Tokaya .... On jako jedyny nigdy mnie nie zostawił. Już od piaskownicy byliśmy najlepszymi kumplami. Zawsze bronił mnie przed starszymi i silniejszymi chłopakami. Teraz to mi już nie potrzebne siłą niemal go przewyższam. Co siłownia robi z człowiekiem ? :) No ale nigdy, przenigdy nie spodziewałem się, że akurat od niego usłyszę te słowa.
Zawsze go naśladowałem i przyglądałem się jak raz za razem umawia się z inną dziewczyną. Nie.. nie był jakimś tam łamaczem kobiecych serc ani podrywaczem. Po prostu szybko zrywał związki, a że każda dziewczyna w szkole była w nim zadurzona szybko znów jakaś się na nim wieszała. Nie mogę powiedzieć, że nie byłem zazdrosny bo byłem. Nie wiedziałem co tak lubi w tych dziewczynach ale kiedy byłem młodszy chciałem być taki jak on. Chociaż byliśmy w tym samym wieku on zawsze wydawał się dużo starszy, bardziej doświadczony.
Na początku też lubiłem dziewczyny ale gdy jedna z nich wyznała mi miłość, a akurat mi się podobała. Zgodziłem się z nią chodzić. Po czasie okazało się, że założyła się z koleżankami, że jej ulegnę. Co oczywiście zrobiłem. I tak oto załamałem się a Tokayo był wtedy za granicą i jedyną osobą która się mną zajęła pierwszy raz w życiu był Kaoru. Możliwe, że to wtedy zacząłem coś do niego czuć.
Oczywiście zwierzyłem się mu, mojemu najlepszemu kumplowi. Myślałem, że go to obrzydzi bo on jest hetero a przynajmniej tak myślałem. Ale on wtedy zaczął mnie pocieszać, dawać nadzieje. Tak jak dzisiaj.
Nie chciałem zrobić mu przykrości, ale musiałem go odsunąć. To nie był odpowiedni czas na takie sprawy.
- Rozumiem - wyszeptał i odsunął się nadal trzymając mnie w ramionach. - Ale musisz mi coś obiecać.
Podniosłem wzrok i spojrzałem na niego spod mokrych rzęs.
- Dobrze ...
- Nigdy więcej nie pozwalam ci zrobić sobie krzywdy, zrozumiano? Jeśli będziesz chciał się zabić pomyśl o tym, że wtedy ja umrę z tobą.
Patrzyłem na niego zaskoczony. Mówił całkiem poważnie.
- A przecież nie chcesz żebym umarł, prawda ?Mój ty cukiereczku. - Tokaya posłał mi lubieżny uśmieszek.
Roześmiałem się i pacnąłem go w głowę.
- A kto powiedział, że możesz mnie tak nazywać pączusiu ? - cmoknąłem posyłając w powietrzu ogromnego całusa.
- Że jak mnie nazwałeś moja ty landryno ?- Tokaya złapał się za serce, a na jego twarzy malował się wyraz przerażenia. - Czy jestem aż tak gruby - zawył zrozpaczony.
- Nie martw się zawsze możesz zrezygnować z kolacji - pocieszałem go delikatnie klepiąc go w ramię po czym zaniosłem się głośnym śmiechem, gdy przybrał zrozpaczony wyraz twarzy i spojrzał na mnie wzrokiem zranionego szczeniaka.
Poczułem się o wiele lepiej gdy zobaczyłem jak jego twarz rozjaśnia jeden z uśmiechów skierowanych wyłącznie do mnie. Tylko on był wstanie tak szybko poprawić mi humor. Westchnąłem z ulgą i oparłem się plecami o jego tors.
- Mogę ? Tylko na chwilę - szepnąłem zamykając oczy.
Tokaya objął mnie ramionami i oparł się o ścianę. Nie musiał odpowiadać.
*********************************************************************************************
Nie wiedziałem gdzie iść więc jako cel wybrałem sobie park. Była całkiem ładna pogoda. Poszedłem w moje ulubione miejsce i ułożyłem się na trawie pod wielkim rozłożystym drzewem. Uwielbiałem tu przychodzić. Nadal byłem zmęczony, więc położyłem się na plecach i wsadzając ręce pod głowę zamknąłem oczy rozkoszując się wszechogarniającymi dźwiękami przyrody. Lubiłem takie zaciszne miejsca a trzeba było przyznać, że było ich bardzo mało.
Nawet nie zauważyłem kiedy zmorzył mnie sen. '' Szedłem spustoszałą ulicą, a wszechogarniająca cisza rozrywała mnie od środka. Myślałem, że zwariuję ale wtedy poczułem coś dziwnego. Jakby czyjąś przytłaczającą obecność. Obejrzałem się za siebie i ujrzałem kontur postaci. Był to chłopak a przynajmniej mogłem tak pomyśleć bo okrążała go ciemność. I nie widziałem jego twarzy.
Otworzyłem gwałtownie oczy. Ale zamiast korony drzewa zobaczyłem czyjeś lodowo błękitne oczy. Zaskoczony poderwałem się do góry przez co nasze usta spotkały się w krótkim pocałunku. Szybko odwróciłem głowę, ale jego oczy nadal wpatrywały się we mnie bez wyrazu. Tylko jakby z lekką ciekawością.
- Kim jesteś ? - zapytałem pod wpływem dziwnego impulsu.
Nic nie odpowiedział lecz gdy jego ręka drgnęła i zanurzył ją w moich włosach. Kątem oka spostrzegłem coś co przykuło moją uwagę.