Pan od Historii
Rozdział 3
DAMIAN
-Dobra, w takim razie jedziemy do mnie- powiedział mężczyzna wyjeżdżając na główną drogę koło szkoły.
Nie odpowiedziałem. Po prostu lekko kiwnąłem głową wdzięczny, że mnie posłuchał. Nawet bałem się myśleć co mogłoby się stać gdyby w szpitalu zauważyli te wszystkie blizny i ślady które miałem po każdym napadzie złości mego ojca.A było ich dość sporo...
Z cichym sykiem złapałem się za klatkę piersiową czując przeraźliwy pod w żebrami. Byłem niemal pewien, że przynajmniej jedno z nich zostało połamane. Ale nie zamierzałem jak na razie mówić o tym Sebastianowi. Teraz miałby szansę się rozmyślić i zawrócić do szpitala. Nie mogłem na to pozwolić. Postanowiłem więc, że powiem mu dopiero w domu, na razie pozostawało po prostu zagryźć zęby i przeboleć.
Gdy wreszcie dojechaliśmy na miejsce, zatrzymując się na żwirowym podjeździe przed piętrowym domem. Sebastian zgasił silnik i wyszedł z samochodu otwierając drzwi z mojej strony.
-Dasz radę iść?-zapytał.
Na co ja skinąłem potwierdzająco głową i spróbowałem wstać jedną ręką podpierając się oparcia fotela. Niestety chyba poważnie się przeliczyłem licząc na to iż utrzymam się na nogach, gdyż gdy tylko udało mi się wstać. Przeszywający ból objął cały mój brzuch i żebra zapierając mi dech w piersi. Nogi się pode mną ugięły i gdyby nie silne dłonie mężczyzny które w tym momencie mnie złapały. Prawdopodobnie upadłbym na ziemię.
-Boże, wystarczyło powiedzieć, że nie dasz rady po co się upierać- warknął zdenerwowany i jednym ruchem wziął mnie w ramiona niosąc do domu.
Wiedziałem, że zrobił to z konieczności ale i tak moje serce szybciej zabiło gdy zdałem sobie sprawę, że po raz pierwszy jestem tak blisko niego. Przyciśnięty do jego klatki piersiowej z jego ramionami wokół mojego ciała. Nawet jeśli dla niego to nic nie znaczyło, czułem się szczęśliwy, że przynajmniej przez chwilę mogę czuć jego ciepło.
Po niecałej minucie znaleźliśmy się w środku. Powoli wszedł ze mną na schody prowadzące na piętro. Po czym otworzył pierwsze drzwi z brzegu i wkroczył ze mną do obszernej sypialni.
-Lepiej żebyś się na razie położył- stwierdził delikatnie kładąc mnie na dużym miękkim łóżku.-Pójdę po jakąś maść i opatrunki.
Obserwowałem go jak krzątał się po pokoju zaglądając do każdej półki dopóki nie znalazł wszystkiego czego szukał. Wtedy podszedł do mnie i poprosił mnie abym zdjął koszulkę i spokojnie leżał a on tymczasem wszystko opatrzy.
Niechętnie zrobiłem to co kazał wiedząc już co może ujrzeć.
**************************************************
SEBASTIAN
Gdy tylko zdjął koszulkę moim oczom ukazała się wielka połać skóry ozdobionej siniakami, krwiakami, zadrapaniami i próżno by się w niej można było doszukać kawałka nie zmaltretowanej skóry. Wiedząc iż mnie obserwuje, nie skomentowałem jego wyglądu tylko najzwyczajniej w świecie zacząłem wcierać w jego skórę maść rozgrzewajacą pomagającą na regeneracje się siniaków.
Gdy dotarłem do okolic żeber z niepokojem zauważyłem, że skóra jest dziwnie napięta i bardzo mocno zaczerwieniona.
-Walnęli cię tutaj?- zapytałem dotykając tego miejsca i słysząc nagły syk bólu ze strony chłopaka.
Najprawdopodobniej miał złamane żebro podziwiałem to, że nadal jako tako się trzyma jeśli okazałoby się to prawdą. Niestety nie jestem lekarzem więc nie mogę mieć pewności. Kazałem mu się lekko unieść i obwiązałem dokładnie jego klatkę piersiową starając się za mocno nie ściskać bandażu.
Gdy skończyłem delikatnie położyłem go z powrotem na plecach i nie zważając na zadziorne spojrzenie które mi wysłał gdy dla sprawdzenia przejechałem jeszcze raz po przykrytych żebrach w razie znalezienia jakiejś anomalii. Sięgnąłem ponownie po maść spokojnie rozsmarowując ją na dalszych rejonach jego ciała. Czyli między innymi na jego brzuchu.
Dopiero gdy miałem pewność, że każdy siniak i krwiak był wysmarowany, ponownie zerknąłem na jego twarz.
Z niewiadomych powodów był kompletnie czerwony. Doprawdy śmieszny widok.
************************************************************************
DAMIAN
Dziwnie sie czułem jak tak dotykał mojego ciała, nawet jeśli było to tylko smarowanie ran. Kurde, no nie powiem troszkę sie wstydziłem... Mimowolnie czułem jak się czerwienie gdy z uwagą przyglądał sie mojemu ciału. Nie byłem do tego przyzwyczajony. Lecz właśnie w tym momencie jego oczy podniosły się na moją twarz a palce zniknęły z mojego brzucha.
Zawstydzony odwróciłem głowę nie mogąc znieść jego spojrzenia.
-Coś się stało?-zapytał i gdy nie otrzymał odpowiedzi spojrzał na mnie jeszcze uważniej. Ziemio otwórz się i mnie pochłoń, pomyślałem kompletnie zażenowany gdy nagle drzwi do pokoju otworzyły się a do środka wpadła mała blond włosa istotka z misiem w ręku.
Zaskoczony wlepiłem wzrok w biegnącego chłopczyka o niesamowicie błękitnych oczkach który podbiegł do Sebastiana i z cichym okrzykiem zawiesił mu się na nogawce.
-Kto to jest?-zapytałem zszokowany kompletnie zapominając o scenie z przed chwili.
-Mój syn- odpowiedział mi zimny głos Sebastiana który z lekkim uśmiechem podnosił właśnie brzdąca do góry.
-A..ale przeciez wszyscy mówią, że nie masz żony- stwierdziłem zdezorientowany wpatrując się w małego aniołka.
-Bo nie mam- odpowiedział mi dziwnie nieprzyjemnym głosem.- Zmarła zaraz po jego urodzeniu.
Dziwnie nieprzyjemne uczucie ścisnęło mi żołądek gdy usłyszałem jego obojętny ton jakby informował mnie o pogodzie. Kurde mogłem nic nie mówić, pomyślałem z współczuciem wpatrując się w małego chłopca który właśnie przyglądał mi się z zainteresowaniem.
-Tato, a kim jest ten pan ?