Na prośbę Mito dodaje następny rozdział tej historii. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu.
***********************************************************
Miałem tremę...
Po pierwsze, to była moja pierwsza randka z chłopakiem. A po drugie, tym chłopakiem był mój dawny przyjaciel i nie tak dawny wróg... Kompletnie nie wiedziałem jak się zachować, albo chociażby czego się po nim spodziewać. A na dodatek niezręczność potęgował fakt, że zaledwie kilka godzin temu, spontanicznie oddałem mu swój pierwszy raz.
Była już prawie siedemnasta, za pół godziny mieliśmy spotkać się pod Santako i szczerze wątpiłem, czy wyrobię się na czas.
Zirytowany przejrzałem się w lustrze przymierzając następną bluzkę. W końcu zrezygnowany postawiłem na błękitną koszulę w kratę i jeansy, po czym w pośpiechu narzuciłem na siebie kurtkę, zasznurowałem buty i wybiegłem z domu prosto na przystanek autobusowy.
Ze zdenerwowania przygryzając dolną wargę, usiadłem tuż przy oknie wyjątkowo nie zauważając perwersyjnych spojrzeń skierowanych w moim kierunku.
Coraz bardziej podenerwowany zerknąłem na zegarek i aż sapnąłem z przerażenia. Było kilka minut po osiemnastej, miałem nadzieję, że Eisaku nie wkurzy się na mnie z powodu spóźnienia. Gdy tylko autobus zatrzymał się na pożądanym przystanku, wystrzeliłem z niego jak z procy od razu kierując się w kierunku migoczącego w oddali sklepu.
-A kogóż my tu mamy?- wyraźnie kpiący ton sprawił, że zaskoczony zatrzymałem się na chwilę oglądając do tyłu.
Dwóch dosyć rosłych mężczyzn podeszło do mnie wolnym krokiem nie odrywajac spojrzenia od mojej postaci. Miałem niejasne przeczucie, że skądś ich znam. I że bynajmniej nie były to miłe okoliczności. Gdy tylko jeden z nich znalazł się wystarczająco blisko abym mógł dokładnie zobaczyć jego twarz, przerażenie ścisnęło moje serce i instynktownie zrobiłem kilka kroków do tyłu.
-Dawno się nie widzieliśmy, smarkaczu...
-Powiedziałbym raczej, że nie wystarczająco dawno..- warknąłem w panice rozglądając się dokoła, lecz nikt nie zdawał się zauważyć tej małej wymiany zdań.
-Oj, coś się taki nagle mądry zrobił- wysyczał mężczyzna mierząc mnie zwężonymi oczami.- Chyba zapomniałeś już, jak to jest dostać porządne lanie za nieposłuszeństwo...
Wzdrygnąłem się słysząc te słowa. Pamiętałem, aż nazbyt dobrze. Rok temu moja matka spotykała się właśnie z tym obleśnym mężczyzną. Nie trwało to dosyć długo, raptem dwa miesiące podczas których zdążył pokazać do czego jest zdolny jeśli ktoś nie chce stosować się do jego rozkazów.
-A ty chyba zapomniałeś o swoim nakazie zbliżania się do mojej osoby- przypomniałem mu wiedząc, że prawdopodobnie nie postępuję zbyt mądrze pyskując osobie niezrównoważonej psychicznie i na dodatek będąc w pojedynkę przeciw dwóm dorosłym mężczyzną.
-Ty mały..- mężczyzna wyrwał się do przodu unosząc pięść w moim kierunku, gdy nagle zakrył mnie czyiś cień.
-Mały, co?
Znajomy głos sprawił, że mimowolnie rozluźniłem się wpatrując w plecy mojego obrońcy.
-Nie wpieprzaj się w rozmowy dorosłych kurduplu- drugi mężczyzna chya wreszcie postanowił dac o sobie znać.
Eisaku zwrócił swoje mrożące krew w żyłach spojrzenie w jego stronę.
-Dorosłych? Śmiem wątpić, jesteście zbyt tępi na to, aby móc traktować was z respektem...
Oboje zatrzęsli się w dzikiej furii i już sięgali rękami w naszym kierunku, gdy kątem oka ujrzałem znajomy mundur.
-Proszę nas zostawić!- Krzyknąłem teatralnym gestem pociągając Eisakiego kilka kroków do tyłu.- Nie chcemy nigdzie z wami iść..
Mężczyźni spojrzeli się po sobie nic nie rozumiejąc, jednak Eisaki niemal od razu załapał o co mi chodzi i z przerażeniem na twarzy cofał się zakrywając mnie swoim ciałem.
Nadal nic nie rozumiejąc ruszyli w naszym kierunku, gdy wtem jakaś postać wkroczyła pomiędzy nas, a dwóch osiłków.
-Co tu się dzieje?- wysoki mężczyzna w niebieskim policyjnym mundurze zmierzył nas miłym spojrzeniem, po czym jego wzrok spoczął na dwóch mężczyznach, już nie tak bardzo chętnych do bijatyki.
-Oni próbowali nas zaciągnąć do jakiegoś budynku, mówili,że szukają właśnie takich chłopców jak my i żebyśmy się nie stawiali bo oberwiemy- wymyśliłem na poczekaniu, imitując przerażenie.
Wzrok policjanta stwardniał i jednym szybkim ruchem skuł mężczyzn ze sobą, po czym skierował się do stojącego niedaleko radiowozu ciągnąc ich niezbyt delikatnie w jego stronę.
-Nie martwcie się chłopcy, długo tu się nie pojawią- warknął w ich kierunku jednocześnie kierując na nas pocieszające spojrzenie.
Próbując wytrzymać z poważnym wyrazem twarzy, czekałem aż radiowóz zniknie z moich oczu, po czym wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem.
-Widziałes ich miny? BUhahahaha-zatrzęsłem się ze śmiechu, łapiąc się za bolący brzuch.
Eisaku uśmiechnął się jedynie, przyglądając mi się z dziwnym uśmieszkiem.
-Nie są za bardzo kumaci- skomentował jedynie, wyginając usta w lekko irytującym uśmieszku.
-No, trzeba im to przyznać- uśmiechnąłem się, po raz pierwszy zerkając na niego.
Momentalnie przypomniałem sobie w jakim celu się tutaj znalazłem.
-Sorrka za spóźnienie- wymamrotałem, w jednej chwili ponownie czując się kompletnie zażenowany.
Eisaku uśmiechnął się do mnie czule, a ja nie za bardzo do tego przyzwyczajony spłonąłem gorącą czerwienią.
-Ważne, że przyszedłeś- wyszeptał delikatnie obejmując mnie ramionami.
Nieśmiało odwzajemniłem gest zdając sobie sprawę z tego, że stoimy na środku ulicy, co tylko pogłębiło jeszcze moje zażenowanie.
Boże, od kiedy to zachowuję się jak jakaś strachliwa panienka? Pomyślałem próbując odzyskać jasność umysłu. Bardziej męskim gestem mocniej przycisnąłem go do siebie, po czym cofnąłem się z zaciekawieniem przyglądając jego twarzy.
-To gdzie idziemy?- zapytałem.
Eisaku zmierzył mnie dość tajemniczym spojrzeniem, po czym uśmiechnąwszy się niewinnie pokiwał mi palcem przed nosem.
-To będzie mała niespodzianka- powiedział łapiąc mnie za rękę i delikatnie prowadząc w stronę przeciwną tej z której przyjechałem.- Przekonasz się jak dojdziemy na miejsce.
Starając się nie wyglądac na tak zaciekawionego jak byłem w rzeczywistości, dałem prowadzić się przez liczne uliczki, gdy nagle Eisaku zatrzymał się i stanąwszy za mną dłońmi zakrył moje oczy. Czując się dość niepewnie w tej sytuacji, zatrzymałem się nie wiedząc w którą stronę mam podążać.
Eisaku rozwiązał ten problem za mnie, delikatnie ujmując moją dłoń i wolno prowadząc mnie w tylko sobie znanym kierunku. Po kilku minutach poczułem, że zatrzymujemy się, a dłoń dotychczas zakrywająca mi pole widzenia znika.
-Jesteśmy na miejscu- usłyszałem tuż przy swoich uchu i niesamowicie przejęty uchyliłem powieki dosłownie zamierając.
Kompletnie zapomniałem języka w gębie, wpatrując się w widnięjący przede mną krajobraz.
-I jak? Podoba się?- usłyszałem głos Eisakiego w którym dało się słyszec nutkę wahania.
Zmierzyłem spojrzeniem otaczające nas zaśnieżone drzewa i krzewy, jak i skąpaną w świetle niemal bajkowej latarni altanę oplecioną zamarzniętą roślinnością. We wnętrzu altany stał stół i dwie ławy na których leżały rozłożone miękkie skóry aby móc na nich usiąść, bez obawy o zamarznięty tyłek. Na stole stały półmiski z owocami i różnymi innymi smakołykami, a tuż koło altany tliło się ognisko, które dawało choć minimalne ciepło.
-To.. to jest..- nie wiedziałem jak ując w słowach moje zaskoczenie i ciepło, które momentalnie zawładnęło moim sercem.
Nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa, po prostu odwróciłem się i obdarowałem go głębokim pocałunkiem.
Najwidoczniej zrozumiał przekaz, bo juz po chwili uśmiechał się promiennie i nonszalandzko łapiąc mnie za rękę poprowadził do jednej z ław.
-Nie wiedziałem, że jesteś taki romantyczny- zaśmiałem się, chcąc jakoś rozładować nagromadzone wokół nas napięcie.
-Jeszcze wiele o mnie nie wiesz- powiedział tajemniczo, na co ja parsknąłem śmiechem.
Taka wersja jego osoby, była po prostu niewiarygodna. Coraz częściej przyłapywałem się na myśli, że być może to po prostu zwykły sen, a ja zaraz się obudzę i ponownie ujrzę przed sobą Eisakiego tylko i wyłącznie jako mojego wroga. Jednakże o prawdziwości tych wydarzeń niezbyt suptelnie przypominał mi bolący dół kręgosłupa.
Wieczór był naprawdę udany. Po raz pierwszy od bardzo dawna, zapomnieliśmy o wszystkim co nas otacza i po prostu dalismy się ponieść chwili. Rozmawialiśmy na wszystkie tematy jakie przyszly nam do głowy i mógłbym przysiąc, że wszystko wróciło do normy sprzed kilku lat, gdyby nie kilka szczegółów, które potoczyły się jednak inaczej. Bo tym razem nie byliśmy wyłącznie przyjaciółmi.. Byliśmy partnerami i dało się to wyczuć w każdym geście, słowie i spojrzeniu.
Rozpływałem się w niesmiałych pocałunkach którymi byłem obdarowywany, jak i w pełnych uwielbienia spojrzeniach, którymi omiatał moje ciało. Nie wiedziałem, jakim cudem wytrzymywałem wcześniej bez tego obezwładniającego uczucia, które ogarniało mnie za każdym razem gdy zawieszałem na nim wzrok.
Po dość długim czasie, zacząłem wreszcie odczuwać lodowatą temperaturę na którą wczesniej nie zwracałem uwagi i zdecydowalismy się wrócić do domu. Żegnając się na przystanku dosyć namiętnym pocałunkiem odjechaliśmy w przeciwnych kierunkach.
Nie mogłem powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu, ignorując dziwne spojrzenia skierowane w moim kierunku. Byłem zbyt szczęśliwy, żeby przejmować się innymi ludźmi.
Ledwo przytomny wyszedłem z autobusu na moim przystanku i z uśmiechem nieschodzącym z ust przekroczyłem próg mojego domu. Matka jeszcze nie przyjechała, stwierdziłem patrząc na brakującą parę butów przy drzwiach. Możliwe, że została po godzinach w pracy, jak zwykle..
Niemalże wleciałem na pierwsze piętro do swojego pokoju i szybko przebierając się w piżamę wskoczyłem do łóżka z uwielbieniem rozpamiętując miniony dzień.
Praktycznie przysypiałem, gdy z otępienia wyrwał mnie sygnał SMS-a. Zerknąłem na ekran i momentalnie pojaśniałem na widok wyświetlającego się imienia.
" Dobranoc kochany "
Przeczytałem czerwieniąc się przeraźliwie. Nadal czułem się niezręcznie gdy zwracał się tak do mnie, ale skoro go to uszczęśliwiało?
" Branoc Ei :* "
Odpisałem i szczęśliwy zasnąłem przyciskając do siebie komórkę.
******************************
Mam nadzieję, że nie przesłodziłam :)