piątek, 18 kwietnia 2014

Jesteś moim światłem - Rozdział 10

Na wstępie powiem, że chwilowo straszną wenę mam akurat na te opowiadanie i w obawie, że pisząc na przymus inne zwale akcję. Postanowiłam dodać jeszcze kilka  rozdziałów tego opowiadania.

________________________________


XAVIER

W tym samym momencie w którym przekroczyliśmy próg kawiarenki drobne rączki zawiesiły się na mojej szyi, a ja cofnąłem się zaskoczony dostrzegając burze ciemnoblond kosmyków.

-Mito?!-zawołałem zaskoczony jej zachowaniem i równocześnie lekko speszony przez wzburzone spojrzenie Nathaniela.

-No, a kto inny głuptasie- uśmiechnęła się i zanim zdążyłem zareagować w jakikolwiek sposób, odwróciła się w kierunku Nathaniela i tak samo jak uprzednio w moim przypadku, rzuciła mu się na szyję. -Miło mi Cię poznać- wyszczebiotała nieświadoma mojego morderczego spojrzenia.- Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.  Zdecydowaliście już czy idziecie na imprezę?

-Idziemy- odparłem z ulgą zauważając, że wreszcie go puściła. Wyglądał na lekko zaskoczonego.

Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze promienniej,o ile w ogóle jest to możliwe i ręką wskazała na coś z boku. Dopiero po chwili zorientowałem się, o co jej chodzi dostrzegając kilka osób siedzących przy stoliku po naszej lewej stronie. Wydawało mi się, że gdzieś ich wcześniej widziałem. Możliwe, że byli tutaj gdy rano przyszedłem do kawiarenki, w sumie nie za bardzo zwróciłem wtedy na nich uwagę. Ledwie na nich spojrzałem w tamtym momencie. Teraz miałem szansę lepiej im się przyjrzeć. 

-To jest właśnie Samuel- oznajmiła podchodząc do chłopaka siedzącego najbliżej. 

Czarnowłosy młodzieniec uprzejmie skinął nam głową, ręką wskazując dwa wolne krzesła stojące obok. 

-Śmiało, siadajcie do nas.

Spojrzałem na Nathaniela pytająco i gdy pokiwał głową na zgodę, zajęliśmy wskazane miejsca. W sumie nie przypuszczałem, że wypad na kolację potoczy się właśnie w ten sposób. W planach miałem raczej dość inny obraz tej sytuacji, ale nie było na co narzekać, lepiej zaaklimatyzować się w nowym miejscu. 

-Jestem Xavier, a to mój..- spojrzałem na Nathaniela zastanawiając się co powiedzieć. Skoro zaczynaliśmy nowe życie i nie chcieliśmy, aby ktokolwiek, kto chciałby nas znaleźć wpadł na nasz ślad, lepiej byłoby nie wspominać, że jesteśmy rodziną. Nawet jeśli dość daleką.

-..przyjaciel- dokończył za mnie Nathaniel.

-Tak, to mój przyjaciel Nathaniel.

Pięć par oczu wlepiło się w nas podejrzliwie.

-Coś się dziwnie zawahałeś- Samuel zabawnie poruszył brwiami.- Na pewno tylko przyjaciel?

Zmarszczyłem brwi zastanawiając się o co mu chodzi. Gdy wreszcie zrozumiałem, nic nie mogłem poradzić na to, że moją twarz oblał soczysty rumieniec. 

-Nic z tych rzeczy!- zaprzeczyłem niemal od razu gwałtownie machając rękoma. 

Siedząca obok dziewczyna uśmiechnęła się jedynie pod nosem.

-Mniejsza z tym...Wprowadziliście się do domu Dewstonów, prawda?

_________________________


NATHANIEL

Fala irytacji jeszcze nie zdążyła wypłynąć z mojej osoby, gdy zastąpiła ją fala szoku spowodowana przez uścisk obcej dziewczyny. Zdążyłem wywnioskować, że to właśnie ta "sympatyczna" niewiasta o której wcześniej wspominał Xavier. Przyjrzałem się jej badawczo, gdy na niego spojrzała, lecz z ulgą zauważyłem, że nie patrzy na niego w żaden zakazany sposób. Chyba nie miała w planach uwiedzenia go. Tym lepiej dla niej, pomyślałem po czym przyłapując się na tak absurdalnych myślach, poczułem nagłą ochotę na przywalenie głową w ścianę. 

Reszta towarzystwa też nie wyglądała najgorzej. Nie byłem zbytnio przyzwyczajony do większego grona znajomych. Wcześniej jedyną osobą z którą się zadawałem była moja przyjaciółka. Nie miałem zbyt dużo znajomych, nie wychodziłem na żadne wypady, ani tym bardziej nie pisałem z nikim w internecie. Widząc jak wszystkie spojrzenia skupiają się na nas dwóch, poczułem maleńkie ziarnko paniki. A jeśli dojdą do wniosku, że jestem jakiś nienormalny? W końcu siedzę i nie robię nic poza wgapianiem się w nich, podczas gdy Xavier raczy ich zmyśloną historią o naszej przeprowadzce. 

Akurat w tym roku mieliśmy zaczynać naukę na uniwersytecie, więc jeśli chodzi o stworzenie wiarygodnej historyjki, po prostu przeprowadziliśmy się w okolicę bliższą naszemu uniwerkowi. 

O rodzicach nie wspominaliśmy wcale. Według wcześniej obgadanego planu, jesteśmy w złych stosunkach i tyle. Nie chcieliśmy wymyślać jakiejś nieprawdopodobnej historii, albo uśmiercać ich za życia. Zdecydowaliśmy się więc na pół prawdę. 

Wzdychając oparłem głowę na ręce lustrując każdego po kolei wzrokiem. Nadal nie wiedziałem jak nazywa się większość z nich. O ile my się przedstawiliśmy, o tyle kolega i koleżanki tego całego Samuela nawet gęby nie otworzyli. Choć nie wyglądali też na takich którym nie pasuje nasze towarzystwo. Czasami zadawali nawet jakieś pytania, w większości skierowane do Xaviera. 

Tuż koło czarnowłosego chłopaka siedziała dziewczyna o tego samego koloru włosach i zielonych oczach błyszczących figlarnie w przytłumionym świetle jarzeniówek. Raz po raz wędrowała wzrokiem pomiędzy mną a Xavierem, z niewiadomych mi powodów uśmiechając się lekko pod nosem.  Obok niej szczerzył się przyjaźnie wyglądający rudzielec, co rusz zapodając nowy temat rozmowy, a tuż koło wcześniej przedstawionej Mito, stała niziutka blondynka uśmiechająca się dość nieśmiało do reszty. Ech...

A mieliśmy tu przyjść jedynie na kolację, westchnąłem czując nagłe burczenie w brzuchu. Chyba nic z tego nie będzie, stwierdziłem ze smutkiem zerkając na rozentuzjowanego towarzysza.  Mimowolnie poczułem się zawiedziony. W końcu to nie był mój pomysł, tylko jego. A teraz kompletnie o nim zapomniał. Starałem się jak mogłem zagłuszyć wkurzające ssanie w żołądku. Odkąd przebywałem z Xavierem, pierwszy raz od dłuższego czasu jadłem regularne posiłki. Minusem tego był fakt, że teraz gdy jest już trochę po godzinie o której jadłem kolację, zaczynałem się robić paskudnie głodny. Już lepiej chyba było, gdy byłem niedożywiony..

Nie mogę podejść i zamówić nic, już nawet nie ze względu tego, że głupio jeść w towarzystwie w którym nikt inny tego nie robi. Lecz także dlatego, że nie miałem przy sobie nawet gorsza przy duszy. W końcu, to właśnie Xavier za wszystko płaci. Ponownie zdałem sobie sprawę z beznadziejności mojej sytuacji. Pasożyt. Pasożyt. Moja duma ostatnimi czasy oberwała naprawdę dużo solidnych kopniaków. I choć Xavierowi może się to nie spodobać, wiedziałem, że gdy tylko będę na tyle sprawny aby móc wykonywać jakieś fizyczne czynności, znajdę sobie jakąś dorywczą pracę, żeby przynajmniej mieć przy sobie jakieś głupie drobniaki, na głupią kawę. 

Te uczucie jest naprawdę paskudne, gdy zdajesz sobie sprawę, że nie masz nic. Nawet na głupie chusteczki do nosa pieniądze musiałbym cały czas pożyczać od niego, gdybym miał potrzebę takie kupić. To jest bardzo... dołujące.

Nie zdając sobie sprawy z tego co robię, westchnąłem głośno wbijając wzrok w padający za oknem śnieg. 

Nie powinienem zwracać na niego tak dużo uwagi. Najlepiej zagrzebać te wszystkie chore uczucia zanim zmienią się w coś jeszcze gorszego.

__________________________

XAVIER

Wciągnięty w rozmowę z tyloma ludźmi nawet nie zauważyłem, kiedy zignorowałem obecność Nathaniela dopóki nie usłyszałem jego głębokiego westchnięcia. Przerwałem w pół zdania odwracając się w jego kieruku. Wyglądał na... smutnego? Nie za bardzo potrafiłem odczytywać z jego twarzy emocje. Poza tymi kilkoma razami gdy był szczęśliwy, bądź załamany bardzo trudno było rozczytać jaki ma humor. 

Jedno było jednak pewne. Zabrałem go tutaj żeby zjeść kolację, bo z pewnością zdążył juz zgłodzieć, ale tak naprawdę kompletnie go olałem. Zrobiło mi się niezwykle głupio, więc postanowiłem to odkręcić. Nie wiedząc, że przez cały czas gdy przyglądałem się mu z zamyśleniem reszta przyglądała się mojej osobie w ten sam sposób, odwróciłem się do nich z przepraszającym uśmiechem. 

-Tak właściwie, nie przyszedłem tutaj na pogawędkę, tylko zjeść kolację- powiedziałem dostrzegając nagłe drgnięcie ze strony Nathaniela.- I tak się składa, że jestem naprawdę głodny, tak więc wybaczcie, ale pójdziemy sobie coś zamówić. Pogadamy innym razem- ponownie obdarzyłem wszystkich uśmiechem i powoli podniosłem się od stołu zerkając na spoglądającego na mnie dyskretnie Nathaniela.-Idziesz?

Nathaniel wstał pośpiesznie żegnając się z resztą i razem ze mną ruszył do lady. Podświadomie czułem spojrzenia nadal utkwione w naszych plecach. 

-Przepraszam za tamto, troszkę się zagadałem- wyszeptałem do niego czekając na obsługę.

Nathaniel spojrzał na mnie tajemniczym wzrokiem.

-Niby czemu masz mnie przepraszać? Nie jesteś przecież zmuszony odzywać się tylko do mnie...-odparł po chwili obojętnym tonem głosu. 

Czułem, że coś jest nie tak. Zazwyczaj był bardziej pogodny.. I nigdy nie patrzył się na mnie tak... bez wyrazu.

-Słuchaj, co si...-zacząłem lecz właśnie w tym momencie przy ladzie stanęła znajoma staruszka,   pytając się, czym może służyć.

Pośpiesznie zerknąłem na menu zastanawiając się na co mam ochotę. 

-Naleśniki z jagodami i...- tu zerknąłem na Nathaniela.- Na co masz ochotę?

-Nie mam za bardzo och...-zaczął, lecz ja zmierzyłem go zabójczym spojrzeniem. 

-NA CO masz ochotę?- zapytałem ponownie, stawiając nacisk na pierwsze dwa słowa.

Nathaniel westchnął jedynie odwracając wzrok i z tego co zauważyłem zaciskając zęby. Musiało stać się coś o czym nie wiem.. I to w czasie gdy w najlepsze rozmawiałem sobie z innymi. Tylko co? 

-Obojętne- stwierdził tylko kiwając w zrezygnowaniu głową.- Może być to co ty...

Później to wybadam, pomyślałem dokańczając zamówienie i zaplaciłem, kierując się do stolika najbardziej oddalonego od naszych nowych znajomych. Miałem wrażenie, że nie odwracają od nas wzroku, co zapewne uniemożliwiłoby mi swobodne rozkoszowanie się jedzeniem. 

Korzystając z chwili spokoju przyjrzałem się uważnie siedzącemu naprzeciwko mnie chłopakowi.

-Coś się stało?-zapytałem prosto z mostu oczekując wyjaśnienia jego dziwnego zachowania.

Nathaniel obdarzył mnie jedynie krótkim spojrzeniem.

-A co miało się stać?

-Właśnie się o to pytam. Dziwnie się zachowujesz..

-O przepraszam... To już nawet nie można się po prostu zamyślić?-zapytał uśmiechając się z ironią.

Poczułem się trochę głupio. Czepiałem się tylko dlatego, że nie zwraca na mnie uwagi? Przecież przed chwilą robiłem dokładnie to samo. A może chodziło o coś innego? Nie odpowiedziałem wiedząc, że to wyłącznie retoryczne pytanie.

Miałem ochotę błagać o wybaczenie z powodu zignorowania go, co nawet mnie wydawało się co najmniej dziwne. Może zaczynałem świrować? Tylko dlaczego? Z jego powodu? A co on takiego mi zrobił? Korzystając z faktu, że większą uwagę zwracał na to co dzieję się za szybą niż na mnie, starałem się dostrzec co w jego wyglądzie mogło sprowokować mnie do dziwnego zachowania.

Jego zazwyczaj przepełnione różnymi emocjami oczy, wydawały się dzisiaj jakieś takie.. przygaszone. Kosmyki blond włosów rozsypywały się dokoła twarzy w ten sam chaotyczny sposób, jak zazwyczaj. Siedział trochę zbyt prosto, jakby nie mógł się rozluźnić, albo jakby.. nie chciał tego robić. Do tego jego palce cały czas się czym bawiły. A to plastikowym widelcem, a to solniczką, jakby musiał się czymś zająć, bo inaczej... Właśnie, bo inaczej co? Nie wiedziałem i coraz bardziej mnie to denerwowało, choć przecież miał prawo do tajemnic. To jego życie, nie musi mi się zwierzać ze wszystkiego. 

A jednak.. Chyba właśnie na to liczyłem. Od momentu w którym zająłem się nim, wysłuchałem, pocieszyłem.. Od tego momentu poczułem, że chciałbym aby z każdą nawet najdrobniejszą sprawą zwracał się do mnie. Ale przecież on nie jest dzieckiem. Wygląda na to, że przesadnie się o niego troszczę. Chodź gdyby tak pomyśleć nad tym dłużej możliwe, że dzieje się tak bo to właśnie On jest pierwszą osobą o którą w ogóle chcę się troszczyć. Nigdy wcześniej nie miałem nikogo takiego. Może to właśnie dlatego? 

Nie. 

Nie może chodzić tylko o to, pomyślałem nadal uparcie wpatrując się w jego twarz. Wredny kosmyk osunął się, gdy Nathaniel przechylił głowę i zakrył mi możliwość wpatrywania się badawczo w jego oczy. Zdenerwowalem się i niewiele myśląc uniosłem rękę odgarniając go na bok. Błękitne oczy wlepiły się we mnie zaskoczone i dopiero po chwili ogarnąłem, co właśnie zrobiłem. Szybko cofnąłem rękę z ulgą witając idącą w naszym kierunku kobietę z jedzeniem.

-Proszę bardzo.- Powiedziała stawiając przed nami talerze z kolacją i szklanki z herbatą.-Smaczego.

-Dziękujemy- odpowiedzieliśmy jednocześnie, po czym zabraliśmy się za jedzenie. 

Miałem nadzieję, że nie poruszy kwestii mojego dziwnego zachowania. Boże, co się ze mną dzieje? Co ja  w ogóle sobie myślałem? Starałem się nie zauważać ani jego badawczych spojrzeń, ani dziwnych do zidentyfikowania spojrzeń obecnych w drugiej części sali osób, z których obecności  brutalnie zdałem sobie sprawę po swoim występie.

-Yghm- chrząknąłem dość głośno zerkając w ich kierunku. 

Niemal natychmiastowo wszyscy odwrócili wzrok, a ja w duchu pogratulowałem sobie wygranej. 

W kompletnej ciszy skończyliśmy kolację i starając się unikać swoich spojrzeń, założyliśmy kurtki i machnąwszy pozostałym na pożegnanie, wyszliśmy.

Na zewnątrz nadal padał śnieg, lecz o tej porze wyglądało to w pewien sposób bardziej niesamowicie. Wszystko nocą jest piękniejsze. Moje spojrzenie ponownie zawędrowało w stronę Nathaniela, który szedł kilka kroków przede mną. Nie odzywał się, choć widać było, że ma ochotę coś powiedzieć. Przyglądałem się chwilę opadającym na jego włosy płatkom śniegu bijąc się z myślami. W końcu przygryzłem wargę i wyrównałem nasze kroki wkładając ręce do kieszeni kurtki. 

-Sorry, za tamto wcześniej- wypaliłem chcąc rozładować dziwnie napiętą atmosferę. 

Nathaniel spojrzał się na mnie zaskoczony, najwyrażniej nie sądził, że w ogóle się do niego odezwę. 

-Nie ma sprawy- stwierdził po chwili ponownie odwracając wzrok.- Po prostu nie wiedziałem co miałeś na myśli zachowując się w ten sposób..

-Nic! Kompletnie nic!- Dodałem szybko machając gwałtownie rękoma.- Tak jakoś odruchowo to zrobiłem, mi zawsze grzywka przeszkadzała, gdy opadała mi na oczy i jakoś tak...

Miałem nadzieję, że brzmi to prawdopodobnie. Mniejsza z tym, że nigdy nie miałem grzywki. 

-W porządku- powtórzył. Jego ton głosu mimowolnie mnie zirytował.

Czy on musi być taki obojętny? Co mu się stało.. Aż normalnie miałem ochotę zrobić cokolwiek, żeby okazał jakąkolwiek emocje. Z tym, że tym razem zrobiłbym coś celowo. Oj Xavier, chyba czas na malutkie leczonko psychiatryczne. Najwyraźniej coś ci się w tym mózgu delikatnie mówiąc "popierdoliło". 

Czemu do cholery aż tak bardzo zależy mi na tym, aby poświęcał mi większą uwagę. Co ja mam, kompleks rodzicielski? 

 Delikatnie poruszyłem zmarzniętymi palcami. Nastepnym razem musze pamiętać o rękawiczkach.. Inaczej skończy się amputacją moich biednych paluszków. Starając się opanować moje głupie myśli nawet nie zauważyłem momentu w którym dotarliśmy do domu. Tuż za Nathanielem zacząłem wchodzić po dwóch schodkach prowadzących na ganek, gdy raptownie poczułem, że tracę grunt pod nogami i zamachałem rękoma łapiąc się pierwszej lepszej rzeczy, którą okazał się sam blondyn we własnej osobie. 

Z cichym okrzykiem poleciałem do tyłu ciągnąc go na siebie. 

__________________

NATHANIEL

Zanim zdałem sobie sprawę z tego co się dzieje, leżałem już w zaspie na ciele Xaviera z dość małej odległości wpatrując się w jego rozszerzone źrenice. Przeraźliwie zielone źrenice.

Zszokowany nawet nie drgnąłem cały czas mierząc się z nim wzrokiem. Zdawałem sobie sprawę, że na mojej twarzy widnieje wyraz zaskoczenia, ale nie miałem siły zastąpić go noszoną cały dzień maską. Chciałem go ignorować i czym się to skończyło? Spotkaniem bliskiego stopnia z podłożem. Ale jak inaczej miałem się zachowywać, gdy za każdym razem jak na niego spoglądałem, widząc jego dobroć i całe te poświęcenie, moja duma podupadała? 
Sytuacja wprost krytyczna. A teraz...

Jakby dopiero uświadamiając się w jakim położeniu się znaleźliśmy, jednocześnie postanowiliśmy podnieść się do góry, co sprawiło tylko, że upadliśmy znajdując się spowrotem w tej samej sytuacji. Starając się nie zwracać uwagi jak blisko mojej, znajduje się jego twarz, próbowałem rozplątać nasze kończyny, aby wyrwać się z tej żenującej sytuacji. 

-Przestań się ruszać- warknąłem gdy on zaczął robić dokładnie to samo, tylko pogarszając naszą sytuację. 

-Czekaj- Xavier złapał mnie za ramiona gwałtownie unieruchamiając.

Posłusznie zatrzymałem się zastanawiając się o co chodzi, gdy wtem popchnął mnie w bok zamieniając nasze miejsce. Teraz to on leżał na mnie całym ciężarem swojego ciała. Zaskoczony wciągnąłem gwałtownie powietrze, czując jak nagłe gorąco ogarnia moje ciało. Lecz w tym właśnie momencie, zerwał się na równe nogi, uwalniając mnie od swojego ciężaru. Błyskawicznie zrobiłem to samo bez słowa wbiegając do domu i z szybko bijącym sercem chowając się w swoim pokoju. Co to miało znaczyć ??

_________________________________________