SEBASTIAN
Punkt szósta rano zerwałem się z łóżka i dzwoniąc po opiekunkę Kamilka upewniłem się, że zjawi się dokładnie o siódmej trzydzieści aby się nim zająć. Po cichu ominąłem jego pokój nie chcąc go budzić przed jej przyjściem i skierowałem się do pokoju Damiana.
-Czas wstawać!- zawołałem już na wejściu czując się równocześnie trochę głupio. Tak jakoś dziwnie było, przyzwyczaić się do myśli, że w domu oprócz mnie i Kamilka jest ktoś jeszcze.
Jedynymi osobami, które dotychczas budziłem, był mój syn i zmarła żona. Nawet jeśli miałem już kilka dni na przywyknięcie, zdawało się to być co najmniej dziwaczne. A zrobiło się to jeszcze bardziej kłopotliwe, gdy zdałem sobie sprawę, że ten ktoś nie jest mi do końca obojętny... Choć nie miałem zamiaru nic robić w tym kierunku... Źle by się to dla mnie skończyło, gdybym wdał się w jakiekolwiek relacje z własnym uczniem.
Nie widząc reakcji ze strony śpiącego, szybkim krokiem podszedłem do łóżka i delikatnie potrząsnąłem jego ramieniem.
-Damian?
Chłopak odkręcił się do mnie plecami mrucząc jedynie coś pod nosem.
-Damian, wstawaj- powtórzyłem tym razem głośniej, ponownie potrząsając jego ramieniem.
Tym razem przyniosło to odpowiedni skutek. Chłopak zerwał się nagle i wpatrzył we mnie z zaskoczeniem.
-Sebastian?
-Ubierz się i zejdź na śniadanie. Muszę być dzisiaj wcześniej w szkole, mam kilka spraw do załatwienia.
Chłopak posłusznie pokiwał głową i szybko zerwał się z łóżka podchodząc do szafki, którą mu wczoraj odstąpiłem, wyjął ubrania na zmianę i poszedł do łazienki podczas, gdy ja powoli skierowałem się do kuchni, aby zrobić śniadanie.
Akurat, gdy kładłem na stole talerz kanapek i herbatę, do kuchni wkroczył Damian. Wolnym krokiem zbliżył się do stołu, z pewnością nawet nie zdając sobie sprawy z tego jak wygląda. Słodko roztrzepane włosy, zaspany wzrok i lekko podwinięta koszulka... Siłą zmusiłem się do szybkiego odwrócenia wzroku. Czemu nie mogło pozostać tak jak dawniej? Gdy żyłem w błogiej nieświadomości dotyczącej atrakcyjności tego chłopaka.
-Siadaj i jedz, wychodzimy za piętnaście minut.-powiedziałem zabierając się za najbliższą kanapkę.
Damian usiadł posłusznie naprzeciwko mnie i także zabrał się za jedzenie, powoli przeżuwając każdy kawałek. Czując dziwną ochotę, aby znowu na niego popatrzeć sięgnąłem po gazetę dusząc chęć w zarodku. Starając się skupić na treści artykułów nawet nie zauważyłem jego badawczego spojrzenia utkwionego w mojej twarzy.
*
DAMIAN
Gdy tylko wyszedłem z łazienki umyty i przebrany, wolnym krokiem ruszyłem na dół do kuchni. Byłem śpiący. Przez pół nocy nie mogłem zasnąć męczony najróżniejszymi koszmarami. W niektórych Sebastian zabił mojego ojca trafiając za kratki, a w innych to mój ojciec zabił Sebastiana i rozpaczałem nad jego grobem. A później spotykałem Kamilka, który stał samotnie w pustce. Wielkiej, czarnej, pochłaniającej duszę pustce. Wzdrygnąłem się zajmując miejsce przy stole i sięgając po kanapkę z szynką i ogórkiem.
Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że w zachowaniu Sebastiana coś się nie zgadza. Jakby unikał patrzenia w moim kierunku.. Mogło mi się wydawać, ale... Może on także doszedł do takich samych wniosków? Może dopiero zauważył czym ryzykuje pomagając mi? Mimowolnie się wzdrygnąłem. Tak jak wcześniej postanowiłem, nie miałem zamiaru utrudniać mu życia. Wystarczająco ryzykowne było opiekowanie się mną. Nie chciałem, aby musiał zamartwiać się także moimi niezbyt niewinnymi uczuciami względem jego osoby. Nigdy więcej mu się nie narzucę. Nie będę też próbować zwrócić na siebie jego uwagi. Wiem, że będzie to strasznie trudne, ale zrobię wszystko, aby tylko nie musiał pożałować decyzji o opiekowaniu się mną.
-Skończyłeś już?- głęboki głos wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłem wzrok napotykając jego błyszczące tęczówki wpatrujące się we mnie pytająco.
Powstrzymując dziwny dreszcz, który przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa kiwnąłem głową i szybko podniosłem się od stołu ruszając w kierunku drzwi. Wsunąłem na stopy swoje sfatygowane buty i czekając na Sebastiana rzuciłem spojrzenie w kierunku schodów prowadzących na piętro nagle sobie o czymś przypominając.
-A co z Kamilkiem?
Sebastian spojrzał na mnie najwidoczniej nie rozumiejąc, o co mi chodzi.
-Zostawimy go tak samego?- zapytałem zaniepokojony.
-Damian, czy ty uważasz, że jestem aż tak lekkomyślny?- zapytał z lekkim niedowierzaniem.- Za kilka minut powinna pojawić się niania, która zajmie się nim do naszego powrotu.
Jakby dla potwierdzenia jego słów, w tej samej chwili rozbrzmiał dźwięk domofonu. Sebastian podszedł do drzwi i wpuścił do środka niziutką, starszą kobietę. Miała na oko może z pięćdziesiąt lat. Włosy gdzieniegdzie przyprószone siwizną, delikatne zmarszczki wokół oczu i ust, promienny uśmiech, lekko pulchna sylwetka. Wyglądała naprawdę sympatycznie, gdybym miał babcię, pewnie byłaby podobna do niej. Albo i nie. Równie dobrze mogłaby być tak samo podła jak ojciec. Mała poprawka... Gdybym wyobraził sobie swoją babcię, byłaby do niej podobna.
-Przyjedziemy o szesnastej, niech pani pamięta, aby nie dawać mu za dużo słodkiego.- upomniał ją Sebastian uśmiechając się do niej przyjaźnie, po czym wyszliśmy na zewnątrz.
Tym razem nie miałem problemów z zapięciem pasa. Gdy tylko dojechaliśmy do szkoły zgarnąłem swoją torbę i szybko się żegnając popędziłem pod swoją salę. Co z tego, że byłem przynajmniej trzydzieści minut przed czasem... Poczekam sobie, nigdzie mi się nie śpieszy.
Ku mojemu zaskoczeniu, gdy tylko dotarłem pod salę zauważyłem, że nie jestem jedyną osobą, która dotarła tak wcześnie.
Angelika, dosyć wysoka, chuda, długowłosa klasowa piękność, stała właśnie koło okna przypatrując mi się spod lekko opuszczonej grzywki. Wyjątkowo dziwna sytuacja jak na mój gust, jednak nie miałem zamiaru się nad nią zastanawiać. Wyjąłem z torby podręcznik od historii i społeczeństwa i zacząłem powtarzać sobie ostatnie tematy w razie gdyby profesorka postanowiła zrobić jakąś niezapowiedzianą kartkówkę. Kątem oka widziałem, że dziewczyna nadal wpatruje się w moją osobę. Olałem to czytając pierwszy temat:" II Wojna Światowa na froncie Zachodnim".
Temat był nawet ciekawo opisany, więc po kilku chwilach wbrew oczekiwaniom wciągnąłem się i przestałem zwracać uwagę na otoczenie, dopiero lekkie walnięcie w ramię odwróciło moją uwagę od podręcznika.
-Coś się stało?- zapytałem się uprzejmie stojącej przede mną dziewczyny. Gdzieś tam w głębi mózgu zastanawiałem dlaczego właściwie do mnie podeszła.
-Nie.. Ja tylko.. Ty jesteś Damian, prawda?
Pierwszy raz usłyszałem, aby panna pięknotka zająknęła się w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Dziwne, bardzo dziwne.
-No tak.
Dziewczyna uśmiechnęła się ukazując swoje równe ząbki i myśląc zapewne, że w ten sposób wydaje się seksowniejsza. Jakby wyćwiczonym ruchem odgarnęła ręką włosy za ramię, po czym wyciągnęła ją w moim kierunku mrugając trochę nazbyt entuzjastycznie.
-Jestem Angelika. Wiem, że właściwie to się znamy, bo chodzimy do tej samej klasy. Ale jakoś tak nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji porozmawiać.
"A raczej mieliśmy ich aż mnóstwo, ale nigdy wcześniej się tym nie kłopotałaś." pomyślałem.
-Zmieniłeś się nieco. Ładną masz teraz fryzurę i nawet fajnie się ubierasz.- dodała po chwili przemykając po mnie spojrzeniem.
"A więc to o to chodzi?" Uśmiechnąłem się przymuszenie udając, że spodobał mi się jej komplement. Naprawdę miałem gdzieś jak teraz wyglądałem. I tak nie mogłem mieć osoby której chciałem najbardziej, więc czemu miałby mnie obchodzić mój wygląd. "Przejdź do rzeczy dziewczyno." pomyślałem.
-Chciałbyś może wyjść gdzieś ze mną po szkole?
Tego się nie spodziewałem.
Stałem przez chwilę zszokowany, po czym szybko zdałem sobie sprawę, że ona czeka na moją odpowiedź. Już chciałem powiedzieć, że nie... W końcu to było ewidentne zaproszenie na randkę, ale przypomniałem sobie to, co sobie obiecałem. Zapomnieć o Sebastianie. Nie było żadnej przyszłości dla naszego związku, o ile kiedykolwiek zaistniałoby coś innego niż relacja uczeń-nauczyciel. Oczywiście na pewno nie zapomnę o nim przy tej pustej laluni, nawet mnie kobiety nie interesują... ale trzeba od czegoś zacząć. Z drugiej strony jeśli się nie zgodzę, może się na mnie solidnie zemścić. W końcu jest w tej szkole jedną z najpopularniejszych i najtrudniejszych do zdobycia dziewczyn.
Pozostaje jeszcze ostatnia kwestia. Co taka dziewczyna jak ona, nagle chce od kogoś takiego jak ja? Nie rozumiałem tego i wątpię żebym miał zrozumieć. Z tego co pamiętam Sebastian nie mówił czy po szkole wracamy razem, czy nie... Nic nie szkodzi jeśli na jeden dzień zapomnę o wszystkich zmartwieniach, nawet jeśli miałbym łazić po mieście z tą wkurzającą panienką.
- W sumie może być...- zgodziłem się wzdychając lekko, co pewnie wzięła za objaw uwielbienia do jej osoby.
- W takim razie do zobaczenia po ostatniej lekcji!- krzyknęła i po raz kolejny zarzucając włosami odwróciła się na pięcie, na odchodne w śmieszny sposób kręcąc biodrami.
Co też inni w niej widzieli? Nie miałem pojęcia. Nie zwracając uwagi na głośne szepty osób, które zdążyły się zgromadzić dokoła w trakcie naszej rozmowy, wróciłem do swojego podręcznika.
Nawet nie wiedziałem jak bardzo zmieni się moje życie po tym spotkaniu.
_________________________
Dzisiejszego dnia nie miałem żadnych lekcji z Sebastianem. W sumie i dobrze, jeśli mam się w stosunku do niego normalnie zachowywać muszę się na to przygotować psychicznie. Moja zmiana nie może być też zbyt drastyczna, aby inni nie zwrócili na nią uwagi. Jak zwykle będę się w niego wpatrywać, ale bez tego rozmarzonego spojrzenia jak kiedyś, gdy chciałem zostać zauważony.
Nie mogłem sprawiać mu problemów. Moje uczucia wszystko by skomplikowały. A on jest zbyt dobry... Nie zasługuje na kogoś takiego jak on. Powinien zakochać się w jakiejś kobiecie, tak żeby świat nie tępił jego związku. Żeby Kamilek miał szczęśliwą rodzinę. Żeby nikt nie wytykał ich palcami.
Nie mogę odebrać mu takiej możliwości. Nie mogę sprawić, aby przez całe życie był nieszczęśliwy, wytykany palcami...
Po ostatniej lekcji zamyślony zatrzymałem się przy wyjściu ze szkoły czekając na Angelikę. W duchu modliłem się, aby jednak się rozmyśliła i anulowała spotkanie, jednak los bywa kapryśny. Kilka chwil później stanęła u mego boku z grupą chichoczących za jej plecami koleżanek.
-Witaj Damian- zaszczebiotała i jak gdyby nigdy nic wspięła się na palce wyciskając na moim policzku soczystego całusa. - Idziemy?
Powstrzymałem się przed wzdrygnięciem i wpychając ręce do kieszeni kiwnąłem głową na zgodę. Raz kozie śmierć... Od jednego spotkania na pewno nie umrę. Przepuściłem ją przodem podtrzymując drzwi, (tak jak wypada) słysząc z tyłu głośne piski jej koleżanek. Doprawdy... jarają się takimi rzeczami jak uprzejmość... Nigdy ich nie zrozumiem. To całkowicie odrębny gatunek, jak chociażby... małpa. Niby nasz przodek, a za nic się nie dogadasz. Tylko jej w głowie te banany.
Dziewczyna korzystając z okazji, że wyciągnąłem jedną rękę z kieszeni szybko chwyciła ją i splotła nasze palce prowadząc mnie za sobą. Już chciałem wyszarpnąć rękę, gdy zauważyłem jego. Stał kilka metrów dalej przy samochodzie i wpatrywał się we mnie z zagadkowym wyrazem twarzy.
Początkowa panika została po chwili zastąpiona przez zimną kalkulację. Jeśli uwierzy, że moje zadurzenie już minęło, będzie mógł żyć spokojniej... Jestem mu to winny po tym jak się mną zajmował.. Nie powinien się obawiać, że każdy jego gest w moim kierunku zrozumiem inaczej. Teraz będzie miał wreszcie spokój.
Mocniej ścisnąłem dłoń dziewczyny i zrównałem z nią krok pochylając się lekko w jej kierunku.
-Poczekasz tutaj chwilę, muszę zamienić jedno słowo z wychowawcą?- zapytałem starając się uśmiechnąć jak najbardziej czarująco.
Angelika przez chwilę wyglądała jakby ktoś ją zaczarował. Stała prosto wpatrując się we mnie zamglonymi oczami z rozmarzonym wyrazem twarzy.
-Ach... jasne, jasne...Poczekam.
Posyłając jej jeszcze jeden uśmiech, powoli odwróciłem się i wolnym krokiem skierowałem się w kierunku auta Sebastiana.
_________________
SEBASTIAN
Dziękowałem bogom, że nie miałem dzisiaj żadnych lekcji ze swoją klasą. Moje odkryte niedawno uczucia całkowicie zakrzywiły mój dotychczas uporządkowany świat, zostawiając po sobie niezły burdel. Gdyby jeszcze przynajmniej wyglądał tak jak wcześniej... Może i dało by się je ignorować, ale...
Ściął te przeklęte włosy i wygląda, jak wygląda. Absolutnie czarująco... Samo przyznanie tego kosztuje mnie ból głowy. Jak mam wytrzymać z nim pod jednym dachem, gdy za każdym razem jak na niego patrzę nawiedzają mnie dawno ukryte pragnienia?
Się porobiło... Przez cały dzień nie mogłem się skupić na prowadzonych lekcjach, moje myśli błądziły w stanowczo złym kierunku, więc jedynym co mi pozostało to danie dzieciakom jakiegoś zajęcia. Z każdą klasą zorganizowałem zajęcia grupowe i rozdając po kilka zagadnień, kazałem zrobić im plakat. Materiały zostały rozdzielone pomiędzy grupy, a ja w spokoju mogłem usiąść za biurkiem i porozmyślać.
Co jeśli któregoś dnia nie wytrzymam? Taka pokusa po tak długim czasie celibatu jest niemal nie do zniesienia. Wykorzystam zagubionego dzieciaka, który tak naprawdę sam nie wie czego chce? Jestem pewny, że jego zachowanie to była tylko próba zwrócenia na siebie uwagi ze względu na jego trudną sytuację rodzinną. Odkąd udało mi się go uratować spod rąk jego ojca, nie zauważyłem, aby zachowywał się w jakiś dziwny sposób. Najwidoczniej uświadomił już sobie, że tak naprawdę nigdy mnie nie pragnął... W końcu zakocha się w jakiejś dziewczynie i o wszystkim zapomni. A jak na razie to ja muszę się teraz powstrzymywać... Albo zrobię coś czego później będę żałować...
Dzisiejszego dnia mieliśmy tyle samo godzin, tak więc założyłem, że pewnie wrócimy do domu razem. Moglibyśmy najpierw zajechać do supermarketu po jakieś zakupy dla Kamilka, a później obejrzeć we trójkę jakiś film... Obiecując sobie, że postaram się zachowywać jak najbardziej profesjonalnie oparłem się o swój samochód i obserwowałem wychodzących uczniów.
Jednak w żaden sposób nie mogłem przygotować się na to co zobaczyłem po chwili.
Damian szedł za rękę z inną uczennicą mojej klasy, Angeliką Bones o ile pamiętam. Najwidoczniej zmierzali gdzieś poza tereny szkoły, ponieważ nie od razu zauważył mnie stojącego na parkingu. Starając się jak najbardziej opanować emocje, przywołałem obojętny wyraz twarzy i spod przymrużonych powiek obserwowałem jak uśmiecha się do niej, i po chwili kieruje się w moją stronę. Najwidoczniej kazał jej na siebie zaczekać ponieważ stała w miejscu, z rozanielonym wyrazem twarzy śledząc jego plecy.
Nie wiedziałem, że znalezienie dziewczyny pójdzie mu tak szybko. To tylko potwierdziło moje przypuszczenia, że tak naprawdę był zagubiony i nic do mnie nie czuł. Poczułem się dziwnie, jakby mój żołądek oplotły ciężkie łańcuchy ciągnące go w dół.
-Przepraszam, że wcześniej Cię nie uprzedziłem, ale wyszło tak jakoś niespodziewanie... Wrócę dzisiaj sam.. Idę teraz na spacer z Angeliką.
Udawałem, że nie ruszyła mnie jego wiadomość, choć w głębi serca warczałem z poirytowania. Gdyby jeszcze wybrał jakąś normalną dziewczynę, a nie ta pustą lalunię obdarzoną wątpliwym IQ.
-Nic nie szkodzi. Właściwie to czekałem na Ciebie, żeby powiedzieć, że mam coś jeszcze do załatwienia. Ale.. nie wiedziałem, że masz dziewczynę. Gratuluję- dodałem nie mogąc się powstrzymać, aby zobaczyć jego reakcję.
Przez dosłownie sekundę po jego twarzy przebiegł trudny do zidentyfikowania cień, jednak już po chwili wyglądał tak jak wcześniej.
-Dziewczynę? Na razie nie sądzę aby można było to tak ująć. Poprosiła mnie abym zgodził się gdzieś z nią wyjść, więc... W sumie nigdy nic nie wiadomo, może mi się spodoba. Tak więc, do zobaczenia wieczorem.- powiedział i machnąwszy mi na pożegnanie, odwrócił się i podbiegł do dziewczyny niemal od razu łapiąc ją za rękę, i prowadząc w tylko sobie znanym kierunku.
Miałem ochotę przeklinać moją głupotę. Po co w ogóle wyjechałem z tym tekstem? Nie ważne... Wpakowałem się do samochodu i wycofałem z parkingu jadąc prosto do domu. Było coś jeszcze w lodówce, więc będziemy mieli co jeść. Nie miałem nastroju na zakupy, poza tym musiałem wrócić przed wyjściem opiekunki. Nie mogłem przecież zostawić Kamilka samego, był zbyt mały, jeszcze zrobiłby sobie krzywdę.
Zaparkowałem przed domem i wszedłem do środka niemal od razu czując oplatające moje nogi ramionka.
-Tata!
-No witaj mały- uśmiechnąłem się podnosząc go i usadzając sobie na biodrze.
Pani Marysia przyglądała się nam z dobrodusznym uśmieszkiem, zakładając na siebie płaszcz i biorąc w ręce swoją brązową torebkę.
-Kamilek był dzisiaj naprawdę grzeczny. Cały czas opowiadał o tym młodym chłopcu, który był tu dzisiaj rano. Wyjątkowo za nim przepada... Będę już szła, do zobaczenia jutro Sebastianie.
-Tutaj masz proszę dzisiejszą zapłatę- zatrzymałem ją szybko wręczając jej kilka banknotów.- Do zobaczenia jutro, pozdrowi pani swoje wnuczki- powiedziałem na odchodne i zamknąłem za nią drzwi.
Kamilek uśmiechnięty wtulił się w moją szyję chichocząc wesoło.
-Tato, a gdzie jest Damian?
Nieprzyjemne uczucie ponownie ścisnęło moje wnętrzności. Czemu na każdym kroku muszę o nim myśleć?
-Przyjdzie wieczorem Kamilku. Masz na coś ochotę? Zrobić Ci coś do jedzenia?
Chłopczyk zrobił smutną minkę i zwinął swoje dłonie w piąstki na mojej koszuli.
-Nie. Pani Marysia zrobiła mi płatki...
-W takim razie o co chodzi?- zapytałem sadzając go na kanapie w salonie.
Kamilek podniósł się do siadu i wykrzywił usta w podkówkę.
-Chcę pobawić się z Damianem- powiedział buńczucznie, na co ja tylko westchnąłem głęboko.
Znałem ten wyraz twarzy, teraz za nim nie zmieni tematu dopóki Damian nie wróci. Z drugiej strony podsunęło mi to pewien pomysł.
-Jeśli chcesz możemy przejść się na spacer do parku i przy okazji zobaczyć, czy nie będzie tam Damiana. Co ty na to?
-Tak!!!- wykrzyknął zadowolony i przytulił się do mnie radośnie.
Najwyżej ich nie spotkamy, pomyślałem i szybko ubrałem go w kurteczkę i buty, po czym złapałem go za rączkę, i razem wyszliśmy z domu.
_____________________
DAMIAN
Najpierw poszliśmy do sklepu i kupiłem nam po gorącej czekoladzie, w sam raz na taką pogodę, po czym skierowaliśmy się do pobliskiego parku. Angelika chyba wzięła sobie za punkt honoru aby opowiedzieć mi wszystkie szkolne anegdotki, bo gęba jej się nie zamykała. W spokoju udawałem zainteresowanego chłepcząc moją czekoladę i próbując zdusić nieprzyjemne zimno, które ogarnęło mnie po rozmowie z Sebastianem. Jakby nie mogło być jeszcze gorzej, pogratulował mi dziewczyny.
On naprawdę nic a nic do mnie nie czuje... I dobrze. W końcu miałem dać mu spokój... Na co mu dzieciak z patologicznej rodziny. Już i tak za dużo robi w ogóle się mną zajmując.
-A wiesz, że Ania z naszej klasy potajemnie buja się w tym kujonie Igorze? Pff... dobrali się. Hahaha. Szara myszka z pryszczulem. Pewnie zapomniałby języka w gębie gdyby się do niego odezwała. Nawet taka dziewczyna jest powyżej ich standardów. Kujonów w sensie.
Powoli zaczynała mnie boleć głowa od jej paplania. Dyskretnie spojrzałem na wyświetlacz komórki i sapnąłem przejęty.
-O Boże kompletnie zapomniałem!
-Co? Coś się stało?- spytała zaniepokojona.
-Miałem być o piątej w domu, moja matka prosiła mnie żebym pomógł jej z czymś- skłamałem starając się wyglądać na przejętego.- Chyba będę musiał już iść.
Angelika westchnęła zmartwiona.
-Trudno, możemy się umówić innego dnia. Daj mi swój numer telefonu, zadzwonię jak będę wolna.
"Mam nadzieję, że nie nastąpi to w najbliższym czasie" pomyślałem walcząc z pokusą aby podać jej fałszywy. Podyktowałem numer i zanim zdążyłaby mnie wyręczyć, pocałowałem ją w policzek i odbiegłem machając jej ręką na pożegnanie.
"Nigdy więcej." przysiągłem w myślach, przyśpieszając kroku aby oddalić się od tamtej części parku.
Nigdy wcześniej nie byłem tak zadowolony z powodu spławienia kogoś. Westchnąłem z ulgą i skierowałem się w pobliże niedalekiego placu zabaw, gdy nagle usłyszałem głośny pisk i poczułem, że coś uczepiło się mojej nogawki.
Zaskoczony spojrzałem na szczerzącego się do mnie Kamilka.
-Znalazłem!- wykrzyczał, a ja kompletnie nie wiedziałem o co mu chodzi.
-Cześć Kamilku- uśmiechnąłem się i widząc jego wyciągnięte ręce, podniosłem go i przytuliłem do siebie uśmiechając się, gdy zachichotał wesoło. - Co tutaj robisz? Gdzie pani opiekunka?- zapytałem zaciekawiony. W końcu maluch nie mógł tutaj sam.
-Przyszedłem z tatą- powiedział z dumą pokazując palcem stojącą nieopodal osobę.
Przełykając ślinę odwróciłem się w tamtym kierunku i zamarłem widząc jego spojrzenie wbite w moją postać. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby wpatrywał się we mnie w ten sposób... Tak dziwnie intensywnie. Wzdrygnąłem się i szybko odwróciłem wzrok stawiając Kamilka z powrotem na ziemi.
-Daaamian pobawisz się ze mną w piratów?- zapytał patrząc na mnie błyszczącymi oczami.
Jak mogłem mu odmówić? Nie zerkając w stronę Sebastiana złapałem małego za rączkę i skierowałem się do pobliskiej zjeżdżalni, która miała mi służyć za łódź piracką... Kompletnie się zapomniałem, całkowicie oddając się zabawie z maluchem, nie zauważyłem więc jego spojrzenia, które śledziło każdy mój ruch. Ani nawet wyrazu twarzy który mu wtedy towarzyszył.
__________________________
Zmobilizowałam się i dodaję dzisiaj ten rozdział napisany na szybkiego. Mam nadzieję, że teraz będziecie w lepszym humorze po tak długim okresie czekania.
Dziękuję za to, że jesteście.
Betowane przez Nanni <3 <3 <3