Na razie spróbuję zakończyć jeszcze historię Szkoła Życia i dodać kilka rozdziałów PoH. Tak więc nie wybiegajmy dalej w przyszłość.
Miłego czytania !
~ Elizabeth
******************************************************************************
4 lata później
TSUICHI
Nasze życie wróciło do normy. Kaoru otrząsnął się i na powrót wrócił do roli starszego aroganckiego brata, jak i także mojego partnera. Nadal jeszcze zdarzało się mi, przyłapywać go podczas niepokojących koszmarów nawiedzających go od czasu do czasu, aby przypomnieć... Przypomnieć to wszystko co przeszliśmy.
Od 4 lat nie mieliśmy kontaktu ani z Yuukim, ani z Hiro. Szczerze mówiąc nie wiedzieliśmy co się z nimi stało. Raz usłyszałem jedynie od kogoś, że podobno wyjechali aby wziąć ze sobą ślub. Na razie tylko za granicą doszło do zalegalizowania związków homoseksualnych, dlatego w naszym kraju nie mieliby takiej szansy.
Ja i Kaoru wolimy jednak pozostać w związku niesformalizowanym, oboje uważamy, że nie jest to nam potrzebne do szczęścia. Jednak jest jedna rzecz, którą pragniemy z całego serca. Dziecko... Co prawda Kaoru nigdy nie powiedział tego na głos, lecz zdążyłem zauważyć, jak jego wzrok topnieje na widok dzieci. Jak z utęsknieniem patrzy na tatusiów trzymających za rączki swoje dzieci.
Nie sposób nie zauważyć, że on też tego pragnie, westchnąłem. Właśnie dlatego postanowiłem coś sprawdzić.
Z gulą w gardle ścisnąłem kawałek papieru z wypisanym na nim starannie adresem, spoglądając na stojącą przede mną kamienice.
Byłem na miejscu.
Wielka tabliczka nad drzwiami głosiła " Dom dziecka im. Tiro Hajuzy". Formalnie rzecz biorąc miałem być teraz w pracy, lecz zdecydowałem, że dzisiaj nadszedł czas aby wreszcie zrobić krok do przodu, aby wreszcie wziąć życie w swoje ręce.
Wciągnąłem w płuca zimne październikowe powietrze i przekroczyłem wreszcie próg budynku.
- W czym mogę pomóc?- usłyszałem zanim zdążyłem choćby rozejrzeć się dokoła.
-Przyszedłem, ponieważ chciałbym adoptować dziecko- powiedziałem zdając sobie sprawę jak głupio zabrzmiałem.
Kobieta uśmiechnęła się uprzejmie, pewnie zgadując jak bardzo jestem podenerwowany.
-W jakimś konkretnym wieku?
Spojrzałem na nią zaskoczony. To brzmi jakbym miał jej podać kategorię towaru do kupienia.
-Nie..Chciałbym po prostu zapoznać się z nimi i jeśli któreś będzie chciało abym je adoptował, postaram się to zrobić- uśmiechnąłem się.
Kobieta zlustrowała mnie spojrzeniem.
-Co pana skłoniło do pomyślenia o adopcji w tak młodym wieku?
"Młodym?" pomyślałem. Mam 22 lata. Większość ludzi w moim wieku już zaczyna tworzyć rodzinę.
-Po prostu chciałbym już założyć rodzinę, a szkoda mi dzieci które jej nie posiadają, więc chciałbym jakiemuś ją podarować- odpowiedziałem.
Czysto dyplomatyczna odpowiedź, pochwaliłem się w duchu, wiedząc iż jeśli szukała na mnie jakiegoś haka. W tej wypowiedzi na pewno go nie znajdzie.
-W takim razie, poprowadzę pana do naszej świetlicy- odparła z uśmiechem, po czym skierowaliśmy się w stronę pobliskich drzwi.
*******
Zewsząd słychać było śmiechy i piski. Małe i jeszcze mniejsze dzieci biegały dokoła bawiąc się w berka, bądź po prostu wygłupiając. Widok, doprawdy ściskający serce, gdy się zdało sobie sprawę, że każde z tych dzieci tak na prawdę nie ma rodziny. Że każde z nich zostało porzucone.
Ze smutkiem rozejrzałem się dokoła po tych beztroskich twarzyczkach, gdy nagle mój wzrok przykuł chłopak siedzący samotnie w rogu sali.
-Czy mógłbym...?- spojrzałem na nią wskazując na chłopca.
-Ależ oczywiście.
Powoli podszedłem do niego, kucając obok w pewnej odległości.
-Coś się stało mały? Czemu nie bawisz się z innymi?- spytałem uśmiechając się do, mniej więcej jedenastoletniego blondynka.
Chłopiec uniósł głowę i spojrzał na mnie lekko zadziornym spojrzeniem.
-Bo nie chce..- odparł jednak jego wzrok mówił co innego, gdy przyglądał się młodszym dzieciom.
-A czemu nie chcesz? Nie lubisz ich?
Chłopiec nie odpowiedział. Za to poczułem, że wcześniej stojąca koło mnie kobieta zbliżyła się i szepnęła mi do ucha.
-Nie chcą się z nim bawić, ponieważ jest starszy. Uważają, że zadając się z nim nikt ich nie adoptuje. Prawie żadna rodzina nie chce brać dzieci w wieku wyższym niż 6 maksimum 8 lat.
Wiedziałem, że stara się mówić szeptem, lecz nie mogło ujść mojej uwadze, iż chłopiec chyba wszystko usłyszał. Widziałem jak powoli opuścił główkę najwyraźniej smutniejąc.
Było mi go strasznie szkoda. Zerknąłem jeszcze raz i zobaczyłem lekko podobieństwo jego zachowania, z moim własnym z wcześniejszych lat. Kiedy wydawało mi się, że nikt mnie nie chce. Że jestem opuszczony przez cały świat. Ale ja zawsze miałem przynajmniej brata, a on nie ma nic. Kompletnie nic...
W momencie w którym ponownie uniósł wzrok patrząc się na mnie niepewnie, już wiedziałem. Wiedziałem, że to właśnie jemu chce podarować dom. I wiedziałem też, że Kaoru aprobowałby mój wybór. Wiem, że obdarzy go miłością.
Uśmiechnąwszy się do chłopca wyciągnąłem rękę.
-Jestem Tsuichi, a ty jak się nazywasz?
Chłopiec po dłuższej chwili wahania także wyciągnął rękę i uścisnął moją delikatnie.
-Saku..
-Saku..- powtórzyłem zamyślony, bardzo ładne imię.- Mam do ciebie pytanko. Czy nie chciałbyś poznać więcej dzieci w swoim wieku? Czy pozwoliłbyś mi zostać twoim tatą? Chciałbyś zamieszkać ze mną?- wypaliłem prosto z mostu, czując jak moje serce przyśpiesza, a ślina staje mi w gardle ze stresu.
Chłopiec spojrzał na mnie jakbym żartował, po czym uśmiechnął się najpromienniej jak każde dziecko potrafi.
-Naprawdę mogę?- zapytał spoglądając także na opiekunkę.
Także się na nią spojrzałem niemalże błagalnym wzrokiem, a ona tylko uśmiechnięta przytaknęła głową.
-Naprawdę- potwierdziłem i już w następnej chwili czułem malutkie ramionka oplatające moją szyję w geście pełnym szczęścia.
-Dziękuję- powiedział Saku, a ja wiedziałem, że naprawdę się ucieszył.
"Tak więc Kaoru, zostałeś jeszcze tylko ty.. Zastanawiam się jak zareagujesz.."
****
Po załatwieniu wszystkich formalności, Saku zgarnął malutkiego pluszowego dinozaura, jedyną prywatną rzecz jaką posiadał. Po czym wziąwszy go za rękę, skierowałem się w stronę mojego samochodu. W sumie nie był jakiś tam specjalny, zwykłe rasowe Mitsubichi, normalne jak każdy inny samochód.
-Jak dojedziemy do domu, musimy być cicho- przestrzegłem malucha.- Chcemy zrobić niespodziankę jeszcze jednej osobie- dodałem z uśmiechem, a maluch przytaknął uśmiechając się lekko diabelnie.
-A komu chcesz zrobić niespodziankę Tsuki?- zapytał skracając moje imię.
-Hmm jakby ci to powiedzieć..-zastanawiałem się. -Jeśli przykładowo ja jestem tak jakby twoim tatą, to on jest tatą numer dwa..- starałem się wytłumaczyć zakłopotany.
Chłopiec spojrzał na mnie dziwnie.
-Czy to znaczy, że tata ma chłopaka?- zapytał dosyć mądrze rozpatrzając moje słowa.
-Hmm, można powiedzieć, że to coś w tym stylu-stwierdziłem lekko wystraszony.
Nie pomyślałem sobie wcześniej co mogłoby pomyśleć dziecko na temat naszego związku. W końcu w Korei homoseksualizm nadal nie był rzeczą którą można by było się chwalić.
Zerknąłem na chłopca lecz en nie wydawał się być zniesmaczony, raczej zaciekawiony.
-Czyli będę miał dwóch tatusiów..- powiedział powoli akcentując te słowa. -Podoba mi się - stwierdził po chwili i szczerze się uśmiechnął, a mi spadł kamień z serca.
Zaakceptował nas, więc większa część drogi już za nami. Teraz tylko pozostawało, zapoznać ze swoją dwóch członków mojej rodzinki, pomyślałem wjeżdżając na parking.
-Pamiętaj, to ma być niespodzianka- szepnąłem i chwytając go za drobną rączkę wkroczyliśmy do domu, od razu kierując się w stronę salonu.
Do powrotu Kaoru zostało jeszcze tylko pół godziny, a mój żołądek ścisnął się w mały supełek z powodu tremy. A co jeśli Kaoru nie zaakceptuje mojej decyzji. Nie chce cofać adopcji.. Jaki straszny ból sprawiłoby to Saku.. Nie ! Na razie nie będę o tym myśleć. Zresztą przekonamy się dopiero gdy przyjedzie, pomyślałem i począłem obserwować poczynania chłopca.
**********************************************************************************
KAORU
Zmęczony przekroczyłem próg domu nie mogąc się doczekać momentu w którym będę mógł iść spać, lub choćby odpocząć z głową na kolanach mojego ukochanego. W domu panowała dziwna cisza, zazwyczaj gdy Tsuichi kończył pracę przede mną, już od progu dało się słyszeć głośny dźwięk telewizora bądź przynajmniej zwykłego radia.
-Tsuichi?!- na poły krzyknąłem, na poły powiedziałem w pustą przestrzeń.
Dziwne, że nadal nie było go w domu. Zazwyczaj dzwonił do mnie gdy jakieś spotkanie firmowe miało mu się przedłużyć, bądź był zmuszony do zostania po godzinach pracy. Odłożyłem na szafkę klucze, przewieszając płaszcz przez ramię krzesła i skierowałem się do salonu.
-Tsuichi?!!!- krzyknąłem jeszcze raz, gdy nagle poczułem, że coś obejmuje mnie od tyłu mniej więcej na poziomie pasa.
Zaskoczony odwróciłem się i ujrzałem blondwłosego chłopczyka przyczepionego do mnie z uśmiechem. Nie wiedziałem co się dzieje. Bałem odepchnąć się tego chłopca, starałem się zrozumieć o co chodzi, gdy wtem ujrzałem postać Tsuichiego kilka kroków dalej opierającego się o ścianę.
-Mam nadzieję, że miło przywitasz naszego nowego małego domownika- odezwał się z lekkim uśmiechem, nie wiedzieć czemu w jego oczach dostrzegłem obawę.
-Domownika?- powtórzyłem nieprzytomnie spoglądając na dziecko.-Czy..?- nagle mnie olśniło.
-Tak- odpowiedział tylko nie dając mi dokończyć.- Właśnie stoi przed tobą nasz syn.
Serce zabiło mi boleśnie słysząc te słowa, a w oczach wezbrały łzy. Nasz syn..powtórzyłem w myślach smakując te nowe słowo. Jakże piękne miało znaczenie. Zerknąłem na małego chłopca i wzruszony pochyliłem się przytulając go mocno do siebie.
-Miło mi cię poznać- wyszeptałem, mając nadzieję, że usłyszy. Ponieważ moje gardło było tak ściśnięte, że nie potrafiłbym tego powtórzyć.
-Witaj tato numer dwa- odpowiedział radośnie chłopczyk, a ja zaśmiałem się na te słowa. Zerkając czule na Tsuichiego.
D-Z-I-Ę-K-U-J-E , powiedziałem mu na migi i z radością ponownie przytuliłem swego syna. Wreszcie mamy pełnoprawną rodzinę, westchnąłem czując, że od dzisiaj każdy nowy dzień będzie jeszcze lepszy od poprzedniego.
Tak długo na to czekałem.
Ze smutkiem rozejrzałem się dokoła po tych beztroskich twarzyczkach, gdy nagle mój wzrok przykuł chłopak siedzący samotnie w rogu sali.
-Czy mógłbym...?- spojrzałem na nią wskazując na chłopca.
-Ależ oczywiście.
Powoli podszedłem do niego, kucając obok w pewnej odległości.
-Coś się stało mały? Czemu nie bawisz się z innymi?- spytałem uśmiechając się do, mniej więcej jedenastoletniego blondynka.
Chłopiec uniósł głowę i spojrzał na mnie lekko zadziornym spojrzeniem.
-Bo nie chce..- odparł jednak jego wzrok mówił co innego, gdy przyglądał się młodszym dzieciom.
-A czemu nie chcesz? Nie lubisz ich?
Chłopiec nie odpowiedział. Za to poczułem, że wcześniej stojąca koło mnie kobieta zbliżyła się i szepnęła mi do ucha.
-Nie chcą się z nim bawić, ponieważ jest starszy. Uważają, że zadając się z nim nikt ich nie adoptuje. Prawie żadna rodzina nie chce brać dzieci w wieku wyższym niż 6 maksimum 8 lat.
Wiedziałem, że stara się mówić szeptem, lecz nie mogło ujść mojej uwadze, iż chłopiec chyba wszystko usłyszał. Widziałem jak powoli opuścił główkę najwyraźniej smutniejąc.
Było mi go strasznie szkoda. Zerknąłem jeszcze raz i zobaczyłem lekko podobieństwo jego zachowania, z moim własnym z wcześniejszych lat. Kiedy wydawało mi się, że nikt mnie nie chce. Że jestem opuszczony przez cały świat. Ale ja zawsze miałem przynajmniej brata, a on nie ma nic. Kompletnie nic...
W momencie w którym ponownie uniósł wzrok patrząc się na mnie niepewnie, już wiedziałem. Wiedziałem, że to właśnie jemu chce podarować dom. I wiedziałem też, że Kaoru aprobowałby mój wybór. Wiem, że obdarzy go miłością.
Uśmiechnąwszy się do chłopca wyciągnąłem rękę.
-Jestem Tsuichi, a ty jak się nazywasz?
Chłopiec po dłuższej chwili wahania także wyciągnął rękę i uścisnął moją delikatnie.
-Saku..
-Saku..- powtórzyłem zamyślony, bardzo ładne imię.- Mam do ciebie pytanko. Czy nie chciałbyś poznać więcej dzieci w swoim wieku? Czy pozwoliłbyś mi zostać twoim tatą? Chciałbyś zamieszkać ze mną?- wypaliłem prosto z mostu, czując jak moje serce przyśpiesza, a ślina staje mi w gardle ze stresu.
Chłopiec spojrzał na mnie jakbym żartował, po czym uśmiechnął się najpromienniej jak każde dziecko potrafi.
-Naprawdę mogę?- zapytał spoglądając także na opiekunkę.
Także się na nią spojrzałem niemalże błagalnym wzrokiem, a ona tylko uśmiechnięta przytaknęła głową.
-Naprawdę- potwierdziłem i już w następnej chwili czułem malutkie ramionka oplatające moją szyję w geście pełnym szczęścia.
-Dziękuję- powiedział Saku, a ja wiedziałem, że naprawdę się ucieszył.
"Tak więc Kaoru, zostałeś jeszcze tylko ty.. Zastanawiam się jak zareagujesz.."
****
Po załatwieniu wszystkich formalności, Saku zgarnął malutkiego pluszowego dinozaura, jedyną prywatną rzecz jaką posiadał. Po czym wziąwszy go za rękę, skierowałem się w stronę mojego samochodu. W sumie nie był jakiś tam specjalny, zwykłe rasowe Mitsubichi, normalne jak każdy inny samochód.
-Jak dojedziemy do domu, musimy być cicho- przestrzegłem malucha.- Chcemy zrobić niespodziankę jeszcze jednej osobie- dodałem z uśmiechem, a maluch przytaknął uśmiechając się lekko diabelnie.
-A komu chcesz zrobić niespodziankę Tsuki?- zapytał skracając moje imię.
-Hmm jakby ci to powiedzieć..-zastanawiałem się. -Jeśli przykładowo ja jestem tak jakby twoim tatą, to on jest tatą numer dwa..- starałem się wytłumaczyć zakłopotany.
Chłopiec spojrzał na mnie dziwnie.
-Czy to znaczy, że tata ma chłopaka?- zapytał dosyć mądrze rozpatrzając moje słowa.
-Hmm, można powiedzieć, że to coś w tym stylu-stwierdziłem lekko wystraszony.
Nie pomyślałem sobie wcześniej co mogłoby pomyśleć dziecko na temat naszego związku. W końcu w Korei homoseksualizm nadal nie był rzeczą którą można by było się chwalić.
Zerknąłem na chłopca lecz en nie wydawał się być zniesmaczony, raczej zaciekawiony.
-Czyli będę miał dwóch tatusiów..- powiedział powoli akcentując te słowa. -Podoba mi się - stwierdził po chwili i szczerze się uśmiechnął, a mi spadł kamień z serca.
Zaakceptował nas, więc większa część drogi już za nami. Teraz tylko pozostawało, zapoznać ze swoją dwóch członków mojej rodzinki, pomyślałem wjeżdżając na parking.
-Pamiętaj, to ma być niespodzianka- szepnąłem i chwytając go za drobną rączkę wkroczyliśmy do domu, od razu kierując się w stronę salonu.
Do powrotu Kaoru zostało jeszcze tylko pół godziny, a mój żołądek ścisnął się w mały supełek z powodu tremy. A co jeśli Kaoru nie zaakceptuje mojej decyzji. Nie chce cofać adopcji.. Jaki straszny ból sprawiłoby to Saku.. Nie ! Na razie nie będę o tym myśleć. Zresztą przekonamy się dopiero gdy przyjedzie, pomyślałem i począłem obserwować poczynania chłopca.
**********************************************************************************
KAORU
Zmęczony przekroczyłem próg domu nie mogąc się doczekać momentu w którym będę mógł iść spać, lub choćby odpocząć z głową na kolanach mojego ukochanego. W domu panowała dziwna cisza, zazwyczaj gdy Tsuichi kończył pracę przede mną, już od progu dało się słyszeć głośny dźwięk telewizora bądź przynajmniej zwykłego radia.
-Tsuichi?!- na poły krzyknąłem, na poły powiedziałem w pustą przestrzeń.
Dziwne, że nadal nie było go w domu. Zazwyczaj dzwonił do mnie gdy jakieś spotkanie firmowe miało mu się przedłużyć, bądź był zmuszony do zostania po godzinach pracy. Odłożyłem na szafkę klucze, przewieszając płaszcz przez ramię krzesła i skierowałem się do salonu.
-Tsuichi?!!!- krzyknąłem jeszcze raz, gdy nagle poczułem, że coś obejmuje mnie od tyłu mniej więcej na poziomie pasa.
Zaskoczony odwróciłem się i ujrzałem blondwłosego chłopczyka przyczepionego do mnie z uśmiechem. Nie wiedziałem co się dzieje. Bałem odepchnąć się tego chłopca, starałem się zrozumieć o co chodzi, gdy wtem ujrzałem postać Tsuichiego kilka kroków dalej opierającego się o ścianę.
-Mam nadzieję, że miło przywitasz naszego nowego małego domownika- odezwał się z lekkim uśmiechem, nie wiedzieć czemu w jego oczach dostrzegłem obawę.
-Domownika?- powtórzyłem nieprzytomnie spoglądając na dziecko.-Czy..?- nagle mnie olśniło.
-Tak- odpowiedział tylko nie dając mi dokończyć.- Właśnie stoi przed tobą nasz syn.
Serce zabiło mi boleśnie słysząc te słowa, a w oczach wezbrały łzy. Nasz syn..powtórzyłem w myślach smakując te nowe słowo. Jakże piękne miało znaczenie. Zerknąłem na małego chłopca i wzruszony pochyliłem się przytulając go mocno do siebie.
-Miło mi cię poznać- wyszeptałem, mając nadzieję, że usłyszy. Ponieważ moje gardło było tak ściśnięte, że nie potrafiłbym tego powtórzyć.
-Witaj tato numer dwa- odpowiedział radośnie chłopczyk, a ja zaśmiałem się na te słowa. Zerkając czule na Tsuichiego.
D-Z-I-Ę-K-U-J-E , powiedziałem mu na migi i z radością ponownie przytuliłem swego syna. Wreszcie mamy pełnoprawną rodzinę, westchnąłem czując, że od dzisiaj każdy nowy dzień będzie jeszcze lepszy od poprzedniego.
Tak długo na to czekałem.
THE END