niedziela, 8 grudnia 2013

Prawda czy wyzwanie - Rozdział 5

cPrzepraszam, że tak późno. Lecz właśnie pobiegłam do nocnego po doładowanie. Wykupiłam Internet bo na kompie mi padł i właśnie wstawiłam ten rozdział. PoH bd pojutrze i Jmś też.Teraz nie mam jak przerzucić ich na komórkę.. :( Prawdę za to pisałam już Na telefonie, dlatego mogę ją opublikować.. Minusem pisania na telefonie jest jednak fakt, że nie wiem jak długi tekst mi wyszedł. Pół dnia męczyłam się z upartym laptopem, który jak na złość zepsuł się akurat dzisiaj... :( Przepraszam,że nie dotrzymałam słowa. Pojutrze wieczorem przerzucę rozdziały na telefon i wstawię..

................................
Dobra, koniec tego słodzenia- stwierdził Kail odrywając mnie od mojego chłopaka.

Boże, jak to dziwnie brzmi, pomyślałem mimowolnie się uśmiechając.

-Siadajcie i częstujcie się- powiedział, a ja dopiero teraz zauważyłem pachnące potrawy rozłożone na stole.

Była chińszczyzna, spaghetti, naleśniki w czekoladzie, ramen i nawet zwykłe kanapki. Dla każdego coś dobrego, podsumowałem nakładając na talerz kilka naleśników i wzrokiem szukając jakiegoś wolnego miejsca do siedzenia.

Przy głównym stole wszystkie były zajęte.

-Kotuś! Tu jest wolne...

Czyżbym dobrze słyszał?! Kotuś...

Starając się opanować emocje, zacisnąłem  swoje dłonie w pięści i powoli odwróciłem się w stronę, z której pochodziło źródło głosu.

Kotuś pff..tak to się można zwracać do dziewczyny, a nie do mnie..

Z wymuszonym uśmieszkiem ruszyłem w jego stronę, powoli kładąc swój talerz na blacie. Jak gdyby nigdy nic, zawiesiłem się na jego szyi usta zbliżając do jego ucha.

-Jeszcze raz powiedz do mnie kotuś... A gorzko pożałujesz- wysyczałem,  cofając się i z niewinną minką zabierając się za swoje jedzenie. Starałem się nie patrzec w kierunku podejrzanie uśmiechniętej twarzy Eisakiego, który po chwili także zabrał się za swoje.

Mhmm naleśniki były wprost przepyszne. Z każdym kolejnym kęsem mój humor się poprawiał i już prawie zapomniałem o incydencie sprzed chwili.

Nie lubiłem gdy ktoś używał zdrobnień zwracając się do mnie. Szczególnie, że i tak miałem budowę ciała pasującą bardziej do dziewczyny. Brakowałoby mi tylko żeby mnie jeszcze tak traktowano...

Z rozkoszą zjadłem ostatni kawałek naleśnika obficie polanego słodką czekoladą i zaniosłem talerz do zlewu.

-Dzięki, było przepyszne- uśmiechnąłem się do opartego obok Kaila.- Zastanawia mnie tylko fakt, kto to wszystko przygotował.. Tylko nie mów, że ty. Raczej nie wyobrażam sobie ciebie przy garach- uśmiechnąłem się do niego serdecznie, ignorując wbijające się w moje plecy spojrzenie.

Kail spojrzał na mnie oburzony.

-Czemu sobie nie wyobrażasz? Sam to wszystko przygotowałem..

Zaskoczony przyjrzałem mu się nadal lekko powątpiewając.

-Nie wierzysz mi?- zapytał spoglądając na mnie groźnie przymkniętymi oczami.

-Nie to, że nie wierzę..-zaprzeczyłem pospiesznie-...bardziej zastanawia mnie fakt, kiedy miałeś na to czas i jakim cudem chciało ci się to w ogóle wszystko robić.

-W przeciwieństwie do ciebie, kiedy zabawiałeś się w moim pokoju, ja skrupulatnie zajmowałem się sprzątaniem domu, co zajęło mi dość sporo czasu. Następnie stwierdziłem, że jest już zbyt późno, aby iść spać, więc dla zajęcia czymś czasu począłem przygotowywać śniadanie dla moich biednych prawdopodobnie skacowanych przyjaciół- wyjaśnił jak zwykle wyniosłym głosem, próbując ukryć uśmiech satysfakcji który wypłynął mu na twarz, gdy z podziwem poklepałem go po plecach.

-Jestem z ciebie dumny- powiedziałem głosem pełnym powagi, z iskierkami wesołości skrywającymi się  w moich błękitnych oczach.
Dzielnie przemilczałem jego pierwsze zdanie, starając skierować temat na inne tory.

-A co się stało z tą dziewczyną, którą wczoraj wyrwałeś? Niezła była.

Kail skrzywił się nieznacznie, jakby samo wspomnienie napawało go obrzydzeniem.

-Może i niezła, ale bardziej tępa już być nie mogła... Znasz mnie, nie gustuje w pustakach- westchnął wyciągając z półki butelkę soku pomarańczowego i nalewając go do dwóch kubków, podał mi jeden z nich.

-Dzięki-kiwnąłem głową i upiłem trochę, nawet smaczne..- Tak w ogóle, która godzina -zapytałem po chwili zamyślony.

Chłopak uniósł nadgarstek ozdobiony dużym firmowym zegarkiem i zerknął na tarczę.

-Wpół do dziesiątej..

Zaskoczony rozejrzałem się dokoła dopiero teraz zauważając, że większość ludzi już się zwinęła. Sam miałem być w domu najpóźniej o dziewiątej. Obiecałem to dzień wcześniej rodzicom, w zamian za puszczenie mnie na imprezę.

-Kurde muszę się zwijać- oznajmiłem odstawiając swój kubek na blat i podając mu rękę na pożegnanie, rozejrzałem sie dokoła. - Widziałeś gdzieś Eisaku, jeszcze chwilę temu tu był?- zapytałem zaniepokojony.

Kail wzruszył ramionami.

-Przez dłuższy czas się nam przyglądał, ale później zerwał się nagle i wyszedł. Może poszedł do łazienki, albo zostawił na górze komórkę?

Zaniepokojony opuściłem kuchnię kierując się w stronę salonu.

Jak mogłem nie zauważyć, że wyszedł, pomyślałem zdenerwowany zaglądając po kolei do każdego pomieszczenia, lecz nigdzie go nie było.

-Naomi!- zatrzymałem stojącą w przedpokoju dziewczynę.- Widziałaś może Eisaku?

Dziewczyna przyjrzała mi się badawczo.

-Wyszedł jakieś dziesięć minut temu...

No pięknie, pomyślałem. Dopiero pierwszy dzień naszego rozejmu, a ja już zdążyłem go olać. Co prawda nieumyślnie, ale jednak..
Pełny wyrzutów sumienia wyciągnąłem komórkę chcąc przynajmniej do niego zadzwonić, gdy wtem zdałem sobie sprawę, że nawet nie mam jego numeru telefonu.

Wcześniej nie był mi potrzebny z oczywistych powodów. A z tego wszystkiego kompletnie zapomniałem o niego zapytać.

Załamany potarłem palcami skronie próbując wysilić mózg, aby wymyślić co teraz zrobić.

-Naomi..

Dziewczyna zwróciła głowę w moim kierunku znad wiązanych sznurowadeł.

-Hmm?

-Masz może jego numer?- spytałem kompletnie zażenowany, starając się udawać, że nie widzę jej pełnego dezaprobaty spojrzenia.

-Mam, tylko nie rozumiem czemu Ty go nie masz..-odpowiedziała podając mi swoją komórkę z wyświetlonym juz kontaktem.

Nie skomentowałem. Podziękowałem jedynie wręczając jej po chwili telefon.

Trochę bałem się zadzwonić biorąc pod uwagę fakt, że pewnie odrobinę go wkurzyłem. Nie chciałem nawet sobie wyobrażać jak musiał się czuć , gdy stałem sobie gawędząc w najlepsze z Kailem i nawet nie zwróciłem uwagi na jego zniknięcie. 

Biorąc głęboki wdech i wydech nacisnąłem wreszcie zieloną słuchawkę i przystawiłem telefon do ucha. Po pięciu sygnałach włączyła się poczta głosowa. Spróbowałem jeszcze raz,lecz z takim samym skutkiem.

W sumie nie ma mojego numeru, być może nie odbiera od nieznajomych numerów, próbowałem się pocieszyć. Przynajmniej napisze wiadomość.. Szybko wystukałem kilka słów i wcisnąłem przycisk wyślij. Mam nadzieję, że to przeczyta..

Powoli ubrałem buty i kurtkę, po czym krzyknąłem w głąb domu, że wychodzę. Lodowaty wiatr uderzył we mnie całą swoją siłą, gdy tylko przekroczyłem próg domu.

Może i w środku było ciepło, lecz temperatura na zewnątrz już od kilkunastu dni nie przekraczała mniej niż dziesięć stopni na minusie. W tym roku zima zaczynała się o wiele mroźniej niż w latach poprzednich. Do tego jeszcze ta wszechstronna biel.. Gdziekolwiek nie spojrzysz, razi cię po oczach swoją jasnością, jak i także skrytą tajemnicą. Drżysz na samą myśl zimna,które by cię opanowało gdybyś uległ jej pokusie i zanurzył się w jej pięknych płatkach, a jednak nie możesz powstrzymać fascynacji na myśl, że każdy jej płatek jest inny, całkowicie boski i unikalny.

Zaciągając na marznące uszy kaptur, wolnym krokiem ruszyłem do domu. Miałem przynajmniej te szczęście, że mieszkałem ledwie ulicę dalej. A biorąc pod uwagę tnący w policzki śnieg, zamarzłbym gdybym mieszkał w jakiejś większej odległości, tak jak na przykład Eisaku, którego dom znajdował się prawie na obrzeżach miasta.

Moje policzki na same wspomnienie o nim spłonęły gorącą czerwienią. Zrobiłem to.. oddałem mu swój pierwszy raz. Choć biorąc pod uwagę fakt jego długoletniego zadurzenia, on pewnie także był prawiczkiem. Do tego chciał ze mną być..nie chwilka.. On już ze mną jest, poprawiłem się w myślach wspominając jego dzisiejsze słowa. Albo i nie.. Dodałem po chwili przypominając sobie, że w sumie to nawet nie wiem na czym stoję. Gdyby nie to, że go rano nieumyślnie olałem, być może teraz siedziałby ze mną w moim pokoju i w spokoju przytulał moje stęsknione jego osoby ciało.

Wzdychając zatrzymałem się tuż przed bramą mego domu jeszcze raz wyciągając z kieszeni komórkę i wybierając jego numer. Może tym razem odbierze..

Jakież było moje zdziwienie, gdy po dwóch sygnałach usłyszałem jego zmęczony głos w słuchawce.

-Słucham..

-Ei?- upewniłem się drżącym głosem.

-A któżby inny..

Taka odpowiedź trochę zbiła mnie z tropu.

-Wszystko w porządku?- zapytałem po chwili przygryzając ze zdenerwowania dolną wargę.

-W jak najlepszym, już dawno nie czułem się lepiej- powiedział, a jego głos jakby ocieplił się, gdy wypowiadał te słowa. 

Poczułem lekką ulgę, gdy to usłyszałem lecz nadal pozostawała ostatnia kwestia.

-Kiedy wyszedłeś od Kaila?

-Coś koło dziewiątej dziesięć, może dwadzieścia.. Ojciec zadzwonił do mnie, żebym jak najszybciej przyjechał, potrzebował mojej pomocy w sprawie remontu..

-Czemu mi tego nie powiedziałeś, wyszedłbym z tobą- odparłem zasmucony.

-Nie chciałem ci przeszkadzać.. Byłeś dość.. zajęty.

Czując się jak kompletny palant westchnąłem prosto w słuchawkę próbując dobrać odpowiednie słowa.

-Przepraszam.. Ja zagadałem się, z góry założyłem, że zaczekasz na mnie i.. Kurde jestem idiotą- warknąłem sam na siebie, z bezsilności zaciskając swoje dłonie w pięści.- Naprawdę przepraszam- dodałem czekając na to co on powie. 

Przedłużająca się cisza po drugiej stronie, chyba jednak nie znaczyła nic dobrego. Już zaczynała ogarniać mnie fala paniki, gdy nagle się odezwał.

-Masz dzisiaj czas?

Serce podskoczyło mi gwałtownie i nie mogłem powstrzymać nie zdrowego  podniecenia, na myśl, że będę mógł z nim porozmawiać, przytulić bądź pocałować.

-Jasne- odpowiedziałem szybko.

-Spotkajmy się o siódmej na Berlinkton koło Santako*...

-Okej- potwierdziłem brzmiąc nadzwyczaj entuzjastycznie.-To do zobaczenia.

-Czekaj!


Zdziwiony uniosłem delikatnie brwi.

-Coś się stało?

-Nic.. Ja tylko... Nie mogę się doczekać- wyszeptał czułym głosem, przyprawiając mnie o szkarłatne rumieńce.

-Ja też- odszepnąłem równie czule i nie mogąc znieść dłużej nieznośnego napięcia pożegnałem się szybko kończąc połączenie.

Czemu akurat przy nim czułem tak dużo sprzecznych emocji na raz?    

............

* wymyślona nazwa sklepu