcześniej.. W końcu po raz pierwszy mam z czym ją porównać. Mam czego żałować..
***********************************************************************************************
SEBASTIAN
-Oczywiście skarbie, oczywiście- odparłem zbyt zaskoczony tym aby wymyślić coś bardziej kreatywnego.
Zaniepokojony zerknąłem w kierunku Damiana, zastanawiając sie co miała znaczyć jego obietnica. Czyżby myślał nad tym aby tu zostać? W sumie dopóki sytuacja w jego rodzinie się nie polepszy, byłbym skłonny nawet się na to zgodzić.
Widziałem jak jego lekko uśmiechnięta twarz powoli zapada się w dziwnym wyrazie smutku i przygnębienia. Kompletnie nie wiedziałem o czym mógł pomyśleć, żeby tak szybko się zdołować. Może myśli o swoim ojcu? Koniec tego.. Nie mogę patrzeć na to jak ponownie zamienia się w chodzącego ducha.. To mój uczeń i ja powinienem dbać o to aby nie działa się mu krzywda. Wytłumaczyłem samego siebie, powoli podchodząc do niego i kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego co robię, pochyliłem się i objąłem jego kruche ciało ramionami.
-Wszystko będzie dobrze- powiedziałem uspokajająco głaszcząc go po plecach.- Wszystko będzie dobrze...
Po chwili poczułem jak jego słabe ręce także obejmują mnie wzajemnym uścisku.
*******************************************************************************************
DAMIAN
Przytulił mnie mówiąc te pocieszające słowa, a ja czułem jak łzy lekko spływają po moich policzkach. W obawie, że to zauważy odwzajemniłem jego uścisk próbując skupić sie na tym uczuciu. Uczuciu które dla niego było jak przytulenie syna, a dla mnie było jedynym co utrzymuje mnie jako tako przy normalnych zmysłach.
Nagle malutkie dłonie uczepiły się mojej nogi a ja ze łzami w oczach zerknąłem na małą przylepę przytulającą się do mnie.
-Nie płacz- powiedział blondynek patrząc na mnie dziwnie dorosłymi oczami.-Lubię cię- uśmiechnął się i przytulił mocniej do mojej nogi.
Ze śmiechem otarłem łzy i przytuliłem do mocno do siebie.
-Przecież nie płacze- skłamałem po czym zerknąłem za stojącego już z boku Sebastiana.- Pomożesz mi pójść do łazienki? Chciałbym się wykąpać...
-Jasne chodźmy- odparł i przejął z moich rąk Kamilka stawiając go na ziemii po czym podniósł mi się podnieść.- Brawo, przynajmniej tym razem poprosiłeś mnie o pomoc...- dodał po chwili niemal szeptem, a ja odwróciłem wzrok po prostu ignorując jego uwagę..
Może po prostu teraz bardziej mu ufałem?
CDN.