sobota, 19 kwietnia 2014

Uwaga !!!

Moja wierna koleżanka Mito postanowiła spróbować swoich sił w pisaniu. Specjalnie dla nas napisała prolog do pewnej historii. To do was zależy, czy założy bloga. Mam nadzieję, że przeczytacie poniżej zawarty prolog i wyczerpująco go skomentujecie. Moim zdaniem historia straaaasznie ciekawa i chce się dowiedzieć co bd dalej. Czytajcie i komentujcie, a może pojawi się następna interesująca blogerka. :) 

_______________________________

KRĄG OGNIA



PROLOG



-Mamo dokąd idziemy ?-spytał siedmioletni biało włosy chłopczyk. Kobieta o ciemno brązowych włosach odwróciła się i popatrzyła w stalowoszare tęczówki dziecka, tak różne od jej ciemnożółtych.

-Idziemy na festiwal, skarbie -odpowiedziała z powrotem spoglądając przed siebie. 

Właśnie dochodzili do wielkiej dębowej bramy umieszczonej w litej skale. Dookoła był tylko gęsty las liściasty, co jakiś czas dało się słyszeć odgłosy nocnego życia. Do wrót prowadziła niczym nie oznaczona leśna ścieżka. Tylko osoba będąca częstym bywalcem tego miejsca mogła ją znaleźć. Kobieta puściła rączkę chłopca i podeszła do małych metalowych drzwi znajdujących się koło bramy. Zastukała pięć razy otwartą ręką, podczas gdy chłopczyk przyglądał się jej z zainteresowaniem. Drzwi otworzył starszy mężczyzna z długą do ziemi brodą.

-Słucham?-zapytał ochrypłym głosem spoglądając bacznie na kobietę.

-Przyszliśmy na Festiwal Ognia.-Odparła kobieta z powrotem chwytając synka za rączkę.

-Frakcja?

-Ogień.

-Ród?

Kobieta zawahała się przez chwilę lecz po paru sekundach odpowiedziała:

-Nie należymy do żadnego.

-Imię ?

-Ninea.

Mężczyzna spojrzał na chłopca który grzebał sobie w nosie.''Zero kultury'' pomyślał starzec i siłą woli powstrzymał się od parsknięcia kobiecie w twarz. Ponieważ nie była rodowitym Wizardem, nie musiał mieć do niej takiego szacunku jak do innych,a przynajmniej do jej małego i nie wychowanego gówniarza.

-Możemy przejść ?-spytała w miarę cierpliwie kobieta.

-Yyy....Co ?-spojrzał na nią wyrwany z zamyślenia staruszek -Aa...Tak tak, proszę mości pani.-Odpowiedział i przepuścił kobietę razem z chłopcem, który zaraz przy wejściu zliczył mega glebę obijając sobie obydwa kolana ,ręce oraz łokcie. Brodaty widząc niezdarność małego parsknął cichym śmiechem.

Ninea zgromiła go wzrokiem. Pomogła dziecku wstać i ruszyli dalej kamiennym korytarzem oświetlanym jedynie przez wiszące pod sufitem jasne żółto-pomarańczowe kulki ognia. Chłopiec ciągnięty przez matkę rozglądał się ciekawskim wzrokiem. Uwielbiał każdy rodzaj ognia. Ten spokojny, który posiadała jego mama, jak i również ten dziki i nieokrzesany o którym opowiadał mu ojciec. 
Mówił, że każdy ma swój własny unikalny charakter płomienia. Chłopiec nigdy jeszcze nie widział, a tym bardziej nie określił swojego płomienia, za każdym razem kiedy chciał go chociaż zobaczyć mama kategorycznie mu tego zabraniała. Kiedy pytał dlaczego, zawsze odpowiadała jedynie „Jeszcze nie czas”.

Szli już dosyć długo, małego zaczynały już boleć nogi.

-Mamoooooooooo.....

-Tak, kochanie?

-Daleko jeszcze?

-Nie, prawie jesteśmy.

Chłopiec z każdym kolejnym krokiem słyszał coraz to głośniejszą muzykę i rozmowy, okrzyki oraz śmiech. Rozglądał się i szukał źródła tego wielkiego harmideru. Kiedy byli już w niewielkiej odległości od źródła zgiełku, usłyszeli głośny i donośny męski głos.

-Ninea!!! Ninea!!!- wołana kobieta odwróciła się do właściciela głosu i posłała mu lekki uśmiech.

-Witaj Eryku.

Chłopiec również się obrócił i zobaczył wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o włosach koloru zgniłej zieleni, morskich oczach i wielkim wyszczerzem na przystojnej twarzy. 

Za nim stała dziewczynka mniej-więcej  w jego wieku, miała długie aż do pasa blond włosy zaplecione w gruby warkocz, niebiesko-zielone oczy oraz zieloną sukienkę na ramiączkach z sandałami.

-Oraz Ty piękna młoda damo.-Brązowowłosa zwróciła się także do lekko speszonej dziewczynki, chowającej się teraz za nogą swojego taty.-Jest bardzo podobna do Karin. A właśnie gdzie Ona jest?

-Ah..Karin została w domu bo się źle czuła-odparł Eryk.

-A cóż to za przystojny młodzieniec– zwrócił się po chwili do lekko zdziwionego chłopca.

-Nie jestem żaden młodzieniec tylko Shiro - odparł oburzony. Matka popatrzyła na niego rozbawionym wzrokim.

-Ah.. tak przepraszam. Może mi powiesz Shiro, ile masz lat ?-spytał Eryk równocześnie kucając i patrząc dziecku w oczy.

- Siedem i pół.

-Oh. To tyle ile moja córeczka.– Klasnął w ręce szczęśliwy i zrobił mały piruet.– Mam pewien pomysł. Ninea?

-Hmmm..?

-Może by tak puścić nasze dzieciaki razem…

-Same..– Dodał widząc Ni otwierającą usta żeby zaprotestować.–Są już duzi i dadzą sobie radę. Poza tym to dzieci, potrzebują zabawy. My w tym czasie pójdziemy pogadać tak jak za dawnych czasów. 

-Sama nie wiem…

-No weź, Ninea. Dzieci chcą pobawić się same, bez opiekunki, prawda?-zwrócił się do dzieci które zdążyły przez ten czas znaleźć jakiś kamień i na nim  grzecznie przycupnąć.

-Ja jestem za -odparła radośnie dziewczynka, uszczęśliwiała ją wizja zabawy z tym białaskiem (wyglądał na miłego) oraz spędzenia wieczoru bez nadopiekuńczego taty przy boku. 
Kątem oka spojrzała na albinosa. Chłopiec jakby wyczuwając jej spojrzenie podniósł stalowe oczy patrząc wprost na nią obdarzając ją pięknym uśmiechem ''Czuję, że będzie z niej dobra przyjaciółka oraz pierwsza''

-A ty Shi ?-zapytał Eryk.

-Ja również.

-Dobrze czyli postanowione, dzieci idą się bawić a my pogadać.

-TAK!!-krzyknęły równocześnie dzieciaki.

Shiro zeskoczył z kamienia, chwycił koleżankę za rękę i już mieli iść w kierunku tego okropnego hałasu, gdy Ninea chwyciła obydwoje za  rękę i powiedziała:

-Obiecacie mi coś?-Kiwnęli głowami na tak.-Shiro...- Zwróciła się do syna.–Pod żadnym pozorem, rozumiesz... Pod żadnym pozorem nie wolno ci używać swojego płomienia czy chociaż by kontroli, rozumiesz?- spytała bardzo poważnie.

-Tak rozumiem.

-To dobrze -teraz zwróciła się do dziewczynki.–A Ty proszę obiecaj mi, że będziesz go pilnować, dobrze?

-Tak, dobrze.

Kobieta popatrzyła na tą dwójkę,uśmiechnęła się i  pocałowała ich w czółko.

-Dobrej zabawy i uważajcie na siebie.-Życzyła, lecz dzieciaki już jej nie słuchały. Zaraz po puszczeniu przez nią, pobiegli w kierunku festiwalu.

Po chwili biegu chłopiec gwałtownie się zatrzymał. Dziewczynka o mało co na niego nie wpadła.

-Co Ty robisz?-spytała wyraźnie zła, że wstrzymali swoją wędrówkę na festiwal.

Shi odwrócił się do niej i uśmiechnął się ciepło.

-Jak masz na imię? Ja ci powiedziałem, a ty mi nie.-Naburmuszył się lekko.

Dziewczynka rozdziawiła buzię ''Prawda, zapomniałam'' lecz w tym samym czasie parsknęła śmiechem widząc jego minę. Ciągle śmiejąc się wyciągnęła rękę do coraz bardziej naburmuszonego chłopczyka i powiedziała:

-Jestem Beth, miło mi cię poznać – uśmiech.

-Mi Ciebie również.

-ZOSTAŃMY PRZYJACIÓŁMI !!-krzyknęli równocześnie, po czym popatrzyli na siebie ze zdziwieniem i wybuchli niepohamowanym śmiechem.

~~#~~#~~#~~
 
Kobieta patrzyła na wielką jaskinie w której odbywał się festyn od przeszło 900 lat.

Wszystko w tym miejscu było wyrzeźbione z litej skały nie licząc oczywiście atrakcji oraz straganów. Po środku znajdowała się potężna arena. To ona była główną atrakcją. Można było na niej robić dosłownie wszystko od dzikich orgii zaczynając na pojedynkach typu „na śmierć i życie„ kończąc. Ninea nienawidziła jej z całego serca.

-Ni, kochana spokojnie, bo za chwilę rozwalisz ten stół i będę musiał go odkupywać... A one są, cholera bardzo drogie... Więc racz się uspokoić i nie patrz na nią.-Rzekł spokojnie Eryk.

Szybko odwróciła głowę i napiła się gorącej malinowej herbaty.

-Nienawidzę jej.

-Wiem, wiem. Ja również.. Przez nią straciłem najlepszego przyjaciela, ty męża, a Shiro ojca.

Kobieta popatrzyła na przyjaciela siadającego naprzeciwko i zaciągającego się cygarem.

-O czym chciałeś porozmawiać?

-O Shiro.

Ninea wyprostowała się i odstawiła filiżankę swojej ulubionej herbaty i patrząc hardo w oczy mężczyzny, rzuciła:

-Nie ma o czym.

-Nie prawda, jest i to dużo.

-No to słucham.

Eryk zgasił cygaro w popielniczce i napił się herbaty z miodem, po chwili zaczynając:

-Krzywdzisz go… Tym, że nie pozwalasz mu zobaczyć czy chociaż poczuć jego własnych płomieni.

-Nie krzywdzę tylko chronię.

-Przed czym?-zapytał zielonowłosy.-Przed nim samym?

-...

-Ty go nie chronisz..-Eryk wskazał palcem jej pierś.–...Ty chronisz siebie jego kosztem. Boisz się, że odkryją kim jesteś ty, kim jest on. Chłopak powinniem nauczyć się chociaż kontrolować swój płomień, bo inaczej wybuchnie i nawet ty go nie powstrzymasz.

W tym momencie nie wiedzieli jak blisko on jest.

-Dobrze wiesz, że wystarczy tylko jeden impuls.-Pstryknął palcami przed nosem Ninei.–I już cała kumulowana od 7 lat moc wytryśnie...

Ninea milczała, lecz wiedziała, że stary przyjaciel ma rację i powinna Shiro nauczyć chociaż tego. Zanim..''Nie, nie wolno mi o tym myśleć'' skarciła się w duchu.

-On...-Zaczęła odrywając uwagę Eryka od karty menu.–On ma jeszcze czas, nie jest teraz gotowy, jest zbyt młody– mówiła.

-Ni, a czy ty byłaś kiedyś gotowa ?

Smutno pokręciła głową. 
-Właśnie, więc On tym bardziej nie będzie… A co do czasu to...-Gwałtownie urwał patrząc w okno z malującym się na twarzy przerażeniem. Ninea zaniepokoił ten wyraz twarzy przyjaciela, więc odwróciła się, żeby zobaczyć co go tak przeraziło...Kiedy tylko to dostrzegła o co chodzi..Zamarła.

Na znajdującej się pośrodku placu arenie zebrał się tłum ludzi podziwiających...Dwa potężne płomienie. Jeden większy krwisto czerwony zataczał koła wokół całej areny i jakby zapraszał  do zabawy. Drugi mniejszy, ciemny jak nocne niebo płomień, nieśmiało zaczął poruszać się i gonić czerwony. Obydwa wyglądały tak żywo, jakby poruszały się bez udziału woli człowieka. Jakby były osobnymi bytami. 

Raz po raz wznosiły się wysoko, tylko po to żeby rozprysnąć jak fajerwerki. Następnie łagodnie opadając na ziemię zaczynały kolejną porcję zabaw. Kobieta nie mogła oderwać oczu od tego zjawiska. Nie była w stanie w to uwierzyć.

-Niemożliwe ...-wyszeptała ,po czym gwałtownie wstała, co oznajmił huk upadającego krzesła.

Ninea z niedowierzaniem wypisanym na twarzy wybiegła z baru. 

-NINEA!! CZEKAJ!!-krzyknął Eryk wybiegając za nią. Miał złe przeczucia nawet bardzo złe. Dogonił Ninee przy skrzyżowaniu uliczek. Chwycił ją za ramię i zapytał głośno oddychając:

-Co jest?

-To on.

-On?-zdziwił się-Kto?

Rzuciła mu wściekłe spojrzenie. Nagle chwyciła go za przód koszuli i z niewyobrażalną jak na kobietę siła, rzuciła nim o ścianę jakiegoś domku:

-To jest właśnie to, o czym mówiłeś -wysyczała gniewnie. Na jej rękach zaczęły pojawiać się blado-szare cienkie linie oraz napisy w starożytnym języku. Eryk widząc to wciągnął głośno powietrze.-Właśnie zaczyna się to przed czym chciałam go ochronić-zacisnęła rękę na gardle przyjaciela.-To w twoja wina, gdybym go nie puściła to nic by się nie stało.-Zaczęła podduszać Eryka.

Mężczyzna widząc, co się dzieje zaczął działać. Wykręcił jej rękę i odepchnął. Syknął na nagły ból w ręce, którą dotkną Ninea. No tak zapomniałem, teraz jej skóra ma temperatur ok 300 stopni...Co ja głupi jestem czy co, zganił siebie w myślach.

-Słuchaj,możemy go jeszcze zatrzymać. Shiro ma dopiero 7 lat i raczej nie jest AŻ tak potężny, do tego musimy iść po Beth. Założę się, że jest z nim. To jak idziemy ?-spytał otrzepując koszulę i schładzając poparzoną rękę. Młoda kobieta uspokoiła się tym samym sprawiając, że temperatura jej ciała wróciła do normy,a znaki i linie zniknęły bez śladu.

-Jest..-szepnęła cicho,lecz Eryk jej nie usłyszał.-Dobra chodźmy, szybko-dodała normalnym głosem.

Ruszyli biegiem w kierunku areny. Omijali większe grupki ludzi, którzy przyszli popatrzeć na ten piękny spektakl... Nagle coś wybuchło i zamiast pięknych płomieni była tylko wielka chmura dymu. Eryk i Ninea tknięci złymi przeczuciami, jak najszybciej dostali się do podziemi, a stamtąd na główną arenę. Kiedy tam dotarli zauważyli klęczącą na ziemi Beth ,która coś krzyczała. Rodzice obydwojga dzieci prędko do niej podbiegli. Ojciec chwycił ją w ramiona i mocno przytulił. Ninea rozglądała się za Shiro, lecz nigdzie go nie widziała.

-Beth...-uklękła przed dziewczynką.-Kochanie… gdzie jest Shi?

Dziewczynka podniosła na nią załzawione oczka i odpowiedziła drżacym głosem:

-J-J-J-aaaa......hyh..hyh...p-p-p-p-róbo-o-owała-a-a-am ...go z-z-zat-t-trzyma-ć…..T-t-t-a-a-amte-e-e-n c-c-hł-opie-e-ec …..g-g-g-o....p-p-p-dpuś-ś-ścił...i-i-i.......hyhhhyh....P-p-p-p-poooosz-z-z-zli -wyciągnęła swoją małą rączkę i wskazała miejsce po środku areny-t-t-t-tam-m-m-m....-Po czym rozryczała się na dobre w ramionach swojego taty.

Ninea bezzwłocznie udała się we wskazane miejsce. W powietrzu dało się wyczuć zapach prochu oraz ognia. Kobieta rozglądała się uważnie za swoim dzieckiem ...Nagle dostrzegła dwa ciałka leżące koło siebie, z czego jedno miało kruczoczarne włosy do karku,a drugie białe włosy na które opadał teraz pył. 

Z przerażeniem rozpoznała swojego synka i ruszyła biegiem w jego kierunku. Chłopiec na szczęście był przytomny tak samo jak czarnowłosy. Obydwoje trzymali swoje małe rączki 
na piersiach. Ninea wzięła Shiro na ręce.

-Kochanie, nic ci nie jest?

Chłopiec popatrzył na matkę zmęczonym wzrokiem i cichutko wyszeptał wskazując na swoją pierś:

-B-boli-i...bardzo boli...hyhhyh...-Gdy się już podnosili, kobieta usłyszała czyjeś wołanie.<-
-Paniczu !! Gdzie jesteś ?!!!! 
Ze strachem w oczach popatrzyła na drugiego chłopca. Ubrany był w czarne krótkie spodenki, czerwoną bluzkę oraz trampki. Jego duże krwistoczerwone oczy patrzyły wprost na nią i Shiro.
''Patrzy na mnie tak jakbym mu coś zabrała,ukradła...'' pomyślała.
Ninea jeszcze raz przyjrzała się jego oczom..Skądś je znała tylko nie wiedziała skąd...Po kilku sekundach otworzyła szeroko oczy.''No przecież to jest drugi syn jednego z najpotężniejszych ognistych rodów i do tego JEJ syn...cholera...Trzeba uciekać.''

-Kurde...-zaklęła pod nosem i już po chwili ruszyła z Shi w stronę Eryka i zapłakanej Beth. Shiro otworzył leniwie klejące się ze zmęczenia oczy i obejrzał się na leżącego na ziemi chłopca i szepcząc sennie.

-Dobranoc i do zobaczenia...

Chłopczyk chciał coś odpowiedzieć, lecz nie zdążył… Shi razem z jego mamą zniknęli z pola widzenia.

Ninea po dotarciu i zapewnieniu Eryka, że z jej synem wszystko ''OK'. Postanowiła, że na dziś dzień za dużo atrakcji i trzeba wracać do domu. Poza tym nie chciała spotkać JEJ, a wiedziała że ONA tutaj jest.

Cała czwórka dosyć szybko ewakuowała się z festynu. Przy bramie nie było problemu ze starcem, on również poszedł podziwiać ''niezwykły'' występ na arenie. Kiedy siedzieli już w samochodzie Ninea i Eryk usłyszeli czyjś krzyk. Przy bramie obok Brodacza stała wysoka, ognistowłosa kobieta z oczami koloru świeżej krwi które patrzyły z nienawiścią w żółte oczy Ni.

-Ruszaj.-Mruknęła mama Shiro, odwracając głowę od krwistookiej. 

Po wyjechaniu z lasu kobieta odetchnęła z ulgą.

Spojrzała na swoje szczęście, które teraz leżało zwinięte w kłębek na jej kolanach. Delikatnie odchyliła jego rączki od piersi i spojrzała na czerwoną plamę na kości obojczykowej. Lekko odchyliła materiał by na to spojrzeć, lecz tak szybko na to spojrzała, równie szybko to zasłoniła. Po czym przytuliła go mocniej. Już wiedziała,że życie jej dziecka będzie inne od jej.

Wiedziała też, że na pewno nie dożyje jego osiemnastych urodzin. Po jej policzku spłynęła jedna samotna łza. Postanowiła, że nauczy chłopca podstaw ich kontroli...Przynajmniej tyle może zrobić dla swojego największego szczęścia i skarbu…

Tamto wydarzenie zapoczątkowało życie pełne bólu, cierpienia, samotności, strachu, nienawiści, troski, zazdrości, przyjaźni oraz ognia i miłości. Miłości która nie jednokrotnie zostanie wystawiana na próbę…..... 
Tylko czy ją przetrwa ?


_____________________________________



10 LAT PÓŻNIEJ 


-Shiro, do kurwy nędzy, rusz swoje szanowne cztery litery i wstawaj z wyra!!!!

Na te słowa zerwałem się gwałtownie z łóżka i chciałem coś odkrzyknąć tej idiotce Beth, lecz moja cięta riposta umarła w głuchym krzyku, który towarzyszył mi podczas zaliczania  pierwszej dzisiejszej gleby. Inaczej zwanej poranną. Podczas kiedy ja próbowałem pozbierać moje zwłoki z podłogi razem z pieprzoną kołdrą zabójcą, drzwi do pokoju otworzyły się z cholernie głośnym BUM! ukazując czyjąś postać...


Tamto wydarzenie zapoczątkowało życie pełne bólu, cierpienia, samotności, strachu, nienawiści, troski, zazdrości, przyjaźni oraz ognia i miłości. Miłości która nie jednokrotnie zostanie wystawiana na próbę….....
Tylko czy ją przetrwa ?